Liczba postów: 637
Liczba wątków: 8
Dołączył: 25-08-2014
Reputacja:
0
Może i to działa, ale teraz nasuwa mi się pytanie... Czy to faktycznie "Bóg" uzdrawia? Czy może my sami mamy taką moc kierowana ogromną wiarą w uzdrowienie, potęgą naszej podświadomości i sugestii oraz afirmacji?
Liczba postów: 99
Liczba wątków: 12
Dołączył: 18-04-2015
Reputacja:
0
Póki co, to pewnie ciężko będzie to stwierdzić...kiedyś myślałam, że to Bóg, ponieważ w Piśmie św. jest wzmianka o tym, że Jezus dał nakaz uzdrawiania i wypędzania demonów swoim uczniom...(Mt 10, 1-8) z drugiej jednak strony podświadomość to potężna siła.
Liczba postów: 2.296
Liczba wątków: 15
Dołączył: 30-03-2015
Reputacja:
564
Zgadzam się Filifionką, myślę że to człowiek swoimi obawami, lękami, sam się opętuje, szamocze w wytworach własnej wyobraźni i popada w niemoc. Zajmuje się rzeczami nieistotnymi, traci energię, zamiast skupić się na rzeczach, które mają sens, są istotne i na które ma wpływ, to zajmuje się innymi, próbuje zmieniać coś na co nie ma wpływu. Zamiast skupić się na sobie, zacząć pracować nad sobą, pokochać i zaakceptować siebie. Brakuje pokory i cierpliwości. Łatwiej i wygodniej myśleć - to złe moce mi to zrobiły, że taki jestem, Niech mi to ktoś zabierze i gna na egzorcyzmy, do psychoterapeuty lub wróżki. A jak mu dalej źle albo i jeszcze gorzej, to zaczyna się użalać nad sobą, że wszyscy wokół są do niczego bo nie potrafią pomóc i na niczym się nie znają. Niestety zmiana samego siebie to harówka (wiem coś o tym), praca u podstaw, ale warto - zapewniam. Myślę, że źródłem uzdrowienia w tej materii jesteśmy my sami. A Siła Wyższa (jakkolwiek ją pojmujemy)? Ona jest po to, aby wytyczać kierunek tych zmian.
Liczba postów: 637
Liczba wątków: 8
Dołączył: 25-08-2014
Reputacja:
0
Perełko masz rację... Człowiek sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem... Ja ogólnie sądzę, że ten "Bóg" siedzi w nas. To my mamy wielką moc. Tylko zapatrując się w przyziemne rzeczy nie dostrzegamy tego. To jest paradoks ludzkości - z jednej strony jesteśmy w siebie zapatrzeni, a z drugiej nie widzimy tego, co w nas drzemie.