Forum Ezoteryczne Dobry Tarot

Pełna wersja: Kwasir, Kvasir
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Kwasir (stisl. Kvasir- etymol. związek z sanskr. kvatha - wywar, spol. kwas - sfermentowany napój
Być może pierwotnie bóg wiedzy lub ubóstwiony bohater kulturowy.
Powstał ze śliny Asów i Wanów, zmieszanej w kotle pokoju, podczas zawierania kompromisu po wojnie obu boskich plemion.
Kwasir posiadał ogromną wiedzę i mądrość (także na temat upraw i rzemiosł), którą przekazał ludziom ( bohater kulturowy).
W końcu został zabity przez dwa krasnoludy, zaś jego krew zmieszano z miodem.

Tak powstał magiczny napój wiedzy, mądrości i poezji - Skaldamjod - Miód Skaldów        
(Kwasir był personifikacją magicznych-poetyckich mocy, drzemiących w rytualnym alkoholu, wytwarzanym  przy użyciu śliny, a spożywanym w czasie plemiennych obrzędów).
źródło
źródło
O TRUNKU SKALDAMJÓD, CZYLI O MIODZIE SKALDÓW
Podczas wielkiej uczty, kiedy to Asowie zawarli przyjaźń z Wanami, pogodzeni bogowie napluli do jednego kotła, aby ich los splótł się tak samo, jak zmieszała ślina.
Potem ruszyli do zabawy, zasiedli za stołami i zaczęli jeść i pić.
Jakież było ich zdziwienie, gdy ciecz w kotle poczęła bulgotać i burzyć się.
Bogowie sami o tym nie wiedzieli, ale to właśnie oni, łącząc swą ślinę, skupili w jednym miejscu całą przyrodzoną im mądrość i doświadczenie.
Mocą samoistnego zaklęcia ze śliny powstała najmędrsza istota świata - Kwasir, postawny mąż, znający się zarówno na rzemiosłach, jak i rolnictwie, na leczeniu chorób i na ich sprowadzaniu, na rzucaniu czarów i na przeciwdziałaniu im.
Bogowie pojęli, że nieświadomie stworzyli kogoś potężniejszego od każdego z nich, toteż wpadli w strach.
Okazało się wszakże, iż Kwasir jest tak samo łagodny i sprawiedliwy, jak potężny.                
Zapragnął ruszyć na ziemię, by nauczyć ludzi swych umiejętności, co bogowie przyjęli z ulgą, pragnęli bowiem jak najszybciej pozbyć się niebezpiecznego gościa.
Kwasir znalazł się zatem pośród ludzi.
Wszędzie przyjmowano go z otwartymi ramionami, a on pokazywał ludziom, jak przekuwać żelazo, jak splatać sznury, jak oswajać konie, jak obsiewać pola.
Ludzie podziwiali Kwasira nie mniej niż bogów.
Sława nauczyciela rozprzestrzeniała się szybciej od wszędobylskiego wiatru, każda wioska chciała go gościć. pogłoski o mądrości niebiańskiego przybysza dotarły nawet do Svatalfheimu.

W jednym z krańców tej krainy żyło dwóch krasnoludów, Fjalar i Galar.
Przed laty zostali wypędzeni przez własny ród, gdyż odznaczali się wyjątkowo nieprzyjemnym charakterem, posuwali się nawet do kradzieży i oszustw.
Skazano ich zatem na przebywanie w jaskini, posiadającej wyjście tylko na powierzchnię Midgardu, nie połączonej zaś z krasnoludzkimi kopalniami.
Fjalar i Galar usłyszeli o Kwasirze i pozazdrościli mu mądrości.
Siedząc w jaskini, rozmyślali, jakim torturom należałoby poddać tego samozwańczego nauczyciela, by ukarać go za zdradzenie ludziom sztuki kowalskiej, przekazanej przez bogów tylko krasnoludom.

Zdarzyło się pewnego dnia, że wędrując, Kwasir przechodził obok jaskini Fjalara i Galara.    
Wtem z ciemności groty rozległy się głosy obu krasnoludów.
- Nauczycielu!
Prosimy, przyjdź i do nas, i oświeć nas swą mądrością.
Jesteśmy jedynie krasnoludami, nie możemy wychodzić na zabójcze światło słońca, ty przeto wejdź do naszego schronienia.
Ufny Kwasir ulitował się nad Svartalfami i wstąpił w mrok jaskini.
Bracia tylko na to czekali.
Rzucili się na mędrca i na śmierć zatłukli kamieniami.
Na nic zdała się wiedza i moc Kwasira, znienacka zaatakowany, szybko wyzionął ducha.      
Fjałar i Galar usiedli na jego ciele i zaczęły myśleć, co by też dalej zrobić.
W końcu Galar wpadł na pomysł, by utoczyć świeżej krwi Kwasira i zmieszać z miodem pitnym, przechowywanym przez nich w wielkim kotle.                        
Może tak powstały trunek będzie jeszcze lepszy, skoro zawrze w sobie słodycz i moc miodu oraz potęgę mądrości Kwasira.
Tak też uczynili, ale że byli zbyt głupi, by skorzystać z własnego dzieła, odstawili kocioł w kąt i po jakimś czasie zupełnie o nim zapomnieli.
Tak mijały dni i miesiące, aż w końcu znudzone krasnoludy postanowiły zabawić się czyimś kosztem.
Nocami krążyły po okolicy, wreszcie na ofiarę wybrały olbrzyma Gillinga.
Zauważyły, że zwykł on wybierać się po zmroku na spacer, po czym siadał na brzegu morza i wędkował.
Którejś nocy zjawiły się na wybrzeżu, ciągnąc łódź, i zaprosiły Gillinga na wspólny morski połów.
Olbrzym odmówił, nie umiał pływać, jednak tak długo nalegały, aż zdecydował się na rejs.    
Gdy już wypłynęli, Fjalar i Galar wybili dziurę w dnie łodzi i uciekli na brzeg.
Bezskutecznie wzywający pomocy Thurs zatonął wraz ze stateczkiem.
Krasnoludy wydostały się na brzeg i śmiały do rozpuku, zadowolone z okrutnego żartu.
To im jednak nie wystarczyło.
Umyśliły więc dokonać dzieła, a jednocześnie zabezpieczyć się przed zemstą mocarnej żony Thursa.
Całą resztę nocy zajęła im kradzież i podtoczenie pod dom Gillinga ogromnego kamienia od żaren.
Wciągnęły go na dach chaty i zaczęły wołać:
- Kobieto!
Twój mąż, Gilling, ginie na morzu!
Olbrzymka wybiegła przed dom, zaniepokojona o los męża.
Wtedy krasnoludy puściły głaz.
Kamień runął na żonę Gillinga, zabijając ją na miejscu,
Fjalar i Galar śmiali się po tym uczynku tak długo, że świt niemal zastał ich na wolnym powietrzu.
Udało im się jednak w ostatniej chwili skryć w mroku jaskini.
Tam byli bezpieczni, nie spodziewali się odwetu za owe straszne czyny.

Nie minęło wszakże wiele dni, a w odwiedziny do Gillinga przybył jego syn, potężny olbrzym Suttung, jeden z najbogatszych i najsilniejszych Thursów całego Utgardu.
Zobaczył swą matkę przygniecioną głazem i zawrzał gniewem.
Nie musiał długo szukać, by natrafić na ślad zabójców.
Trop zaprowadził go do jaskini Fjalara i Galara.
Zastał krasnoludy śpiące, spite mocnym piwem.
Złapał je za gardła i zaczął cisnąć, chciał, by wszystkimi naturalnymi otworami wyszły z nich wnętrzności.
Potem wszakże postanowił, że zaznają więcej cierpień, jeśli potopi je w morzu.                  
Niegodziwcy poczęli błagać o zlitowanie, w końcu przypomnieli sobie, iż przecież posiadają niezwykły miód.
Zgodnie z przyjętym zwyczajem zaproponowali go olbrzymowi jako główszczyznę, okup za zabójstwo krewnego.
Suttung najpierw nie chciał się zgodzić, ale gdy krasnoludy mu opowiedziały, czyja krew wzmocniła ów napój, Thurs przemyślał sprawę i wyraził zgodę.
Zabrał kocioł i wrócił do domu.
Fjałar i Galar pozostali żywi, więcej o ich złych uczynkach nie słyszymy, oba krasnoludy nie wystąpią już w naszej sadze.

Suttung przybył do swego dworu w Hrimthursheimie i postanowił ukryć miód.
Doskonale zdawał sobie sprawę z jego mocy, choć sam nigdy z niej nie skorzystał.
Był wystarczająco potężny - nie musiał ryzykować spożywania trunku, zawierającego moc boską, tak przecież wrogą światowi olbrzymów.
Skoro jednak sam bał się obcej siły, postanowił ją uchronić też przed innymi, zarówno Thursami, jak też bogami.

We wnętrzu góry Hnitbjórg wydrążył komorę, gdzie umieścił miód w trzech naczyniach.
Jedno, największe, zwało się Odrórir, czyli Wprawiający Ducha w Ruch, drugie Son, a trzecie Bodn.
Na straży miodu postawił swą dziewiczą córkę, Gunnlódę.
Aż po koniec świata miała samotnie przebywać pod ziemią, wypełniając polecenie chciwego ojca
Nic jednakże tak nie pragnie zostać wydostane, jak rzecz schowana, szczególnie gdy jest przedmiotem magicznym.
Tak sprawa się miała i z owym miodem.

Pewnego dnia Odyn wspiął się na szczyt swej wieży Hlidskjalf i spojrzał na lądy Aldy.          
Nigdzie nie dostrzegł Kwasira.
Nie zmartwiło go to zbytnio, ale zaintrygowało.
W końcu od swych wszędobylskich kruków, i Huginna i Muninna, dowiedział się, co zaszło. I zapragnął wejść w posiadanie czarownego miodu.
Przybrał postać wędrowca i zstąpił do Hrimthursheimu.
Aby zaś olbrzymy nie rozpoznały w nim boga, nadał sobie imię Bolwerk (Złoczyńca).
W drodze do warowni Suttunga przechodził przez pola należące do jego brata, Baugiego.
Tam napotkał parobków Baugiego i naostrzył ich sierpy magiczną osełką, a potem doprowadził olbrzymy do bójki o tę osełkę.
Ci zaś pozabijali się nawzajem.
Odyn poszedł potem do Baugiego i opowiedział o śmierci parobków.
Stwierdził też, że jeśli Thurs najmie go jako pomocnika, on sam w krótkim czasie zakończy żniwa.
Baugi zapytał się zatem o zapłatę, jakiej przybysz żąda.
Ten odparł, że wyznaczy ją po robocie.
I rzeczywiście, Odyn w niedługim czasie zebrał plony i przeniósł je do zagrody.
Wystąpił wtedy o obiecaną nagrodę.
Baugi dziwił się sprawności żniwiarza, może nawet wyczuwał jakiś podstęp, ale nie mógł przecież złamać przyrzeczenia.
- Jakiej chcesz zapłaty? - zapytał.-
Szanowny Baugi, brat twój posiada trzy dzbany z miodem.
Pragnę jedynie wziąć po łyku z każdego z nich.
- Jakże ja ci mogę dać coś, co do mnie nie należy?
- Ależ należy, Baugi, należy.
Miód ów bowiem jest główszczyzną za zabójstwo waszych rodzicieli, tobie zaś Suttung poskąpił przypadającej części odszkodowania.
Masz zatem prawo zażądać należnego ci nadziału.
Baugi przyznał rację Odynowi i wybrał się z wizytą do Suttunga.
Ten zaś, usłyszawszy czego brat żąda, wpadł w gniew i skarcił Baugiego, że nie miał prawa rozporządzać czymś, co nie znajduje się w jego posiadaniu.
Odmówił też oddania bratu przypadającego mu nadziału z główszczyzny.
Rozzłoszczony Baugi wrócił do domu z niczym.
Odyn - Bolwerk tego właśnie się spodziewał.
Podjudził zatem Baugiego, by ten pożyczył mu swój wspaniały świder, Ratę (Gryzącego),  i pomógł przekopać się do wnętrza góry Hnitbjórg.
Zły na brata Baugi przystał na ten plan.
Nocą wybrali się na górę.
Wiercili wiele godzin, aż wreszcie dobrali się do komory.
Powstały otwór okazał się jednak zbyt wąski, by mogli przez niego przejść.
Odyn zatem przybrał postać węża i wśliznął się do środka.
Dopiero wtedy Baugi zrozumiał, że Bolwerk to nie zwykły wędrowiec, a zapewne jakiś przebrany bóg.
Przeklinając samego siebie, pobiegł do Suttunga po pomoc.
Odynn wpełzł do komory i pojawił się przed Gunónldą.
Niewiasta zamierzała rozdeptać węża, ale wtedy ten zamienił się w urodziwego młodzieńca.
Olbrzymka z miejsca się w nim zakochała - nigdy przedtem nie widziała przystojniejszego mężczyzny.
W ten sposób Odyn uwiódł Gunnlódę, by pozostawić ją, jak później wyszło na jaw, brzemienną.
Owoc owej miłości, Bragi, bóg-poeta, dorósłszy lat młodzieńczych, zamieszkał u boku ojca w Asgardzie.
Kiedy już nasycili się miłością, Odyn poprosił.
- Gunnlódo, chciałbym spróbować po ryku z każdego ze dzbanów.
- Dobrze, kochany, ale tylko po łyku, by ojciec nie zoczył, że cokolwiek ubyło.
Odyn na to przystał.
Okazało się jednak, że jeden jego łyk równy jest całej zawartości każdego ze dzbanów.
I tak najwyższy bóg osuszył naczynia do samego dna.
Jak tylko zdobył to, po co przybył, wydostał się na powierzchnię, porzucając olbrzymkę.      
Zobaczył, że do góry właśnie zbliża się Suttung na czele całego zastępu uzbrojonych olbrzymów.
Przybrał zatem postać białego orła i umknął na niebo.
Suttung, także dysponujący potężnymi czarami, przedzierzgnął się w czarnego orła i ruszył w pościg.
Okazało się wszakże, że im wyżej, tym Thursowi szybciej ubywa sił, zostawał zatem coraz dalej w tyle.
W końcu zrezygnował z pogoni i, jak niepyszny, musiał zawrócić.
Kiedy tylko Odyn w skórze orła usiadł na dziedzińcu Asgardu, bogowie natychmiast podstawili garnce, by mógł wydalić z siebie miód poezji.
Większą część miodu Odyn wypluł dziobem, ale część wyszła mu od tyłu.

Stąd na świecie są nie tylko prawdziwi, uzdolnieni skaldowie, ale także marni wierszokleci.
Zaledwie kilka razy księżyc urósł, a potem wychudł, gdy przed bramami Asgardu pojawiła się uroczysta delegacja od olbrzyma Suttunga.
Żądała, by ten bóg, który wykradł miód, zapłacił za niego odszkodowanie oraz pojął za żonę brzemienną Gunnlódę.
Odyn jednakże wyparł się wszystkiego i wygnał z Asgardu posłów.
O ile rad był z oszukania Suttunga, to jeszcze przez wiele lat wyrzucał sobie, że uwiódł Gunnlódę, a potem ją porzucił.
Dlatego też z taką radością powitał jej i swego syna, gdy ten w wiele lat później poprosił o wstęp do Asgardu.
Czuł, że w ten sposób nieco naprawił wyrządzoną krzywdę,

Cóż aż tak niezwykłego znajdowało się w owym miodzie, że połakomił się na niego i odbył niebezpieczną wędrówkę do krainy swych zaciętych wrogów sam Odyn?
Otóż zwano go Skaldamjod, Miodem Skaldów, czyli poetów i pieśniarzy.
Napełniał ich dusze talentem, wprawiał je w ruch, sprawiał, język stawał się giętki, a mowa wykwintna.
Jednak Skaldamjod posiadał też o wiele ważniejszą właściwość ten, kto się go napił, przejmował mądrość Kwasira, a także zyskiwał panowanie nad magią, szczególnie zaś nad dziewięcioma pieśniami zaklęciami runicznymi, władającymi całym życiem, począwszy od miłości, a skończywszy na wojnie.

Także my, zwykli skaldowie, dążymy do opanowania owych czarów a czynimy to za pomocą miodu syconego i piwa, ale że alkohol ów nie zawiera krwi Kwasira, możemy sięgnąć jedynie po cząstkę mocy przy pisanej Miodowi Skaldów.
Na tym kończy się historia Skaldamjódu.
Mitologia Germańska Artur Szrejter
[ATTACHMENT NOT FOUND]
[urolbrzymka GUNNLOD, strażniczka miodu poezji...
urodzila Odynowi  syna BRAGA...