Forum Ezoteryczne Dobry Tarot

Pełna wersja: Porządek w domu i w życiu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Nasze prababki przed zimą porządkowały cały dom – od piwnicy aż po strych.
Robiły miejsce dla… siebie.


Porządek w domu i w życiu
Skorzystaj z życiowej swoich przodków i zarezerwuj sobie wolny dzień – tak, najlepiej cały – aby dokładnie posprzątać.
Uwierz, naprawdę warto.
Twój dom odzwierciedla twoje wnętrze.
Przechowując zniszczone meble, stare ubrania oraz gazety dajesz sygnał światu, że nie radzisz sobie z własnymi emocjami.
A wystarczy kilka rytualnych domowych czynności, by to zmienić...

Miłość zamiast kurzu!
Kiedyś zamiatano podwórka i domowe posadzki brzozowymi miotłami.
Brzoza była symbolem oczyszczenia i odrodzenia.
Dziś wystarczy, że użyjesz odkurzacza.
W domu bez kurzu łatwiej pojawiają się dobre pomysły, nawet znajdzie się miejsce na nową miłość.
Możesz do odkurzacza dodać kilka kropel swojego ulubionego olejku eterycznego.

Woda obmywa emocje
Od wieków woda symbolizowała odnowienie i oczyszczenie, więc staranne mycie podłóg ma głęboki sens.
Po przetarciu „na mokro” zakamarków pootwieraj wszystkie okna – niech świeże powietrze osuszy dom i wywieje nagromadzone złe emocje.

Szafa ułatwia refleksję!

Szafa symbolizuje kobiece wnętrze, dlatego tak ważne jest by panował w niej porządek.
Pozbywajmy się ciuchów, których nie nosimy od lat, segregujmy je odpowiednio do rodzaju, koloru, a także do pór roku.
Łatwiej będzie wtedy o mądre refleksje i odróżnianie tego, co w życiu ważne, a co mniej istotne.

Apetyt na życie ze spiżarni
Nie zapominajmy zajrzeć do spiżarni, lub na półkę z przetworami.
Być może niektóre stoją tam za długo i trzeba je wyrzucić
. Słoiczki warto przetrzeć mokrą ściereczką, może posegregować, eksponując także urodę owocowych i warzywnych przetworów. Będą cieszyć oko i budzić apetyt.
Również na życie!
Po porządkach rozejrzyj się wokół – pewnie zwróciłaś uwagę, że zrobiło się jaśniej i przestronniej.
Porządek w domu to porządek w duszy – mówi stara ezoteryczna mądrość.

Płyn do podłogi przyciągający bogactwo
Weź: łyżeczkę cynamonu, skórkę z pomarańczy, 7 kropli olejku z mięty pieprzowej.
Do garnka wlej dwie szklanki wody i wrzuć cynamon oraz skórkę z pomarańczy.
Doprowadź do wrzenia, gotuj jeszcze przez chwilę.
Wiadro do mycia podłóg napełnij wodą i wlej ciepły, odcedzony wywar, dodaj olejek z mięty.
Przytrzymaj nad wodą dłonie i wizualizuj jasne zielone światło z unoszącym się wokół złotym kurzem.
A potem umyj podłogę w całym domu.
GM
źródło
Kiedy w moim życiu wszystko się układało ( albo ja miałam takie wrażenie), w moim domu panował ład i porządek, wszystko miało swoje miejsce, było poukładane i stanowiło jakąś całość. Ostatnimi czasy jak patrzę na swoje mieszkanie to wszędzie jest wszystko, dokładanie tak jak w moim wnętrzu panuje chaos
Ważne jest, aby pozwolić pewnym rzeczom odejść. Uwolnić się od nich. Odciąć. Zamknąć cykl. Nie z powodu dumy, słabości czy pychy, ale po prostu dlatego, że na coś już nie ma miejsca w twoim życiu. Zamknij drzwi, zmień płytę, posprzątaj dom, strzepnij kurz. Przestań być tym, kim byłeś. Bądź tym, kim jesteś. Musisz zrozumieć, że to nie jest gra znaczonymi kartami. Raz wygrywasz, raz przegrywasz. Nie oczekuj, że inni ci coś zwrócą, docenią twój wysiłek, odkryją twój geniusz, odwzajemnią twoją miłość.
Paulo Coelho (z książki Zahir)
Niestety nie należę do osób, których sprzątanie odpręża czy pozwala wyładować negatywne emocje (znam takie osoby, które sprzątaniem odreagowują gniew np. Oczko )... A jednak brud, kurz, chaos w najbliższym otoczeniu fatalnie na mnie wpływają, i chyba jednak w podobny sposób wpływają na większość ludzi.

Jest chyba trochę prawdy w twierdzeniu, że ludzie, którzy mają poukładane, schludne wnętrza są także zwykle bardziej poukładani życiowo, mniej zagubieni, rzadziej dopadają ich stany przygnębienia i apatii, lepiej panują nad swoimi emocjami. Są też podobno bardziej nudni... a może po prostu bardziej przewidywalni i rozważni. Moja osobowość przechyla się w stronę poplątanego chaosu, dlatego z czcią niemalże wpatruję się w pedantycznie utrzymane domy i zorganizowanych mieszkańców.

Mam wrażenie, że moje własne "zapuszczone" cztery kąty odbierają mi energię, zaczynam koncentrować się na jakichś myślowych śmieciach zamiast relaksować się tym czasem spędzanym w domu.

Spotyka się tutaj psychologia i ezoteryka. Czyste mieszkanie, tak samo jak schludny wygląd, ma działanie terapeutyczne - nawet jeżeli cała rzeczywistość całkowicie się nie układa, ze wszystkim jest pod górkę - uporządkowanie najbliższej przestrzeni daje chociaż namiastkę poczucia, że nad czymś panujemy, nad czymś mamy kontrolę, coś możemy dla samych siebie zrobić. Na pewno nie jest to jakaś rewolucyjna terapia, ale potrafi niekiedy bardzo pomóc.
Samej zwykle ciężko mi się do tych codziennych spraw zabrać, ale radością napawa mnie osiągnięty rezultat Uśmiech

Uporządkowanych mieszkań Uśmiech

PS. W moim osobistym odczuciu bałagan bliski jest tarotowym kolorom Buław i Kielichów, ten pierwszy kolor zwłaszcza kojarzy mi się z porozrzucaniem, "podręcznym" nieładem, ciskaniem rzeczy, takie wyciąganie z szafek i pozostawianie gdziekolwiek... Kielichy ze stanem "po burzy", gdy już wszystko tworzy po prostu wielką chaotyczną górę śmieci, kurzu, ubrań, ciężko rozpoznać, gdzie kończy się fotel a zaczyna stół Rotfl Stan, w którym do niczego nie chce nam się w tym bałaganie dźwignąć, najlepiej tylko siedzieć na kanapie i oglądać seriale... Z kolei dom uporządkowany, zaplanowana i praktycznie wykorzystana przestrzeń kojarzy mi się z Monetami i Mieczami. Miecze zwłaszcza jako sterylność, brak kurzu, brak naustawianych szpargałów. Monety to z kolei takie wnętrze dla mnie, gdzie wszystko ma swoje miejsce, każdy słoik, pudełko czy każda para butów. Nic się nie wala, to co małe poznikało w większych pojemnikach, a te poznikały w szafach i pawlaczach. - oczywiście nie piszę tutaj o stylu poszczególnych mieszkań, a wyłącznie o mieszkaniach schludnych...i tych mniej schludnych Oczko

[ATTACHMENT NOT FOUND]
Niestety jestem pedantką Smutny jeśli chodzi o dom, i moje otoczenie. Ubolewam nad tym bo czuję przymus doprowadzenia do ładu wszystkiego na bieżąco. Nie umiem funkcjonować w ogromnym rozgardiaszu, w takim lekkim owszem choć z trudem. Sprzątanie i układanie w szafkach mnie wycisza. Uwielbiam to uczucie, gdy wszystko jest na swoim miejscu. Wychowano mnie dość rygorystycznie, w moim pokoju musiał panować porządek, mama potrafiła zrobić mi "lotnika" w szafie. Czyli wepchnięte swetry wyrzucała i kazała porządnie poskładać. Do dziś pilnuje porządku w szafach, dokumentach. Na bieżąco sprzątam porozrzucane przedmioty. To ułatwia życie, tym bardziej że męża mam bałaganiarza, nigdy na miejsce nie odłoży czegoś co ma w ręce. Bez żalu pozbywam się zbędnych przedmiotów, staram się nie obrastać. Jedyne czego mam ewidentnie za dużo w mieszkaniu, to książki. Kocham każdą i trudno mi się z nimi rozstać Uśmiech
Często na Discovery pokazywano program o zbieraczach, czyli osobach które doprowadzają domy do stanu nie nadającego się do zamieszkania. Góry śmieci wymieszane z przedmiotami codziennego użytku, brak przejścia do innych pomieszczeń. Zawsze oglądałam to z pewną niezdrową fascynacją, dopiero córka zwróciła mi uwagę, że to straszne. Faktycznie te osoby nie potrafią rozstać się z wyszczerbionym kubkiem czy jednym ze 100 pluszaków. Muszą przejść przez pewien proces, by móc coś oddać i wreszcie doprowadzić do ładu swoje życie. Pracuje nad nimi psycholog, doradca i sztab ochotników oraz specjalne firmy do wywózki tych nieraz ton śmieci. Na zachodzie, pewnie też i u nas traktuje się to jak chorobę, są specjaliści, doradcy co pomagają tym ludziom wyjść na prostą i odzyskać swoją przestrzeń w mieszkaniu.
LeStelle to pierwsze zdjęcie to już prawie pokoik zbieracza...
Tak, ten pociąg (czy niezdrowa fascynacja) do przeciwieństw... Oczko Jestem zdecydowanie zbieraczem, chociaż na szczęście nie patologicznym Uśmiech W kuchni mam maaasę poobtłukiwanych kubów, wyszczerbionych, bez ucha, spodków bez filiżanek, filiżanek bez spodków, zdekompletowanych sztućców, talerzy, denka od pudełek bez pokrywek, pokrywki bez denek, przygrywki do garnków z wybrakowanymi uchwytami, popękane garnki, przeterminowane: proszki do pieczenia, aromaty, zupy instant, tabletki (staram się to wyrzucać co jakiś czas, ale i tak jakoś tym rzeczom udaje się zapełniać moje półki); przeterminowane kosmetyki w łazience, szminki, które pamiętają moje dzieciństwo... Dwa lata temu z bólem serca wyrzuciłam niezużyty flakon perfum, które jako dziewczynka "podwędziłam" mamie. Mam poupychane w szafach stare ubrania, pościele i stare ręczniki, które jeszcze szyła moja babcia w latach 70. (!). Trzymam nawet podręczniki ze szkoły z lat 90...
Mam bardzo dużo 4-ek w swoim portrecie i tym się czasem zasłaniam Lol (4-ka to wibracja gromadzenia, takie pudełko numerologiczne). Chociaż w ostatnim czasie przeżywam faktycznie potrzebę uwolnienia się od wielu z tych przedmiotów, stopniowo wymieniam pewne rzeczy na nowe (4-ka to też patologia oszczędności - ciężko jest mi "zaszaleć" i po prostu kupić coś ładnego i praktycznego, bo przecież już coś takiego mam, co z tego, że nie takie ładne). Oczywiście we wszystkim trzeba umieć odnaleźć swój złoty środek, ja pracuję nad uporządkowaniem i ogarnięciem - nie przychodzi mi to naturalnie, ale nie opowiadam się za brudem, w żadnym wypadku Oczko

Joasiu, czasem jak czytam Twoje posty, kiedy wspominasz o swoim poukładanym rytmie przeróżnych codziennych czynności przypomina mi się taki fragment z "Dziennika Bridget Jones", po prostu widzę za każdym razem ten cytat: "Kocham Magdę i Jeremy'ego. Gdy czasem u nich nocuję, podziwiam wykrochmaloną pościel i baterię słoików z różnymi gatunkami makaronu i wyobrażam sobie, że są moimi rodzicami." Rotfl
Jak czasem Cię czytam, jestem bardzo blisko takich wyobrażeń Lol
LeStelle śliczny cytat Rotfl ale daleko mi do perfekcyjnej pani domu... Test białej rękawiczki, nie wiem czy w każdym zakamarku bym przeszła. Pewnie mam gdzieś kurz Oczko Lubię wyrzucać, bardzo. Odzież jeszcze dobrą odświeżam, składam w worek i do kontenera. Rzeczy po dziecku woziłam kiedyś do domu samotnej matki. Zbieraczowi złomu oddaję odbite garnki, patelnie gdzie wytarł się teflon. Moja babcia nazywała to "runter", takie niespodziewane porządki połączone z wyrzucaniem. Z wiekiem przerosłam moją mamę, która się gniewa, gdy próbuję coś wyrzucić z jej zasobów. Niestety w ogrodzie też jestem konsekwentna- brak chwastów, narzędzia po pracy wyczyszczone. Wczoraj pucowałam olejem na zimę łopaty, grabie i haczki. Nie wiem, to mnie uspokaja, i zawsze to trochę ruchu.
Rozstawanie się z niepotrzebnymi przedmiotami ma swoje zalety, mamy więcej miejsca, mniej energetycznych obciążeń. Niestety nieprzemyślane porządki, zbyt pochopne decyzje- to wyrzucę, mają też swoje konsekwencje. Pozbyłam się w ten sposób paru pamiątek. Mało wartościowych za to bardzo sentymentalnych Uśmiech

Historia na faktach. Córka nie kazała mi się nigdy do niej przyznawać....Jak była mała to uwielbiała dokarmiać szynką koty sąsiadki. W końcu zaczęły przychodzić i psy. Zawsze tłumaczyłam jej że musi potem umyć rączki, nawet jak ich nie głaskała- na jej pytanie dlaczego, podkreślałam że kotki i pieski mogą mieć pchły ( mało logiczne wytłumaczenie bo pchła skacze, ale ona je przyjmowała za pewnik) Kiedyś mąż zabrał córeczkę do cyrku, na drogę dostała żelki. W cyrku robiono dzieciom zdjęcia przy niedźwiedziu. Małżonek chciał by dziecko miało pamiątkę. Córka grzecznie czekała w kolejce, ale jak treser kazał jej stanąć blisko niedźwiedzia, zaprotestowała. Może się boisz ?- indagował. Nic nie powiedziała, po czym na głos przy wszystkich dzieciach, treserze i niedźwiedziu zapytała ojca- Tato, ten niedźwiedź ma pchły ? Zdjęcia nie mamy na pamiątkę... Maż wrócił wściekły, a mała spokojna bo mogła dokończyć żelki. W jej głowie na zawsze wryło się, kontakt ze zwierzęciem, trzeba umyć rączki.
Hahaha.... Lol Najważniejsze, że rzeczony niedźwiedź nie poczuł się urażony tym pytaniem Rotfl

Zastanawiam się tylko, czy możliwe jest, aby wpoić komuś własne pedantyczne zasady... Mi się czasem wydaje, że jednak jest to cecha charakteru, coś bardzo wewnętrznego... Sama chyba byłabym... nieszczęśliwa, gdybym musiała wykonywać te wszystkie czynności, które dla Ciebie są czymś naturalnym Uśmiech Ale tym bardziej Twoje opisy są dla mnie fascynujące Buźki