Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 07-12-2010
O pasterzu i ptaszku
Był sobie raz pewien mędrzec, który, na miejskim placu, odpowiadał na najrozmaitsze pytania. Któregoś dnia w tłumek ciekawych wmieszał się pasterz. Zszedł z gór z zamiarem zawstydzenia "gawędziarza" na oczach ludzi.
Pasterz trzymał w garści ptaszka. Schował go w dłoni i, stanąwszy przed mędrcem, rzekł:
- Mam tu w garści ptaszka. Potrafisz może mi powiedzieć: czy jest żywy, czy martwy?
Gdyby mędrzec odpowiedział: "Żywy", tamten zacisnąłby lekko pięść i biedny ptaszek postradałby życie. Gdyby natomiast powiedział: "Martwy", pasterz rozwarłby palce i ptaszek zerwałby się do lotu. Mędrzec jednak, po chwili zastanowienia, wobec oczekujących w napięciu ludzi, odrzekł:
- Ptaszek w twojej garści jest taki, jak ty chcesz: jeśli chcesz go żywego, jest żywy, jeśli chcesz martwego - jest martwy.
Tak samo jest z naszym szczęściem i przeznaczeniem. Są w naszych rękach. Wiele może zależeć od zewnętrznych okoliczności, ale to, co najważniejsze, zależy od nas.
Tradycja perska
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=szAQAqgwkQ4&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=szAQAqgw ... re=related</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 08-12-2010
Cytat dnia
Sukces nie polega na osiąganiu czegoś w przyszłości, lecz na robieniu tego co kochasz teraz
Leo Babauta
dziennikarz, bloger
OPOWIADANIE „TAM, GDZIE JEST MIŁOŚĆ, JEST
TEŻ DOSTATEK I SUKCES”
Pewna kobieta podlewała rośliny w swoim ogrodzie, kiedy zobaczyła trzech staruszków, z wypisanymi na twarzy latami doświadczeń, którzy stali
naprzeciw jej ogrodu.
Ona nie znała ich, więc powiedziała:
- Nie wydaje mi się, abym was znała, ale musicie być głodni.
Wejdźcie, proszę, do domu i zjedzcie coś.
Oni odpowiedzieli:
- Nie ma w domu męża?
- Nie, odpoczywa, nie ma go w domu.
- W takim razie nie możemy wejść – odpowiedzieli.
Przed zmierzchem, kiedy mąż wrócił do domu, kobieta opowiedziała mu to,
co się zdarzyło.
- A więc, skoro wróciłem, zatem poproś ich teraz, aby
weszli.
Kobieta wyszła, aby zaprosić trzech męźczyzn do domu.
- Nie możemy wejść wszyscy do domu – wyjaśnili staruszkowie.
- Dlaczego? – chciała się dowiedzieć kobieta.
Jeden z męźczyzn wskazał na pierwszego ze swoich przyjaciół i
wyjaśnił:
- On ma na imię Dostatek.
Następnie wskazał drugiego – On ma na imię „Sukces”,
- A ja mam na imię „Miłość”.
Teraz wróć i zdecyduj razem z Twoim mężem, którego z nas
zaprosicie do waszego domu.
Kobieta weszła do domu i opowiedziała swojemu mężowi wszystko,
co powiedzieli jej trzej męźczyźni. Ten się ucieszył : – Jak pięknie!
- Zaprosimy Dostatek, aby wszedł i wypełnił nasz dom!!!
Jego żona nie zgadzała się i spytała:
- Mój drogi, dlaczego nie mielibyśmy zaprosić Sukcesu?
Ich córka słuchała tej rozmowy i weszła im w słowo:
- Nie byłoby lepiej, gdybyśmy pozwolili wejść Miłości? W ten sposób nasza
rodzina byłaby pełna miłości.
- Posłuchajmy rady naszej córki, powiedział mąż do żony. Pójdź i zaproś Miłość, niech będzie naszym gościem.
Żona wyszła i spytała – Który z Was to Miłość?
Niech wejdzie, proszę i będzie naszym gościem.
Miłość usiadła na wózku i ruszyła w kierunku domu.
Także dwaj pozostali podnieśli się i ruszyli za nią.
Trochę zdziwiona kobieta pyta Dostatek i Sukces:
- Zaprosiłam tylko Miłość, dlaczego idziecie także wy?
Oni odpowiedzieli razem:
- Jeżeli zaprosiłabyś Dostatek lub Sukces, pozostali dwaj zostaliby na zewnątrz, ale zaprosiłaś Miłość, a tam gdzie idzie ona, idziemy i my.
- Tam, gdzie jest Miłość, jest też Dostatek i Sukces.
MOJE ŻYCZENIE DLA CIEBIE MIŁY GOŚCIU
JEST NASTĘPUJĄCE:
Jeśli jesteś smutny, życzę Ci
Spokoju i Szczęścia.
Jeśli brakuje Ci wiary w siebie,
życzę Ci, abyś uwierzył w swoje
talenty i wykorzystał je.
Jeśli jesteś nieśmiały,
życzę Ci miłości i odwagi.
Podaruj swoją Miłość razem
z tą historyjką osobom,
które lubisz i cenisz.
TEKST TEN BYŁ ROZSYŁANY
POCZTĄ ELEKTRONICZNĄ
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=L25DEY4IEgM">http://www.youtube.com/watch?v=L25DEY4IEgM</a><!-- m -->
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 08-12-2010
Zwolnij tempo,
nie tańcz za szybko!
Czy przyglądałeś się kiedykolwiek dzieciom bawiącym się na karuzeli?
Albo przysłuchiwałeś się
spadającym kroplom deszczu na ziemię?
Tropiłeś radośnie fruwającego motyla albo obserwowałeś zachód słońca?
Lepiej zwolnij swoje tempo,
Nie tańcz za szybko,
bo życie jest zbyt krótkie,
muzyka nie trwa wiecznie.
Czy jesteś zabiegany całymi dniami, wiecznie zajęty?
Jeśli zadajesz pytanie
"Co słychać?",
czy masz chwilę
żeby usłyszeć odpowiedź?
A wieczorem gdy wyciągniesz się już w łóżku po całym dniu,
czy myślisz o tysiącu różnych sprawach,
które plączą ci się po głowie i które trzeba załatwić?
Lepiej zwolnij swoje tempo,
Nie tańcz za szybko,
bo życie jest zbyt krótkie,
muzyka nie trwa wiecznie.
Czy mówiłeś swojemu dziecku
"Zrobimy to jutro"
i w pośpiechu nawet nie zauważyłeś jaką ogromną przykrość mu sprawiłeś?
Czy straciłeś już kontakt z przyjacielem,
pozwoliłeś umrzeć przyjaźni,
bo nigdy nie miałeś czasu żeby zadzwonić i spytać jak leci?
Lepiej zwolnij swoje tempo,
Nie tańcz za szybko,
bo życie jest zbyt krótkie,
muzyka nie trwa wiecznie.
Gdy tak biegniesz szybko
żeby gdzieś zdążyć,
tracisz połowę przyjemności
z dotarcia tam dokąd biegniesz.
Kiedy codziennie się tak zamartwiasz i ciągle gdzieś gnasz,
to tak jakbyś wyrzucał prezent,
którego nawet nie zdążyłeś otworzyć.
Życie to nie wyścig.
Lepiej zwolnij swoje tempo,
znajdź chwilę, żeby posłuchać muzyki
zanim się skończy piosenka...
znalezione w necie
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=krJzLi4JlF8&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=krJzLi4J ... re=related</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 09-12-2010
Cytat dnia
Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym
Albert Einstein
fizyk teoretyk, twórca teorii względności
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 09-12-2010
Wydobądź słońce z ukrycia
Życie jest krótkie, tak krótkie.
Świat jest mały, tak mały.
Mieszkamy w jednej wiosce zwanej Ziemią.
Nasz najbliższy sąsiad to Księżyc.
Dlaczego mamy się wciąż kłócić,
wciąż zwalczać z powodu kawałka ziemi,
grubych pieniędzy, wyższego stanowiska,
słowa, które rani?
Mieszkamy w jednej wiosce zwanej Ziemią
i nie jest to, jak wiesz, raj.
Rok zaczyna się i szybko kończy.
Czasu jest niewiele.
Zrób z nim to, co najlepsze.
W tych dniach obsypujemy innych mnóstwem ciepłych życzeń.
Ale staną się one chłodne,
jeśli nie postanowisz jeszcze dziś,
że każdego dnia uczynisz coś dla innych.
Co?
Wydobywaj dla nich codziennie
przez resztę roku "słońce" z ukrycia.
Znajduje się ono za horyzontem twego serca i czeka:
słońce twej przyjaźni i dobroci.
Wydobądź je z ukrycia.
Nie pozwól mu zajść w chmurach złego humoru,
w mgle obojętności, w nocy nieufności.
Wydobądź z ukrycia słońce dla każdego człowieka,
którego spotkasz w tym roku.
Przyjmij go do swojego życia jako prezent,
dar, prawdziwą radość.
Wtedy bycie razem stanie się świętem.
A przecież nie chodzi o nic innego jak o szczęście,
o święto w każdym ludzkim sercu, także w twoim.
- Phil Bosmans
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=7e9OP5G9Rys">http://www.youtube.com/watch?v=7e9OP5G9Rys</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc - Gość - 09-12-2010
To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.
Paulo Coelho
Alchemik
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 10-12-2010
Cytat dnia
Nic nie jest szczególnie trudne do zrobienia, jeśli tylko rozłożyć to na etapy.
Henry Ford
przemysłowiec amerykański, założyciel Ford Motor Company
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 10-12-2010
Desiderata
Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech.
I pamiętaj jaki spokój można znaleźć w ciszy.
O ile to możliwe bez wyrzekania się siebie,
bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swą prawdę jasno i spokojnie,
ale wysłuchaj innych,
nawet tępych i nieświadomych -
oni też mają swoją opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych, są udręką ducha.
Porównując się z innymi,
możesz się stać próżny lub zgorzkniały,
zawsze bowiem znajdziesz gorszych i lepszych od siebie.
Niech Twoje osiągnięcia, tak jak i plany,
będą dla Ciebie źródłem radości.
Wykonuj swą pracę z sercem,
jakkolwiek byłaby skromna,
ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach,
na świecie bowiem pełno oszustwa,
niech to Ci jednak nie przysłoni prawdziwej cnoty.
Wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów
i wszędzie życie jest pełne heroizmu.
Bądź sobą,
zwłaszcza nie udawaj uczucia
ani nie podchodź cynicznie do miłości,
albowiem wobec oschłości i rozczarowań
jest ona wieczna jak trawa.
Przyjmuj spokojnie, co Ci lata doradzają,
z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.
Rozwijaj siłę ducha,
aby Cię mogła osłonić w nagłym nieszczęściu.
Nie dręcz się tworami wyobraźni.
Wiele obaw rodzi się ze znużenia.
I samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem Wszechświata,
nie mniej niż drzewa i gwiazdy.
Masz prawo być tutaj.
I czy jest to dla Ciebie jasne, czy nie,
Wszechświat jest bez wątpienia na dobrej drodze.
Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem,
czymkolwiek się trudnisz i jakiekolwiek
są Twoje pragnienia.
W zgiełku i pomieszaniu życia
zachowaj spokój w duszy.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach
jest to piękny świat.
Bądź czujny.
Dąż do szczęścia.
- Max Ehrmann
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=fC1evtJd0Ys&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=fC1evtJd ... re=related</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 11-12-2010
Esencja życia
Zwracamy zbyt mało uwagi na esencję życia,
na zupełnie zwyczajne codzienne sprawy.
Nie rzucające się zbytnio w oczy,
właśnie dlatego, że są takie zwyczajne:
wstać rano i wieczorem pójść spać,
wspólnie jeść, być razem z bliskimi, przyjaciółmi,
dokończyć coś, z czego ktoś inny się ucieszy.
Wszystko to, jeśli będziemy na to bardziej zważać,
może stać się wielkim przeżyciem,
czyniącym nas szczęśliwymi.
Musimy nadać więcej sensu temu, co jest esencją życia,
najprostszym sprawom, które właściwie są oczywiste:
uprzejmości, zwracaniu uwagi na bliźnich,
trosce o ludzi, którzy nas potrzebują.
Zważanie na drobnostki może być tak ważne,
ponieważ można w ten sposób włożyć w nie sporo miłości.
Dlaczego miałbyś się nie zachwycać bawiącymi się dziećmi?
Dzieci potrafią wytrącić z równowagi myślicieli
i pokazać im, że nie wszystko w życiu jest problemem.
Esencja to zwyczajne codzienne życie.
Życie z radością i zmartwieniami,
z nadziejami i rozczarowaniami,
których każdy doświadcza.
Przekazywanie esencji to najprostsze oznaki
sympatii do ludzi w naszej bliskości.
Może niepozorne gesty,
które są jednak na tyle skuteczne,
by każdego dnia pozwolić słońcu świecić na nowo.
- Phil Bosmans
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=KztQx3i--oM">http://www.youtube.com/watch?v=KztQx3i--oM</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 11-12-2010
Ja ostatnio nie pisałam w tym watku ,dobrze ze Natka jest niezawodna,nawet mego ulubionego autora wkleja .Gratuluje intuicji
Cytat dnia
Nie staraj się zostać człowiekiem sukcesu, lecz człowiekiem wartościowym
Albert Einstein
fizyk teoretyk, twórca teorii względności
Głowa pełna pomysłów czyli kreatywne myślenie
Stephen Covey, osobisty doradca prezydenta Clintona, powiedział kiedyś: Wszystkie największe odkrycia i wynalazki są rezultatem odważnego wyjścia poza konwencjonalne, tradycyjne myślenie. Dalej Covey opowiada historię o Krzysztofie Kolumbie.
Kiedyś podczas bankietu u królowej zazdrosny dygnitarz dworski rzucił uszczypliwy komentarz w kierunku Kolumba: „Jeżeli pan by nie odkrył Indii Zachodnich, nie sądzi pan, że znalazłby się ktoś inny w królestwie, kto mógłby dokonać tego odkrycia?” Kolumb nic na to nie odpowiedział, lecz wziął jajko i zaprosił całe dystyngowane towarzystwo do wzięcia udziału w małym eksperymencie. Polegał on na postawieniu jajka tak, aby mogło stać na czubku. Wszyscy próbowali, ale nikomu się nie udało tego dokonać. Wreszcie zrezygnowani poprosili Kolumba o rozwiązanie zagadki. Kolumb wziął jajko do ręki, uderzył czubkiem o stół i postawił je na zgniecionym końcu. Dygnitarz ten natychmiast i to sarkastycznie skomentował: „Wszyscy mogli tak zrobić”. Kolumb na to odrzekł: Owszem, gdybyście wiedzieli jak. W momencie gdy pokazałem wam drogę do Nowego Świata, nie ma nic prostszego niż pójście moimi śladami.
W 1947 została przekroczona bariera dźwięku: „niewidzialny mur” pokonał amerykański pilot Chuck Yeager z szybkością 700 mil na godzinę. Sześć lat później leciał on już z szybkością 1612 mil na godzinę. Wszystkie dane naukowe sprzed tego wydarzenia dowodziły, że bariera dźwięku to próg nieosiągalny i nieprzekraczalny. Panowało przekonanie, że przekroczenie bariery dźwięku może spowodować wybuch samolotu, że pilot może stracić głos, cofnąć się wiekowo lub stać się inwalidą. Mit dotyczy konsekwencji i wiara w nieosiągalność tego wyczynu były tak silne, że niewielu chętnych zgłaszało się do próbnych lotów. Tymczasem Chuck Yeager, zafascynowany samym pomysłem i nie zrażony przestrogami o możliwych negatywnych konsekwencjach, zdecydował się zaryzykować. Sam był zaskoczony, że przelot odbył się tak gładko, co potwierdził komentarzem, że jego babcia mogłaby spokojnie sączyć na pokładzie lemoniadę. Bez ciekawskich i niedowiarków, którzy ważą się na obalanie panujących przekonań, schematów myślowych i systemu wiary ewolucja stanęłaby w miejscu, a gatunek ludzki powoli by wymarł.
W każdym z nas drzemie Kolumb czy Yeager. Każdy z nas jest potencjalnym odkrywcą nowych zmian i rewolucyjnych wynalazków.
Zaraz, zaraz, już słyszę twego wewnętrznego krytyka, który serwuje ci tekst w rodzaju: „Jaki tam ze mnie Kolumb? Wszystko już wymyślili”. I wiesz dlaczego twój krytyk ma rację? Bo mu wierzysz.
Yeager po prostu nie wierzył do końca w panujący wówczas mit o nieuniknionych i niechybnych niebezpieczeństwach, czyhających na pilotów przekraczających barierę dźwięku. Miał odwagę zadać pytanie: „Co by było, gdyby ...?” Po czym uchylił zamknięte do tej pory drzwi, wsunął głowę do pomieszczenia, zorientował się, że panują tam ciemności ... i po prostu zapalił światło. I na tym właśnie polega sekret kreatywności, to znaczy na zadaniu pytania: „Co by było, gdyby...?”, a tym samym wyjściu poza panujące i obowiązujące schematy myślenia i zapaleniu światła w ciemnym pokoju. Aby odkryć niezmierzone obszary ludzkiej kreatywności, wystarczy zacząć zadawać podstawowe pytania i tym samym podważać panujące wokół aksjomaty. Dzieci, zawodowi mistrzowie kreatywności, mają tę technikę opanowaną do perfekcji, używając najbardziej elementarnego pytania, „dlaczego?”, wprowadzając tym samym dorosłych w duże zakłopotanie. Każdemu pytaniu „dlaczego?” powinno towarzyszyć pytanie „dlaczego nie?”. Zastosuj tę prostą procedurę i w szybkim czasie dostrzeżesz, jak dalece poszerzył się twój repertuar rozważań i pomysłów.
Zaprojektuj swoją przyszłość.
XXI wiek, początek III tysiąclecia naszej ery, już za pasem. Jakość uczenia się i życia zależy tylko i wyłącznie od twojej umiejętności organizowania własnych procesów myślowych, jednym słowem – od umiejętności twórczego posługiwania się swoim aparatem umysłowym.
Życie w kreatywny sposób wymaga innego sposobu myślenia. Myślenia, wychodzącego poza zuniformizowane ramy, które narzuca ci otoczenie, społeczeństwo, sztywne zasady, co wypada i nie wypada. Jednym z nowszych sposobów myślenia jest przesłanie, że możesz, jeśli się tego nauczysz, zaprojektować swoją przyszłość. Wiem, że ta metoda działa, ponieważ sama stosuję ją od dawna. Prawdopodobnie ty też ją odkryłeś, tylko nie uświadamiasz sobie tego do końca. Dawno temu, jeszcze jako nastolatka, zaobserwowałam, że jeżeli bardzo mi na czymś zależy, jeżeli chcę czegoś naprawdę całym swoim sercem, po pewnym czasie ... moje marzenie się spełnia. Brzmi to dosyć nieprawdopodobnie, ale taka jest prawda. W momencie gdy czegoś mocno zapragnę i nie ma we mnie cienia wątpliwości, że właśnie to chcę osiągnąć, automatycznie uruchamiam wewnętrzne kino i wyświetlam sobie cały film z upragnionym i wymarzonym celem w najdrobniejszych szczegółach. Po upływie pewnego czasu (czasami są to miesiące, czasami lata, jeżeli jest to większy projekt, a czasami tylko dni) moje marzenie staje się rzeczywistością. Jest tylko jeden mały problem w tym bajecznie prostym urządzeniu umysłowym. Niejednokrotnie okazuje się, że cel, marzenie, którego tak żarliwie pragnąłeś, okazuje się absolutnym niewypałem i fiaskiem, w momencie gdy staje się rzeczywistością. Dlaczego?
Bo na przykład okazuje się, że właściwie wcale tego nie chcesz, i marzenie, którym żyłeś latami, było jedynie fantazjowaniem. Goniłeś za mrzonką i nie wziąłeś pod uwagę zmienionej rzeczywistości, którą osiągnięcie twego marzenia przynosi. Nie wziąłeś pod uwagę głęboko zakodowanych wartości i całego arsenału przyzwyczajeń. Tak się stało kiedyś z moim marzeniem. Zapragnęliśmy parę lat temu zmienić otoczenie, zacząć żyć inaczej, bardziej na luzie, bez pośpiechu, spokojnie, w otoczeniu przyrody. Pragnęliśmy się wyrwać z miejskiego rozgardiaszu i pośpiechu. Wymyśliliśmy sobie, że przeprowadzimy się do Włoch. Ceny domów we Włoszech były wtedy znacznie niższe, zmiana otoczenia równałaby się więc wielkiemu skokowi w górę w standardzie życia. Perspektywa zamiany małego domu w Anglii na wielką posiadłość z basenem i kortami tenisowymi była niesłychanie nęcąca.
Chcieliśmy w urokliwym, cichym, alpejskim zakątku otworzyć ośrodek samorozwoju.
Przygotowywaliśmy się do tego projektu przez trzy lata, zbierając wszystkie potrzebne informacje, przeprowadzając rekonesans, odbywając częste do Włoch etc. Wydawałoby się, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i że wstępujemy na ścieżkę prowadzącą wprost do nieba... Kiedy w miesiąc po przeprowadzce siedziałam jeszcze na wpół rozpakowanych paczkach, nagle poraziła mnie prosta prawda. Dostałam jak obuchem w głowę.
Ja tu wcale nie chcę być. To nie jest moje miejsce. Ja do niego nie należę. Po pięciomiesięcznym pobycie spakowaliśmy się i wróciliśmy do Anglii. Fantazja i iluzja, że wewnętrzny spokój i wyciszenie można zdobyć, manipulując zewnętrznymi okolicznościami, prysnęła jak bańka mydlana. Ale dostałam to, co sobie wymarzyłam.
Przy każdym projektowaniu przyszłości zastanów się, czy to, czego tak żarliwie pragniesz, jest odpowiednie dla ciebie. Sprawdź, czy nie gonisz za mitem i fantazją. Spełnienie mitu może być bardzo kosztowną nauczką, tak jak to było w naszym wypadku.
Vedemecum kreatywnego geniusza.
Idea lub pomysł jest nową kombinacją starych elementów. Tak jak z klockami lego. Klocki są te same, tylko można budować z nich coraz to nowe struktury o coraz innych kształtach. Kreatywność to zbudowanie czegoś nowego z istniejących klocków.
Nowe połączenia elementów, których nikt do tej pory jeszcze ze sobą nie połączył.
Idea to również przebłysk intuicji, wewnętrznego zrozumienia, nagłego olśnienia, spojrzenia na stare połączenie z innej strony, pod zupełnie innym kątem, odwrotnie. Wiesz, kto wymyślił kolorowy chromowy film Kodaka? Dwaj muzycy: Leopold Mannes i Leopold Godowsky. Pomysł na długopis objawił się rzeźbiarzowi, malarzowi i dziennikarzowi w jednej osobie, Ladislowi Bairowi. Pomysłodawcą koła pneumatycznego był weterynarz John Boyd Dunlop.
Każdy, ty też, może wymyślić coś nowego. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ w 99 % głos wewnętrznego krytyka zdusi nową koncepcję w zarodku i nie da się je rozwinąć, znajdując tysiące dowodów na to, że pomysł jest nie do zrealizowania, że się nie powiedzie, że jest nierealny, że ... że ... że ... Nie daj za wygraną. Gdzieś wewnątrz ciebie drzemie geniusz. Daj mu się obudzić i dojść do głosu.
Katarzyna Gozdek-Michaelis
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=gz_iWciBuTI">http://www.youtube.com/watch?v=gz_iWciBuTI</a><!-- m -->
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 12-12-2010
Kamień na zupę
Pewna wiejska kobieta była zdziwiona,
gdy u jej drzwi pojawił się dość dobrze ubrany nieznajomy
i poprosił ją o coś do jedzenia.
"Przykro mi", powiedziała. "Nie mam w tej chwili nic w domu".
"Nie szkodzi", powiedział sympatyczny nieznajomy.
"Mam tu w moim worku kamień na zupę;
jeśli pozwolisz mi go włożyć do garnka z gotująca wodą,
zrobię najsmaczniejszą zupę na świecie.
Poproszę o bardzo duży garnek".
Kobieta była ciekawa.
Postawiła garnek na ogniu i szepnęła sąsiadce
o tajemnicy kamienia na zupę.
Zanim woda się zagotowała, wszyscy sąsiedzi zgromadzili się,
żeby zobaczyć nieznajomego i jego kamień na zupę.
Nieznajomy wrzucił kamień do wody,
potem skosztował łyżeczkę ze smakiem i wykrzyknął:
"Ach, wyborna! Potrzeba jej tylko trochę ziemniaków".
"Mam ziemniaki w kuchni", wykrzyknęła jedna kobieta.
Za kilka minut była z powrotem z dużą ilością pokrojonych na plasterki ziemniaków, które zostały wrzucone do garnka.
Potem nieznajomy znowu spróbował wywaru.
"Wyśmienita!" powiedział.
Lecz dodał tęsknie: "Gdybyśmy tylko mieli trochę mięsa,
byłby z tego smaczny gulasz".
Inna gospodyni pobiegła do domu i przyniosła trochę mięsa,
które nieznajomy wdzięcznie przyjął i wrzucił do garnka.
Kiedy znowu spróbował bulionu, wzniósł oczy do nieba i powiedział: "Gdybyśmy mieli trochę jarzyn, byłaby doskonała,
absolutnie doskonała".
Jedna z sąsiadek popędziła do domu
i wróciła z koszykiem marchewek i cebuli.
Gdy i one zostały wrzucone i nieznajomy spróbował mikstury, powiedział rozkazującym głosem:
"Sól i przyprawy".
"Tutaj", powiedziała gospodyni.
Potem padło następne polecenie:
"Miski dla wszystkich".
Ludzie pobiegli do domów w poszukiwaniu misek.
Niektórzy przynieśli przy okazji nawet chleb i owoce.
Potem wszyscy zasiedli do pysznego posiłku,
podczas gdy nieznajomy rozdawał duże porcje
swej niewiarygodnej zupy.
Wszyscy czuli się dziwnie szczęśliwi,
gdy śmiali się i rozmawiali, i dzielili swój pierwszy wspólny posiłek.
Pośrodku tej wesołości nieznajomy wymknął się cicho,
pozostawiając cudowny kamień na zupę,
żeby mogli z niego skorzystać,
kiedy tylko będą chcieli ugotować najpiękniejszą zupę świata.
- Anthony De Mello
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=YrLk4vdY28Q">http://www.youtube.com/watch?v=YrLk4vdY28Q</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
FairyWitch - 12-12-2010
Natka, piękna opowieść.
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 12-12-2010
Cieszę się Fairy, że opowieść ta trafiła również do Twego serca.
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 12-12-2010
Cytat dnia
Zakres szczęścia człowieka zależy od niego samego.
Abraham Lincoln
16. prezydent USA
Cztery kamienie
Kiedy była małą dziewczynką dziadek zabierał ją nad rzekę. Siadali razem pod wielkim dębem i układali przedziwne historie. Pewnego dnia dziadek opowiedział małej o zdarzeniu, które wydarzyło się dawno temu, kiedy był bardzo młody.
Miał wtedy około 25 lat, był pełen nadziei i pozytywnych myśli. W tamtym okresie każdego dnia zadawał sobie pytanie czy istnieje człowiek idealny. Uważał, że większość nas dąży do perfekcji, więc komuś powinno się to udać. A jeśli nikt jeszcze tego nie dokonał on będzie tym pierwszym. Legenda głosiła, że kluczem do osiągnięcia doskonałości są cztery kamienie zrodzone z żywiołów. Ogień, woda, ziemia, wiatr. Każdy, kto się z nimi połączy osiągnie to, czego pragnie. Mężczyzna poddał się ciężkim próbom czterech żywiołów i przeszedł je zwycięsko. Kamienie umieścił każde w osobnym woreczku by przypadkiem nie połączyły się bez jego wiedzy i wrócił do domu. Zanim przestąpił próg domu spotkał zalaną łzami żonę. Miała sen. Ten, kto osiągnie doskonałość stanie się częścią natury, a przestanie być człowiekiem, bo właśnie niedoskonałość leży w naturze człowieka i sprawia, że istota ludzka jest taka a nie inna. Żona bardzo go kochała i nie chciała stracić. Pragnęłaby pozostał sobą, w całej swej niedoskonałości. Więc na jej prośbę cztery kamienie spoczęły w drewnianej skrzynce zakopane właśnie pod tym dębem, pod którym tak często przesiadywał wiele lat później ze swoją wnuczką.
Lata mijały. Dziewczynka dorastała aż stała się młodą kobietą. Była pełna marzeń, jednak nie czerpała radości z życia. Głęboki smutek wypełniał jej serce. Nie uczyła się tak dobrze jak by chcieli tego jej rodzice. Pięknością nigdy nie była i nie zapowiadało się na to, że kiedykolwiek tak się stanie. Zamartwiała się z wielu powodów nieustannie czując, że jej życiu brakuje sensu.
Kochała swoich rodziców i najbardziej bolało ją to, że ich krzywdzi. Każdego dnia czuła, że ich unieszczęśliwia i że zasłużyli na lepsze dziecko.
Któregoś dnia przypomniała sobie historię dziadka. Czy była prawdziwa? Tego nie mogła być pewna jednak postanowiła spróbować. Była to jedyna możliwość, aby uwolnić się od cierpienia, jej życie nabrało sensu, znalazła cel – odnaleźć magiczne kamienie. Wiedziała gdzie dziadek je ukrył, więc jeśli naprawdę istniały znajdzie je na pewno.
Historia była prawdziwa. Były tam, każde w osobnym woreczku ukryte w drewnianej skrzynce. Dziewczyna wyjęła je i położyła przed sobą. Były piękne, każde w innym kolorze, każde w innej poświacie energii. Wzięła je w dłonie i z całej siły zapragnęła się z nimi złączyć. Chciała być idealna nie dla siebie, lecz dla swoich rodziców, nie pamiętała, że doskonałość wiąże się z utratą człowieczeństwa. I stało się. Od tej pory była częścią natury, jej duszą i ciałem, myślą i uczynkiem, radością i cierpieniem.
Matka dziewczyny odchodziła od zmysłów. Jej kochana córka nie wróciła do domu, nie powiedziała nawet gdzie się wybiera. Co mogło się stać? Postawiono na nogi całą policję. Liczyła się każda poszlaka i ślad.
Zatroskana kobieta czuła jakby czas zaciskał jej pętle na szyi. Siadała przed domem na huśtawce. Próbowała odszukać w myślach ostatnie wydarzenia. Może zrobiła coś nie tak? Przecież tak bardzo kocha swoją córkę! Wspomnienia krążyły w jej głowie bez celu. I wtedy właśnie poczuła na policzku muśniecie letniego wiatru. Mogłaby przysiąc, że delikatnie ją pocałował. Pomyślała przez chwilę, że jej dziecko jest blisko, tylko ona nie potrafi jej odnaleźć.
Kolejne dni nie przyniosły żadnych rezultatów. Rodzice zaczynali wierzyć w coraz czarniejsze scenariusze. Czas mijał a oni nie mogli nic zrobić. Dni spędzali w ogrodzie czekając na jakąkolwiek wiadomość. Lubili to miejsce, piękno bijące z niego ochładzało ich myśli, było w nim coś dziwnego, coś doskonałego. Tak, to dobre określenie, bo taka właśnie jest matka natura.
Każdy dzień odbierał rodzicom cząstkę nadziei, nie zostało z niej już wiele. Jeszcze trochę a rozsypie się w pył i nie pozostanie z niej choćby najmniejszy ślad. Mama dziewczynki usiadła w fotelu próbując poukładać poszarpane myśli. Zamknęła oczy i usłyszała śpiew. Był to śpiew tańczącego płomienia świecy, który rozbijał się w tęczę na powierzchni wody w szklance. Ogień i woda – pomyślała – dwie przeciwności a jednak są jednością w tajemniczej naturze.
Wszystko jest nie tak jak trzeba – myślała dziewczyna – Mówię do rodziców, staram się im przekazać jak bardzo ich kocham, ale oni mnie nie rozumieją. To wszystko, dlatego że jestem częścią natury, człowiek nie jest w stanie zrozumieć tego, co idealne, bo niedoskonałość leży w jego naturze. Teraz będę sama, niezrozumiała, chciałam przybliżyć się do tych, których kocham, a oddaliłam się od nich. Ujawniałam się w każdej cząsteczce natury. Całowałam przez wiatr, mówiłam przez ziemię, byłam pierwiastkiem wody, śpiewałam ulubioną pieśń mojej matki płomieniami ognia. Wszystko na marne.
Gdyby dziewczyna wiedziała jak bardzo rodzice kochają ją za to jaka jest nigdy w życiu nie szukałaby kamieni. Jednak bardzo chciała ich uszczęśliwić. Czy zrobiła wszystko, co w jej mocy? Myślę, że nie. Wystarczyłoby, że byłaby sobą.
Kochajmy ludzi za to, jacy są, a nie za to, jacy byśmy chcieli żeby byli.
Younga
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=wOtSvzhfAxM">http://www.youtube.com/watch?v=wOtSvzhfAxM</a><!-- m -->
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 13-12-2010
Rachunek
Któregoś wieczoru, gdy mamusia przygotowywała kolację, jedenastoletni syn stanął w kuchni, trzymając w ręku kartkę.
Z oficjalną miną, dziecko podało kartkę matce,
która wytarła sobie ręce w fartuch
i przeczytała, co było napisane:
- za wyrwanie chwastów na ścieżce: 5 złotych;
- za uporządkowanie mojego pokoju: 10 złotych;
- za kupienie mleka: 1 złoty;
- za pilnowanie siostrzyczki (3 popołudnia): 15 złotych;
- za otrzymanie dwukrotnie najlepszego stopnia: 10 złotych;
- za wyrzucanie śmieci co wieczór: 7 złotych.
Razem: 48 złotych.
Mama spojrzała czule w oczy syna.
Jej umysł pełen był wspomnień.
Wzięła długopis i na drugiej stronie kartki napisała:
- Za noszenie ciebie w łonie przez 9 miesięcy: 0 złotych;
- Za wszystkie noce spędzone przy twoim łóżku,
gdy byłeś chory 0 złotych;
- Za te wszystkie chwile pocieszania ciebie,
gdy byłeś smutny 0 złotych;
- Za wszystkie osuszone twoje łzy: 0 złotych;
- Za to wszystko, czego ciebie nauczyłam dzień po dniu: 0 złotych;
- Za wszystkie śniadania, obiady, kolacje, podwieczorki
i śniadania do szkoły: 0 złotych;
- Za życie, które ci daję każdego dnia: 0 złotych.
Razem: 0 złotych.
Gdy skończyła, uśmiechając się matka podała kartkę synowi.
Ten przeczytał to, co napisała i otarł sobie dwie duże łzy,
które pojawiły się w jego oczach.
Odwrócił kartkę i na swoim rachunku napisał:
"Zapłacono".
Potem chwycił mamę za szyję i obsypał ją pocałunkami.
Gdy w osobistych i rodzinnych stosunkach
zaczynają się pojawiać rachunki, wszystko się kończy.
Miłość jest bezinteresowna albo nie istnieje.
- Bruno Ferrero
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=GDJ9gTiGp74&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=GDJ9gTiG ... re=related</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 13-12-2010
Cytat dnia
Masz szczęście - jesteś człowiekiem. Róża jest piękna, ale nie wie dlaczego i dla kogo jest piękna.
Michel Quoist
francuski duchowny katolicki i pisarz
BAJKA O ZASMUCONYM SMUTKU
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był
tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: „Kim jesteś?” Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały:
„Ja? … Nazywają mnie smutkiem”
„Ach! Smutek!”, zawołała staruszka z taką radością, jakby
spotkała dobrego znajomego.
„Znasz mnie?”, zapytał smutek niedowierzająco.
„Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
„Tak sądzisz …, zdziwił się smutek, „to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?” „A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed
Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?”
„Ja … jestem smutny.”
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. „Smutny jesteś …”,
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. „A co Cię tak bardzo zasmuciło?”
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. „Ach, … wiesz …”, zaczął powoli i z
namysłem, „najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony
po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy.” I znowu westchnął. „Wiesz …, ludzie
wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.� Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się� potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności.” „Masz rację,”, potwierdziła staruszka, „ja też często widuję takich ludzi.” Smutek jeszcze bardziej się skurczył. „Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia.” Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie. „Płacz, płacz smutku.”, wyszeptała czule. „Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.� Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona. „Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
„Ale … ale kim Ty właściwie jesteś?” „Ja?”, zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. „
JA JESTEM NADZIEJA!”
Autor anonimowy
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=ZtN9KxTSyD4">http://www.youtube.com/watch?v=ZtN9KxTSyD4</a><!-- m -->
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 14-12-2010
Jak sól
Żył sobie kiedyś pewien król, który nosił szlachetne imię Henryk Mądry. Posiadał trzy córki, o imionach: Alba, Bettina i Szarlota. W skrytości król najbardziej uwielbiał Szarlotę. Będąc zmuszony do tego, aby zdecydować o tym, która z nich będzie następczynią tronu, wezwał je wszystkie do siebie i zapytał: "Moje kochane córki, jak bardzo mnie kochacie?".
Najstarsza odpowiedziała mu: "Ojcze, kocham cię jak światło dnia, jak słońce, które obdarowuje drzewa swoim ciepłem. Ty jesteś moim światłem!".
Szczęśliwy król, kazał usiąść Albie przy swojej prawicy, po czym zawołał drugą córkę. Bettina powiedziała mu: "Ojcze, kocham cię jak największy skarb świata, twoja mądrość jest o wiele cenniejsza od złota i drogocennych kamieni. Ty jesteś moim bogactwem!".
Pocieszony i uszczęśliwiony wyznaniem córki ojciec, kazał jej usiąść po swojej lewicy. Potem zawołał Szarlotę. "A ty, moja malutka, jak bardzo mnie kochasz?" - zapytał ją z czułością. Dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała bez żadnego wahania: "Ojcze, kocham cię tak bardzo jak sól kuchenną!".
Król zaniemówił: "Co powiedziałaś?"
"Ojcze, kocham cię jak sól kuchenną?".
Król nie zdołał powstrzymać swego gniewu i krzyknął ze złością: "Niewdzięcznico! Jak śmiesz traktować mnie w ten sposób ty, która byłaś jasnością moich oczu. Precz ode mnie! Pozbawiam się mojego ojcostwa i każę ci się wynieść!".
Biedna Szarlota, nie mogąc powstrzymać się od płaczu, musiała opuścić dwór i królestwo swego ojca. Zaczęła więc pracować w kuchni ościennego króla. A że była piękna, dobra i umiała wspaniale gotować, już w niedługim czasie została główną kuchmistrzynią króla.
Pewnego dnia przybył z wizytą do pałacu król Henryk. Wszyscy mówili o nim, że był bardzo smutny i samotny. Miał trzy córki, ale pierwsza z nich uciekła z pewnym kalifornijskim gitarzystą. Druga wyjechała do Australii, aby hodować kangury, a najmłodsza z nich została wygnana przez samego króla.
Szarlota natychmiast rozpoznała swojego ojca. Poszła zaraz do kuchni i zaczęła przygotowywać najwspanialsze potrawy. Jednak zamiast dodawać do nich soli dosypywała cukier.
Podczas całego obiadu wszyscy kręcili nosami i robili miny: każdy próbował jakieś danie i w chwilę po tym w nieprzyzwoity sposób wypluwał je w serwetkę.
Rozwścieczony król nakazał przywołać do siebie kucharkę.
Wezwana Szarlota powiedziała wtedy spokojnie: "Kiedyś mój ojciec wygnał mnie z domu za to, że powiedziałam mu, iż kocham go jak sól kuchenną, która nadaje smaku wszystkim potrawom. Właśnie dlatego nie chcąc mu robić kolejnej przykrości dodałam do wszystkich potraw cukier".
Król Henryk podniósł się ze łzami w oczach: "To sól mądrości przemawia przez twoje słowa, moja córko. Przebacz mi i przyjmij moją koronę".
Zarządzono wielkie przyjęcie, a wszyscy zaproszeni płakali z radości: ówczesne królewskie kroniki zaświadczają, że wszystkie ich łzy były słone.
"Jesteście solą ziemi" (Mt 5,13).
Bruno Ferrero
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=TQNf5gHMRDo&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=TQNf5gHM ... re=related</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 14-12-2010
Cytat dnia
Potykając się, można zajść daleko; nie wolno tylko upaść i nie podnieść się.
Johann Wolfgang von Goethe
niemiecki poeta okresu romantyzmu, dramaturg, prozaik, uczony, polityk
Zatrzymać miłość
Dziecko spacerowało plażą razem ze swą matką. W pewnej chwili dziecko zapytało:
- Mamo, jak można zatrzymać miłość, kiedy w końcu uda się ją zdobyć?
Matka zastanowiła się przez chwilę, potem schyliła się i nabrała w garść wody. Jedną rękę zacisnęła mocno : woda przeciekała jej między palcami i im bardziej ściskała pięść, tym szybciej wylewała się woda. Druga dłoń była otwarta: w jej zagłębieniu szkliła się woda. Dziecko patrzyło wielkimi ze zdziwienia oczkami, a potem z uśmiechem odpowiedziało:
– Teraz już rozumiem!..
“Jeśli coś kochasz puść to wolno… Jeśli wróci jest Twoje. Jeśli nie, znaczy to, że nigdy nie było
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=5gSroh2XP-0">http://www.youtube.com/watch?v=5gSroh2XP-0</a><!-- m -->
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 14-12-2010
"Noc" - Leśmian Bolesław
Noc na niebie. Wieś w mroku złudnie roztajała
W bezkształt senny. tu ówdzie światłem zwypuklony.
Psów wycie rozpowiększa bezbrzeż wsi uśpionej
i niżej srebra stosy płonie chmur nawala.
