przepraszam za wprowadzenie w bład, juz koryguje, zaistniała syutacja miała miejsce 17 lutego 2006 roku w piątek pomiędzy godz. 20:40 a 21:00, pamiętam jak wtedy w tv leciał film "O jeden most za daleko" ale po kolei:
Ja wtedy siedziałem w swoim pokoju przy biurku z zapalona lampką które kiedys stało pod oknem z którego wychodzi widok na południe, czyli pola... w drugim pokoju był włączony tv i leciał wtedy ten wspomniany film. Pogoda z tego co pamiętam była deszczowa, niebo było raczej zachmurzone, było też chyba po pełni, ogólnie ciemno było na wsi ze psy nie wychodziły z budy .
Wtedy miałem właśnie iśc psowi zanieść jedzenie do budy, bo akurat wtedy w domu był brat i mnie jeszcze ponaglał, a ja wtedy dalej siedziałem u siebie a okna miałem zasłonięte żaluzjami. Wtedy tak spojrzałem sie na okno i zobaczyłem jakies delikatne prześwitujące światło, pomyślałem sobie ksieżyc wyszedł za chmur.... Brat miedzy czasie poszedł do psa za mnie, ja o tym nie wiedząc, zgasiłem swiatło u siebie i poszedłem do drugiego pokoju gdzie leciał film, wtedy do pokoju z kuchni wpadł przerażony kot jak by go pies gonił, wskoczył na stół i sie zjeżył , pchykajac w strone drzwi mojego pokoju, które były otwarte, a było widzac wyraźnie prześwitujące promienie wspomnianego światła... później kot szukał schronienia i latał jak oparzony po domu, ale nie po moim pokoju. A ja nic, myślałem ze zwariował i ogladam dalej . Patrze z kanapy do siebie do pokoju i nic, okno znowu ciemne, pomyślałem księżyc znowu zaszedł za chmury... Potem przyszedł brat, blady jak ściana i mówi co do czego... otóż: na polu jakieś 400 metrów na wprost od mojego okna latały dwa świecące kuliste obiekty, które z czasem zaczeły przemieszczać sie w stronę budynku łącząc sie w jedną kule , podobno gdy doszło to "cos" nad dom, zawisło w miejscu na jakiś czas miejscu i po chwili znikło tak jak by ktoś zgasił światło - no i stała sie ciemność , a brat to wszystko widział wraz z sąsiadem na żywo, a żaden pies nie wylazł wtedy z budy ... no jak mnie to powiedział to mnie ciary przeszły i rozumiałem wtedy zachowanie kota i to blade światło w oknie prześwitujące przez żaluzje... Następnego dnia na wsi rozgorzała debata co to było, bo przez okna widziały to jeszcze 3 osoby. No jak sie potem okazało to nie był odosobniony przypadek tej nocy , bo kpp policji dostała kilka telefonów od zaniepokojonych mieszkanców, lokalna gazeta nawet o tym wspomniała, widział tez to jeden z jej redaktorów jak wyszedł na balkon a tam nad kominem pobliskiej elektrociepłowni lata świetlisty obiekt, nawet zrobił zdjęcia... okazało sie ze wtedy w ciaguj tej nocy widziało to zjawisko o różnych godzinach do 200 osób
to był najbardziej chodliwe wydanie tej gazety, artykuł zawierał wtedy 2 cała strony. Od tamtej pory nic sie nie powtórzyło takiego na podobna skale , moim zdaniem nie była to wtedy zbiorowa halucynacja, choć przez pryzmat czasu to jet teraz juz mglista historia