Piękne słowa i obrazy

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

Rzuchowska Tamara
Wszystko, co nowe.
Wszystko, co nowe,
nieznane
mgiełką tajemną osnute,
ciekawość większa od lęku.
By lęk ten przezwyciężyć
trzeba usiąść i się odprężyć,
najlepiej stosować jogę,
założyć nogę na nogę,
usiąść w pustym pokoju
pomedytować w spokoju,
wyśpiewać mantry w pół głosu
i znaleźć się myślami
w środku kosmosu.
Już oczyszczona głowa i dusza
w kolejną drogę możesz wyruszać
w poszukiwaniu rzeczy nowych,
ciekawych
i w tym wymiarze bez wad,
doskonałych.

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

Rzuchowska Tamara
Zaduma.
Zmęczona jestem troszeczkę,
położę się na chwileczkę.
rozprostuję swe kości stare.
Lubię grać,
może sięgnę po gitarę
i troszkę sobie poćwiczę,
łatwiej się relaksować przy muzyce.
Na dworze tak uroczo,
mimo zmęczenia wstaję ochoczo,
pójdę do ogrodu przez ganek
tam stoi różana altanka
i huśtawka,
usiądę na niej,
głowę do tyłu odchylę
popatrzę w górę,
tam gdzie fruwają motyle.
W blasku słońca
kolory skrzydełek
mienią się jak tęcza.
Szukam w myślach innego zwierzęcia,
które miałoby w sobie tyle barw,
może paw dumny, krzykliwy?
Nie, motyl to owad cichy,
delikatny,
wrażliwy jak nić babiego lata,
która jesienią otula
mgiełką pół świata.
Jeszcze lato,
jesień już za progiem czeka,
to czas zadumy dla człowieka,
melancholia, tęsknota za latem,
ale ono wróci za rok
z tym samym kwiatem.
Już schyłek lata,
za moment przyjdzie jesień,
ona też kolorów mnóstwo
ze sobą niesie.
Jesień w naturze wszystko zmienia
zielenie w czerwień,
taka jej siła tworzenia
ptaki jak liście podrywa do lotu
i zachęca za rok do powrotu,
do swoich starych gniazd.
Ptaki gniazda opuszczą
i zrobi się bardzo pusto.
Zaraz śniegiem poprószy
i mrozem poszczypie w uszy.
Zrobi się tak bielutko,
cichutko,
ptaki już nie śpiewają,
zwierzęta zasypiają
tylko ludzie w wielkim trudzie
podążać będą
po śniegu puszystym,
po lodzie szklistym,
aż do roztopów.
Zrobi się cieplej,
ziemia wypije wodę
i wnet roślinki młode
swe główki wychylą na świat.
I znowu pięknieje natura.
Nadchodzi duża chmura,
będzie wiosenna burza...
Chyba zdrzemnęłam się trochę,
wracam do lata,
we śnie przeszłam chyba kawał świata.
Muszę chyba wrócić do domu na sofę,
w mojej głowie myśli się tłoczą,
w tej różanej altance nie da się wypocząć

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

Rzuchowska Tamara
Życie.
Życia nie można zmitrężyć,
trzeba życie trochę wyręczyć,
w życiu trzeba trochę poświęcić
żeby życie brać całym sobą,
razem z tą drugą osobą.
Bo nikt nie powinien być sam,
jak przysłowiowy kołek w płocie,
musi biec przez życie w sztafecie,
ale o tym już pewnie wiecie.
A rozwiązanie i sposób na życie
zawsze znajdziecie,
dokądkolwiek nie pójdziecie,
wszędzie toczy się życie
swoim torem po orbicie niebieskiej,
ale bywa czasem, że pieskiej.
Ale to wszystko od nas zależy,
po której orbicie nasze życie bieży.

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

Rzeszotarski Przemysław
BOGINI BURZY
W objęciach twych jak pisklę kwitnę,
Gdy burzą niepokoisz niebo błękitne.
I rozpędzasz pierzaste baranki po łące,
Wieszając na ich miejsce czarne chmury grzmiące.

Kiedy się przechadzasz dywanem z chmur rwącym.
Dźwięki spadają na ziemię echem dudniącym.
I jak groźne bestie swym warczeniem i wyciem,
Dostojnie ogłaszają swej pani przybycie.

Słońce układa na trawie promyki liczne.
Wyplata z nich błyszczące wzorki symetryczne.
A Ty zbierasz je dłonią żądną świetlnej łuny.
I wyrabiasz z nich ogniem zbrojne pioruny.

Od tych grzmiących błysków pęka niebo na strzępy,
Wysypując w powietrze srebrzyste otręby.
Co jak ziarno z rąk siewcy wypływa na glebę,
W rzekę życia zmieniając zwyczajną ulewę.

Na koniec, niczym kwiaciarka róże w bukiecie,
Powiew wiatru z Twej ręki w całość wszystko splecie.
I w ruch wprawi maszynę niespokojnie gwarną.
By ożywić tę ziemię jałową i marną.

Na ołtarzu Twym radość mą składam, o Pani.
Choć dla lękliwych jesteś z piekielnej otchłani.
Dla mej osoby jesteś boskim istnieniem,
Życiodajną siłą, energii strumieniem.

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

Rzeszotarski Przemysław
Budzę się...
Za oknem świt, stopniowo wygasza noc.
I oto gwiazda poranna odchodzi,
Ustępując miejsca Słońcu - panu dnia.
Ciepła poświata oblewa moją twarz.
Miękkim dotykiem otwiera mi oczy.

Razem ze mną budzą się zmysły uśpione.

Mgliste kontury przedmiotów wpadają
Przez ciemne źrenice na dno oka,
Które jeszcze nic nie rozumie.
Ospały umysł zbiera je kolejno.
I układa w kształty logiczne.

Bym mógł nimi zawładnąć.

Nieznane dźwięki wdzierają się w mój sen,
Opanowując każdy jego zakamarek.
Niepokoją mój błogi stan uśpienia.
By ostatecznie wyrwać mnie z niego.
I objawić się falą materii dźwięcznej.

Teraz są realne. Czuję je w powietrzu.

Jak ptak, gdy zanadto oddali się od lądu.
Powraca czucie w moje ciało.
Ten, co mnie uśpił zmęczeniem przebitego,
Zwraca teraz światu w pełni sił witalnych.

Z duszą od snów piękniejszą.

Powstaję. Jak feniks z popiołów.
Naprzeciw memu przeznaczeniu...

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

Rzet Isabel
Ciemne dzieje jasnych dusz ...
Wir ciemności, wiry cienia
Zapomniałem swe marzenia
Pod nadziei zgubnym płaszczem
Wiecznie martwy wciąż się płaszczę.
Na nic zgubne dzieje dziecie
Na nic marny owoc dni
Jeśli otchłań cię nawiedza
Pełna rany, mary, krwi.
Nienawidzę smutnych godzin
Gdy ma dusza spazmem zgięta
Nienawidzę czarnych lat
Gdy me serce ból pamięta.
Odejdź zmaro, ty nikczemna,
Pełna szlamu, nienawiści
Dziś ma dusza z martwych wstaje
Dziś nadziei żar się ziści.
Diabłem zdarty w noc pochłonien
Bogiem stanę, silny spłonę.
Na mym grobie żal rozleje
Takie były moje dzieje...

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

Rzonca Paweł
Przyjaciel w kręgu cieni
Jesteś moim przyjacielem
Dlaczego odszedłeś tamtego dnia?
Jesteś moim marzeniem
Zrobię wszystko, aby znaleźć Cię
Powiedz tylko gdzie jesteś!

Każdego dnia myślę co robisz
Czy nie zapomniałeś o mnie?
Czy pamiętasz moją twarz?
Czy pamiętasz tamte czerwcowe dni?
Kiedy razem dzieliliśmy się marzeniami
A teraz jakieś cienie nas rozdzieliły...
Zrobię wszystko, aby odzyskać duszę tą
I nawet wtedy gdy moje zmysły zaleje krwawy szał!

Jesteś moim przyjacielem
Dlaczego odszedłeś tamtego dnia?
Jesteś moim marzeniem
Teraz czeka mnie długa droga żeby znaleźć Ciebie
Dziękuję Ci przyjacielu mój
Za dni kiedy dzieliliśmy się marzeniami
Jesteś moim marzeniem
Odnajdę Cię!

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz

   
Cornelis Vreedenburgh (1880-1946)

[Obrazek: attachment.php?aid=69226]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 170 gości