Podawanie rozkładu i wyciągniętych kart na forum
#39

Przyznam, ze zgadzam sie z Wormars(em)...Moja przygoda z kartami trwa juz ponad 25 lat...i moje spostrzezenie jest takie, ze gdy wrozylam tylko z malutkich kart cyganskich, ktore kiedys dostalam od znajomej na Wegrzech(one chyba byly zaczarowane) to czulam je tak bardzo...ze "widzialam" pewne sytuacje, ktore sie potem sprawdzaly w zyciu niemalze doslownie.A przeciez nikt mnie nie uczyl i nie mialam do nich zadnej ksiazki, tylko te obrazki na kartach. Podam wam przyklad zebyscie nie mysleli, iz pisze bzdury. Gdy bylam na Sycylii, moja przyjaciolka dopytywala sie o swego faceta, obawiala sie ,ze ma jakies "powiazania"....rozlozylam karty i miedzy innym "informacjami" zobaczylam cos(!)...i mowie do niej...Sluchaj , on ci przyniesie cos, zebys dla niego schowala. Myslalam wtedy ,ze chodzi o bron, tak to widzialam. Po jakims czasie ona mi przypomniala te wrozbe i powiedziala mi w sekrecie ,ze ten jej facet przyniosl jej zawiniatko,zeby u siebie przetrzymala, to byly pieniadze. inna sytuacja, ktora w tej chwili pamietam, tez z Sycylii,( musze przyznac, ze gdy tam bylam , mialam swietny kontakt z moimi kartami)...pewien znajomy poprosil mnie o rozlozenie kart na jakas kobiete, a ja pierwsze co zobaczylam , niemalze krzyknelam, uwazaj na dzieci, bo ktorej moze sie cos stac, bedziesz musial pojechac do szpitala. Za jakis czas on przychodzi i mowi : ty wiesz co sie stalo mojej mlodszej corce? graly na tarasie, poslizgnela sie i glowa uderzyla o metalowa bariere, skonczylo sie w szpitalu, musieli zalozyc iles tam szwow. I jeszcze jedna sytuacja...gdy juz bylam w Szkocji, chcialam postawic karty mojej Kasi, ona nie chciala, bo... "Oj,mamciu, ja nie wierze w te twoje karty!". A ja tasuje , ona przeklada, na 3 kupki , jak zwykle, odkrywam i mowie : O jejciu , Kasiu ! Lec szybko, dzwon do ojca, bo on strasznie szuka kontaktu z toba ! ma ci cos bardzo waznego do powiedzenia !. Przerwalam wrozenie i mowie, lec zadzwon teraz , bo to cos bardzo waznego ! Wtedy jeszcze nie mielismy komorek, to byl 1997 rok. Pobegla zadzwonic, wraca i mowi; Mamciu, jak to dobrze, ze zadzwonilam, ojciec nie wiedzial jak sie ze mna skontaktowac, a potrzebny mu jest jakis papierek, ktory musi natychmiast dostarczyc do jakiegos urzedu. W tej chwili nie pamietam co on zalatwial, wiem tylko, ze to bylo cos bardzo waznego.
Wyjasnie wam teraz dlaczego to wszystko opowiadam...Mylse, ze najwazniejsze jest miec dobry kontakt z kartami...wiedza czesto zakloca "odbior" wiadomosci, ktore przekazuja karty. Wiem to po sobie. Od kiedy zainteresowalam sie Tarotem, tez juz ladnych nascie lat temu, w glowie mam galimatias. Moje male cyganskie karty odlozylam i juz dzis nie rozmawiaja ze mna jak kiedys, nie "slysze" zdan, czy nawet slow w mojej glowie...Nie tak czesto jak kiedys, w kazdym razie...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości