Kobiece archetypy
#15

"Kto nie pamięta historii skazany jest na jej ponowne przeżycie", 

George Santayana


A ja, ponieważ jestem historyczką, więc dorzucę jeszcze parę słów z tego punktu widzenia.
Nie jesteśmy sami we Wszechświecie, nie jesteśmy sami na Świecie. Przed nami i po nas żyło i będzie żyło wiele kobiet i mężczyzn... setki pokoleń... całe cywilizacje. Nie jesteśmy skazani na uczenie się swojej kobiecości - czy też męskości - od zera. Mamy bogactwo przeszłych pokoleń, naszych przodków. Mądrość człowieka mierzy się tym - jednakowo kobiety i mężczyzny - czy dostatecznie wcześnie potrafi skorzystać z tego bogactwa. Są i tacy, którzy nigdy z niego nie skorzystają. Ale są tacy, którzy dostatecznie wcześnie w swoim życiu wpadają na to, że jeżeli ktoś przeżył dobrze całe życie i jest szczęśliwym człowiekiem, to może warto się od niego czegoś nauczyć? Może nie musimy dochodzić do wszystkiego sami? Kim ja jestem, żeby uważać, że sama, bez dobrej rady moich bliskich jestem w stanie lepiej przeżyć swoje życie niż moi przodkowie? W swojej historii człowiek sięgał coraz dalej i wyżej zawsze dzięki dwóm czynnikom - temu, czego dowiedział się od swoich przodków i temu, co sam od siebie do tego dołożył. Od zarania dziejów matki przekazywały swoim córkom wiedzę na temat tego jak powinny się one zachowywać, żeby mieć udane życie. Jak najlepiej żyć  w społeczności, w której żyjesz. W ciągu setek i tysięcy lat pojęcie o tym, czym dla kobiety jest udane i szczęśliwe życie ewoluowało na wiele sposobów - i pod różnymi szerokościami geograficznymi miało zupełnie różne oblicza. Czym innym jest dziś udane życie dla bogatej Japonki, czym innym dla polskiej emigrantki w Wielkiej Brytanii, a czym innym dla biednej kobiety z afrykańskiej wioski. Każda z tych kobiet miała matkę, która starała się wychować córkę tak, by była ona szczęśliwa... ale dla każdej z tych matek szczęście oznaczało co innego... bogactwo, kariera zawodowa, dobre małżeństwo, bogaty mąż, własna chata, szacunek współplemieńców...  co dla jednych jest wszystkim, dla innych jest mało ważne.

Były wieki, były lata, były epoki, które kobietę ograniczały do roli "panny na wydaniu" gdy była młoda, a matki i żony w późniejszym wieku. O wartości kobiety decydowało jedynie to, kim był jej ojciec, kim był jej mąż i kim był jej syn. A jednak i w tamtych epokach pojawiały się kobiety wyrastające ponad przeciętność, o których do dziś pamiętamy: silne królowe, mądre mniszki, sprytne intrygantki dworskie, żony które kierowały swoimi mężami a wręcz całymi rodami, kobiety które prowadziły salony wyznaczające wzorce w całym kulturalnym świecie, te które w przebraniu męskim studiowały na uniwersytetach, te które jadąc w zbroi na koniu prowadziły za sobą cały naród. Co było źródłem ich siły? Jednym razem było to wykorzystanie do maksimum swojej kobiecości dla osiągnięcia większych celów, innym razem wprost przeciwnie - odrzucanie ograniczeń, jakie wiązały się z kobiecością i sięganie po to, czego nie była w stanie osiągnąć nawet większość mężczyzn. Uczmy się od nich, uczmy się tej lekcji historii naszych przodkiń...

Siłą kobiety wcale nie jest tylko i wyłącznie jej "kobiecość",  albo też przeciwnie - jej odrzucenie.
Siłą kobiety jest to, że kiedy kobiecość jest dobra i potrzebna - sięga po nią. Kiedy jest przeszkodą - jest ją w stanie odrzucić.
Dlatego kobieta może być dobrą i kochającą żoną i matką, a może też wspiąć się zimą na najwyższy szczyt Himalajów.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości