Kobiece archetypy
#29

Le Stelle, ale skąd wzięłaś tą teorię, że wszyscy współcześni ludzie mają jednego przodka? Skąd te daty 5 tys. i 15 tys. lat, bo nie napisałaś?
Nigdy nie było jednego wspólnego przodka wszystkich żyjących dziś ludzi - właśnie to wytłumaczyłam w moim wcześniejszym wpisie. Jeżeli mówimy na przykład, ze szympansy i ludzie mieli jednego wspólnego przodka, to nie znaczy przecież, że to była pojedyncza istota (bo - poza wszystkim - jak by się rozmnożyła?), ale że szympansy i ludzie ewoluowali z jednego wcześniejszego gatunku. Żeby to określić w taki uproszczony sposób: jeżeli masz drzewo genealogiczne jakiegoś rodu, to na samej górze masz jakiegoś wspólnego przodka, on miał kilkoro dzieci, każde z tych dzieci się bardziej lub mniej rozmnażało. Ale niektóre gałęzie rodu - gdzie zabrakło potomków - w końcu wymarły. I tak samo było z hominidami... Kiedy na Ziemi pojawiły się ssaki, to po jakimś czasie z jednego z tych czworonożnych ssaków (wspólnego przodka małp i ludzi) zaczęło ewoluować kilka gatunków - jedne z tych gatunków stały się przodkami szympansa i goryla, inne pozostałych małp, a jeszcze inne - człowieka. Ten pra-przodek późniejszych ludzi ewoluował dalej i powstały w ten sposób różne gatunki hominidów (człowiekowatych). One ewoluowały dalej, aż w końcu ok. 2 mln lat temu pojawił wśród się wśród innych gałęzi hominidów Homo erectus, zazwyczaj uznawany za pierwszego w prostej linii przodka Homo sapiens. Inne hominidy stopniowo wymierały, natomiast linia zapoczątkowana przez Homo erectus rozwijała się, ulegając kolejnym przekształceniom, aż w końcu powstał z niej Homo sapiens sapiens - czyli my, jedyny niewymarły gatunek Homo Uśmiech . To tak w ogromnym skrócie Oczko
Pisałaś, żeby podać stronkę - cytat o córkach Ewy pochodzi z tekstu zamieszczonego na stronie Zakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.zgms.cm.umk.pl/badania_genealogia.html">http://www.zgms.cm.umk.pl/badania_genealogia.html</a><!-- m -->

Basiu, przepraszam, że Cię wystraszyłam kochana Buziak Oczywiście, że przekażesz swoje geny i to jeszcze pomnożone razy pięć ! Uśmiech Geny, które przekazujemy, to co innego niż samo mitochondrialne DNA przekazywane córkom. Każdy żyjący człowiek jest składową genów swoich i tych, które odziedziczył po przodkach. Ale nie jest to tak, że geny decydują o wszystkim! Geny np. decydują o cechach zewnętrznych (ale często zdarza się, że w wyglądzie bardziej nawet uwidaczniają się geny dziadków i pradziadków, niż samych rodziców dziecka), o chorobach dziedzicznych, o długości życia, o skłonnościach charakterologicznych - ale nie o całym naszym życiu. Jesteśmy jak ten tarotowy Głupiec - to, co mamy w swoim węzełku z którym wyruszamy w Świat, to otrzymane od przodków geny, nasz własny charakter oraz wychowanie - ale co z tym zrobimy, jak to wykorzystamy, jak się rozwiniemy - to już zależy od nas. Musimy wykorzystać maksymalnie dobre geny które otrzymaliśmy od przodków, a walczyć z odziedziczonymi po nich złymi skłonnościami - to jest właśnie ta praca nad sobą, o której piszesz Basiu. I w zasadzie o tym opowiada też ścieżka tarotowego Głupca przez wszystkie Arkana życia.

Perełko - ja właśnie uważam, że mitochondrialne DNA w jakiś sposób łączy się z pamięcią genetyczną... nie wiem czy to prawda, ale tak mi się wydaje. Pamięć genetyczna, czyli coś co mamy we krwi, coś pozazmysłowego, nieuchwytnego, co łączy nas z poprzednimi pokoleniami. Podobnie jak MtDNA, łączy nas niewidzialną nicią z wszystkimi naszymi przodkiniami. Kiedyś czytałam np. o jakiejś substancji chemicznej, która wytwarza się we krwi człowieka, który miał jakieś straszne przeżycia (nie pamiętam tej chemicznej nazwy), na przykład mieli ja we krwi ludzie, którzy przeżyli obozy koncentracyjne. I teraz co ciekawe - po badaniach okazywało się, że była ona także we krwi ich dzieci (niemających żadnych strasznych przeżyć). Moja Mama czytała niedawno książkę o tragedii Dzieci Zamojszczyzny. Książka pisana przez córkę kobiety, która była właśnie jednym z tych Dzieci i na własne oczy widziała rzeź swojej rodziny i sąsiadów. W Matce te lęki pozostały na zawsze, wpadała w depresje, była lękliwa, budziła się z krzykiem. Ale co ciekawe: jej córka, urodzona przecież już po wojnie - miała te same lęki! A przecież nie pamięta tego, nie było jej wtedy na świecie. Ja też mam coś takiego - nie lubię stać w pokoju na tle okna, jeżeli w pokoju pali się światło, a na zewnątrz jest ciemno - mam jakieś dziwne uczucie, że ktoś z zewnątrz może mnie zastrzelić. Zupełnie irracjonalne... ale czy ktoś w poprzednich pokoleniach nie zginął w ten sposób, czy nie przejęłam realnych lęków jakiejś osoby? Nie wiem też, czy pamięć genetyczna dotyczy tylko moich przodków, czy też jest wspólna dla całego gatunku Homo Sapiens? I czy zjawisko Deja vu to nie jest przypadkiem przejaw pamięci genetycznej? Albo niektóre sny - czy nie są jej przejawem? Czytałam nawet, że siła Tarota bierze się stąd, że te karty mają w sobie moc wszystkich ludzi, którzy kiedykolwiek nimi wróżyli... Czy jest jakaś wspólna pula, do której wrzucane są doświadczenia życiowe wszystkich ludzi? A jeśli tak to czy - i jak - możemy z niej czerpać?
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości