Co się dzieje po śmierci ?
#13

Mnie ciekawi jak wyglądają dusze? Czy są ubrane w rzeczy ,w których odeszli? Czy wyglądają tak jak podczas ostatnich minut czy też np. są uzdrowieni ,piękni zewnętrznie.

Ciężko mi wypowiadać się w tym temacie, ponieważ pewne rzeczy wydają mi się oczywiste, ale wcale tak nie musi to brzmieć dla kogokolwiek innego Oczko Spróbuję napisać, jak ja to widzę.

Jestem zdania, że błędem jest w ogóle przenoszenie odniesień ze świata materii w świat energii... Po śmierci ciała fizycznego tym, co pozostaje, jest duchowa tożsamość siebie, i w moich oczach w zależności od tego stanu kształtuje się wszystko pozostałe... Kiedy śmierć nie była traumatyczna, a pamięć, więź z bliskimi silna, dusza zanim odejdzie jeszcze identyfikuje się silnie ze swoim życiem, które minęło. Im silniej się identyfikuje, tym bardziej utrwala swoje odbicie za życia.

Do tego dochodzą oczywiście ciała astralne i wszelkie inne różnie ponazywane, które też powiązane są z ziemską tożsamością i też z pewnością idywidualnie jeden krócej, drugi dłużej "trzyma" przy sobie także po śmierci te aspekty siebie... I to wcale nie twierdzę, że taka dusza - duch - robi to świadomie... A jeszcze warto wspomnieć o pryzmatach, przez jakie żyjący postrzega to, co przed nim się objawia - tzn. na ile to, co widzi, jest tym w istocie (np. wygląd, ubiór).

Z drugiej strony im dłuższy czas po śmierci, tym kontakt staje się wyłącznie bardziej duchowy... Ale z tym "duchowym kontaktem", pozaświadomym, mamy tak samo do czynienia pośród żyjących. Ta więź jest jedna, dotyka naszych duchowych niepowtarzalnych tożsamości, obejmując nie tylko nasze świadome "tu i teraz", ale nas jako całość. W tym sensie taki wewnętrzny kontakt mogę nawiązać w taki sam sposób z osobą żyjącą czy zmarłą, która była mi bliska. Zmarły, nie obciążony ciałem, silnie identyfikujący się z tożsamością za życia, może pojawić się jako duch osoby, którą znaliśmy. Ale wiele, wiele lat po śmierci ciała może już po prostu "uobecniać się" w sposób zupełnie pomijający wymiary materialne (czyli nic z tych rzeczy: "zawisł nad głową", lub "uobecnił się jako energia nad fotelem").

Nieraz czujemy więź z osobą żyjącą, czujemy, że jakaś jej część, zupełnie poza jej świadomością, ma z nami "kontakt" - są nieraz takie momenty "połączenia", oparte na silnym wrażeniu, że nasze wnętrza się "słyszą". Osoba żyjąca, zapytana, czy czuła np. taki "duchowy kontakt" z drugą żyjącą osobą, może odpowiedzieć, że nie, nic z tych rzeczy - czy to znaczy, że tego kontaktu w ogóle nie było, czy może po prostu świadomie (na poziomie pracy mózgu, biologii) nie jest w stanie tego zauważyć (ponieważ ciało fizyczne przygotowane jest do odbioru silniejszych bodźców zmysłowych i nie przekazuje do świadomości znacznej części wrażeń).

W taki sam sposób może to się dziać z duszami, które dalej istnieją, chociaż nie ma ich "w naszym wymiarze". W jakiś sposób, jakąś częścią, potrafimy się "zbliżyć" do siebie, bez angażowania w to ciała (tzn. ani duch nie musi przychodzić, ani ja nigdzie nie muszę "ulatywać").

Ogólnie moja koncepcja duszy, "ja", które wciela się w ziemskie wcielenie przypomina "kosmiczną matrioszkę" Oczko i zawiera się w sobie, aczkolwiek w tym wszystkim "forma" to jest coś, co jest najbardziej iluzoryczne, najbardziej obce i rodzi nieświadomość, na każdym poziomie. Tak jak człowiek żyjący nie wie, "dlaczego", tak i kiedy umiera, pyta "dokąd??", tak i potem jako duch, znowu raczej nie wie, niż wie "dlaczego i dokąd?" - na każdym z tych poziomów wie tylko, że jest, chociaż na każdym z nich inaczej...

Dla mnie jeszcze do tego dusze inakrnują, więc także tożsamość płci na poziomie energii ma w moich oczach raczej wymiar biegunów, tworząc "mniejsze tożsamości", przez które przenika "większa tożsamość" i "głębsza pamięć"...

Konkluzja z tego wynika dla mnie jedna - zamiast nakręcania wyobraźni "jak tam jest?" i sprowadzania tamtego "świata zza zasłony" na siłę w świat materii, lepiej skupić się na ludziach dla siebie ważnych, na istocie relacji, jaka nas łączy lub łączyła, ponieważ wzajemne wsparcie możemy sobie ofiarować niezależnie od "stanu skupienia" - po śmierci nasza babcia już nie musi być dalej "babcią", ale jeżeli wewnętrznie wnosiła życzliwość i serdeczność w relację z nami, to niewątpliwie dalej one od niej popłyną, jeżeli poprzez własne wnętrze spróbujemy poszukać jej bliskości.

Znamienne także jest to, że najmocniejsze historie "z dreszczykiem", dotyczące zmarłych, to zwykle historie tragiczne, okupione bólem, smutkiem, nieraz pełne okrucieństwa lub szaleństwa. "Jak na niebie, tak i na ziemi" - takie historie są tylko dowodem o przenikaniu się tych światów, że pełen bólu, strachu, cierpienia człowiek nie zawsze w śmierci doświadczy uwolnienia od tych problemów, a zło istnieje tak samo tu, jak i tam...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości