Moje drugie spotkanie z istota za światów, proszę sobie nie robic z tego jaj bo to jest naoczna relacja oparta na faktach
Sierpień 2005 roku, około godziny 18-20, siedziałem przed domem na tarasie była sobota , akurat wtedy pies ujadał w stronę bramy wjazdowej na posesje, dziwne podeszłem a tam nikogo nie było, ni kota, innego psa, pełzającego gada, człowieka... więc wróciłem na leżak, ale wtedy pies zaczeł się wyraźnie czegoś bać, wył i się chował, bał się już kompletnie iść w tamta strone ze mną tzn. bramy... Postanowiłem pójść tam jeszcze raz i zobaczyć, a tam znowu nic, cisza i spokój u sasiadów to samo, żywego ducha?!- pomyślałem sobie.... Wróciłem z powrotem pies leżał i skamlał nie szło go już ruszyć z miejsca, więc pomyslałem że coś się wyzdarzy niedobrego , bo zwierzęta przeczuwają takie sprawy typu: duchy, zjawy, upiory, trzęsienia ziemi, burze... wiem bo doswiadczylem tego ze swoimi 4łapami nie raz. Rozejrzałem się, potem zamknełem oczy na chwile i zaczelem przysypiac na leżaku ... po jakimś czasie obudziłem się bo poczułem dziwne zimno, chłód ,psa już nie było przy mnie najprawdopodobniej uciekł ze strachu , dziwne uczucie przecież na dworze było jakieś +20 i 0 wiatru i się rozgladam a tu za bramą jakieś 8 metrów o de mnie stoi jakaś postać odwrucona plecami, starszy człowiek z papierosem, pomyslalem sobie pewnie ktoś przyjechal na wieś i łazi... postanowiłem krzyknąć dobry wieczór! żeby nawiazać kontkt i w końcu kulturka tego tez wymaga... I tu miałem nosa! A właściwie mój pies! Owa postać odwróciła się i zaczela iść w moją strone i to dosłownie przez brame, a ja czułem paralizujacy strach który nie pozwalal mnie się ruszyć, chcialem uciekać krzyczeć a nie mogłem cialo odmówiło posłuszeństwa !. A "on" się zbliżał miał jakieś 170cm, był w tym momencie czarnym cieniem, im bliżej mnie tym jego ubywało tzn. ulatniał się z dołu w strone góry jakieś 3metry o de mnie rozpłynoł się na moich oczach... wyglądało to ta jak jakby się palił od dolu w strone góry gdzie było widać coś podobnego do pary,dymu ale "0" zapachu spalenizny itp... Później paraliż ustapił a ja cały byłem blady i spocony, w kolo mnie była cisza psy się o dziwo odnalazły i siedzały cicho, miejsce w kórym to się stało jest pozbawione drzew i krzewów, slupów itp. wolna przestrzeń gdzie cały czas naświetlane jest przez slońce od południa do wieczora. I wtedy sobie pomysłałem jak tu przeżyc noc bo byłem sam w domu, ale na szcześćie było spokojnie.
Po tym zajściu już nikomu tego prawie nie mówie żebym nie wyszedł na oszołoma bo ludzie w to nie wierzą, najpierw ten czarny pies teraz to... i tez nie wiem dokładnie co to było a właściwie kto to był jedynie moge się domyślać. Postanowiłem zrobić dochodzenie a dokladnie zbadac historię mojej miejscowości , okolicy i poszczególnych budynków... w końcu jestem miłośnikiem historii i wszystkiego z tym związanego... i doszedłem do wstrząsających faktów, a właściwie ludzkiej tragedii sprzed ponad 70lat... ale o tym kiedy indziej. Sorry za byczki ort