Forum Ezoteryczne Dobry Tarot

Pełna wersja: O co można pytać karty tarota?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Większość z was wrózy dłużej niż ja. Czy spotkałyście się z pytaniami do kart, na które nie potrafiłby one jasno odpowiedzieć?
Niejasności to nie kwestia wyciągniętej karty, a źle sformułowanego pytania lub braku doświadczenia we wróżeniu.
Usz bardzo ladnie to sformulowales Buziak
Karty odpowiadają tylko czytający ma kłopot je zinterpretować. Dopiero po czasie jak się przeanalizuje rozkład (oczywiście jak się go zapisze bo pamięć jest ulotna) to wychodzi co chciały przekazać. Też jestem początkująca i takie jest moje odczucie. Oczko

Pozdrawiam Uśmiech
Karty nie znają odpowiedzi na wszystko, a właściwie na cokolwiek. Personifikacja kart, to nie najlepsza droga.
Odpowiedzi daje osoba wróżąca, a karty są narzędziem, katalizatorem wyzwalającym niezbadane pokłady naszego umysłu i duszy.
Obiema rączkami i z najgłębszym przekonaniem podpisuję się pod precyzyjną, klarowną i dojrzałą odpowiedzią Tarofidesa :character-oldtimer: :text-bravo:

sansevieria

Nie wiem czy nie potrafily Oczko, ale zdarzylo mi sie juz miec rozklady, w ktorych karty unikaly odpowiedzi. Oczywiscie czesto wiele zalezy od czytajacego, od jego wiedzy, doswiadczenia czy np.energi osoby, ktorej sie wrozy. Ale rozklady bez ladu i skladu, pokazujace tylko obecna sytuacje nie sa wcale takie rzadkie jak sie wydaje.
Taka sytuacja moze nastapic, gdy np. osoba zadajaca pytanie jest zbyt pasywna w rzeczywistosci, oczekujac, ze karty pomoga jej zrealizowac plany. Pytania w stylu "czy uda mi sie napisac prace dyplomowa" naleza wlasnie do takiej kategori Oczko
Czasami tez karty unikaja odpowiedzi, gdyz osoba proszaca o wrozbe znajduje sie w fazie duzych zmian. To jest czeste zjawisko w kartach kipper, kiedy np. sygnifikator (kobieta, mezczyzna) wychodzi w rogu rozkladu, lub na samym koncu.
Karty moga tez nie udzielic jednoznacznej odpowiedzi, gdy osoba nie jest gotowa na uslyszenie prawdy. W tarocie w takich przypadkach wychodzi mi czesto kaplanka.
Mysle tez, ze trudno tutaj generalizowac. Czasami niektore rozklady, jak tutaj ktos juz napisal, nabieraja znaczenia dopiero po czasie. Niekiedy tez jak trafnie zauwazyl Usz wszystko zalezy od pytania.
Również podpisuję się pod wypowiedzią Tarofidesa. Coraz częściej zaczynam patrzeć na karty jak na podręczny zestaw coachingowy. Odpowiedzi są w nas samych Uśmiech
Z tych kilkunastu razy, keidy wróżyłam zauważyłam właśsnie, że karty nie zawsze odpowiadały zgodnie z pytaniem. Przykład - mama zapytała o przyszywaną ciotkę i jej intencje. Karty pokazały, że jest osobą niegodą zaufania, fałszywą plotkarą, no ok ale przecież nie było to jednoznaczne z intencjami.
Ale są inne pytania, dziwne, na ktore nie wiem czy ktokolwiek, nawet karty zna odpowiedzi np: kim byłam w poprzednim wcieleniu, kiedy umrę itp
Od kilku dni umieram w łóżku, więc rozmyślam na różne tematy.
Kiedyś interesowałam się tarotem, ale z czasem zainteresowanie malało. Wróżyć innym się bałam (pomylę się i będzie afera) a wróżąc sobie z czasem zaczęłam oszukiwać, by się pocieszyć.
Przeglądałam informacje z Google ale chciałabym się dowiedzieć od ekspertów Uśmiech
1. Czy karty można albo czy jest sens, czy da się uzyskać odpowiedź na pytania o dosłownie wszystko? Nie czy wybrać tę pracę, czy zmienić pracę, pytania o związek, o koniec związku itp a np czy schudnę, czy wyrośnie mi ósemka ktora wyrasnąć nie chce czy lepiej ją wyrwać od razu. Po prostu czy jest sens pytać o takie drobnostki, żeby nie powiedzieć pierdoly. Chociaż tu myślę ze mogłoby być tak, że znalazłyby się osoby, które codziennie zadawałyby milion pytań i być może w pewnym momencie nie potrafiłyby żyć bez pomocy kart.
2. Czy jest sens pytać o cos w określonym zakresie czasowym? Np czy w ciągu tygodnia stanie się coś tam czy lepiej po prostu zapytać bez określenia czasu?
Wydaje mi się, że można pytać o wszystko. Ja sobie tylko sama wcześniej zadaję pytanie na co taka czy inna wiedza jest mi potrzebna, czy pytanie ma sens, co ma mi dać odpowiedź na nie, czemu ma służyć...
To jasne, że właściwie nie wiadomo po co by były pewne pytania. Ale muszę niestety przyznać, że gdy brałam bromergon nie potrafiłam sama podjąć żadnej decyzji - nie potrafiłam zamówić obiadu, kupić bluzki czy chociażby zmienić pościeli, bo miałam problem który komplet wybrać. I w takich sytuacjach pomoc by się przydała.
Ale po prostu ciekawi mnie czy karty mogłyby rzeczywiście doradzić w każdej sprawie

Mikesz

Sądzę, że Karty jak najbardziej mogłyby doradzić w każdej sprawie, coś podpowiedzić, zasugerować... pokazać plusy lub minusy w danej sprawie , ew. ostrzec.

Mikesz
W zasadzie można pytać o wszystko, tylko po co? Dlaczego mamy uzależniać wszystkie swoje wybory i decyzje od wróżby? Czym innym jest używanie kart, a czymś innym stać się ich mentalnym niewolnikiem.
Teoretycznie Tarot odpowie na każde pytanie. Tylko po co go pytać o coś co już wiemy, przeczuwamy, albo się domyślamy.
Znam osoby które by mogły zedrzeć karty do białości ciągłymi rozkładami.
Naprawdę, cienka jest linia jaka dzieli rozsądek we wróżbach od kompletnego szaleństwa.
Osobiście bardzo rzadko stawiam sobie karty.Chyba że naprawdę potrzebuję pomocy.
Staram się brać życie na zdrowy rozsądek, kierować się swoimi przeczuciami i intuicją.
Nadmierne "molestowanie" kart nie jest wskazane.
Laurakapelewska napisał(a):gdy brałam bromergon nie potrafiłam sama podjąć żadnej decyzji - nie potrafiłam zamówić obiadu, kupić bluzki czy chociażby zmienić pościeli, bo miałam problem który komplet wybrać. I w takich sytuacjach pomoc by się przydała.
Ale po prostu ciekawi mnie czy karty mogłyby rzeczywiście doradzić w każdej sprawie

Powtórzę w zasadzie to, co napisała Zafina, widzę tę kwestię bardzo podobnie, a i pewnie większość osób, korzystających z kart w sposób zdrowy, wyważony, również ma podobne zapatrywania.

Uważam, że karty pozwalają lepiej zrozumieć, poznać rzeczywistość, która w końcu na nas wpływa, na którą my wpływamy.... Warto ująć w swoich rozterkach wiedzę pozyskaną z kart, ale kierowanie się w życiu tylko tym, co wiemy z kart nie wydaje mi się postępowaniem zbyt mądrym. Niemoc podjęcia błahych decyzji jest symptomem pewnego zaburzenia (np. pod wpływem leków, lub np. stanów depresyjnych) i przesłanką do tego, że NIE NALEŻY sięgać po karty.

Wg mnie idealnym, pożądanym stanem, w jakim sięgamy po doradztwo, podpowiedź z kart jest dojrzałe kierowanie swoim życiem, poczucie niezależności w decyzjach, wolny, czysty umysł. Wówczas nie poszukujemy w kartach złudnego oparcia, nie zawierzamy kartom swojego życia, nie wkraczamy w ezoteryczne przestrzenie bez stabilnego osadzenia w teraźniejszości. Uważam, że podpowiedzi, rozwiązania w kartach powinien szukać ten, kto potrafi podjąć także pewne decyzje bez nich.

Mając problem z wyborem trywialnych rzeczy, a także nurzając się w cierpieniu, smutku, ręka powinna wyciągać się do przyjaciół, bliskich ludzi, szukać serdeczności w otoczeniu - nie "rady" w kartach, które, w przeciwieństwie do ludzi, nie mają takiej mocy "postawić na nogi", dźwignąć, umotywować do ruszenia z miejsca... (Łatwiej zignorować karty niż konfrontować się z kimś żywym.)

Do tego dochodzi kolejne zagrożenie: iluzja lubi karmić podległe jej myśli, niezdolne do samodzielnej oceny, oddzielenia stanu faktycznego od złudzenia... Poddawanie własnych decyzji wyłącznie takim czy innym wyroczniom chyba nigdy nie prowadzi do czegoś dobrego.

Karty nie są po to, aby przeżyć za kogoś jego życie, "decydując", jaką bluzkę włożyć i z jakim mężczyzną się związać. Mogą pokazać, czym może dany wybór się zakończyć dla osoby pytającej, co może jej przynieść podążenie tą drogą, mogą pokazać opcję z możliwych najkorzystniejszą lub odkryć szansę, którą mogłaby przeoczyć, gdyby nie one, tylko tyle, chociaż aż tyle. Mnie osobiście na hasło "karty podejmujące za mnie decyzje" włącza się światełko ostrzegawcze, że gdzieś w niedobrą stronę ta współpraca może zmierzać...
W zasadzie to zgadzam się również z wypowiedzą Zafiny, ale już nie do końca z wypowiedzą LeStelle ... zaraz postaram się wyjaśnić dlaczego...

Cytuję: "Uważam, że karty pozwalają lepiej zrozumieć, poznać rzeczywistość, która w końcu na nas wpływa, na którą my wpływamy.... Warto ująć w swoich rozterkach wiedzę pozyskaną z kart, ale kierowanie się w życiu tylko tym, co wiemy z kart nie wydaje mi się postępowaniem zbyt mądrym. Niemoc podjęcia błahych decyzji jest symptomem pewnego zaburzenia (np. pod wpływem leków, lub np. stanów depresyjnych) i przesłanką do tego, że NIE NALEŻY sięgać po karty.

Wg mnie idealnym, pożądanym stanem, w jakim sięgamy po doradztwo, podpowiedź z kart jest dojrzałe kierowanie swoim życiem, poczucie niezależności w decyzjach, wolny, czysty umysł. Wówczas nie poszukujemy w kartach złudnego oparcia, nie zawierzamy kartom swojego życia, nie wkraczamy w ezoteryczne przestrzenie bez stabilnego osadzenia w teraźniejszości. Uważam, że podpowiedzi, rozwiązania w kartach powinien szukać ten, kto potrafi podjąć także pewne decyzje bez nich."


Przepraszam LeStelle, ale nie zgodzę się tutaj z twoją wypowiedzią.
Nikt, kto dojrzale i odpowiedzialnie potrafi sam podejmować decyzje, ma czysty umysł, nie będzie szukał w kartach wsparcia, to są osoby wg. mnie nawet bardzo sceptycznie podchodzący do wszelkich technik dywinacji. Z kolei, nie nazwałabym osoby, które zwracają się do kart o doradztwo, iż są depresyjni desperaci lub nie umiejący dokonać podstawowego wyboru w swoim życiu.

Osoby, które tak racjonalnie podchodzą do kart tarota, ogólnie do życia, czasem szukają jakieś odpowiedzi lub wsparcia emocjonalnego w kartach, to z zasady, te osoby, sami Tarotem się zajmują, pracują i medytują, szukają swojej drogi, którą chcą kroczyć w swoim życiu.
Osoba tak racjonalnie myśląca i mająca jakiś poważny problem, a zarazem nie mająca kontaktu z kartami (tylko wie co nieco), nie zwróci się do kart, czy też do kogoś, kto w jakikolwiek inny sposób wróży, odczytuje przyszłość, prędzej zwróci się do jakiegoś specjalisty w swojej dziedzinie lub do własnej wiary, do której ewentualnie przynależy.
Tacy ludzie, nie są osobami pytającymi się kart o doradzenie w jakieś kwestii w ich aktualnym problemie, po prostu nie wierzą w Tarota i jego moc, trzymają się od niego z daleka, wręcz odradzają innym korzystania z takich usług. Jest też również i druga strona medalu, to tarociści, wróżbici, są okrzyknięci sławą, iż bazują na ludziach, którzy są słabi psychicznie, mają stany depresyjne lub nie potrafią samodzielnie podejmować żadnych decyzji w swoim życiu ... i z tym się zgodzę.
Oczywiście masz w zupełności rację, że nie powinno się kłaść kart Tarota, osobom które karmią się iluzją, żyją tylko i wyłącznie tym co Tarot im wskaże lub jakaś inna wyrocznia, ciągle zadają pytania nawet o prozaiczne rzeczy, niemniej jednak w dzisiejszej dobie, gdzie pieniądz rządzi wszystkim, tarociści, wróżbici, właśnie bazują na takich "klientach" (wolę słowo Konsultant).
Uważam swoją pracę, jako tarocistki, za coś, co niesie ludziom pomoc, pomoc tym, którzy jej potrzebują.
Jedni potrzebują wsparcia u adwokata, doradcy bankowego lub księgowego, przyjaciela, księdza... ci do mnie nie zwrócą się o pomoc... ale i są tacy, co potrzebują wsparcia ze strony ezoterycznej, wsparcia ode mnie, jako tarocistki, stricto od kart Tarota.
Nikogo nie mam zamiaru przekonywać do kart i chwalić się moimi umiejętnościami, zdrowo i racjonalnie myślących ludzi, przekonywać aby zwrócili się do mnie o poradę, bo po co? zaszkodzić im?, zburzyć ich poukładany świat, w którym są szczęśliwi, gdzie własne problemy potrafią sami rozwiązywać?
Właśnie ja, jako tarocistka, powinnam mieć świadomość tego, jacy ludzie do mnie się zwracają.
Ludzie którzy mają problemy z podejmowaniem decyzji? - ten sam dylemat dla jednych będzie łatwy do rozwiązania, a dla innych nie, stanowi on poważny problem, ale czy przez to mam mówić, że ktoś nie potrafi podejmować decyzji?, jest nie zrównoważony psychicznie?, w chwilach trudnych, które przeżywa np. po stracie pracy lub zawodzie miłosnym, mam go odtrącić i powiedzieć masz to co chciałeś bo racjonalnie nie myślałeś ?
cytuję: "Mając problem z wyborem trywialnych rzeczy, a także nurzając się w cierpieniu, smutku, ręka powinna wyciągać się do przyjaciół, bliskich ludzi, szukać serdeczności w otoczeniu - nie "rady" w kartach, które, w przeciwieństwie do ludzi, nie mają takiej mocy "postawić na nogi", dźwignąć, umotywować do ruszenia z miejsca... (Łatwiej zignorować karty niż konfrontować się z kimś żywym.)" - to co dla ciebie może wydawać się "trywialne", dla innych tym nie jest, jest poważnym problemem, a co najgorsze w tym wszystkim, szczęśliwy ten, co ma do kogo się zwrócić, a co z ludźmi, którzy tego szczęścia nie mają?, nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu ... bo są słabi, bo żyją iluzją, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...
W mojej pracy z ludźmi, właśnie powinnam pomagać wyjść z tej trudnej sytuacji, pomóc podjąć decyzję, pokazać inne wyjście z sytuacji wydawałoby się beznadziejnej i nie ważne, czy dla mnie lub osoby racjonalnie myślącej jest to oczywistym rozwiązaniem, ważny jest człowiek i jego problemy, a nie, ocenianie go.
Mamy tu więc trochę delikatną sytuację i nie powinno się tak radykalnie manifestować swojego stanowiska, generalnie ja uważam, że nikogo nie mam prawa namawiać do kart Tarota, nieść pomoc tym osobom którzy chcą słuchać rad płynących od kart Tarota, szczęście można znaleźć nawet w lesie, jeśli się go szuka i nie mnie jest dane to oceniać, jaką drogą człowiek kroczy aby je odnaleźć i co jest najważniejszą rzeczą oraz myślę, że powinno to być zapisane w każdym BHP szanującego się tarocisty, to nie uzależniać Konsultanta od kart Tarota.
Tak kochani, miejmy tą świadomość, że sami ich od siebie i kart Tarota uzależniamy, choćby tak łatwym dostępem do wiedzy na temat kart, co uważam, że powinna ona być w miarę poziomu rozwoju ograniczona i darmowymi wróżbami dostępnymi dla wszystkich. Nie oszukujmy się, nigdy nie wiesz, kto po drugiej stronie monitora siedzi i ile ma lat.
Osoby, które wykazują tak radykalne sygnały, że nie potrafią w swoim codziennym życiu zwykłych decyzji podejmować bez kart, musiały najpierw mieć z tymi kartami do czynienia, musiały mieć do czynienia z tarocistą i zostały one od Tarota, od wróżb, uzależnione i to powinno się leczyć już u specjalisty, jak każdy inny nałóg, choćby taki jak seksoholizm lub zakupoholizm.
Osoby, które są podatne na wpływy, tarocista właśnie powinien je uświadamiać, a w swojej pracy, umacniać taką osobę i pomóc jej stać się racjonalnie i samodzielnie oraz odpowiedzialnie myślącą osobą, czasami właśnie trzeba odesłać do lekarza, a nie robić sobie z takiego człowieka, kolejnego "worka treningowego", to w niczym nie pomaga tarociście, wręcz cofa go w rozwoju.
Stały konsultant, ok, taki co raz do roku się odzywa, ale już z pewnością nie taki, co raz w miesiącu prosi o odczyt z kart, myślę, że wówczas i tarocista i konsultant, mają oboje problem z kartami Tarota.

p.s. Jestem tego zdania, że nie można się o wszystko pytać kart Tarota, a jeśli już zadałeś kartom pytanie, również musisz być przygotowany na odpowiedź, ponieważ może być ona taka, jakiej się nie spodziewasz.
barbara40 napisał(a):Oczywiście masz w zupełności rację, że nie powinno się kłaść kart Tarota, osobom które karmią się iluzją, żyją tylko i wyłącznie tym co Tarot im wskaże lub jakaś inna wyrocznia, ciągle zadają pytania nawet o prozaiczne rzeczy, niemniej jednak w dzisiejszej dobie, gdzie pieniądz rządzi wszystkim, tarociści, wróżbici, właśnie bazują na takich "klientach" (wolę słowo Konsultant).
Uważam swoją pracę, jako tarocistki, za coś, co niesie ludziom pomoc, pomoc tym, którzy jej potrzebują. [/b]
Pięknie ujęta etyka zawodu wróżbity. Oklaski Ok

Też uważam, że wróżbita nie powinien zastępować specjalisty. Jeśli mamy problemy z podejmowaniem decyzji i brakiem pewności siebie lepiej iść do psychologa.
Rękami i nogami się podpiszę pod słowami LeStelle: "Uważam, że podpowiedzi, rozwiązania w kartach powinien szukać ten, kto potrafi podjąć także pewne decyzje bez nich."
We wróżbę może wkraść się błąd. Mamy nawet na forum wątek niesprawdzających się wróżb i nie każdy błąd to wina wróżbity. Dla osoby niepotrafiącej samej decydować to może być powód dużych kłopotów. Więc podejmowanie decyzji przy użyciu własnego rozumu jest istotnym elementem świadomego konsumenta usług wróżbiarskich.
Skoro moja wypowiedź posłużyła jako kanwa do zaprzeczeń, trudno się nie odnieść....

Wg mnie idealnym, pożądanym stanem, w jakim sięgamy po doradztwo, podpowiedź z kart jest dojrzałe kierowanie swoim życiem, poczucie niezależności w decyzjach, wolny, czysty umysł.

Nikt, kto dojrzale i odpowiedzialnie potrafi sam podejmować decyzje, ma czysty umysł, nie będzie szukał w kartach wsparcia, to są osoby wg. mnie nawet bardzo sceptycznie podchodzący do wszelkich technik dywinacji

Ja piszę o czystym, wolnym umyśle, niezależności decyzyjnej jako idealnym stanie, kiedy jesteśmy zdolni w sposób zdrowy, wyważony odnieść się do pozyskanych z kart informacji (idealnym i pożądanym, nie znaczy, że objawiającym się za często, ale służącym jako pewien ideał, punkt odniesienia), a Ty piszesz o tym, że nikt wtedy do kart się nie zwraca, a do tego pewnie jest ezoterycznym sceptykiem...

Barbaro, tworzysz tak jakby zupełnie inny model, w którego obrębie wyjaśniasz, co rozumiesz przez bycie tarocistą (i te zasady stawiasz jako naczelną myśl swojego posta), i poprzez zaprzeczenia sugerujesz, że zaprzeczasz właśnie moim słowom (które koncentrują się na idei podejmowania decyzji tylko w oparciu o to, co pokaże się w kartach):

Z kolei, nie nazwałabym osoby, które zwracają się do kart o doradztwo, iż są depresyjni desperaci lub nie umiejący dokonać podstawowego wyboru w swoim życiu.

Ja także takich osób nie nazywam w ten sposób, pisałam o sięganiu po karty w stanach depresyjnych. W którym miejscu ktoś nazwał osoby zwracające się do kart o doradztwo ludźmi depresyjnymi, desperatami lub nie umiejącymi dokonać podstawowego wyboru w swoim życiu?

Oczywiście masz w zupełności rację, że nie powinno się kłaść kart Tarota, osobom które karmią się iluzją, żyją tylko i wyłącznie tym co Tarot im wskaże lub jakaś inna wyrocznia, ciągle zadają pytania nawet o prozaiczne rzeczy, niemniej jednak w dzisiejszej dobie, gdzie pieniądz rządzi wszystkim, tarociści, wróżbici, właśnie bazują na takich "klientach" (wolę słowo Konsultant).(...)

to co dla ciebie może wydawać się "trywialne", dla innych tym nie jest, jest poważnym problemem, a co najgorsze w tym wszystkim, szczęśliwy ten, co ma do kogo się zwrócić, a co z ludźmi, którzy tego szczęścia nie mają?, nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu ... bo są słabi, bo żyją iluzją, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...


Brzmi to tak, jakbyś Ty potrafiła ocenić, który problem jest, a który nie jest trywialny, a tym samym, komu należy się rada z kart, ale ja miałabym problem z taką oceną... W pierwszym zacytowanym fragmencie określasz swoje stanowisko jako negujące lub przynajmniej krytyczne w stosunku do udzielania wróżby osobom żyjącym w iluzji, w drugim zarzucasz mi (hipotetyczną) błędną ocenę (hipotetycznych) ludzi.

Poza tym, nie mówimy o żadnym konkretnym przypadku, więc dlaczego w ogóle wprowadzasz formę implikującą mi pewne zachowania? (to, co dla ciebie może wydawać się „trywialne”...)

Dalej, co do kultury słowa pisanego, ja nie odnoszę się do Twoich wypowiedzi w sposób: to, co Tobie wydaje się pomaganiem innym, wcale nie musi tym ludziom pomagać... itp. Ani prawa do tego nie mam, ani wiedzy.

nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...


To jest rzekome moje myślenie? A jeśli nie moje, to czyje? Czemu pojawia się w kontekście Twojego odnoszenia się do mojego posta? Dodam, że w ogóle nie rozumiem toku Twojego myślenia - mój wpis zaowocował takim wnioskiem...? A teraz powinnam najlepiej publicznie zacząć wyjaśniać, dlaczego odmawiam samotnym, nieszczęśliwym, porzuconym, zdesperowanym ale jednak nie pogrążonym w iluzji ludziom nieznającym kart kierować się do tarocistów z prośbą o radę z kart, co dalej z ich życiem...

Bo może czegoś nie rozumiem, ale odnosząc się do zdania, że najbliższe otoczenie ma zwykle większą możliwość oddziaływania niż najmądrzejsza karciana rada, dokąd ma prowadzić Twoja wycieczka dotycząca samotnych, że niech tkwią w swoim nieszczęściu? Możesz się nie zgadzać i napisać, że nie, że Twoim zdaniem rada z kart jednak więcej daje niż hasło „ogarnij się człowieku” usłyszane od przyjaciela, natomiast w tym, co piszesz, to odniesienie do mojego wpisu jest tylko pozorne, sugerowane przez Ciebie.

Piszę o jednej sprawie, krytykujesz (mnie?) za coś, czego w ogóle nie poruszam. Przykro mi, jeżeli (znowu) poczułaś się przeze mnie obrażana. Tak czy inaczej mniej konfliktowo dla nas obu byłoby, gdybyś zaprezentowała swój punkt widzenia po prostu pisząc o nim, a nie prezentowała go poprzez założenia rzekomo „wynikające” z moich poglądów, doszukując się w moim poście takich rad (pozornie wynikających z jego treści):

Właśnie ja, jako tarocistka, powinnam mieć świadomość tego, jacy ludzie do mnie się zwracają. Ludzie którzy mają problemy z podejmowaniem decyzji? - ten sam dylemat dla jednych będzie łatwy do rozwiązania, a dla innych nie, stanowi on poważny problem, ale czy przez to mam mówić, że ktoś nie potrafi podejmować decyzji?, jest nie zrównoważony psychicznie?, w chwilach trudnych, które przeżywa np. po stracie pracy lub zawodzie miłosnym, mam go odtrącić i powiedzieć masz to co chciałeś bo racjonalnie nie myślałeś ? cytuję:
[fragment mojego posta]

Swoją poprzednią wypowiedź uważam za prostą i zrozumiałą, dlatego nie widzę potrzeby rozwijać jej i szerzej odnosić się do samego tematu. Przerobiona jako opozycyjny biegun Twojej postawy sugeruje, że albo nie zrozumiałaś, o czym piszę, albo celowo moją wypowiedź chciałaś postawić w jakimś świetle... Bezradny

W języku polskim na pytającego istnieje inne określenie - kwerent.
Le Stelle napisał(a):Skoro moja wypowiedź posłużyła jako kanwa do zaprzeczeń, trudno się nie odnieść....

Wg mnie idealnym, pożądanym stanem, w jakim sięgamy po doradztwo, podpowiedź z kart jest dojrzałe kierowanie swoim życiem, poczucie niezależności w decyzjach, wolny, czysty umysł.

Nikt, kto dojrzale i odpowiedzialnie potrafi sam podejmować decyzje, ma czysty umysł, nie będzie szukał w kartach wsparcia, to są osoby wg. mnie nawet bardzo sceptycznie podchodzący do wszelkich technik dywinacji

Ja piszę o czystym, wolnym umyśle, niezależności decyzyjnej jako idealnym stanie, kiedy jesteśmy zdolni w sposób zdrowy, wyważony odnieść się do pozyskanych z kart informacji (idealnym i pożądanym, nie znaczy, że objawiającym się za często, ale służącym jako pewien ideał, punkt odniesienia), a Ty piszesz o tym, że nikt wtedy do kart się nie zwraca, a do tego pewnie jest ezoterycznym sceptykiem...
To co napisałam centralnie odniosłam się do twojej wypowiedzi... jeszcze raz to zacytuję : Wg mnie idealnym, pożądanym stanem, w jakim sięgamy po doradztwo, podpowiedź z kart jest dojrzałe kierowanie swoim życiem, poczucie niezależności w decyzjach, wolny, czysty umysł. Wówczas nie poszukujemy w kartach złudnego oparcia, nie zawierzamy kartom swojego życia, nie wkraczamy w ezoteryczne przestrzenie bez stabilnego osadzenia w teraźniejszości. Uważam, że podpowiedzi, rozwiązania w kartach powinien szukać ten, kto potrafi podjąć także pewne decyzje bez nich. gdzie tu napisałaś, co napisałaś później... cytuję:Ja piszę o czystym, wolnym umyśle, niezależności decyzyjnej jako idealnym stanie, kiedy jesteśmy zdolni w sposób zdrowy, wyważony odnieść się do pozyskanych z kart informacji - trzeba było od razu to zaznaczyć ... ja to tak zrozumiałam i dlatego o tym napisałam, właśnie o tych ludziach, którzy dodatkowo mogą być również ezoterycznymi sceptykami. Nie mniej do mnie pretensji, że tak cię zrozumiałam.
Le Stelle napisał(a):Barbaro, tworzysz tak jakby zupełnie inny model, w którego obrębie wyjaśniasz, co rozumiesz przez bycie tarocistą (i te zasady stawiasz jako naczelną myśl swojego posta), i poprzez zaprzeczenia sugerujesz, że zaprzeczasz właśnie moim słowom (które koncentrują się na idei podejmowania decyzji tylko w oparciu o to, co pokaże się w kartach):
Nic nie sugeruję, ja tylko wyraziłam moje zdanie i być może jest ono zaprzeczeniem twojej opinii

Le Stelle napisał(a):Z kolei, nie nazwałabym osoby, które zwracają się do kart o doradztwo, iż są depresyjni desperaci lub nie umiejący dokonać podstawowego wyboru w swoim życiu.

Ja także takich osób nie nazywam w ten sposób, pisałam o sięganiu po karty w stanach depresyjnych. W którym miejscu ktoś nazwał osoby zwracające się do kart o doradztwo ludźmi depresyjnymi, desperatami lub nie umiejącymi dokonać podstawowego wyboru w swoim życiu?
Ja ich tak bym nie nazwała, nie napisałam również, ze ty ich tak nazwałaś, ale są tacy ludzie, którzy w ten sposób spostrzegają takie osoby, chyba temu nie zaprzeczysz...
Le Stelle napisał(a):
Oczywiście masz w zupełności rację, że nie powinno się kłaść kart Tarota, osobom które karmią się iluzją, żyją tylko i wyłącznie tym co Tarot im wskaże lub jakaś inna wyrocznia, ciągle zadają pytania nawet o prozaiczne rzeczy, niemniej jednak w dzisiejszej dobie, gdzie pieniądz rządzi wszystkim, tarociści, wróżbici, właśnie bazują na takich "klientach" (wolę słowo Konsultant).(...)

to co dla ciebie może wydawać się "trywialne", dla innych tym nie jest, jest poważnym problemem, a co najgorsze w tym wszystkim, szczęśliwy ten, co ma do kogo się zwrócić, a co z ludźmi, którzy tego szczęścia nie mają?, nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu ... bo są słabi, bo żyją iluzją, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...


Brzmi to tak, jakbyś Ty potrafiła ocenić, który problem jest, a który nie jest trywialny, a tym samym, komu należy się rada z kart, ale ja miałabym problem z taką oceną... W pierwszym zacytowanym fragmencie określasz swoje stanowisko jako negujące lub przynajmniej krytyczne w stosunku do udzielania wróżby osobom żyjącym w iluzji, w drugim zarzucasz mi (hipotetyczną) błędną ocenę (hipotetycznych) ludzi.
Kombinujesz tu teraz ze swoją wypowiedzią, tłumaczysz się...? czujesz się winna...? ja tylko zacytowałam ponownie twoją wypowiedź, ponownie cytuję: "Mając problem z wyborem trywialnych rzeczy, a także nurzając się w cierpieniu, smutku, ręka powinna wyciągać się do przyjaciół, bliskich ludzi, szukać serdeczności w otoczeniu - nie "rady" w kartach, które, w przeciwieństwie do ludzi, nie mają takiej mocy "postawić na nogi", dźwignąć, umotywować do ruszenia z miejsca... (Łatwiej zignorować karty niż konfrontować się z kimś żywym.)" - ciekawe jak to inaczej zrozumieć ... Wspominałaś coś o sugerowaniu... ? krytykowaniu ... ? rozumiem, że tylko tobie wolno innym już nie... Ciebie zacytowałam, bo nie zgadzam się z tym i dlatego na tę wypowiedź odpowiedziałam tak, a nie inaczej, znów trzeba było, w pełni wyjaśnić swoje stanowisko, nie stwierdzać jak to brzmi i coś mi narzucać, atakować moją osobę. Uśmiech

Le Stelle napisał(a):Poza tym, nie mówimy o żadnym konkretnym przypadku, więc dlaczego w ogóle wprowadzasz formę implikującą mi pewne zachowania? (to, co dla ciebie może wydawać się „trywialne”...)
Nie trzeba było pisać tyle wylewnych słów, wystarczy jak wyrazisz się jasno i dobitnie, ze to cię boli ... ponownie to przytoczyłaś.

Le Stelle napisał(a):Dalej, co do kultury słowa pisanego, ja nie odnoszę się do Twoich wypowiedzi w sposób: to, co Tobie wydaje się pomaganiem innym, wcale nie musi tym ludziom pomagać... itp. Ani prawa do tego nie mam, ani wiedzy.
Nigdzie tego zdania nie napisałam w mojej wypowiedzi. To po co mnie pouczasz?, wypowiadam się najlepiej jak potrafię, może i UJ nie skończyłam, zdolności pisarskich też nie mam, ani ze mnie dobra dziennikarka, aby w stylistyczny sposób się wypowiadać ... ale uważam, że potrafię wyrazić swoje stanowisko i nigdzie nie jest napisane, że aby wypowiadać się na forum, trzeba wypowiadać się z kurtuazją bo kogoś to w oczy kole ... ciekawe stwierdzenie i jak bardzo uderza we wszystkich czytających, teraz muszę tylko pamiętać o tym aby dodawać słowa: ty drogi czytelniku, pamiętaj, że to co tobie się wydaje... lub kiedy zadaję pytania, to dodawać muszę: drogi czytelniku, jak myślisz, czy ty też tak myślisz ... itp. Powinnam wprowadzać do moich wypowiedzi zwroty bezosobowe, ponieważ jak widać każdy potrafi się z tym utożsamić ... Uśmiech a myślałam, że wpisy moje nie tylko ty czytasz, są też inni.
Pozwolę sobie przytoczyć z pewnego artykułu ...

"Termin symbioza przeniesiony na grunt psychologii z biologii, używany jest w odniesieniu do funkcjonowania jednostki w dwóch znaczeniach: interpersonalnym i intrapsychicznym. W pierwszym przypadku opisuje się za jego pomocą szczególny rodzaj relacji interpersonalnej, w drugim stan intrapsychiczny odnoszący się do poczucia odrębności od innych osób.
Poprzez termin tendencje symbiotyczne, będę rozumieć za Johnsonem (1994) funkcjonowanie jednostki, która ma trudności z odnalezieniem lub uznaniem własnej autonomicznej tożsamości i nadmiernie skłonne do określania siebie poprzez to, jaka jest w relacji z kimś drugim, zamiast jaka jest naprawdę. Są to osoby podatne na konflikt, niekiedy o neurotycznym zabarwieniu, pomiędzy własną potrzebą bycia w związku a potrzebą autonomii. Ich tożsamość jest "przesiąknięta" drugą osobą. Nie rozwinęła się ona poprzez całościowe doświadczenie interakcji z otoczeniem społecznym, jest natomiast pochodną doświadczenia bycia w silnym związku zależności z którymś z rodziców. Osoby takie, jak podaje Johnson, zupełnie dobrze funkcjonują w świecie, lecz mają często ograniczone poczucie "ja" i poczucie własnego działania. Ich brak autonomii może przejawiać się w różnych sferach: samostanowienia, podejmowania niezależnych decyzji i działań, samokontroli. W opracowaniu tym posługiwać się będę zamiennie określeniami osobowość symbiotyczna, osoba symbiotyczna, osoba o symbiotycznej organizacji osobowości.
F. Summers dokonując operacjonalizacji pojęcia tendencji symbiotycznych w osobowości jednostki wymienia ich następujące przejawy: brak zróżnicowania w obrębie "ja"-inni (własnej odrębności psychicznej, własnych pragnień, opinii, interesów od tych, które przynależą do kogoś innego); trudności separacyjne dotyczące self wyrażające się w przesadnym lęku i trosce o czyjeś autonomiczne funkcjonowanie; trudności separacyjne wyrażające się w poczuciu nadmiernej odpowiedzialności za czyjeś dobre samopoczucie po separacji; podejmowanie działań zmierzających do uniemożliwienia innym autonomicznych zachowań; dezaprobatę innych relacji wyrażającą się w negatywnych reakcjach emocjonalnych w sytuacji separacji; pragnienie zależności - potrzeba, aby ktoś inny był, działał, zachowywał się w określony sposób zaspokajający potrzeby; poczucie, że inny człowiek jest niezbędny i konieczny dla normalnego funkcjonowania (Summers 1978, s. 666-670).
Problem symbiotyczny jawi się w ujęciu psychologii związków z obiektem jako patologia ego polegająca na niepełnym lub nieprawidłowym rozwoju autonomicznych funkcji ego, szczególnie takich, jak kontrola sfery popędowo-emocjonalnej, procesy orientacyjno-poznawcze, mechanizmy obronne oraz sposoby wchodzenia w relacje międzyosobowe (związki z obiektem). Nieprawidłowy rozwój ego wyraża się głównie w formie: powtarzających się zachowań popędowo-impulsywnych, braku myślenia perspektywicznego, niezdolności do samopoznania, życzeniowej interpretacji świata i zdarzeń, nierozróżniania własnych fantazji od rzeczywistych faktów, przedmiotowo-manipulacyjnego stosunku do ludzi, cech narcystycznych, nieadekwatności obrazu własnej osoby i rzutowania agresji na zewnątrz." oraz ten fragment:
"Z problemem symbiotycznym wiąże się nieustanna troska o granice między "ja" a innymi obiektami. Z jednej strony widoczna jest tendencja do pogrążania się w pozbawionej granic identyfikacji z innym i angażowania się w związek symbiotyczny. Z drugiej jednak strony istnieje często potrzeba sztywnego wyznaczania granic między własnym "ja" a "ja" innych po to, aby umocnić bardzo słabe poczucie własnej tożsamości. Poszczególne osoby mogą przejawiać jedną albo drugą tendencję, chociaż najczęściej przechodzi od jednej do drugiej. To przechodzenie można wytłumaczyć tym, że pozbawione granic zjednoczenie powoduje strach przed wchłonięciem, a ustanawianie własnych granic wywołuje strach przed porzuceniem (Johnson 1993)."
Resztę mozna sobie tutaj poczytać jeśli to kogoś interesuje <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/50-artykuly/655-osobowosc-symbiotyczna-w-relacji-z-soba-i-innymi-ludzmi.html">http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia ... udzmi.html</a><!-- m -->
Proszę cię zacznij odróżniać moje wypowiedzi, które są skierowane stricto do ciebie, a które są formą wyrażania moich myśli i z reguły adresowane są, do każdego czytelnika moich wypowiedzi. Każdy ma prawo wypowiadania się, w taki sposób jaki tylko potrafi, pamiętajmy o tym. Narcystyczne jest myślenie, że zwracam się w moich wypowiedziach tylko do jednej osoby, a już tym bardziej krytykowanie mnie za to. Jest to tylko forma w jakiej potrafię się wypowiadać i za to mnie się próbuje poniżyć... myślałam, że tego Tarot nie uczy...
Le Stelle napisał(a):
nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...


To jest rzekome moje myślenie? A jeśli nie moje, to czyje? Czemu pojawia się w kontekście Twojego odnoszenia się do mojego posta? Dodam, że w ogóle nie rozumiem toku Twojego myślenia - mój wpis zaowocował takim wnioskiem...? A teraz powinnam najlepiej publicznie zacząć wyjaśniać, dlaczego odmawiam samotnym, nieszczęśliwym, porzuconym, zdesperowanym ale jednak nie pogrążonym w iluzji ludziom nieznającym kart kierować się do tarocistów z prośbą o radę z kart, co dalej z ich życiem...
Bo może czegoś nie rozumiem, ale odnosząc się do zdania, że najbliższe otoczenie ma zwykle większą możliwość oddziaływania niż najmądrzejsza karciana rada, dokąd ma prowadzić Twoja wycieczka dotycząca samotnych, że niech tkwią w swoim nieszczęściu? Możesz się nie zgadzać i napisać, że nie, że Twoim zdaniem rada z kart jednak więcej daje niż hasło „ogarnij się człowieku” usłyszane od przyjaciela, natomiast w tym, co piszesz, to odniesienie do mojego wpisu jest tylko pozorne, sugerowane przez Ciebie.
Nic takiego nigdzie nie napisałam, że to jest twoje myślenie LeStelle, sama sobie to przypisujesz, widać, ze masz z tym problem i proszę, nie wyjmuj z kontekstu moich słów.... cytuję ciebie: "Mając problem z wyborem trywialnych rzeczy, a także nurzając się w cierpieniu, smutku, ręka powinna wyciągać się do przyjaciół, bliskich ludzi, szukać serdeczności w otoczeniu - nie "rady" w kartach, które, w przeciwieństwie do ludzi, nie mają takiej mocy "postawić na nogi", dźwignąć, umotywować do ruszenia z miejsca... (Łatwiej zignorować karty niż konfrontować się z kimś żywym.)" i odpowiedziałam tak cytuję ponownie: - to co dla ciebie może wydawać się "trywialne", dla innych tym nie jest, jest poważnym problemem, a co najgorsze w tym wszystkim, szczęśliwy ten, co ma do kogo się zwrócić, a co z ludźmi, którzy tego szczęścia nie mają?, nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu ... bo są słabi, bo żyją iluzją, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...
Tak, przyjaciel, rodzina, najbliższe otoczenie ma zwykle większą moc oddziaływania niż najmądrzejsza karciana rada, jak to powiedziałaś, ale ja wyraźnie zaznaczyłam, a co jeśli ktoś nie ma do kogo się zwrócić ?... myślę, że tego już nie doczytałaś, albo na własne potrzeby użyłaś moich słów, nie posądzałam cię o taką manipulację ...
Le Stelle napisał(a):Piszę o jednej sprawie, krytykujesz (mnie?) za coś, czego w ogóle nie poruszam. Przykro mi, jeżeli (znowu) poczułaś się przeze mnie obrażana. Tak czy inaczej mniej konfliktowo dla nas obu byłoby, gdybyś zaprezentowała swój punkt widzenia po prostu pisząc o nim, a nie prezentowała go poprzez założenia rzekomo „wynikające” z moich poglądów, doszukując się w moim poście takich rad (pozornie wynikających z jego treści):

Właśnie ja, jako tarocistka, powinnam mieć świadomość tego, jacy ludzie do mnie się zwracają. Ludzie którzy mają problemy z podejmowaniem decyzji? - ten sam dylemat dla jednych będzie łatwy do rozwiązania, a dla innych nie, stanowi on poważny problem, ale czy przez to mam mówić, że ktoś nie potrafi podejmować decyzji?, jest nie zrównoważony psychicznie?, w chwilach trudnych, które przeżywa np. po stracie pracy lub zawodzie miłosnym, mam go odtrącić i powiedzieć masz to co chciałeś bo racjonalnie nie myślałeś ? cytuję:
[fragment mojego posta]
Pokaż mi palcem, bo nie widzę gdzie ty tak napisałaś .. przecież to są moje napisane słowa ... gdzie tu jest fragment TWOJEGO POSTA??

Le Stelle napisał(a):Swoją poprzednią wypowiedź uważam za prostą i zrozumiałą, dlatego nie widzę potrzeby rozwijać jej i szerzej odnosić się do samego tematu. Przerobiona jako opozycyjny biegun Twojej postawy sugeruje, że albo nie zrozumiałaś, o czym piszę, albo celowo moją wypowiedź chciałaś postawić w jakimś świetle... Bezradny

I vice versa ...

Jestem zszokowana twoją postawą wobec mojej osoby, atakujesz mnie, bo odniosłam się do twoich wypowiedzi?? Uważałam za stosowne wyrażenie mojego zdania, jeśli ktoś sam pierwszy (nie ja) porusza taki temat np. w którym nie zgadzam się z jego opinią lub zajmowanym stanowiskiem. Ponownie czytając twój i mój wpis można odnieść wrażenie, że klasyfikujesz ludzi (i tu coś tylko tobie zarzucam, nie innym), dlatego do tego się odniosłam, napisałam, zaprezentowałam mój punkt widzenia . Natomiast jeśli czujesz się zbulwersowana moją wypowiedzią, to następnym razem proponuję, aby jaśniej się wyrażać, a nie atakować mojej wypowiedzi, która przecież może być odmiennym stanowiskiem od twojego. Ciekawa jestem, skąd nagle tyle, wobec moich wypowiedzi, jest ataków z twojej strony?? Tego nie rozumiem... druga twarz, inne oblicze...? nie wiem jak to wyjaśnić... I ty, i ja, obie razem wypowiadamy się tu na forum i nie będę na przyszłość używać innych zwrotów niż takich jak do tej pory, przykro mi, nie umiem inaczej... więc proponuję, abyś następnym razem próbując mnie atakować, nie insynuowała, nie wciskała mi czegoś co nie powiedziałam, nie robiła aluzji do moich wypowiedzi, ponieważ nawet jeśli ty mnie skrytykujesz, potrafię to przyjąć na "klatę", więc i ty postaraj się przyjmować krytykę, wież mi to dobrze robi ... W żadnym najmniejszym stopniu nie czuję się urażona, tylko prymitywnie atakowana i nie wiem, dlaczego?? bo przedstawiłam mój punkt widzenia, napisałam moje zdanie ... ??. Pisząc posta, chcę być zrozumiana i nie piszę go, do żadnej ważnej rangą instytucji, ani nie jest to list skierowany do królowej Elżbiety II, piszę go do wszystkich zainteresowanych tematem, więc umówmy się zwrot typu Tobie, Ciebie z dużej litery myślę, że nie jest potrzebny... można stylistycznie napisać same pierdoły, ważna jest treść.
Le Stelle napisał(a):W języku polskim na pytającego istnieje inne określenie - kwerent.
Mogę być Kwerentem, gorzej kiedy szukamy dziury w całym... i mieć paranoję, że ktoś nas atakuje, przedstawia w innym świetle nasze wypowiedzi, doszukuje się spisku, tam gdzie go nie ma ... ehh... a można było tylko porozmawiać, dobra LeSrelle wiedz, że już więcej na twoje dodatkowe posty ani słowem nie odpowiem, oczywiście w tym temacie, nie chcę aby to zmieniło się w niepotrzebną kłótnię. Być może w innym temacie będziemy mogły normalnie porozmawiać, a nie skakać sobie do gardeł... mam taką nadzieję... Pozdrawiam wszystkich i przepraszam, za odbieganie od tematu. Wniosek jeden, trzeba się naprawdę zastanowić co się pisze, są tu ludzie, którzy potrafią tylko za słówka łapać z kontekstu wyrwane. Kotek Kwiatek Buźki Rotfl
Tak, masz rację, Twoje i moje posty nie tylko my wzajemnie czytamy...

Też nie mam ochoty na awanturę na forum. Zrobisz mi uprzejmość, jeżeli rzeczywiście nie będziesz odnosić się do moich wypowiedzi, jeżeli nie potrafisz zrozumieć moich słów i nie potrafisz po prostu przyjąć, że mój post nie zawiera w sobie treści, którym następnie w swoim poście zaprzeczasz. Pozostałe pytania potraktuję jako retoryczne, ponieważ odpowiadanie na nie zapewne niewiele wniesie do dalszej dyskusji, skoro poprzedni mój post tylko Cię zmotywował do jeszcze szerszej argumentacji.
Zafina napisał(a):Też uważam, że wróżbita nie powinien zastępować specjalisty. Jeśli mamy problemy z podejmowaniem decyzji i brakiem pewności siebie lepiej iść do psychologa.
Już to chyba gdzieś kiedyś pisałam - uważam, że jednak tak.Uśmiech Dobry tarocista powinien być troszeczkę psychologiem. Bądź co bądź bycie tarocistą jest to zajęcie ściśle powiązane z ludźmi, z ich uczuciami, psychiką. Zanim tarocista udzieli wróżby powinien więc chyba spróbować wyczuć z kim ma do czynienia (chodzi mi o psychikę klienta), a przynajmniej chociaż spróbować to zrobić... inaczej zamiast pomóc może zaszkodzić, bo są osoby które pytają a wcale nie chcą wiedzieć, nie są na to gotowe.
A co do pytań... jestem zdania że kart można pytać o najmniejsze duperele - uważam że istotne jest tylko to kto pyta i dlaczego.
Stron: 1 2