Forum Ezoteryczne Dobry Tarot
Coś dla ducha i ku pokrzepieniu serc - Wersja do druku

+- Forum Ezoteryczne Dobry Tarot (https://dobrytarot.pl)
+-- Dział: Tarotowa Społeczność (https://dobrytarot.pl/forumdisplay.php?fid=28)
+--- Dział: Coś dla ducha (https://dobrytarot.pl/forumdisplay.php?fid=77)
+---- Dział: Nasza twórczość (https://dobrytarot.pl/forumdisplay.php?fid=68)
+----- Dział: Proza - pamiętniki, opowiadania... (https://dobrytarot.pl/forumdisplay.php?fid=157)
+----- Wątek: Coś dla ducha i ku pokrzepieniu serc (/showthread.php?tid=21)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13


Coś dla ducha i ku pokrzepieniu serc - Miriam - 09-11-2010

Cytat dnia
Żadne drzewo nie jest mocne ani odporne na burze, jeżeli często nie wstrząsają nim wichury, i właśnie pod nękającym naporem burzy nabiera siły i jeszcze mocniej korzeniami utwierdza się w ziemi. Słabe są drzewa, które wzrosły na słonecznych dolinach.
Seneka
rzymski filozof, pisarz i poeta

Przyjaźń..
To coś, co w nas pozostaje
Na zawsze..
Spotykamy osobę i wiemy, że to właśnie
Ona będzie naszym przyjacielem..
Zostanie w naszym sercu..

Przyjaźń bywa fałszywa, interesowna
Lecz my szukamy prawdziwej przyjaźni..
Przyjaciela, który nas zrozumie, pocieszy..
Dobrego wzoru do naśladowania..
Przyjaciela, który poprowadzi nas dobrą drogą..
Te osoby pozostają niezapomniane..
Prawdziwa przyjaźń pokona największe przeszkody..
Prawdziwa przyjaźń pokona wszystko..


Witam [Obrazek: halloween00194.gif]Miriam


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 09-11-2010

Wykreślić ze świata przyjaźń... to jakby zgasić słońce na niebie, gdyż niczym lepszym ani piękniejszym nie obdarzyli nas bogowie.
[ Cyceron ]

Dwóch przyjaciół
    Bardzo dawno temu w Chinach, żyło sobie dwóch przyjaciół. Jeden z nich potrafił pięknie grać na harfie. Drugi był niezwykle utalentowany w bardzo rzadkiej sztuce słuchania.
    Kiedy pierwszy z nich grał i śpiewał o górach, drugi mówił: - Widzę te góry, tak jakby stały przede mną. Kiedy pierwszy wyrażał swoją muzyką dźwięk strumienia, drugi słuchał go i potwierdzał:
    - Słyszę jak woda przemyka pośród kamieni.
    Ale pewnego dnia ten, który umiał słuchać zachorował i wkrótce zmarł.
    Jego przyjaciel przeciął struny harfy i nie grał już nigdy więcej.

* * *

    Istniejemy jedynie wtedy, kiedy ktoś nas słucha. Najpiękniejszy dar, jaki możemy ofiarować drugiemu człowiekowi to "naprawdę" wysłuchać go.
    Pewna bardzo wrażliwa dziewczyna rozmawiała z nauczycielem o nurtującym ją bardzo problemie. Nauczyciel skłaniał ją do porozmawiania na ten temat z rodzicami. Dziewczyna uczyniła tak, ale pomimo jej strachu i rozterki, rodzice zbagatelizowali i zlekceważyli problem, próbując zmienić temat, mówiąc, że dziewczyna przesadza, że wszystko się samo rozwiąże, że trzeba czasu itd. Nie chcieli kontynuować dyskusji, uważając, że jedynie lekceważąc sprawę można pomóc córce.
    Kiedy usiłowała popełnić samobójstwo, byli bardzo zdziwieni i pytali:
    - Dlaczego nam nie powiedziałaś, że masz jakieś problemy? Inna dziewczynka napisała: "Wieczorem, kiedy jestem w łóżku, odwracam się w stronę ściany i rozmawiam sama ze sobą, by móc siebie wysłuchać".
Bruno Ferrero

Wysłuchajmy więc uważnie, co przyjaciel ma nam do powiedzenia, nie zostawiajmy go samego ze swoimi problemami. Natka


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Rudalila - 09-11-2010

Miriam, fajnie ,ze zalozylas ten watek, znow bedziesz nas pokrzepiac, to takie ladne co piszesz...Dziekuje.

Natko, to sliczne! Fajnie, ze to robicie ,dzewczyny...misie to bardzo lubia Rotfl


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 10-11-2010

Cytat dnia
By dostać więcej od życia, dawaj więcej od siebie.

H. Jackson Brown, Jr

amerykański pisarz, aforysta


"Charles Plumb byl pilotem US w Wietnamie. Po 75 bojowych misjach, jego samolot zostal zniszczony przez powietrzny pocisk. Plumb katapultowal sie I wyladowal w same rece wroga. Zostal zatrzymany I wieziony przez 6 nastepnych lat w komunistycznym wietnamskich wiezieniu. Przezyl ta probe I teraz wyklada na podstawie swoich doswiadczen. Oto co mowi;

Pewnego dnia jadl kolacje z zona w restauracji, kiedy podszedl nagle mezczyzna I powiedzial “ Ty oblatywales samoloty bojowe w Wietnamie z lotnictwa Kitty Hawk. Zostales zestrzelony.”
Mocno zdziwiony Plumb wykrzyknal “ Skad na Boga to wiesz?”
“Skladalem twoj spadochron” odpowiedzial mezczyzna. Plumb stracil oddech z wrazenia I wdziecznosci. Mezczyzna uscisnal jego dlon “ Zgaduje ze dzialal”
“ W zupelnosci tak” odpowiedzial Plumb “gdyby twoj spadachron nie zadzialal, nie byloby mnie tu dzisiaj.”

Plumb nie mogl spac cala noc, myslac o tym mezczyznie.
Mowi: “Ciagle sie zastanawiam jak mogl wygladac w uniformie: biala czapka, napiersnik w plecaku, dzwoniaste spodnie. Zastanawiam sie ile razy moglem go widziec I nawet nie powiedziec “Dzien dobry, jak sie masz?” lub cokolwiek, bo wiecie, ja bylem pilotem samolotu bojowego, a on byl tylko zolnierzem….” Plumb myslal o tych godzinach, ktore zolnierz spedzil przy dlugim drewnianym stole w jednym z ciasnych pomieszczen statku, ostroznie splatajac calun I skladajac jedwabny material spadochronu; trzymajac za kazdym razem los kogos, kogo nigdy nie widzial I nie znal.
Plumb zadaje pytanie;
Kto sklada twoj spadochron?

Kazdy ma kogos kto daje to co jest potrzebne by przejsc dzien. Plumbs wymienia roznego rodzaju spadochrony, ktore potrzebowal do przezycia, kiedy jego samolot zostal zestrzelony na terytorium wroga; fizyczny spadochron, psychiczny spadochron, emocjonalny spadochron, oraz jego duchowy spadochron.

Otworzyl wszystkie te spadochrony zanim dosiegnal bezpiecznego gruntu. « Czesto w codziennym zyciu tracimy z pola widzenia to co jest naprawde wazne – mowi - Mozemy nie powiedziec dzien dobry, prosze, dziekuje, pogratulowac komus cos, dac komplement albo po prostu zrobic cos dobrego bez powodu.
Nastepny tydzien, miesiac, rok, BADZ SWIADOMY!! Rozpoznaj kto sklada twoj spadochron.[Obrazek: globe044.gif]

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=oLoxKMUxkaU">http://www.youtube.com/watch?v=oLoxKMUxkaU</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 10-11-2010

Boża wola

Pewien człowiek bardzo chciał poznać Bożą drogę, dlaczego świat wygląda jak wygląda. Kiedy położył się pod drzewem i rozmyślając nad tym prosił Boga o odpowiedź, stanął przy nim anioł i powiedział:

- Chodź ze mną a pokażę ci drogi Pana. Nie namyślając się długo poszedł za aniołem. Spotkali na swojej drodze dwóch ludzi. Jeden człowiek zły wręczył złoty kielich drugiemu dobremu. Anioł zaczekał, aż zasną, zabrał kielich dobremu i zaniósł do złego. Człowiek idący z aniołem spytał:

- Co robisz przecież to złodziejstwo. - Nie zadawaj pytań tylko chodź i patrz, a poznasz drogi Boże - odpowiedział anioł.

Poszli więc dalej do chaty pewnego biednego człowieka. Gdy wyszedł z domu, anioł podpalił jego dom. Zirytowany człowiek idący z aniołem oburzył się na niego i zaczął gasić płomień, jednak anioł mu nie pozwolił:

- Jak możesz podpalać dom tego biednego człowieka. Powinieneś pomagać ludziom, a nie ich dręczyć - krzyczał człowiek

- Powiedziałeś, że chcesz poznać zamysł Boga nie wtrącaj się więc tylko chodź dalej!

Idąc dalej dotarli do strumienia i zatrzymali się przed kładką. Gdy zbliżył się ojciec ze swoim synkiem i weszli na kładkę, anioł przewrócił kładkę tak, że ojciec z synkiem wpadli do wody. Prąd wody porwał dziecko i utopiło się. Ojciec wyszedł z wody i zasmucony wrócił do domu.

- Nie tego już za wiele. Zniosłem jak okradłeś sprawiedliwego, podpalałeś dom biednego człowieka, ale to że zabiłeś niewinne dziecko to za dużo. Nie jesteś żadnym aniołem tylko demonem - krzyczał człowiek zdzierając kaptur z głowy anioła.

- Jestem aniołem wysłanym na ziemię przez Boga aby wypełnić Jego wolę na ziemi, a tobie wyjaśnić jaka jest Jego droga - odpowiedział

- Nieprawda Bóg taki nie jest. Na pewno nie kazał Ci robić tego co robisz - krzyczał dalej człowiek.

- Dobrze! opowiem ci dlaczego zachowałem się właśnie tak w każdej sytuacji. Otóż w kielichu, który zabrałem sprawiedliwemu człowiekowi była trucizna. Gdybym zostawił ten kielich człowiek ten otrułby się. Człowiek podstępny, który chciał otruć sprawiedliwego poniesie karę za swoje czyny. Biedny człowiek, któremu podpaliłem dom, znajdzie w zgliszczach wielki skarb, który pozwoli mu żyć dostatnio do końca dni. Człowiek, którego spotkaliśmy tu nad strumieniem, był złym człowiekiem. Nie chce znać Boga i prowadzi życie bardzo rozwiązłe. Po stracie swego małego synka, który i tak znajdzie się w Niebie, nawróci się do Boga i zmieni swe życie. Tak obaj będą w Niebie, Gdybym tego nie uczynił obaj zostaliby potępieni. Czy te wyjaśnienia pomogły ci zrozumieć wolę Bożą?

Człowiek słuchając z zainteresowaniem opowieści anioła zrozumiał, że Bóg widzi wszystko inaczej i bardziej doskonale niż on sam. Zrozumiał też, że na wszystko ma najlepsze rozwiązanie, choć zewnętrznie wydaje się ono bardzo bolesne.

Autor nieznany

Pamiętajmy, nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko ma swój cel, choć niekiedy to, co się dzieje, wydaje się nam okrutne.
Pozdrawiam. Natka


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 11-11-2010

Cytat dnia
Idź swoją drogą, a ludzie niech mówią, co chcą.
Dante Alighieri
wybitny poeta włoski, protoplasta humanizmu
[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcTWujbp1tCRyeYUxnYlaXh...0_i6B77ew=]
Szlachetne drzewo
Istniało kiedyś drzewo, które bardzo kochało małe dziecko. Dziecko codziennie odwiedzało je, zbierało jego liście, plotło z nich korony aby potem bawić się w króla lasu. Wchodziło na jego pień i huśtało się na jego gałęziach. Jadło jego owoce a potem wspólnie bawili się w chowanego.
Dziecko gdy było zmęczone, zasypiało w cieniu drzewa a liście śpiewały mu kołysankę.
Dziecko kochało drzewo całym swym małym serduszkiem.
I drzewo był o szczęśliwe.
Ale czas płynął a dziecko rosło. Teraz, gdy dziecko było duże, drzewo często czuło się osamotnione.
Pewnego dnia dziecko przyszło zobaczyć drzewo, a drzewo poprosiło:
- Zbliż się, moje dziecko, wejdź po moim pniu i zrób sobie huśtawkę z moich gałęzi, jedz moje owoce, baw się w moim cieniu
i bądź szczęśliwe.
- Jestem już zbyt duże, by wspinać się na drzewo i by bawić się – odrzekło dziecko. – Chcę mieć pieniądze. Czy możesz mi dać pieniądze?
- Przykro mi – odpowiedziało drzewo. – Nie mam pieniędzy. Mam jedynie liście i owoce. Weź moje owoce i sprzedaj je w mieście. Będziesz miało pieniądze i będziesz szczęśliwe.
Wówczas dziecko wspięło się na drzewo, zebrało wszystkie owoce i odeszło.
Drzewo było szczęśliwe.
Ale dziecko długo nie wracało… I drzewo stawało się coraz smutniejsze.
Pewnego dnia dziecko powróciło a drzewo zadrżał o z radości i powiedziało:
- Zbliż się, moje dziecko, wejdź po moim pniu, zrób sobie huśtawkę z moich gałęzi i bądź szczęśliwe.
- Jestem zbyt zajęte i nie mam czasu wspinać się na drzewa – odpowiedziało dziecko. – Chcę mieć dom, który by mnie ochraniał. Chcę mieć żonę i dzieci, potrzebuję więc domu. Czy możesz dać mi dom?
- Ja nie mam domu – powiedziało drzewo. – Moim domem jest las, ale ty możesz obciąć moje konary i możesz zbudować
sobie z nich dom. Wówczas będziesz szczęśliwe.
Dziecko poobcinało wszystkie konary i wzięło je ze sobą , aby zbudować sobie dom. A drzewo było szczęśliwe.
Przez długi czas dziecko nie powracało. Gdy znów się pokazało, drzewo było tak szczęśliwe, że z ledwością mogło mówić.
- Zbliż się, moje dziecko – szeptało. – Chodź pobawić się.
- Jestem zbyt stare i zbyt smutne, by bawić się – powiedziało dziecko. – Chcę mieć łódź, by uciec stąd daleko. Czy możesz dać mi łódź?
- Zetnij mój pień i zrób sobie z niego łódź – powiedziało drzewo. – Będziesz mogło odpłynąć stąd i być szczęśliwe.
Wówczas dziecko ścięło pień i zbudowało sobie łódź, by uciec nią. Drzewo zaś było szczęśliwe… ale nie w pełni.
Po długim czasie dziecko znów wróciło.
- Przykro mi, moje dziecko – powiedziało drzewo – ale nic ci już nie mogę dać… Nie mam już owoców.
- Moje zęby są zbyt słabe, by jeść owoce – powiedziało dziecko.
- Nie mam gałęzi – ciągnęło drzewo – nie możesz już huśtać się na nich.
- Jestem zbyt stare, by huśtać się na gałęziach – powiedziało dziecko.
- Nie mam już pnia – powiedziało drzewo. – Nie możesz już wspinać się po nim.
- Jestem zbyt zmęczone, by wspinać się – powiedziało dziecko.
- Martwię się – westchnęło drzewo. – Chciałobym bardzo dać ci coś, ale już nic nie mam. Jestem jedynie starą kłodą. Przykro mi bardzo…
- Niewiele mi już potrzeba – odrzekło dziecko. – Potrzebuję jedynie spokojnego miejsca, by usiąść i odpocąć. Czuję się bardzo zmęczone.
- A więc – powiedziało drzewo, rozprostowując się, jak tylko to było możliwe – stara kłoda będzie odpowiednia. Możesz usiąść na niej i odpocząć. Zbliż się, moje dziecko, usiądź sobie i odpoczywaj.
Dziecko tak zrobiło.
A drzewo było bardzo szczęśliwe.
(Shel Silvertein)

Dziś wieczorem usiądź sobie w cichym kąciku i pomóż twemu sercu podziękować wszystkim “drzewom” twego życia


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 12-11-2010

Cytat dnia
Logika zaprowadzi Cię z punktu A do B. Wyobraźnia - wszędzie.
Albert Einstein
fizyk teoretyk, twórca teorii względności

Miłość to nie...
Miłość, to nie jest olśnienie pięknością
Przed twarzą, która nagle dla ciebie zaświeciła,
Bo prawdziwe piękno jest odblaskiem duszy,
dusza zaś znajduje się po drugiej stronie rzeczywistości,
której szukasz z drżeniem.

Miłość to nie oczarowanie żywą i bystrą inteligencją w słowach,
pomysłach, aby komuś się podobać.

Ponieważ inteligencja może błyszczeć tysiącem blasków,
nie będąc autentycznym diamentem, ukrytym w głębi duszy.

Miłość nie jest uczuciem wobec serca bijącego bardziej
dla ciebie niż dla innych.

To nie jest zdziwienie, że zostałem wybrany bez powodu,
który by usprawiedliwiał to szaleństwo.

Ponieważ serce może pewnego dnia wzruszyć się kimś innym,
a ciebie zostawić krwawiącego, płaczącego,
żeby nie umarła twoja miłość.

Miłość nie jest chęcią opanowania, usidlenia przedmiotu twoich pragnień,
czy to serca, czy ciała, czy umysłu, czy wszystkich tych rzeczy na raz.

Ponieważ drugi człowiek nie jest "przedmiotem"
i jeżeli zabierasz go dla siebie,
wówczas go pożerasz i niszczysz,
a kochasz tylko siebie,
łudząc się, że kochasz bliźniego.
Olśnienie, oczarowanie, głód i dreszcze,
uczucia i wybuchy pożądania.

To wszystko jest piękne i potrzebne w kobiecie i mężczyźnie,
ale tylko by pomóc w miłości temu, który chce kochać.
To uchylone drzwi i szeroko otwarte okna.
To wiatr wtrącający w przepaść.

To zew pełnego morza i szept Boga
Zapraszający do wyjścia z twego zamkniętego domu,
Aby iść ku tej, którą wybrałeś dla wypełnienia swojego życia.
Ponieważ kochasz i chcesz kochać.
Michael Quist


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 12-11-2010

Jest taki kwiat

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za siedmioma lasami żyła królewna, jedyna następczyni tronu, która była taka zła jak piękna. A była bardzo piękna. Nie było dnia, żeby komuś jakiejś krzywdy nie wyrządziła. Była nieznośna dla swojego otoczenia, nieposłuszna wobec swoich rodziców, dokuczała ludziom pracującym w pałacu. Od samego rana, od przebudzenia się dokuczała dziewczętom pokojowym, które pomagały jej ubierać się. Przy śniadaniu grymasiła, nie chciała jeść, przeciągała posiłek w nieskończoność. Była arogancka dla nauczycieli, którzy przychodzili, by ją uczyć. Przy obiedzie dochodziło często do awantur. Potrafiła rzucać talerzami, wywrócić wazę z zupą, wytrącić usługującym tacę z posiłkiem a nawet ściągnąć obrus ze stołu, wraz z zastawą. Po południu nie chciało się jej odrabiać lekcji. Wobec gości, którzy przychodzili z wizytą do jej rodziców, zachowywała się nieuprzejmie, czasem wręcz bezczelnie. Nie miała żadnych przyjaciół. Wszyscy bali się jej złości. Jedno co naprawdę kochała, to były kwiaty. Godzinami potrafiła siedzieć w ogrodzie, doglądała robotników pracujących tam, pielęgnowała kwiaty, własnymi rękoma plewiła grządki i przycinała gałązki, okopywała. Niektórzy mówili, że nawet rozmawia z kwiatami.

Razu pewnego przyjechał w odwiedziny król z sąsiedniego królestwa wraz z małżonką i swoim synem. Królewna, aby dokuczyć rodzicom, zapowiedziała, że nie przyjdzie na przyjęcie i faktycznie nie przyszła. Niespodziewanie tylko wpadła na moment do sali, gdzie ucztowano. Wszyscy zamarli ze strachu. Zrobiła się cisza. Nawet orkiestra przestała grać. Ale na szczęście nie doszło do żadnej awantury. Bez jednego słowa przeszła przez salę i znikła. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Wtedy właśnie królewicz zobaczył ją i od pierwszego wejrzenia zakochał się w niej. Po powrocie do domu oświadczył swoim rodzicom:

- Chcę królewnę pojąć za żonę.

- Po pierwsze nie wiadomo, czy ona zechce, żebyś ty był jej mężem. A po drugie, czy ty wiesz, jaka ona jest?

I wtedy opowiedzieli mu całą prawdę o niej.

Królewicz bardzo się zmartwił tym wszystkim, co usłyszał. Myślał, jak pomóc królewnie. Po jakimś czasie przyszedł do rodziców i oświadczył:

- Chciałbym pojechać do pałacu królewny.

Popatrzyli na niego nic nie rozumiejąc. Po chwili spytał ojciec:

- Możesz nam powiedzieć, po co?

- Chcę, by się zmieniła. Spróbuję jej w tym pomóc.

- Jak to sobie wyobrażasz?

- Dokładnie jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale spróbuję. Przedstawił im swój plan:

- Pojadę tam w przebraniu i zgłoszę się do pracy jako ogrodnik, bo ona podobno często przebywa w ogrodzie. To wszystko. Co dalej, nie wiem. Okaże się na miejscu. Może życie podsunie inne rozwiązanie.

Rodzice z ciężkim sercem zgodzili się na jego propozycję, ale nie wierzyli, żeby ta wyprawa mogła zakończyć się powodzeniem.

Królewicz, tak jak to wszystko przedstawił rodzicom, tak i wykonał. Przebrał się w ubogie szaty robotnika i udał się w daleką drogę. Wśród rzeczy, które wziął ze sobą, był jego ukochany kwiat. Nie rozstawał się z nim nigdy. I w tej drodze, choć nie było mu to wygodne, chciał mieć go przy sobie.

Gdy przybył do pałacu królewny, przyszedł do ogrodu. Ogród był wielki, bogaty w drzewa, krzewy, warzywa, kwiaty, położony w pagórkowatym terenie, obejmował sadzawki, stawy, rzekę. Królewicz odnalazł ogrodnika i zwrócił się do niego z prośbą, aby ten przyjął go do pomocy. Ogrodnik był stary i nieżyczliwy. Popatrzył na królewicza krytycznie, wysłuchał prośby, mruknął:

- My nie potrzebujemy nowych pomocników. Mamy dość swoich.

Królewicz nie ustępował. Powiedział:

- Faktycznie niewiele umiem, ale chcę się nauczyć tego rzemiosła. Dlatego nie chcę żadnego wynagrodzenia. Jeżeli mi tylko dasz kąt do mieszkania i jedzenie, to mi wystarczy.

Ogrodnik obrzucił go niechętnym wzrokiem, ale w końcu przystał na prośbę.

- No to dobrze - powiedział z ociąganiem się - ale wiedz o tym, że praca tutaj jest bardzo ciężka.

Przeznaczył mu na mieszkanie stary składzik i królewicz rozpoczął pracę w ogrodzie.

Płynęły dni. Królewna przychodziła codziennie do ogrodu. Widział ją czasem. Jej jasna sukienka pojawiała się w dali na tle ciemnej zieleni, by znowu zniknąć. Bywało, że widział ją dłuższą chwilę, ale zawsze z daleka. Zaledwie parę razy zdarzyło się, że była tak blisko, iż słyszał jej głos. Ale wciąż nie spotkał się z nią.

Aż po jakimś czasie, gdy razu pewnego pracował zgięty, plewiąc grzędę, usłyszał nagle tuż nad swoją głową jej głos. W pierwszej chwili myślał, że ona coś do niego mówi, tymczasem królewna poprawiając rosnący kwiat, zaczęła do niego przemawiać i to najpiękniejszymi słowami, jakie kiedykolwiek słyszał królewicz. Nagle przerwała. Poczuł, że go ujrzała. Z gniewem wykrzyknęła:

- Ktoś ty za jeden? Co ty tu robisz? Podniósł się. Pokłonił. Bał się, czy go nie rozpozna, ale nie doszło do tego. Odpowiedział więc spokojnie na postawione pytanie:

- Jestem pomocnikiem ogrodnika.

- Nie znam cię. Jeszcze cię nigdy tutaj nie widziałam.

- Pracuję od niedawna - wyjaśnił.

Widział, jak była wściekła. Najwyraźniej dlatego, że ją słyszał rozmawiającą z kwiatami. Nagle rzuciła wzrokiem na kępę opodal rosnących pokrzyw:

- Zerwij mi je - rozkazała.

- Zaraz przyniosę rękawice i nożyce - powiedział i skierował się w stronę swojego mieszkania.

- Nie potrzeba ci rękawic - odparła szorstko. - Zrywaj natychmiast, gołymi rękami. Królewicz zawahał się. Ale to trwało tylko moment. Podszedł do kępy pokrzyw i zaczął je zrywać. Pokrzywy były wyrośnięte, o twardych łodygach. Ręce paliły go, jakby je wsadził do wrzącej wody. Ale rwał uparcie. Gdy narwał całą naręcz pokrzyw, spytał:

- Wystarczy?

- Wystarczy.

- Co mam z nimi zrobić?

- Możesz je wyrzucić - odpowiedziała i odeszła. Pobiegł do swojego domku i długo moczył dłonie w zimnej wodzie, żeby przynieść sobie ulgę. Ale na niewiele to się przydało. W nocy prawie nie spał.

Na drugi dzień królewna przyszła znowu. Tym razem ona go szukała.

Znalazła, gdy był zajęty przy plewieniu swojej grządki. Kazała mu pokazać ręce. Wciąż jeszcze były całe w bąblach.

- Pieką cię?

- Trochę.

- To żeby cię tak nie piekły - powiedziała złośliwie - idź i narwij mi lilii wodnych.

- Dobrze, tylko przyprowadzę łódź i zaraz wrócę.

- Nie potrzeba łódki. Wejdź do stawu.

Był chłodny i pochmurny dzień. Woda była zimna. Lilie miały silne łodygi, ciągnące się bez końca. Nie bardzo umiał sobie z nimi poradzić. Zanim narwał pełną naręcz, upłynęło trochę czasu. Wreszcie wyszedł ze stawu cały mokry i przemarznięty.

- Co mam z nimi zrobić? - spytał.

- Możesz je wyrzucić na śmietnik - powiedziała i odeszła. Pobiegł do swojego domku, bo drżał z zimna. Przebrał się w suche ubranie. Ale pod wieczór źle się poczuł. Pojawił się kaszel. W nocy nie mógł spać. Czuł rosnącą gorączkę.

Następnego dnia nie poszedł do pracy. Został w swoim pokoju w łóżku. Tymczasem królewna przyszła znowu do ogrodu, ale nigdzie nie mogła znaleźć królewicza. Spytała o niego ogrodnika:

- Gdzie jest ten nowy twój pomocnik?

- Leży przeziębiony w swoim pokoju - odpowiedział ogrodnik.

- Gdzie to jest?

Ogrodnik zaprowadził ją tam. Zobaczyła go leżącego w łóżku z rozpaloną głową.

- Co to ma znaczyć to wylegiwanie się w łóżku?

- Przeziębiłem się i mam gorączkę.

Zaczęła krzyczeć na niego, że przez byle jakie przeziębienie nie przychodzi do pracy. Nagle ujrzała kwiat stojący w donicy na stole. Miał niezwykle pięknie powycinane liście, które otaczały stulony, duży pąk kwiatu.

- Co to za kwiat? - spytała.

- Przyniosłem go ze swojego domu.

- Ja wszystkie kwiaty znam, ale takiego jeszcze nigdy nie widziałam.

- To jest kwiat, który rozkwita w nocy, ale tylko przy człowieku, który jest dobry.

- Co ty za bzdury opowiadasz! - wykrzyknęła. - Masz chyba wysoką gorączkę.

- Nie. Mówię prawdę. To jest taki cudowny kwiat, który kwitnie tylko przy dobrym człowieku - powtórzył.

- Jeżeli nie masz gorączki, to znaczy, że jesteś głupi, wierząc w takie rzeczy. Takiego kwiatu nigdzie nie ma na świecie.

- Otrzymałem go od pustelnika, który przez parę lat pomagał rodzicom moim w wychowywaniu mnie. Kiedy pustelnik odchodził od nas, przyniósł mi ten kwiat i powiedział:

- To jest taki tajemniczy kwiat, który kwitnie nocą. Ale kwitnie tylko przy człowieku, który jest dobry. Jeżeli wieczorem będziesz przy nim, a on rozkwitnie, to znaczy, że w ciągu ubiegłego dnia byłeś dobry, a jeżeli nie rozkwitnie, to znaczy, że byłeś zły.

Namyślała się, co odpowiedzieć. Po chwili zadecydowała:

- Dobrze. Sama się o tym przekonam. Biorę go.

Nie pytając o pozwolenie porwała kwiat i poszła do pałacu. Zaniosła do swojego pokoju, postawiła na stole. Była bardzo ciekawa, ile w tym prawdy, co ten chłopiec mówił. Nie mogła się doczekać wieczoru. Gdy wreszcie słońce zaszło, zrobiło się ciemno, zapadła noc, królewna usiadła przy kwiecie i patrzyła w jego pąk. Nadeszła północ, zegar powoli wybił dwanaście uderzeń, ale stulony kwiat nawet nie drgnął. I wtedy zrozumiała, że chłopiec zakpił z niej. Ze złości, że dała się oszukać prostemu chłopcu, ze złości, że on, prosty chłopiec, śmiał oszukać ją, królewnę, nie spała całą noc. Skoro świt pobiegła do młodego ogrodnika i zrobiła mu straszną awanturę.

- Jak śmiałeś tak zakpić ze mnie?

- Naprawdę nie miałem takiego zamiaru. To, co powiedziałem, jest prawdą.

- Milcz. Nie chcę cię wcale słuchać. Ale pamiętaj, nie życzę sobie, żebyś tutaj dalej przebywał. Wynoś się stąd i z mojego ogrodu. Nie chcę, żebyś tu pracował.

- Dobrze. Mogę stąd odejść, jak tylko wyzdrowieję, ale pozwól sobie powiedzieć, że wszystko to, co mówiłem, nie jest kpiną. To prawda.

- A czy tobie chociaż raz ten kwiat się otworzył? - spytała.

- Tak - powiedział. - I to niejeden raz.

- A mnie się nie otworzył.

- Dziwisz się?

To ją doprowadziło do pasji. Nie umiała nic na to odpowiedzieć. Wściekła wybiegła z jego mieszkania. Ale gdy tak podenerwowana wracała do pałacu, zrodził się w niej pewien pomysł:

- Dobrze - powiedziała sobie. - Zobaczymy. Dzisiaj będę idealna. Przekonam się, czy on mówi prawdę, czy też jest kłamcą.

I tak się stało. 0d samego rana, gdy tylko wróciła do swojego pokoju, była bardzo dobra dla wszystkich. Najpierw dla dziewcząt, które pomagały jej się zawsze ubierać, potem dla rodziców przy śniadaniu, dla nauczycieli przed południem. W całym pałacu rozeszła się natychmiast wieść, że z królewną coś się stało. Nie krzyczy, nie awanturuje się, nie rzuca talerzami, nie wyzywa, nie wyrzuca za drzwi. Albo jest chora, albo planuje jakąś większą awanturę. Wszyscy czekali w największym napięciu, do czego, dojdzie. Przy obiedzie obsługujący spodziewali się co chwila, że albo wsadzi im wazę z zupą na głowę, albo ściągnie obrus. Ale ona zachowywała się wzorowo. Po południu odrobiła solidnie zadane lekcje. Dla gości, którzy przyszli z wizytą, była bardzo uprzejma, odgadywała ich życzenia, oprowadzała, objaśniała, tłumaczyła, zabawiała, jak umiała najmilej. Tylko nikt nie wiedział ojej sekrecie. A ona z największym napięciem czekała na nadejście wieczoru. Ledwo słońce zaszło, królewna wymknęła się od gości, udała się do swojego pokoju, nie zapalała światła, żeby jej nikt tam nie odnalazł. Usiadła przy kwiecie i patrzyła w oczekiwaniu na jego pąk. W pokoju zrobiło się mroczno, potem ciemno. Nawet się nie spostrzegła, jak zasnęła. Była zmęczona całym dniem. Obudził ją głos zegara, bijącego godzinę dwunastą. Podniosła głowę opartą o ręce i ujrzała, że stulone płatki kwiatu drgnęły, zaczęły się rozchylać i nagle ukazał się przepiękny kwiat, jakiego nigdy w życiu swoim nie widziała. I gdy tak patrzyła w niego zauroczona, posłyszała delikatną, cudowną muzykę. Kwiat śpiewał. Równocześnie z kwiatu poczęła promieniować jakby poświata słoneczna, którą napełnił się cały pokój. Królewnie zdawało się, że umrze ze szczęścia. Serce waliło jej tak mocno, jakby miało rozerwać jej pierś. Była szczęśliwa jak nigdy w życiu. Porwała się z krzesła i poczęła biec przez komnaty, korytarze, schody, aby powiedzieć ogrodnikowi, że to prawda, że kwiat kwitnie, że kwiat jej się otworzył.

Każdy z nas ma taki kwiat w duszy. I ty też. Kwiat twojego sumienia. Jeżeli wieczorem w twojej duszy jest ciemno, smutno i zimno, to znaczy, że twój dzień, który przeszedł, nie był dobry. A jeżeli wieczorem jesteś szczęśliwy, twoja dusza napełniona jest szczęściem, światłem, muzyką, to znaczy, że twój dzień był dobry.

ks. M. Maliński


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 13-11-2010

Cytat dnia
Ile to czasu poświęcamy spaniu nad potrzebę? Zapominamy o tem, że lis śpiący nie złapie kuny, i że dosyć będziemy mieli czasu do spania, kiedy nas w grobie położą.

Benjamin Franklin

drukarz, uczony, filozof, wolnomularz i polityk amerykański
[Obrazek: 002.gif]

Specjalny anioł   

              Przeczytaj uważnie do końca strony, nie zatrzymuj się na krok dopóki nie zobaczysz, że rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają
    Dwa podróżujące anioły zatrzymały się na noc w domu bogatej rodziny. Rodzina była niegrzeczna i odmówiła aniołom nocowania w pokoju dla gości, który znajdował się w ich rezydencji. W zamian za to anioły dostały miejsce w małej, zimnej piwnicy. Po przygotowaniu sobie miejsca do spania na twardej podłodze, starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i naprawił ją. Kiedy młodszy anioł zapytał dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział,

    - "Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają."

    Następnej nocy anioły przybyły do biednego, ale bardzo gościnnego domu farmera i jego żony, by tam odpocząć. Po tym jak farmer podzielił się, resztą jedzenia jaką miał, pozwolił spać aniołom w ich własnym łóżku, gdzie mogły sobie odpocząć. Kiedy następnego dnia wstało słońce, anioły znalazły farmera i jego żonę zapłakanych. Ich jedyna krowa, której mleko było ich jedynym dochodem, leżała martwa na polu. Młodszy anioł, był w szoku i zapytał starszego anioła:

    - "Jak mogłeś do tego dopuścić ?".

    - "Pierwsza rodzina miała wszystko i pomogłeś im" - oskarżył.

    - "Druga rodzina miała niewiele i dzieliła się tym co miała, a ty pozwoliłeś, żeby ich jedyna krowa padła".

    - "Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają" - odpowiedział starszy anioł.

    - "Kiedy spędziliśmy noc w piwnicy tej rezydencji, zauważyłem że w tej dziurze w ścianie było schowane złoto. Od czasu kiedy właściciel się dorobił i stał się takim chciwcem niechętnym do tego by dzielić się swoją fortuną, w związku z czym zakleiłem tą dziurę w ścianie, by nie mógł znaleźć złota znajdującego się tam."

    - "W noc, która spędziliśmy w domu biednego farmera, Anioł Śmierci przyszedł po jego żonę. W zamian za nią dałem mu ich krowę. Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają."

    Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu i szybko odchodzą...

    Niektórzy ludzie stają się naszymi przyjaciółmi i zostają na chwilę... zostawiając piękne ślady w naszych sercach... i nigdy nie będziemy dokładnie tacy sami bo zawarliśmy nowe przyjaźnie!!!

    Wczoraj jest historią. Jutro jest tajemnicą.

    Dziś jest darem.

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=ydl_0KUItU8">http://www.youtube.com/watch?v=ydl_0KUItU8</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 13-11-2010

Miłość

...Miłość, mój drogi, przewyższa miłość...

Miłość jest lotem ptaka na bezkresnym niebie,
Ale lot ptaka
jest czymś więcej niż małą cielesną istotą, szybującą w przestworzach,
więcej niż zakochane skrzydła, pieszczone przez zalotny wiatr
więcej niż niewypowiedziana radość, gdy zamierają uderzenia skrzydeł,
a ciało spokojnie unosi się w światłość.

Miłość jest śpiewem skrzypiec, śpiewających pieśń świata
Ale muzyką skrzypiec
to coś więcej niż drewno i smyczek, bezwładne i bardziej
samotne niż nuty tańczące na partyturze w wieczorowych
strojach
to coś więcej niż palce artysty, przebiegające po strunach.

Miłość jest światłem na ludzkich drogach,
Ale światło, które się daje,
to coś więcej niż poranne pieszczoty, otwierające oczy nocy,
to coś więcej niż promienie ognia ogrzewające ciała
i więcej niż tysiąc jedwabnych pędzelków, malujących twarze.

Miłość jest rzeką srebra, która płynie w stronę morza,
Ale rzeką żywą, która się wlecze lub spieszy,
to coś więcej niż gościnne łożysko lub szkatułka na
kosztowności, która tylko zatrzymuje,
to coś więcej niż woda zaczerwieniona spojrzeniem
zachodzącego słońca
to coś więcej niż człowiek na brzegu, rzucający przynętę,
by łowić ryby.

Miłość jest szybkim statkiem, który na wodzie pruje fale,

Ale kurs żaglowca
to coś więcej niż zdobywcza dziobnica, prująca morze,
które się poddaje lub walczy
to coś więcej niż drżenie żagli pod pieszczotą bryzy czy
podmuchem wiatru
to coś więcej niż ręce majtka uczepione drążka ścigającego
nieznużenie swą dziką kochankę,

... Miłość przewyższa miłość

Miłość jest TCHNIENIEM nieskończonym, 'które przychodzi
skądinąd i zmierza gdzie indziej

Miłość jest duszą człowieka, który rozpoznaje TCHNIENIE
jest wolnością człowieka, który cały zwraca się ku Niemu
Miłość jest zgodą człowieka na zapraszające TCHNIENIE
jest sercem człowieka, które się otwiera,
by Je przyjąć i Mu się oddać
jest ciałem człowieka, które się skupia gotowe do dyspozycji,
aby zamieszkałe przez Nie i Nim przeniknięte
uniosło się ku drugim
ku... drugiej
i żeby wreszcie
to, co było oddalone, zjednoczyło się i dostosowało się
to, co było rozdzielone, stało się czymś jednym
i żeby z JEDNOŚCI wytrysnęło nowe życie,

...O Przyjacielu, mówię, objaw mi, czym jest to potężne
i tajemnicze TCHNIENIE,
a ja otworzę swoje serce
i ofiaruję swoje ciało
na TCHNIENIE, którego oczekuję, aby żyła moja RADOŚĆ
i aby żyło ŻYCIE.

Michel Quist

Pozdrawiam. Natka.


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 14-11-2010

Cytat dnia
Przykład nie jest główną metodą wpływania na innych. Jest jedyną.

Albert Schweitzer

niemiecki teolog luterański, filozof, organista, muzykolog, lekarz
[Obrazek: a5108a37a586cdd7329736e.gif]

Jeszcze trochę pozostało w szklance wina
A na twarzy pełgający świecy blask
Dziś dla ciebie czas ponownie się zatrzymał
Gdy poczułeś w ustach gorzki chandry smak

Zostawili cię znajomi i sąsiedzi
Przyjaciele mają mnóstwo własnych spraw
Przeczuwałeś że tak będzie więc się nie dziw
Że gdy trzeba ci przyjaciół jesteś sam


Dobre rady pochowały się po kątach
Wszystkie twe wcześniejsze plany wzięły w łeb
Już zaczynasz sam ze sobą tracić kontakt
Zamiast krzyku możesz zdobyć się na szept


A to jest przecież tylko zwykłe życie
Dopiero teraz zauważasz to
Gdy ci się wydawało żeś na szczycie
Spostrzegasz że upadłeś aż na dno


Jeszcze trochę pozostało w szklance wina
A na twarzy pełgający świecy blask
Dziś dla ciebie czas ponownie się zatrzymał
Ale wiesz że musisz powstać jeszcze raz


Wiary i wytrwałości wszystkim życzę


<!-- m --><a class="postlink" href="http://aether.wrzuta.pl/audio/5Gxv9Es7zSA/handra">http://aether.wrzuta.pl/audio/5Gxv9Es7zSA/handra</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 14-11-2010

NAJPIĘKNIEJSZY ZE WSZYSTKICH DARÓW

Każdego poranka bogaty i wszechpotężny król Bengodi odbierał hołdy swoich poddanych.
W swoim życiu zdobył już wszystko to, co można było zdobyć
i zaczął się trochę nudzić.

Pośród różnych poddanych zjawiających się codziennie na dworze,
każdego dnia pojawiał się również punktualnie pewien cichy żebrak.
Przynosił on królowi jabłko, a potem oddalał się równie cicho jak wchodził.

Król, który przyzwyczajony był do otrzymywania wspaniałych darów,
przyjmował dar z odrobiną ironii i pobłażania, a gdy tylko żebrak się odwracał,
drwił sobie z niego, a wraz z nim cały dwór.
Jednak żebrak tym się nie zrażał.

Powracał każdego dnia, by przekazać królewskim dłoniom kolejny dar.
Król przyjmował go rutynowo
i odkładał jabłko natychmiast do przygotowanego na tę okazję koszyka
znajdującego się blisko tronu.
Były w nim wszystkie jabłka cierpliwie i pokornie przekazywane przez żebraka.
Kosz był już prawie całkiem pełen.

Pewnego dnia ulubiona królewska małpa wzięła jedno jabłko i ugryzła je,
po czym plując nim, rzuciła pod nogi króla.
Monarcha oniemiał z wrażenia, gdy dostrzegł wewnątrz jabłka migocącą perłę.
Rozkazał natychmiast, aby otworzono wszystkie owoce z koszyka.
W każdym z nich, znajdowała się taka sama perła.

Zdumiony król kazał zaraz przywołać do siebie żebraka i zaczął go przepytywać.
"Przynosiłem ci te dary, panie - odpowiedział człowiek - abyś mógł zrozumieć,
że życie obdarza cię każdego dnia niezwykłym prezentem,
którego ty nawet nie dostrzegasz i wyrzucasz do kosza.
Wszystko dlatego, że jesteś otoczony nadmierną ilością bogactw.
Najpiękniejszym ze wszystkich darów jest każdy rozpoczynający się dzień"

Bruno Ferrero "Kółka na wodzie"


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 15-11-2010

Cytat dnia
Chowanie urazy, to jak picie trucizny w nadziei, że pozabija Twoich wrogów.

Nelson Mandela

były prezydent RPA, jeden z przywódców ruchu przeciw apartheidowi, laureat pokojowej nagrody Nobla



[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcTc4c6dA62sRkOJ8VflNmR...StwFJo_4IH]
SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA…

Pewna niezbyt zamożna kobieta znalazła jajko. Niesłychanie szczęśliwa zawołała swego męża oraz dzieci i powiedziała:


- Skończyły się wszystkie nasze zmartwienia. Popatrzcie: znalazłam jajko! Nie zjemy go, lecz zaniesiemy je do sąsiada, który ma kwokę. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyrośnie na dużą kurę. My oczywiście nie zjemy kury, lecz będziemy ją karmić, aby znosiła nam wiele jaj, z których będziemy mieli wiele innych kur, a te zniosą nam dużo kolejnych jajek. W ten sposób będziemy mieli dużo kur i dużo jajek. Nie zjemy ani kur, ani jaj, lecz sprzedamy je i kupimy jałówkę. Wyhodujemy ją i będziemy mieli krowę. Krowa da nam cielęta, aż w końcu będziemy mieli spore stado. Sprzedamy je i kupimy kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy; kupimy i sprzedamy…Mówiąc to z wielkim przejęciem kobieta żywo gestykulowała. Jajko wypadło jej z ręki i rozbiło się na ziemi

Nasze rozmowy często przypominają gadaninę tej kobiety: „Zrobię…Powiem…Załatwię…”. Mijają dni i lata,
a my nie robimy absolutnie nic z tego, co obiecywaliśmy.


<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=HxZUUeDxD84">http://www.youtube.com/watch?v=HxZUUeDxD84</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 16-11-2010

Cytat dnia
Wiele tracimy wskutek tego, że przedwcześnie uznajemy coś za stracone.

Johann Wolfgang von Goethe

niemiecki poeta okresu romantyzmu, dramaturg, prozaik, uczony, polityk




[Obrazek: coeur022.gif]

Bądź zawsze młody sercem
Bądź zawsze młody sercem Mamy młode serce,
tak długo jak długo umiemy kochać życie,
takim jakie ono jest.
Życie ze swoimi dobrymi
ale także ze złymi stronami.
Mamy młode serce,
tak długo jak długo potrafimy kochać ludzi
i życzyć im szczerze tego wszystkiego
czego im brakuje, a tak bardzo jest potrzebne.
Kto się starzeje zachowując młode serce,
ten wie jak należy przyjmować ze spokojem
te liczne małe i wielkie uciążliwości
podeszłego wieku.
Taki człowiek zna sens życia
i sens umierania.
Wie jak „krótkie” i jak „małe”
jest wszystko na tej ziemi,
bo żyje nadzieją na życie wieczne.
Phil Bosmans

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=3-4J5j74VPw">http://www.youtube.com/watch?v=3-4J5j74VPw</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 16-11-2010

Czesław Miłosz "Wiara"

Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo krople rosy
I wie, że one są - bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne.
Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemie.
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.

Pozdrawiam. Natka


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 17-11-2010

Cytat dnia
Strategia defensywna nigdy nie przyniosła ostatecznego zwycięstwa.

Douglas MacArthur

generał

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcQIJTk7WXhD_-PVCY26ILc...RES-QFcho=]

Adrenalina

Jeżeli łatwo unosisz się złością z byle powodu,
jeżeli prędko przestajesz panować nad nerwami,
to posłuchaj uważnie, co ci chcę powiedzieć.
Dlaczego się unosisz?
Wybuchy złości tylko komplikują jeszcze bardziej każdą sprawę.
Zaostrzają już napiętą sytuację w małżeństwie,
w rodzinie, w kręgach znajomych, w miejscu pracy.
Twój system nerwowy przeżywa trzęsienie ziemi.
Wszystko zaczyna się chwiać.
Złość jest niezdrowa.
Pięści się zaciskają,
głos się załamuje,
wszystkie mięśnie naprężają się do walki.
Adrenalina została wstrzyknięta do żył.
Złość podnosi ciśnienie krwi.
Nie bądź głupi!
Złość to najgorsza reakcja
na kłopoty, obrazę, prowokacje.
Gdy zauważysz, że cię opanowuje złość,
spróbuj natychmiast gdziekolwiek usiąść.
A jeszcze lepiej: położyć się.
Bardzo trudno jest bowiem
dać się ponieść złości, gdy się leży.


Phil Bosmans

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=XX1poSrDa4A">http://www.youtube.com/watch?v=XX1poSrDa4A</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 17-11-2010

Phil Bosmans - …Słońce jest dla wielu ludzi
Słońce jest dla wielu ludzi
czymś najzwyczajniejszym na świecie.
A przecież czyni ono cuda każdego dnia.
Każdego poranka zapala światło.
życząc szczęśliwego, dobrego dnia.
Budzi wiosnę.
Z drzew wydobywa zieleń
i nakrapia barwą kwiaty na łące.
Bez słońca wszystko staje się ponure i zimne.
Wraz z nim nabiera barw i ciepła.
Tak samo jest z miłością.
Gdy w moim życiu budzi się miłość,
robi się jasno i ciepło,
i wszyscy czują się dobrze.
Gdy miłość w życiu zamiera,
pojawiają się smutne, ponure cienie.
Ciemność i ziąb.
Miłość jest jak słońce.
Ten, którym zawładnęła, może zrezygnować z wielu spraw.
Komu jej brakuje, temu brakuje wszystkiego.


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Gość - 17-11-2010

"Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia." Mark Twain

"Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza – uśmiech." Jan Twardowski

"Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać." Antoine de Saint-Exupéry

"Wiesz... gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca..." Antoine de Saint-Exupéry


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 18-11-2010

Dzieki Zagadko ,ze dołączyłas do nas Rotfl


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 18-11-2010

Cytat dnia
Dużo ludzi nie wie, co z czasem robić. Czas nie ma z ludźmi tego kłopotu.

Magdalena Samozwaniec

pisarka satyryczna


[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcRrLTg_qoR4g5iyi9ApMIl...VAhTntjBIQ]
Miłość jest droższa niż życie!

Wychyliwszy się przez okno, spoglądałem jeszcze na ulicę... dostrzegłem dziecko, które nierozważnie przechodziło przez jezdnię, a jego matka rzuciła się za nim, by je zatrzymać i ochronić. Zdawało mi się, że słyszę jej szept: - ale był to głos w moim sercu - „Oddam za ciebie swoje życie!”.

Dostrzegłem jak zakochani całowali się czule. Teraz uśmiechali się i cicho do siebie mówili. Zdawało mi się, że słyszę ich szept: - ale był to głos w moim sercu - „Oddam dla ciebie moje życie!”.

Dostrzegłem mężczyznę, który wczytał w gazecie: „Drugi uczestnik strajku głodowego niedawno umarł...”. Zdawało mi się, że słyszę jego szept: - ale to był głos w moim sercu - „Oddaję swoje życie dla sprawiedliwości i pokoju...”.

Przyjąłem nareszcie milczenie, lecz w jego głębi, czy w to uwierzycie, słyszałem wyraźnie pewien głos, a był to głos Mędrca: Widzisz - mówił -
Miłość jest droższa niż życie!.
Michel Quoist

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=wT_ObQMSs3U">http://www.youtube.com/watch?v=wT_ObQMSs3U</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Natka - 18-11-2010

Bruno Ferrero
"Łańcuch i grzebień"

W pewnym zakątku świata żyło kiedyś dwoje małżonków,
których miłość nie przestawała rosnąć od pierwszego dnia ich ślubu.
Byli bardzo ubodzy i wiedzieli, że każdy z nich nosił w swoim sercu niezaspokojone pragnienie:
on miał w swojej kieszeni złoty zegarek, który otrzymał od swojego ojca.
Z całego serca marzył o złotym łańcuszku.
Ona posiadała długie, piękne i jasne włosy, a marzyła o perłowym grzebieniu,
którym, niby diademem, mogłaby je ozdabiać.
Z biegiem lat mężczyzna coraz bardziej marzył o grzebieniu,
kobieta natomiast robiła wszystko, aby móc zdobyć dla męża złoty łańcuszek.
Od długiego czasu wcale o nich nie rozmawiali, ale ich serca nie przestawały myśleć o tym ukrytym marzeniu.
Rano w dziesiątą rocznice ich ślubu, małżonek spostrzegł zbliżającą się w jego stronę uśmiechniętą żonę.
Jej głowa była pięknie ostrzyżona i nie posiadała już swoich lśniących i długich włosów.
- Co z nimi zrobiłaś, kochana? - zapytał pełen zdziwienia.
Żona otworzyła swoje ręce, w których migotał złoty łańcuszek.
- Sprzedałam je, aby móc kupić złoty łańcuszek do twojego zegarka.
- Ach, kochanie, co ty zrobiłaś? - powiedział mężczyzna, otwierając dłonie,
w których trzymał cudowny perłowy grzebień. - Ja właśnie sprzedałem zegarek, aby ci móc kupić grzebień.
I tak, wpadli sobie w objęcia, szczęśliwi z tego, że mają siebie nawzajem.
"Połóż mnie jak pieczęć na twoim sercu,
jak pieczęć na twoim ramieniu.
Bo jak śmierć potężna jest miłość.
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki.
Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu,
pogardzą nim tylko."
"W życiu istnieje tylko jedno wielkie szczęście: kochać i być kochanym"

Pozdrawiam. Natka
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=essOrZJNrCc">http://www.youtube.com/watch?v=essOrZJNrCc</a><!-- m -->


Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Miriam - 19-11-2010

Cytat dnia
Biedni mają duże telewizory, bogaci - duże biblioteki.

Jim Rohn

amerykański przedsiębiorca, pisarz i mówca motywacyjny


[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcS59C3k7WBNkx7Oc5RYzac...DqIJ69faEU]

Dawać czy przyjmować?

Tyle mówi się o miłości. Temat stale na dzisiaj. Dla wszystkich: i dla głośnych pisarzy, i dla nieśmiałych zakochanych. Co w miłości jest najważniejsze: dawać, brać czy przyjmować?
Najczęściej wydaje nam się, że kochać to przede wszystkim dawać. Zakochany biegnie na jednej nodze po trzy stokrotki dla ukochanej - szczęśliwy, że może dać. Matka daje wszystko dziecku: potrafi codziennie ściągać wózek z drugiego piętra, by iść z nim na spacer, i karmi je siedem razy.
Dawać to znaczy troszczyć się o kogoś, martwić się, czy ukochanego brzuch czasem nie boli, smarować mu bułki grubo masłem, zasłonić szalikiem klosz od lampy, żeby kogoś światło nie raziło i żeby nie mrugał w chorobie, załatwić mu tysiące spraw jak najszybciej, szyć mu rękawiczkę po nocach, żeby mu nie zmarzł mały palec u lewej ręki, bo podobno z niego największy zmarzlak.
Jedna z moich starszych znajomych mówiła: „Wszystko ci dam, ale niczego od ciebie nie chcę”. Można się wzruszać taką gorliwością. Ale niestety, czasem kryje się w niej zagrożenie dla prawdziwej miłości. Ten, który daje, może być więcej zachwycony sobą, swoją bezinteresownością niż ten, którego jakoby kocha. Trzeba umieć dawać.
Kiedy dajemy, nie żądajmy wdzięczności i nie chwalmy siebie, że jesteśmy tak szlachetni i nawet nie chcemy, by ktoś przybiegał nam dziękować. W miłości prawdziwej trzeba tak dawać, by nie myśleć o sobie samym. Miłość nie rachuje.
Powiedziano Miłości:
- Napisz swoje imię.
Napisała.
Powiedziano:
- Odczytaj.
Odczytała.
Powiedziano:
- Policz litery.
Odpowiedziała:
- Nie uczyłam się rachować.
Ktoś tak bardzo chciał dawać, że pisał: „Obyś rósł wzdłuż, wszerz i w poprzek”. Tymczasem kochać - to nie tylko dawać, ale i przyjmować.
Są dwa podobne słowa: przyjmować i brać. Niby podobne, a różne. Ten, który bierze, wybiera to, co mu się podoba, na przykład nie chce od zakochanego fiołka alpejskiego, tylko storczyk. Brać - to wybierać, co nam się podoba, nawet siłą. Ten, który wybiera, zaspokaja miłość własną, wybiera to, co mu dogadza, czego oczekuje. Myślę, że branie jest dalekie od miłości prawdziwej.
Komuś może się wydawać, że kochać to tylko przyjmować: pozwolić siebie kochać i pozwolić siebie obdarowywać. W takim przyjmowaniu kryje się kolejne zagrożenie: kocham siebie.
Ale kochać to nie tylko dawać, nigdy nie wybierać na siłę - to także przyjmować. Wydaje się, że przyjmować jest bardzo łatwo. Tymczasem przyjmowanie jest bardzo trudne. Przyjmować oznacza zgadzać się na to, co nam dają, bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. Nie myśleć o sobie, ale o tym, kto daje, by go nie urazić, choć wręcza nam niezręczny prezent.
Kochać znaczy także przyjmować wady drugiego człowieka, by go cierpliwością zmienić. Przyjmować tak zwany trudny charakter, choroby, awantury. „Kochać czego znieść nie sposób”. Tylko ci się ranią, którzy najbardziej się kochają. Wobec obcych jesteśmy grzeczni, uczynni, wyrozumiali. Dlaczego się ranimy? Bo nie umiemy się kochać nie sprawdzamy siebie.
Kochać to wyjść poza siebie, dawać i przyjmować wszystko w imię miłości do tego, kogo się kocha. W miłości trzeba być wyrozumiałym, umieć przeczekać.
Czy na prawdę kocham tego, o którym mówię, że go kocham? Bo może bardziej kocham samego siebie? Miłość to nie tylko uczucie, ale ciężka praca, o czym jeszcze nie wiedzą zakochani, którzy szepcą: „moja różo, mój ty szczypiorku zielony” - jakby się uczyli tylko botaniki. Z kolei po latach, zagniewani krzyczą: „ty ośle, ty baranie, ty foko” - jakby się uczyli tylko zoologii.
Jak wielkiego trudu wymaga prawdziwa miłość. Stale czegoś się uczymy: języka obcego, judo, dobrych manier, jak jeść łyżką, czy widelcem, jak obsługiwać komputer. Na naukę nigdy nie jest za późno. Uczmy się kochać, by sprawdzać siebie.
Ks. Jan Twardowski

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=KL2X50wh2UA">http://www.youtube.com/watch?v=KL2X50wh2UA</a><!-- m -->