Forum Ezoteryczne Dobry Tarot

Pełna wersja: Medytacje z Tarotem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Zamieszczam tu fragment książki Rafała T. Prinke "Tarot, dzieje niezwykłej talii" str 94... Była to tajemnica Zakonu Złotego Brzasku

Możemy zatem przyjąć, że przed końcem XV wieku magiczne zastosowanie kart tarota zostało zapomniane lub zarzucone, zaś przez następne 400 lat służyły one jedynie rozrywce i hazardowi. Co prawda w międzyczasie zainteresowali się nimi okultyści, ale praktyczne ich wykorzystanie nadal ograniczało się do wróżenia, dopóki nie trafiły do rąk adeptów Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku. Jak już wspominaliśmy, Zakon ten stworzył technikę medytacyjną zbliżoną, choć nie identyczną, do metod ars memoriae, jak również do powstałych później technik psychoanalizy. Polegała ona na intensywnym wpatrywaniu się w wybraną kartę atutową (względnie inny symbol), „odciśnięciu" jej w pamięci, a następnie, po zamknięciu oczu - „ożywieniu" przedstawionego na niej wyobrażenia. Przy pewnej praktyce wpada się wówczas w lekki trans, rodzaj autohipnozy powodującej swobodną grę skojarzeń wizualnych.2 Oto jak opisują takie ćwiczenie magiczne i jego rezultaty dwie adeptki Złotego Brzasku: znana aktorka Florence Farr (motto zakonne Sapientia Sapienti Dona Data) i Elaine Simpson (Fidelis), późniejsza przyjaciółka Aleistera Crowleya, w tajnej instrukcji, tzw. Flying Roll No. 4, przeznaczonej do wewnętrznego użytku członków zakonu:

Przykładowy sposób osiągania wizji duchowej, oraz Co widziały dwie adeptki - S.S.D.D. i F. 10 listopada 1892 r.

Zapewnij sobie całkowity spokój i swobodę na godzinę lub dłużej. Następnie sam, albo z jednym czy dwoma innymi adeptami wejdź do krypty, względnie osobnego pokoju. Pozostań w ciszy i kontemplacji przez kilka minut.

Wstań i wykonaj rytuał Krzyża Kabalistycznego wraz z modlitwą. Potem przejdź do medytacji nad jakimś przedmiotem, powiedzmy atutem tarota. Możesz umieścić go przed sobą i wpatrywać się w niego, aż zacznie ci się wydawać, że zaglądasz do wnętrza karty. Możesz też przyłożyć go do czoła i zamknąć oczy, ale w takim przypadku niezbędne jest wcześniejsze studiowanie karty: jej symboliki, kolorów, analogii itd.

Następnie powinieneś głęboko zatopić się w abstrakcyjną ideę karty, stając się obojętny na bodźce z otoczenia. Jeżeli umysł wędruje ku czemuś innemu, nie związanemu z kartą, to osobie początkującej nie uda się nic ujrzeć duchowo.

Rozważaj całą symbolikę karty tarota, a następnie wszystko, co wyrażają jej litery, numer, sytuacja i związane z nią ścieżki.
Wizja może się rozpocząć od przejścia koncentracji w zadumę albo od wyraźnego odczucia zmiany, czegoś bliskiego odczuciu omdlenia, co każe stawiać opór. Jeżeli jednak jesteś silnie zainspirowany, nie lękaj się i nie opieraj, daj się ponieść. Wówczas wizja może cię nawiedzić.

Jeżeli coś ci się przydarzy lub przeszkodzi, dojdziesz do siebie szybko, jakbyś budził się z drzemki. W innym przypadku wizja kończy się sama z

siebie, a niektórzy potrafią kontrolować ją w każdym momencie. Jest to jednak trudne - przynajmniej na początku. Przykład: Wybrano atut CESARZOWA. Umieszczony został przed adeptkami i kontemplowany, uduchowiony, wyostrzony w barwach, udoskonalony w rysunku i wyidealizowany.

Adeptki wypowiedziały daleth w sposób wibracyjny. Ujrzały wówczas zielonkawo-błękitny, odległy krajobraz przypominający średniowieczne tkaniny. Wykonały wysiłek wznoszenia się na wyższe plany. Miały wrażenie przechodzenia przez chmury i wówczas pojawił się bladozielony krajobraz, a w jego centrum gotycka świątynia o mglistych zarysach podkreślonych świat-(Stowarzyszenie Radiestezyjne, Bydgoszcz) łem. Kiedy do niej podeszły, okazało się, że świątynia nabrała konkretności i wygląda na solidną budowlę. Po wykonaniu gestu stopnia Necach (ze względu na Wenus) mogły wejść do środka, czyniąc jednocześnie gesty Portalu i stopnia 5° = 6° w formie myślowej. Naprzeciw wejścia dostrzegły krzyż o trzech poprzeczkach, a na nim gołębicę. Obok niego były schody prowadzące w dół ku ciemności, przez ciemne przejście. Tu napotkały przepięknego zielonego smoka, który odsunął się na bok nie chcąc czynić krzywdy i wizja trwała dalej. Skręcając i idąc dalej w ciemności wyszły na marmurowy taras, oślepiająco biały, za którym był ogród z kwiatami o delikatnym listowiu. Liście zdawały się mieć białe, aksamitne spody. Tu właśnie pojawiła się kobieta o heroicznym wyglądzie, ubrana na zielono, z pasem z klejnotów, gwiaździstą koroną na głowie. W ręku trzymała złote berło, na końcu którego widniał błyszcząco-biały, zamknięty kwiat lotosu. W lewej ręce miała kulę z krzyżem. Uśmiechnęła się dumnie, a kiedy duch ludzki zapragnął poznać jej imię, odrzekła:

„Jam jest potężna Matka Izyda, najpotężniejsza na całym świecie. Jestem tą, która nigdy nie walczy, ale zawsze zwycięża. Jestem Śpiącą Królewną, której mężczyźni szukali od zarania dziejów, a ścieżki prowadzące do mojego zamku najeżone są niebezpieczeństwami i złudami. Niektórzy nie znajdują mnie śpiącej, innych Fata Morgana prowadzi na manowce. Wznoszę się na wysokości i przyciągam mężczyzn do siebie. Jam jest pożądaniem świata, ale niewielu uda się mnie odnaleźć. Kiedy moja tajemnica zostanie objawiona, będzie to tajemnica Świętego Grala". Na prośbę o zdradzenie jej odparła: „Chodźcie ze mną, ale najpierw obleczcie się w białe szaty, załóżcie wasze insygnia i idźcie boso tam, gdzie was poprowadzę".3

Opis wizji jest znacznie dłuższy, ale fragment ten wystarczy dla zorientowania się W charakterze efektów

uzyskiwanych podczas medytacji tarota w Zakonie Złotego Brzasku połączonej z „podróżą astralną", jak często nazywano tę technikę. Nietrudno zauważyć podobieństwa z hermetyczną sztuką pamięci, szczególnie w zakresie kierunku pojawiających się skojarzeń. Po rozpadzie Zakonu Złotego Brzasku powstało wiele organizacji magicznych, prowadzonych przez jego byłych adeptów, które kontynuowały nauczanie metody wykorzystywania tarota do uzyskiwania podobnych wizji.4 Jednak dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku, na fali powrotu do zainteresowania okultyzmem i tarotem pojawiły się nowe rozwinięcia tej techniki. Najważniejszym z nich było tzw. „przechodzenie ścieżek", czyli powiązanie medytacji nad kolejnymi kartami atutowymi z wznoszeniem się po ścieżkach mistycznych na kabalistycznym Drzewie Życia. Kolejność ich jest jednak odwrotna niż w naszej wcześniejszej analizie, a więc rozpoczyna się od karty SWIAT uważanej w korespondencjach Złotego Brzasku za odpowiadającą końcowej emanacji Boga, czyli materialnej rzeczywistości, a kończy na karcie GŁUPIEC symbolizującej pierwotną naiwność i najwyższe uduchowienie. Wielu współczesnych okultystów publikowało opisy wizji uzyskanych na kolejnych ścieżkach; zacytujmy więc fragment dotyczący CESARZOWEJ z wizji australijskiego artysty i maga, Nevilla Drury:

„Wydało mi się, że zostałem przemieniony i nagle rozciągnęło się przede mną królestwo Wielkiej Matki Bogów. Chociaż [w poprzedniej wizji CESARZA] płomienne skały zalały jałową ziemię, tutaj zobaczyłem falujące pola złocistej pszenicy i lasy z wyniosłymi drzewami. Wszędzie wyrastała bujna, soczysta trawa podlewana strumieniem samego Życia.

A obok strumienia, na tronie z kwiatów, siedziała Pani Nowego Dnia we własnej osobie. Na jej zielonych szatach widniały wszystkie odcienie i kolory liści, a w jej włosach tańczyły promyki światła i rodzącego się życia. Brokat jej trenu zrobiony był z róż kwitnących u jej stóp, a władza jej rozciągała się na barwy wszystkich pór roku, rozmieszczonych warstwami na osnowie jej szaty.

Lecz dane jej było rządzić również jako Królowej Nocy, a nad jej głową widniało dwanaście gwiazd, niczym zastępy ciemności. Zaś u jej stóp leżał półksiężyc, symbol jej królestwa jako sierp na dojrzałą pszenicę za dnia, a srebrna klinga nocą. Wiedziałem, że ma ona dwie twarze i, podobnie jak moja pani, jest jednocześnie nocą i dniem, ciemnością i życiem, matką dla świata i władczynią tchnienia śmierci. [...]

W niej było całe istnienie, a ja sam wyszedłem z jej łona. A kiedy spytałem ją o to, zobaczyłem, że jest też potężnym morzem, na którego falach i pianie tańczyło wszystko, co istnieje i kiedykolwiek mogło istnieć. Na grzywie każdej fali było tysiąc wszechświatów, a przypływy wody były jednocześnie ruchami słońc i planet, które nadchodzą i rozpadają się w pył na brzegach czasu"
Halo, halo !!! Kto robi medytacje z Tarotem ? Mialam nadzieje ,ze ktos cos ciekawego napisze...ja nie medytuje...nie mam czasu....Ach, jak bardzo bym chciala odetchnac i miec troszke wiecej czasu na Tarota....
Otóż, dlaczego wiele osób zakazuje medytacji z Tarotem? Osobiście posiadam książkę A. Chrzanowskiej "Tarot a psychologia", gdzie są medytacje pisane, ale mam również na płytkach mówione medytacje przez tą Panią i nie widzę w nich nic złego. Przesłuchałem wszystkie. Wyciszają i jak ktoś miał stresowy dzień, to dają odetchnąć. Każda medytacja ma zabarwienie pozytywne, nawet Diabeł i Wieża, dążą do pokonania kompleksów, większego optymizmu itp. Nie do końca w tych medytacjach czuć Tarota, ale wg mnie i tak bardzo dobre. No i posiadam też Tarota Intuicyjnego B. Antonowicz, w którym są również medytacje, tym razem bardziej zbliżone do kart Tarota, ale że Antonowicz jest psychoterapeutką, to przecież nie pisałaby i nie nakłaniała do medytacji, gdyby to miało komukolwiek zaszkodzić. Przykładowo przy Cesarzowej (archetypowej Matce) jest medytacja, w której wspomina się swoje dzieciństwo i kontakt z matką, wspólnie spędzone chwile, to czego brakowało w dzieciństwie w tych relacjach itp. Ciężko mi uwierzyć, że tego typu medytacje miałyby kogoś skłonić do szaleństwa. To właściwie jest podstawa psychoterapii i jeśli człowiek miałby problemy natury psychologicznej, to i tak musiałby wchodzić w taki tematy jak trudne dzieciństwo i odpowiadać sobie na pewne pytania, co jest równoznaczne właśnie z odbyciem medytacji. Proszę o wyrażenie zdania w tym temacie.

violet.dawn

dlatego zakazuje że możesz skończyć w zakładzie psychiatrycznym,szczególnie po medytacjach z "ciężkimi taliami"-tarot magów,świetlistej drogi i inne wynalazki
No ja właśnie nie wiem, jakim cudem miałbym wylądować w psychiatryku po medytacjach Antonowicz albo Chrzanowskiej, chyba że one stosują jakieś łagodne wersje medytacji albo to są pseudo-medytacje i nie zagrażają ludzkiej psychice xD Ja akurat nie medytuję z konkretnymi taliami, tylko raczej z archetypami i ogólnymi przesłaniami.

violet.dawn

no z tymi Chrzanowskiej to trzeba szczególnie uważać
poczytaj sobie o Sulidze
Zalezy co uznamy za medytacje z tarotem. Takie ogólne, relaksacyjne to wiadomo, że nie zaszkodzą, ale jak marsyl sugruje, niektóre talie mogą namieszać w głowie, jeżeli to będzie tarotowa medytacja. Taką jaka stosowano w Zakonie Złotego Brzasku, a nie zwykła medytacja. Z jakimiś mrocznymi taliami używając takiej medytacji z tarotem można sie skrzywić
A czyli wychodzi na to, że stosuję te lekkie medytacje nieszkodliwe xD W sumie to kiedyś czytałem, jak jakiś autor polecał właśnie obejrzeć na karcie symbole, zapamiętać, zamknąć oczy, a potem to zwizualizować, ale jakoś nigdy tego nie robiłem xD No ale dobrze wiedzieć, że nie mam się czego obawiać póki co xD

Tarocie Marsylski (jak to dziwnie brzmi), z tym szczególnym uważaniem na Chrzanowską to mnie rozśmieszyłeś xD Tak w ogóle to Ty to on czy ona? (Wybacz za pytanie).

violet.dawn

On który czasem dokarmia Cynthię Rotfl
Na czym polegaja takie medytacje tarotowe? Mozecie opowiedziec swoje doswiadczenia?
Tez jestem ciekaw jak to wyglada, nikt nie podzieli sie wlasnymi doswiadczeniami?
Jeden z przykładów jest w wątku, który Eremita podał powyżej.
Inny sposób, również zaczerpnięty z G.D. :
  • Obserwuj kartę przed sobą. Popatrz najpierw na cały obraz, później szczegółowo przyglądaj się poszczególnym elementom, kolorom. Nie próbuj "wchodzić" w kartę, nie o to chodzi w tym ćwiczeniu. Nie interpretuj symboli, po prostu obserwuj.
  • Po kilku minuach zamknij oczy. Powoli w umyśle staraj się odtworzyć obraz karty. Spróbuj przywołać i utrzymać w umyśle jak najwięcej zapamiętanych szczegółów. Nie śpiesz się i nie przejmuj się, jeśli nie potrafisz uzyskać idealnego obrazu.
  • Po kilku minutach zacznij "rozbierać" kartę kawałek po kawałku, tak jakby składała się z kawałków puzzli, aż przed oczami wyobraźni nie będzie żadnego obrazu.
  • Po usunięciu obrazu, staraj się utrzymać ten pusty, cichy stan umysłu. W tym wyciszonym stanie umysłu mogą pojawić się pewne informacje, które mogą stać się inspiracją do nowych interpretacji karty lub dać ci pewne wskazówki odnośnie twojej aktualnej sytuacji życiowej.

Tradycyjnie, oczywiście, wykonuje się Pomniejszy Rytuał Pentagramu, ale bez tego też się da przeżyć. Kartę można albo wybrać z góry, albo wyciągnąć losowo. Jeśli losuje się kartę, dobrze jest nie traktować tego ćwiczenia jako wróżby, można wtedy zbyt dużą wagę przykładać do tego, żeby 'coś się pojawiło' i może nie wyjść z tego nic albo wyjdą bzdury Oczko Pozycja medytacyjna dowolna - jak komu wygodnie. Choć oczywiście tradycyjnie zalecane są proste plecy. Ze względów praktycznych, łatwiej pracuje się z kartami, które są "proste" - nie mają zbyt wielu szczegółów graficznych i kolorów. Jeśli ktoś potrafi szczegółowo wyobrazić sobie i utrzymać w umyśle obraz Crowley'owskiego Thotha to gratulacje Uśmiech

W BOTA z kolei stosuje się jeszcze pracę z kolorem i dźwiękiem. Można n.p. wpatrywać się w planszę z klorem odpowiadającym danej karcie jednocześnie wibrując jakiś dźwięk (może być AUM, może być IAO, albo cokolwiek innego) o odpowiedniej częstotliwości, po czym utrzymuje się obraz karty w wyobraźni.

Oczywiście można jeszcze 'wchodzić' w kartę (jest jakiś odpowiednik polski słowa scrying?) ale to już wyższa (albo raczej inna) szkoła jazdy i własnie to prędzej może zrobić kuku niż medytacja. W ogóle z tymi niebezpieczeństwami jest sporo przesadyzmu. Więcej szkody można wyrządzić wróżeniem niż medytacją, ale to oczywiście moim skromnym zdaniem.
No tak, jest jeszcze sposob opisany przez Sulige w 'Tarot - karty ktore wroza' np. Ale ja chcialbym sie dowiedziec czy ktos z Was medytuje nad Tarotem i moze opowie cos o swoich doswiadczeniach - w jaki sposob, czy warto itp. Oczywiscie jesli doswiadczenia te nie sa zbyt osobiste.

BTW: co to jest BOTA?
No ja tak. Najczesciej metoda koncentruj-pusc. Czasem tylko utrzymywanie obrazu Klucza w umysle.
Zalezy co chce osiagnac - podpiac sie pod archetyp Klucza, celem inwokacji danej jakosci (np Klucz I - koncentracja, Klucz III - kreatywnosc, itp), ale to juz dzialanie bardziej medytacyjno-magiczne niz tylko medytacyjne. Podobnych technik podobno stosuje sie w niektorych szkolach buddyzmu, ale reki uciac sobie za to nie dam, nie jestem buddyjskim specem.
W sensie czysto medytacyjnym, efekty sa rozne. Czasem nic to nie daje, czasem pojawiaja sie pewne wskazowki dotycznace interpretacji, czasem pewne elementy graficzne, ktore skrzetnie notuje, i z ktorych kiedys skorzystam, jak mnie bedzie stac na to, zeby zatrudnic kogos, zeby namalowal talie wedlug mojego pomyslu, bo ze mnie artysta graficzny mniej niz kiepski Oczko

Co do drugiego pytania - BOTA, czyli Builders of The Adytum, to szkola mistyczna (a przynajmniej sami sie tak okreslaja) zalozona przez P.F. Case'a - faceta, ktory zwiazany byl z Hermetyzcnym Zakonem Zlotego Brzasku. Z G.D. wylecial za to, ze zaczal krytykowac ich nacisk na utrzymywanie wiedzy w tajemnicy, podczas gdy wiekszosc z tej wiedzy byla dostepna publicznie w bibliotekach, dla tych, ktorzy wiedzieli gdzie szukac. No i znali lacine, greke, hebrajski, hiszpanski, wloski, francuski i sanskryt Uśmiech

Duzo nie bede sie rozwlekac, dosc rzecz, ze Paul pozostawil po sobie ogromna spuscizne w postaci systemu laczacego tarota, alchemie, astrologie, kabale, elementy jogi i teurgii. To, co stworzyl bylo na tyle dobre, ze adepci G.D. (a takze innych organizacji okultystycznych) brali lekcje z BOTA (czesto po kryjomu Uśmiech ).

W duzym skrocie, w chwili obecnej, jest to kurs korespondencyjny. Jest bardzo duzo pracy wlasnej - jedna karte przerabia sie poczatkowo przez tydzien, pozniej sie ja maluje i poswieca sie jej kolejne 2 tygodnie. Jesli jestes zainteresowany, wiecej informacji na ich stronie: <!-- w --><a class="postlink" href="http://www.bota.org">www.bota.org</a><!-- w -->
Wielkie dzieki Aur
do usług! :ugeek:
Ja proponuję znacznie prostszy sposób medytacji. Najpierw zapamiętuję wszystkie elementy z karty, a następnie próbuję wczuć się w postać lub w którąś z postaci na karcie albo odwrotnie, spotykam tę postać i zastanawiam się, co wynika z tej interakcji. Jest to fajne, bo czasami można uzyskać naprawdę zadziwiające odpowiedzi i interpretacje. Przy okazji doskonale wychodzi, że z jednymi kartami rozumiemy się doskonale, a inne są dla nas obce (to są te aspekty życia, których jeszcze dobrze nie przepracowaliśmy). Odpowiedzi zależą od tego, co tkwi w naszej podświadomości, dlatego do niektórych kart (Wisielec, Śmierć, Diabeł, Wieża) należy podchodzić ostrożnie, bo treści, które do nas przyjdą mogą być naprawdę mało przyjemne.
Safira napisał(a):Odpowiedzi zależą od tego, co tkwi w naszej podświadomości, dlatego do niektórych kart (Wisielec, Śmierć, Diabeł, Wieża) należy podchodzić ostrożnie, bo treści, które do nas przyjdą mogą być naprawdę mało przyjemne.

Od tego co w podświadomości tkwi, i od tego co tam sami ładujemy. Innymi słowy, jaki mamy stosunek do karty zanim próbujemy się skontaktować z archetypem wyrażanym przez kartę poprzez medytację. Ja n.p. miałem to szczęście, że udało mi się uniknąć publikacji egzoterycznych, gdy zaczynałem swoją przygodę z tarotem i nie mam złych skojarzeń z tymi 4 kartami. Wisielec n.p. zdecydowanie nie jest dla mnie 'nieprzyjemną' kartą; energia niesiona przez Wieżę, no cóż, myślę że faktycznie, trzeba być trochę masochistą żeby odczuwać z niej czystą przyjemność Rotfl Z pozostałymi dwoma - różnie to bywa.

No ale przechodząc do tego, o czym chciałem wspomnieć. Faktycznie panuje opinia, że należy uważać z którymi kartami się medytuje. O ile WA odnoszą się do archetypów transformujących naszą świadomość i podnąszących ją na wyższy poziom (nawet 'nieprzyjemna' Wieża prowadzi w efekcie do pozytywnego wyniku), o tyle MA są bardziej przyziemne i n.p. 5-tki generalnie nie sią zalecane do medytacji, chyba że ktoś wie dokładnie co (i po co) robi i/lub robi to pod okiem kogoś doświadczonego.

Alternatywą do medytacji nad tymi kartami mogą być medytacje na Drzewie Życia. Czyli zamiast 5-tek, można medytować nad piątą Sefirą - Chesed. Dla równowagi można to potem zbalansować medytacją nad Chesed albo Rytuałem Środkowego Pilaru, ale to już dla tych, co chcą się 'bawić' w kabałę i spółkę.

alathea

"doswiadczajac" kart warto nie wchodzic w to calym soba, a przezywac to troche tak jak film na ekranie - miec swiadomosc, ze to jest film - a my jestesmy tu i teraz, nie tam na ekranie - jakas czesc nas powinna miec kontrole nad tym, co sie dzieje
nie medytuje specjalnie z kartami - ale mysle, ze ta uwaga ma szersze zastosowanie

ja mam cos takiego, ze czasem zanim poloze karte, to wiem, jaka wyjdzie a jak je klade, to odbieram emocje badz wydarzenia
dlatego chyba najlatwiej kladzie mi sie karty na uczucia/zwiazki i analize czyjejs osoby
alathea napisał(a):"doswiadczajac" kart warto nie wchodzic w to calym soba, a przezywac to troche tak jak film na ekranie - miec swiadomosc, ze to jest film - a my jestesmy tu i teraz, nie tam na ekranie - jakas czesc nas powinna miec kontrole nad tym, co sie dzieje

Myślę, że to dość trafne spostrzeżenie. "Wchodzenie" w karty, może być potencjalnie niebezpieczne (kurcze, to brzmi tak dramatycznie, ale nie przychodzi mi lepsze słowo na język), podczas gdy medytacja z obrazem jest techniką przyjazną dla użytkownika Uśmiech Myślę, że właśnie w związku z tym pierwszym jest tyle ostrzeżeń - ludzie nie rozróżniają medytacji i projekcji astralnej.
Generalnie sama medytacja może być niebezpieczna, nie wspominając już o medytacji z kartami. Włos mi się na głowie jeży, kiedy widzę, że ktoś rozpoczyna przygodę z medytacją z podręcznikiem, nie mając przy sobie żadnego doświadczonego w tym zakresie człowieka...
Aur Ganuz napisał(a):Ja n.p. miałem to szczęście, że udało mi się uniknąć publikacji egzoterycznych, gdy zaczynałem swoją przygodę z tarotem i nie mam złych skojarzeń z tymi 4 kartami. Wisielec n.p. zdecydowanie nie jest dla mnie 'nieprzyjemną' kartą; energia niesiona przez Wieżę, no cóż, myślę że faktycznie, trzeba być trochę masochistą żeby odczuwać z niej czystą przyjemność Rotfl Z pozostałymi dwoma - różnie to bywa.

A mnie karty zaskoczyły. Okazało się, że najtrudniej mi było przejść Pustelnika i Kapłankę. Wisielec może być. Wieża mi nie straszna, jako 5 numerologiczna doświadczam Wieży na okrągło. W sumie chyba najniebezpieczniejszy jest Diabeł, bo łatwo wciąga, ale nie chce puścić. Dokładnie tak jak nałóg. :mrgreen:
Stron: 1 2 3 4