W tej i owej chat szybie świeca lśni jak gwiazda,
Czasem sylweta głowy mignie tam i zginie:
Sen szyby... W wonnych sadów szemrzącej głębinie
Duchy na nocleg w ptasie wdzierają się gniazda.
Zapach ziemi wilgotnej i zziębniętych kwiatów
Zlewa się w jeden mocny i wystały trunek.
Wietrzyk spadł mi na czoło niby pocałunek -
Skąd, od kogo? - sam nie wiem! Może spoza światów...
A na niebie rozpiętym, bezbrzeżnie rozległem,
Księżyc pała, chmur srebrne zwisają odlewy,
Jakiś anioł (on nie wie, że go tam dostrzegłem!),
Jakiś anioł błękitnooki i złocistobrewy
Z gorączkowym rumieńcem w zwierciadle księżyca
Przegląda swe o Bogu zadumane lica.
<!-- m --><a class="postlink" href="http://trzykropka.wrzuta.pl/audio/4t8RPmTPUZo/w_mroku_jest_tyle_swiatla_-_lubelska_federacja_bardow_-_milosc_mi_wszystko_wyjasnila">http://trzykropka.wrzuta.pl/audio/4t8RP ... _wyjasnila</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Miriam - 15-12-2010
Cytat dnia
Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem.
Arystoteles
filozof grecki
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 15-12-2010
Bożonarodzeniowy Dar
Czerwona tarcza słońca coraz szybciej chyliła się ku zachodowi. Ostatnie długie promienie przetykały łagodnie czuby
najwyższych sosen, wzniecając kręgi iskier
w napotkanych pojedynczych płatkach śniegu.
Dobiegał końca kolejny, mroźny grudniowy dzień.
Na skraju niewielkiej świerkowej polany tkwił nieruchomo samotny człowiek.
Zamyślonym wzrokiem błądził po obsypanych świeżym śnieżnym pierzem drzewach,
jak gdyby czegoś jeszcze poszukiwał.
Tuż za nim, na starych drewnianych saneczkach,
leżała ścięta przeszło godzinę temu mała choinka na święta.
Nic nie mąciło przedwieczornej ciszy,
nawet urwis-wiatr z rzadka tylko potrącał tę czy inną gałązkę.
- Najwyższy czas wracać już do domu - pomyślał samotny człowiek.
Było już naprawdę późno.
Zdecydował się nie wracać tą samą drogą co zawsze,
tylko wybrał mniej wygodny skrót przez sosnowy zagajnik.
Dokuczało mu zmęczenie i niewiele go obchodziły pierwsze płatki śniegu, które niebawem poczęły wirować w powietrzu.
Odetchnął za to z ulgą, kiedy doleciało go znajome naszczekiwanie psów, a później zamajaczyły tuż przed nim
- niczym wielkie śnieżne grzyby - wtulone w grudniową noc domki rodzinnej wioski.
W każdym z nich paliło się światło, rozlegały się krzyki zachwyconych dzieci, raz nawet poczuł zapach przyrządzonej świątecznej ryby.
Tylko ostatni domek mocno odróżniał się od pozostałych:
nienaturalnie cichy, mroczny, jakiś nieswój -
nawet dróżkę prowadzącą do drzwi zdążył przysypać świeży śnieg.
Był to jego dom.
Dom-przyjaciel, ale również niemy świadek bolesnych wydarzeń.
Dwa lata wcześniej przetoczyła się przez wioskę epidemia szkarlatyny. Bezlitosna choroba, drwiąc z wysiłków lekarzy,
wyciągała drapieżne ręce po coraz to nowe ofiary.
Zanim została pokonana, wielu ludziom nadszarpnęła zdrowie.
W domu leśniczego poczyniła największe spustoszenie:
najpierw straciła życie córka, a w parę dni później
również młoda żona leśniczego.
Usłużny i miły do tej pory człowiek zmienił się w samotnika
o ponurym spojrzeniu. Ludzie zaczęli się go bać.
Prawie nikt go nie odwiedzał, zresztą on sam wolał całe dnie przesiadywać w lesie, gdzie spędził też pierwsze święta po stracie rodziny.
Upływający czas łagodził stopniowo ból tęsknoty za najbliższymi.
Młody leśniczy stał się spokojniejszy i przestał stronić od ludzi.
Nadal jednak częstym gościem na jego twarzy był bezbrzeżny smutek,
zwłaszcza kiedy widział inne rodziny, szczęśliwe, rozbrzmiewające hałasem dziecięcych zabaw.
On był sam i to najbardziej go gryzło.
"Wśród nocnej ciszy
głos się rozchodzi:
Wstańcie, pasterze..."
doleciał go w pewnej chwili donośny śpiew kolędy z domu sąsiada -piekarza.
- Tak, to prawda - pomyślał leśniczy. - Ja też mam powstać
i nie dać się zwyciężyć rozpaczy, chociaż straciłem najbliższe mi istoty. Może i dla mnie zajaśnieje dziś szczęśliwa gwiazda?
Pracy w domu czekało go mnóstwo.
Najpierw narąbał drew i rozpalił w piecu, gdyż w całym mieszkaniu
było bardzo chłodno. Potem wziął się za sprzątanie.
Wytrzepał stary chodnik, pozamiatał, poodkurzał.
Przy ubieraniu choinki poczuł się nagle dziwnie radosny - po raz pierwszy w ciągu tych ostatnich ponurych lat.
Przyrządzając kolację w małej kuchence, z wdzięcznością wspominał żonę, która, wykazując dużo cierpliwości,
nauczyła go gotowania kilku potraw.
Myślał też o niespełna siedmioletniej córeczce,
często śpiewającej mu wesołe piosenki.
Którąś z tych piosenek zapamiętał dosyć dobrze i nawet polubił. Nakrywając teraz do stołu, mruczał dziecięcą kolędę,
z rzadka tylko fałszując.
Tuż przed posiłkiem wyszedł na chwilę z domu.
Lubił takie krótkie, wieczorne spacery.
Pod nogami chrzęścił świeży dywan ze śniegu, wiatr ustał zupełnie i tylko niebo nad głową iskrzyło się coraz to nowymi gwiazdami. Wieczorną ciszę przerywały jedynie radosne okrzyki dzieci sąsiadów. Trójka chłopców wybiegła na dwór, by ulepić przed domem bałwana
ze świeżego śniegu.
Po skończeniu zabawy zmęczeni ale i szczęśliwi chłopcy pobiegli do domu cieszyć się z otrzymanych świątecznych prezentów.
Wróciwszy do mieszkania, leśniczy bardziej wyczuł niż spostrzegł
jakąś zmianę. Podejrzliwie obejrzał wszystkie kąty.
Wszędzie panował porządek, tylko że ktoś niespostrzeżenie
odwiedził jego mieszkanie i potrącił choinkę.
Dolna gałąź drzewka kołysała się jeszcze, przyozdobiona wielkim sercem z piernika.
- Kto go tu powiesił? - zdziwił się leśniczy, podchodząc bliżej. Delikatnie wziął piernik do ręki.
Oby twoje serce było wielkie - błysnął lukrowy napis na boku czekoladowego serduszka.
Ze wzruszenia mężczyzna wypuścił piernik z dłoni.
- To na pewno dzieci piekarza go przyniosły - domyślił się wreszcie. - Kochane dzieciaki, pamiętały o mnie!
Zasiadł do kolacji. Dopiero w tym momencie poczuł, jak bardzo był zmęczony i głodny.
Barszcz z grzybami, chociaż może nie najlepiej przyrządzony, smakował mu jak rzadko kiedy.
Równie szybko zniknęła z talerza ryba w galarecie.
Kiedy rozpoczął deser, usłyszał pukanie do drzwi.
Właściwie nie było to pukanie, tylko jedno dość silne
uderzenie w drzwi.
- Co się tam dzieje? Czyżby wiatr na nowo rozpoczął swe nocne harce? - pomyślał.
- Nie, tym razem to nie może być wiatr.
Dłuższą chwilę nasłuchiwał, ale hałas nie powtórzył się więcej.
Nie mogąc dłużej powstrzymywać ciekawości, szarpnął za klamkę i gwałtownie otworzył drzwi.
Zamiast wybuchnąć złością, ze zdziwienia aż otworzył usta.
Na progu siedziała drobna, wynędzniała postać.
Podarte, przyprószone śniegiem stare ubranie nie stanowiło wystarczającego zabezpieczenia przed kłującym zimnem,
czego najlepszym dowodem był głośny kaszel dziecka.
Leśniczy nie tracił czasu. Zabrał niespodziewanego przybysza do środka, ściągnął zeń podarte ubranie,
polecił ogrzać się przy piecu. Dziewięcioletnia może, wystraszona dziewczynka z przyjemnością przytuliła się do ciepłego kaflowego pieca.
Po dwóch kubkach gorącej herbaty zaczęła trochę nabierać rumieńców, nadal jednak kaszlała.
Chciwie pochłonęła podaną jej resztę barszczu.
Kiedy postawił przed nią dopiero co odgrzane drugie danie,
spojrzała na niego z wdzięcznością, choć nieśmiało,
i zabrała się do jedzenia.
Leśniczy czuł się tak onieśmielony, że nie bardzo wiedział,
jak zacząć rozmowę. W pewnym momencie jego wzrok padł na czekoladowe serduszko,
wiszące teraz spokojnie na gałęzi choinki. Podszedł do drzewka, zerwał piernik i przyniósł go dziecku.
W oczach dziewczynki błysnęła prawdziwa radość.
Wbiła zęby w piernik i delektowała się każdym jego kęsem.
- Dziękuję - wykrztusiła między jednym a drugim kęsem. - Kiedy jeszcze miałam mamę, marzyłam o takich piernikach.
Ale mama była biedna...
Nie zamierzał pytać o nic więcej. Najprawdopodobniej matka dziewczynki wędrowała od wioski do wioski
i najmowała się do każdej domowej pracy - prania, sprzątania...
Co się właściwie stało z tą biedną kobietą i w jaki sposób jej córka trafiła do domku leśniczego?
Odpowiedź na to pytanie leśniczy uznał za sprawę mało ważną.
Być może dziewczynka sama kiedyś o tym opowie, jak nabierze więcej sił i ochoty.
- Czy upieczesz mi jeszcze takie serduszko? - zapytało dziecko już śmielszym głosem.
- Jeśli zostaniesz, upiekę ci całe mnóstwo czekoladowych serduszek - obiecał.
Jakiś czas siedzieli jeszcze przy piecu. Później, kiedy dziewczynka zaczęła się robić senna, przeniósł ją na łóżko w sypialni,
dokładnie okrył grubą kołdrą i sam też położył się spać.
Kaszel minął i dziecko zapadło w zdrowy, głęboki sen.
Przed zaśnięciem leśniczy jeszcze chwilę się modlił.
Wspominał zmarłą żonę i córeczkę, dwa ponuro przeżyte lata i to,
że dane mu było w dniu dzisiejszym wyzwolić się z ciemnej nocy duchowego załamania.
Wspominał i dziękował, a jego anioł stróż
z radością przedkładał tę modlitwę u tronu Najwyższego.
- Boże, najbardziej Ci dziękuję, że znowu zesłałeś mi kogoś,
kogo mogę kochać - wyszeptał na zakończenie leśniczy,
po czym mocniej przytulił dziecko do siebie, jakby w obawie,
że ten świeżo zdobyty skarb odpłynie w nieznaną dal
wraz z pierwszym oddechem nowego, bożonarodzeniowego poranka.
- o. Franciszek Czarnowski
Pozdrawiam. Natka
Re: Dla ducha i pokrzepieniu serc -
Natka - 16-12-2010
Cegła
Młody odnoszący sukces kierownik jechał sąsiednią ulicą,
jadąc odrobinę za szybko swoim nowym Jaguarem.
Uważał na dzieciaki wyskakujące zza zaparkowanych samochodów i zwalniał jak tylko mu się wydawało, że coś zobaczył.
Auto przejechało, żadne dziecko się nie pojawiło.
Zamiast tego, cegła uderzyła w boczne drzwi Jaguara.
Dał po hamulcach i zawrócił Jaguara do miejsca
z którego rzucono cegłę.
Zezłoszczony kierowca wyskoczył z samochodu,
złapał najbliższego dzieciaka
i pchnął go na zaparkowany samochód krzycząc:
- Co to było i kim Ty jesteś?....I co do licha robisz. To jest nowym samochód, a ta rzucona cegła będzie Cię kosztować kupę kasy Dlaczego to zrobiłeś??
Młody chłopak bronił się:
- Proszę Pana...Proszę Pana...
Przepraszam, ale nie wiedziałem, co innego mogę zrobić - błagał.
Rzuciłem cegłą, bo nikt inny by się nie zatrzymał...
Ze łzami spływającymi po twarzy
chłopaczek wskazał na miejsce obok zaparkowanego samochodu.
-To jest mój brat - powiedział. - Zjechał z krawężnika i spadł z wózka inwalidzkiego, a ja nie potrafię go podnieść....
Teraz szlochając chłopiec poprosił oszołomionego kierowcę:
- Czy mógłby Pan mi pomóc podnieść Go na wózek??
Jest poraniony i za ciężki dla mnie...
Poruszony kierowca próbował przełknąć gwałtownie
pojawiającą się kluskę w gardle.
Szybko podniósł chłopca na wózek,
potem wyciągnął chusteczki i oczyścił ranki i przecięcia.
- Dziękuję i niech Cię Bóg błogosławi - wdzięczne dziecko odpowiedziało nieznajomemu.
Zbyt zszokowany aby powiedzieć słowo
mężczyzna po prostu patrzył jak chłopiec
popychał swojego przywiązanego do wózka brata w kierunku domu...
To był długi i wolny spacer z powrotem do Jaguara...
Uszkodzenie było bardzo widoczne, ale mężczyzna nigdy nie zajął się naprawieniem uszkodzonych drzwi...
Zostawił je w takim stanie aby przypominały mu wiadomość...
"Nie idź przez życie tak szybko,
aby ktoś musiał rzucać w Ciebie cegłą,
by zwrócić na siebie Twoją uwagę".
z netu
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.youtube.com/watch?v=euOu89d3npA&feature=related">http://www.youtube.com/watch?v=euOu89d3 ... re=related</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka