Moje wiersze
#21

Mam całą serię opowieści o "Grajku Samozwańku". Uważam, że druga część tej opowieści to najlepsze, co napisałam. Warto jednak zacząć od początku.

Nieudana podróż

Żył na świecie pewien sławny grajek,
Ciut obdarowany, grajek samozwaniek.

Codzień spijał chmury z filiżanki
Śpiewem i głosem radował koleżanki.

Marzył o wyprawie na bezkresu koniec.
Wymyślonych smoków i rusałek goniec.

Włamał się więc grajek na piracki statek.
A był to transport królewskich adwokatek.

Oszustwo to podłe! Zbrodnia niesłychana!
Tak okłamać i zdradzić mości mego Pana!

I schował się grajek na kotwicy leżu,
czerpiąc z boleści i intryg spichleżu.

Śmiały się adwokatki, pijąc z piratami
grali też aktorzy, cieszyli dramatami.

A księżyc lał się z pirackiego dzbana
trunek diamentowy cieszył statku Pana.

Gwiezdny pył mieszał paniom w głowach.
Załoga nie szczędziła czerni w słowach.

Źle się dziać zaczęło na statku deskach.
Ludzie gubiłi się w promieni kreskach.

Mieszali płynny księżyc z jasnym słońcem
Złoto ze srebrem, krwawy koniec z końcem.

Rankiem statek zaszurał o piasek na plaży
To szansa ucieczki, o któej każdy marzy.

Grajek gęstą chmurę upił ze swego bukłaka
Wypuścił z ust, a ta rozlała się białaka

Popłynęła jak mleko na wilgotnej scenie,
zalewając tego, kto na deskach drzemie.

Mleczna mgła zalała wszech zbdrodniarzy
Udusiła i zgładziła morskich figlarzy.

Złapał grajek za lutnię, wstał i w nogi!
Tam gdzie karczma i odpoczynek błogi.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości