[ATTACHMENT NOT FOUND]
Mak
Nie powinno go zabraknąć na wigilijnym stole – bez niego pola by nie obrodziły, przestałyby się nieść kury, a w rodzinie, która o nim zapomniała, nie przyszłyby na świat dzieci.
Mak symbolizuje bowiem obfitość i płodność – może dlatego, że sam ma ogromny „przyrost naturalny” – z 10 g zasianych nasion można zebrać od 8 do 10 kg ziaren!
Z jednego nasionka powstaje… 30 tysięcy nowych – bo mniej więcej tyle jest ich w jednej makówce.
Kiedyś kobieta mająca problemy z zajściem w ciążę prosiła sąsiadkę czy krewną przy nadziei o własnoręczne upieczenie w Wigilię makowej bułeczki – zjadała ów wypiek przed pójściem spać, co miało przeciwdziałać bezpłodności.
W niektórych domach zapiekano w makowcu drobną monetę.
Biesiadnik, który na nią trafił, mógł się spodziewać, że pieniądze będą mu się mnożyć niczym makowe ziarenka.
Jak wszystkie potrawy wigilijne, i te z makiem były kiedyś zaduszne.
Przed wiekami zanoszono je w ofierze na groby zmarłych.
Przecież Wigilia to dzień dobrych duchów – na ten jedyny wieczór w roku znika bariera między ich i naszym światem, więc dusze tych, którzy odeszli, mogą odwiedzać swe domy i najbliższych.
To wszak dla nich niegdyś stawiano na stole dodatkowe naczynie, a po wieczerzy nie sprzątano – by mogły się posilić.
Mak kojarzono ze śmiercią i snem już od tysięcy lat.
W Grecji otaczano go kultem, w którym nabożna część łączyła się ze strachem.
Wieńce z makowych kwiatów przystrajały wizerunki bóstw, którym były poświęcone – Hypnosa, boga snu i Thanatosa, boga śmierci, a pani krainy zmarłych, Persefona, zawsze nosiła makowy bukiet.
Jej matka Demeter, nie mogąc zasnąć ze zmartwienia, gdy jej córkę porwał Hades, czerwonymi płatkami maków słała swe łoże – przynosiło jej to spokój, pozwalało na chwilę zapomnieć o nieszczęściu.
A co myślano o maku w Azji?
Hinduska legenda głosi, że gdy Buddzie senność nie pozwalała medytować, odciął sobie powieki i z nich właśnie powstały te czerwone kwiaty.
Według dawnych astrologów i ezoteryków podlegają one wpływowi Saturna, który wsącza w nie lenistwo, mizantropię, słabość charakteru.
W języku kwiatów mak pyta”: „Dlaczego jesteś taki znużony?” albo informuje: „Twoja ospałość i flegmatyczność nie pozwalają żywiej przemówić sercu”.
Nazwa łacińska jednej z najpopularniejszych odmian, maku lekarskiego – Papaver somniferum – w dosłownym tłumaczeniu oznacza „papka dziecięca sprowadzająca sen”.
Jak widać, w wielu kulturach jest to roślina wiążąca się ze snem, zapomnieniem i śmiercią, bardzo niebezpieczna.
A wszystko to przez sok znajdujący się w niedojrzałych makówkach oraz (choć w mniejszej ilości) – w łodygach i liściach, czyli mleczko makowe, z którego po zagęszczeniu powstaje opium – śmiercionośny narkotyk.
Jego działanie znali już mieszkańcy osad palowych sprzed paru tysięcy lat, odurzali się nim starożytni Sumerowie, Egipcjanie i Chińczycy.
Najwyraźniej już wtedy istniał problem narkomani… Nic dziwnego, że ten okazały, tak radosny dla oka kwiat o żywej barwie, sprawiający wrażenie niezwykle silnego i witalnego, budzi taki respekt.
Niejednemu rzeczywiście przyniósł sen, zapomnienie, a w końcu śmierć…
Nie zawsze dobrowolną.
Jeszcze przed II wojną światową na wsiach podawano zbyt płaczliwym czy ruchliwym dzieciom odrobinę makowego mleczka, co nierzadko miało tragiczne skutki.
Budził jednak mak i szacunek, ponieważ umiejętnie stosowany stawał się zbawiennym lekiem, a czasem po prostu środkiem przeciwbólowym, pozwalającym nieuleczalnie chorym lub… skazańcom łagodnie przejść do krainy śmierci.
W Grecji opium dodawano np. do kielicha z cykutą, by złagodzić cierpienia skazanego na śmierć.
Takim napojem uśmiercono w Atenach Sokratesa…
Eskulap stosował jednak mak wyłącznie do leczenia chorób.
Hipokrates zalecał go na złagodzenie ostrego bólu, uspokojenie i bezsenność.
W Europie Zachodniej w średniowieczu początkowo mak hodowali wyłącznie mnisi w klasztornych ogrodach i robili z niego rozmaite leki – między innymi na kaszel.
Do powszechnego użytku opium wprowadził w XVI wieku Paracelsus, jako słynne laudanum, popularny środek uspokajający, który z lubością zażywało mnóstwo osób, zwłaszcza z wyższych sfer, pod pretekstem kojenia nerwów.
Jednak zła sława maku jako dostarczyciela uzależniającego narkotyku sprawiła, że tępiono posługiwanie się nim w lecznictwie ludowym, wymykającym się urzędowej kontroli.
A przecież napary i odwary z kwiatów są zupełnie bezpiecznie, działają tak delikatnie, że nie szkodzą nawet osobom starszym i dzieciom.
Skutecznie zwalczają między innymi choroby dróg oddechowych, zwłaszcza przewlekły kaszel, chrypkę, bóle gardła i nieżyty jamy ustnej, działają przeciwzapalnie i antybakteryjnie.
Współczesna nauka odkryła w nich między innymi cenne alkaloidy (w niewielkim stężeniu), kwasy organiczne, sole mineralne, śluzy, barwniki antocyjanowe.
Unikać natomiast należy niedojrzałych makówek, choć i one zawierają zbawienne dla zdrowia składniki – w śmiercionośnym opium znajdują się przecieżmak_ziarna_PS przeciwkaszlowa kodeina, przeciwskurczowa papaweryna (zalecana między innymi przy kolkach i skurczach przewodu pokarmowego oraz skurczach pęcherza), przeciwbólowa morfina (niestety, silnie uzależniająca, więc jej stosowanie niemal zarzucono, współcześnie są przecież inne, równie skuteczne, a znacznie bezpieczniejsze środki), tebaina…
Jednakże wyizolowanie ich i tworzenie z nich bezpiecznych leków zdecydowanie należy pozostawić fachowcom przemysłu farmaceutycznego.
Żadnych narkotycznych właściwości nie mają natomiast drobne nasionka makowe – zawierają za to białka, węglowodany, nienasycone kwasy tłuszczowe, obniżające poziom „złego” cholesterolu LDL we krwi (dzięki temu makowy olej jest bardzo zdrowy!), do tego sporo wapnia, cynku niezbędnego dla utrzymania dobrej kondycji włosów i paznokci, witaminy A i E.
Napary z makowych ziarenek Chińczycy do dziś chętnie stosują do zwalczania mdłości i wymiotów.
Ziarenka te mają właściwości zmiękczające, napotne, łagodzące ból, przeciwskurczowe i uspokajające.
Poprawiają trawienie i… humor.
Wigilijną kutię, kluski z makiem, makagigi czy makowce możemy zatem jeść z miłym przeświadczeniem, że nie tylko nie przyniosą szkody, a wręcz przeciwnie – pożytek…
Delikatny, orzechowy smak i aromat nasion makowych dodają także charakteru pieczywu, potrawom mącznym, zupom, sałatkom, np. z pomidorów, a także ciastkom.
Warto wyszperać stare przepisy – na przykład na zupę makową.
W staropolskiej kuchni często podawano ją na Wigilię zamiast zupy migdałowej lub podczas karnawałowych przyjęć.
Mak jest przyprawą nie tylko smaczną i niedrogą, ale i wytworną…
Kasia Bury
źródło