Portret tarotowy
#15

Właśnie to co napisałaś miałam na myśli jako odcinanie więzi Uśmiech
Bo dla mnie to właśnie to znaczy..Pobłażanie drugiej osobie, odcięcie się i tyle.
Co do 10latka i osoby dorosłej. Dla mnie wiek nie ma znaczenia- od dawna obserwuję, że bardzo często to dziecko jest lepszym obserwatorem i trafniej potrafi ocenić czyjeś emocje, sytuację, a może jest po prostu bardziej szczere, a już tym bardziej kilkulatek. I o ile to co usłyszałabym od osoby "dorosłej" po pewnym czasie puściłabym mimo uszu (może i chwilowo bym się poprzejmowała), o tyle to co usłyszałabym od kilkulatka już by mnie zastanowiło i z pewnością zachęciło do zrewidowania swojego zachowania/postępowania/myślenia. Może dlatego, że ja jako dziecko nie miałam odwagi, a percepcje miałam doskonale wyostrzoną i przeczuloną nawet- w głowie i sercu wiedziałam swoje, ale odwagi często brakowało... Dorosła osoba, niezależnie od wszystkiego powinna się starać kontrolować, STARAĆ (co nie znaczy że zawsze ma jej to wychodzić, bo jest tylko człowiekiem, każdy powinien się po prostu starać), jeżeli tego nie robi, to znaczy, że jej jest z tym dobrze, musi mieć jakąs tam świadomość, że nas rani, więc dlaczego z jednej strony mamy jej wybaczać.... puścić mimo uszu- niby można, ale na jakiej zasadzie... udawać, że nic się nie stało też nie można... A może wytłumaczyć jak dziecku? Bo skoro zachowuje się jak "dziecko" to tylko tłumaczenie jak do dziecka pomoże, a więc podejście jak do kogoś nie do końca ukształtowanego.... hmmm... juz zaczynam analizować..... w końcu się pogubię zaraz bo sen się dobija Oczko

Przyczyny znam ( w moim wypadku nie chodzi o bezwarunkową akceptacje, potrzebe bycia kochanym, ale o złożone zaburzenia o rysie psychopatycznym, więc bardziej o potrzebe bycia podziwianym, szanowanym, choćby inni trzęśli się ze strachu, materialnie tak obrzydliwie bogatym, żeby każdy rękę wyciągał po ochłapy ze stołu pańskiego, po to tylko by tą rękę odtrącić; klasyczny przypadek gromadzenia bogactw materialnych złudnie licząc, że ich posiadanie pomoże wodzić za nos poddanych, spowoduje że będą na każde skinienie palcem-jest to bardzo przykre, szczególnie gdy ktoś nie pomaga dla zysku, ale z jakichś innych irracjonalnych przesłanek-obowiązku, strachu przed odrzuceniem, sieroctwem, a potem ten udzielający jakiegos tam wsparcia źle się czuję sam fizycznie, bo widzi ten grymas wyższości, bo Pan łaskawy chwilowo bezbronny myśli sobie, że to o te jego bogactwa chodzi, i ja się sama zastanawiam, co zrobić? może zażądać zapłaty? lub przestać pomagać? ) i wiem że nic nie zmienie, ale żal pozostaje i będzie już zawsze, więc trzeba się odciąć- stworzyć, jak piszesz emocjonalną barierę, odciąć więzi, pępowine czy co tam jeszcze. Znajomość przyczyn to już bardzo dużo, choć dla względnie normalnego człowieka czasem pewne rzeczy po prostu się w głowie nie mieszczą.

Wiadomo dobra materialne są istotne, ale nie po to by sprawowac kontrole nad innymi. Ba, osoby które wyczuwaja o co chodzi mogą się wkurzyć, że ktoś nie dostrzega ludzkich pobudek do czynienia tego a tego, a patrzy przez pryzmat swojego materializmu (który moim zdaniem zagłuszył, bo nie przesłonił uczucia ludzkie i człowieczeństwo)

Przez długi okres czasu "rozpracowywałam" słabe strony :/ Jako że mam wybujały overthinking musiałam tego zaprzestać. Tego rodzaju dywagacje mnie wprowadzały w depresje jedynie... Choć niewątpliwie przyniosły zrozumienie tego właśnie o czym piszesz, że nic nie zmienie.. Nie wiem jednak co zrobić, co zmienić (nadal), żeby relacje były względnie poprawne, np. podczas spotkań rodzinnych (faktyczne zerwanie więzi jest choćby z tego względu niemożliwe, bo choćby raz na 10 lat, ale jednak, się ludzie gdzies spotkają), by druga osoba nie prowokowała, by nie opowiadała po ludziach "cudawianków" czego to ona nie robi, jaka nie jest wspaniała, bo mnie osobiście to po prostu wkurza, jak ktoś przypisuje sobie czyjeś zasługi, chwali się wsparciem jakie roztacza, bo nie chce mi się tłumaczyć już że tak nie jest ( a w obliczu tak doskonałych umiejętności manipulowania, perswazji i innych jestem po prostu za słaba). Nie mogę też pozwolić, by robiła to osoba, która zbrukała pamięć kogos kogo bardzo kochałam ( i kocham nadalUśmiech ) , bo moim obowiązkiem jest kultywacja i pielęgnacja w pamięci osoby rodzica. Czasem przez to wszystko pojawia się żądza zemsty za wszystkie krzywdy, tylko nie wiem czy właśnie najlepsza zemstą nie jest ignorancja i brak poklasku dla wartości owego osobnika. Bo boli go i dziwi to bardzo.... Czasem jest litośc też- czy nie da się jeszcze wyprowadzić tej osoby na ludzi, wytłumaczyć (tego ostatniego nie ma nawet co próbować, bo nie rozumie i już)... Osoba ta ma rodzeństwo, ale zachowujące się w zupełnie inny sposób dla swoich bliskich, dzieci, więc nie w dzieciństwie szukać przyczyn, tym bardziej, że najlepiej traktowana z całej trzódki. Pozostała psychopatia- stwierdzona z relacji, opisu przez profesjonaliste i część otoczenia-nieprofesjonalistów. Potrząsnąć jakoś?, bo rozchrzania życie sobie i innym, w końcu zostanie sam.... Czasem ma przebłyski, po alkoholu np... a jak wytrzeźwieje wraca zimny drań :/ Więc jeszcze jest w nim człowieczeństwo Rotfl podobno po alkoholu jest się szczerym Uśmiech Najgorsze, że wspiera go równie psychopatyczna czy socjopatyczna osoba, utwierdza, że tak trzeba, że tak należy- wspaniała wierna żona... Totalny zanik uczuciowości wyższej i o ile w przypadku tego rodzica mogę mówić o traumatycznych przeżyciach ze śmiercią związanych, które takie piętno mogły odcisnąć (choć wg psychoterapeuty był to tylko czynnik uwalniający, ot, hamulce puściły, ja jak było wcześniej stwierdzić nie mogę- za mała byłam, zas sam psychoterapeuta stwierdził, że osoby takie cięzko wyselekcjonować z grupy, sa z pozoru normalne, nawet "lepsze" od reszty, świetnie się kamuflujące przez lata nawet, a manipulacja ich jest bardzo sprytna) o tyle w przypadku jego żony o takich przeżyciach mówić nie mogę- po prostu taka jest i już, choć mam pewna teorię i może to nie psychopatia, a przerośnięta duma. Najgorsza jest miłość i jej odczuwanie do takiej osoby :/

Pewnie zmieni mi się moje podejście jeszcze 10 razy, więc będę wracać i wracać do tego co piszecie Uśmiech ale o to chyba chodzi Uśmiech Kwiatek Kwiatek Buziak

p.s. oj, że nie ma łatwych i szybkich przekonałam się, juz kilkanaście lat to trwa, to chyba całkiem sporo i kto wie ile jeszcze potrwa Uśmiech jednak nie mam ochoty przez całe życie tego przepracowywać, bo to sie wiąże z analizowaniem, a tego mam serdecznie dość Smutny a tu w portrecie ta podwójna Śmierć i to by właśnie pasowało, jak pisze Weles :/ chciałabym zacząć żyć swoim życiem i już Uśmiech a gdyby przy okazji ten ktoś, co to całe życie ma się za mną ciągnąć znormalniał to zawsze jest miejsce w moim sercu Uśmiech
p.s.2. miałam napisać list, nawet nie wysyłac, a to wszystko piszę tu Uśmiech taka forma psychoterapii też, bo mi się lepiej i lżej robi Uśmiech Kotek Kwiatek
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości