Magiczne drzewa...
#35

   
* * *
Lepkością nabrzmiałych pąków
wczesną wiosnę witał w marcu

burzą białych kiści
obwieszczał
majowy czas matur

w lipcu
nadymał parasol liści
i stawał się
stołówką
salonem
miejscem spotkań rodzinnych

odkąd pamiętam –
był tu zawsze niczym opoka
i rodzenie się moich wierszy
czasem podglądał

we wrześniu
wabił wszystkie dzieciaki
lśniąco-rudymi owocami
a one zawsze się doń chętnie
po błyszczące kulki
z koszyczkami zlatywały

kiedyś go zranili
ścinając inne drzewo…
nie poddał się
nie runął
przetrwał
z niesymetryczną kopułą

teraz
jakaś rdzawa choroba
go dopadła
modlę się
żeby nie umarł przede mną

najwierniejszy druh
dobrego życia
poczciwy kasztanowiec
stojący
pośrodku ojcowego podwórka

niemy strażnik
rodzinnego gniazda

bo gdyby skonał
to jakby zgasła
najjaśniejsza gwiazda
Jadwiga Zgliszewska

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości