Życie kartami pisane - powieść w odcinkach
#45

2 buławy

Widok Artura w szpitalnej piżamie bardzo ją poruszył. Nie widzieli się prawie dwa miesiące. Przez ten czas schudł chyba z 10 kilogramów. Miał cienie pod oczami i poszarzałą twarz, jakby przybyło mu parę lat. Wzbudzał litość i chyba momentalnie wyczytał troskę z jej twarzy, bo zanim zdążyli się przywitać, powiedział:
- Wiem, jak wyglądam, Kami.
Kami… od 20 lat tego nie słyszała. Tylko on ją tak nazywał… Kiedyś. Gdy byli parą w czasach licealnych. Bardzo lubiła to zdrobnienie.
- A wiesz, że nikt inny nigdy w ten sposób się do mnie nie zwracał? Tylko ty.
- Cieszę się, że masz w związku ze mną jakieś dobre wspomnienia, nie tylko te złe.
- Złe? Nawet jeśli któreś uważałam za złe, to zapewniam cię, że teraz już inaczej na to patrzę.  Bardziej… całościowo – odparła, szukając właściwego określenia.
- Kiedy cię stąd wypuszczą? – zapytała, świadomie zmieniając temat. Nie chciała się rozklejać, a wszystko – z atmosferą szpitala na czele – temu sprzyjało.
- Najpóźniej za tydzień.
- Nie fatyguj siostry. Przyjadę po ciebie – obiecała, a on nie oponował.
Siedzieli naprzeciw siebie – on na swoim szpitalnym łóżku, ona na krześle, które przysunęła blisko, by mogli rozmawiać półgłosem, nie przeszkadzając dwóm innym chorym. 
Opowiadała mu o sukcesie Lilki, o jej decyzji w sprawie studiów, o nowych projektach w pracy, o biurowych plotkach na temat urlopu Wilczyńskiego w towarzystwie młodziutkiej kadrowej, o wakacyjnym rozprężeniu w firmie. Patrzył na nią uważnie i wydawało się, że słucha, ale wyraźnie był myślami gdzieś indziej.
- Kami, nie wiem, czy chcę tam wracać  – powiedział nagle.
- Nie wiesz? Czy wiesz już, że nie wrócisz? – Zapytała. Powinna być zaskoczona, ale nie była. Rozumiała, że miał dużo czasu na myślenie i sporo spraw zobaczył w innym świetle.
- Dużo myślałem… - zaczął, potwierdzając tymi słowami jej interpretację. - …I czuję, że ta formuła się dla mnie wyczerpała. Doszedłem do korporacyjnej ściany już dawno temu, być może nawet w niej ugrzązłem.
- Więc co zamierzasz? – Zapytała cicho.
- Jeszcze nie wiem, co zrobię. Teraz poczekam na wynik biopsji. I postaram się, bez względu na wszystko, trochę wzmocnić i wrócić do formy. Na pewno przez najbliższe tygodnie pozostanę na zwolnieniu. W domu łatwiej będzie mi pomyśleć o przyszłości. Tutaj prześladuje mnie przeszłość.
- Chyba wiem, dlaczego… - odparła, przypominając sobie treść listu, który do niej napisał przed operacją.
- Byłem dupkiem, Kamilo. Wybrałem zagraniczny staż, zostawiając siostrę z chorobą i umieraniem ojca. Dziś, poza tą, pożal się Boże, karierą w TCE, nie mam nic.  A z ojcem nawet nie zdążyłem się pożegnać… Chociaż, kto wie, może spotkam się z nim już niebawem… szybciej, niżbym chciał – powiedział z gorzką ironią. Najwyraźniej bał się, że wynik biopsji potwierdzi najgorsze.
- Tego nie naprawisz. Ale możesz zmienić dużo innych rzeczy. I na tym teraz powinieneś się skupić, Arturze – powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie i przekonująco.
- Chciałbym, naprawdę. Z siostrą już się udało. Zostałaś ty. A w zasadzie wy. Wcześniej nie wiedziałem, jak powinienem postąpić, zostawiłem decyzję tobie. Ale teraz jestem pewny, że chciałbym się z tym zmierzyć. Chciałbym przynajmniej spróbować. Dasz mi tę szansę? Powiesz jej prawdę?
- Powiem. Nie mam pojęcia, jak to przyjmie, ale też czuję, że powinna się dowiedzieć. Do końca lipca Lilka jest z przyjaciółmi nad morzem. Zaraz po ich powrocie porozmawiam z nią. Obiecuję.
- Dziękuję, Kami. I proszę, nie odwlekaj tego. Nie wiem, ile mam czasu.  A przecież osiemnaście lat już straciłem… 
Skonstatował to ze smutkiem, a Kamila – nie po raz pierwszy – poczuła się wobec niego winna.
Odpowiedz
#46

VI Kochankowie


Nie zdążyła jeszcze otworzyć auta, które stało na szpitalnym parkingu, gdy usłyszała wibracje telefonu. Nie od razu go odnalazła, bo jak zwykle miała w torebce za dużo rzeczy. Kiedy wreszcie – jak zawsze za późno – wyciągnęła aparat, zobaczyła, że dzwonił Tomasz. Była zaskoczona, bo od pamiętnej czerwcowej nocy na działce rozmawiali tylko dwa razy. Za to dosyć często pisał jej miłe smsy, do których dołączał zdjęcia, najczęściej swoich nowych prac. Postanowiła oddzwonić już z domu, ale zanim dotarła na osiedle, dostała od niego wiadomość:

Kamilo, godzinę temu okazało się, że jutro jadę do Łodzi. Do 17-ej na pewno załatwię swoje sprawy, a potem, jeśli zechcesz i znajdziesz dla nas czas, mogę być z Tobą i tylko dla Ciebie… aż do niedzielnego popołudnia. Spotkajmy się, proszę. Jeżeli nie chcesz lub nie możesz mnie gościć ze względu na córkę, weźmiemy pokój w hotelu. Jestem stęskniony, spragniony Ciebie i wreszcie mogę się wyrwać z tego cholernego kieratu. Zaszalejmy! Oczko

Wiadomość, która jeszcze kilkanaście dni wcześniej wprawiłaby ją w euforię, teraz wzbudziła mieszane uczucia. Z jednej strony przyjemne ciepło i radość, bo chciała go znów zobaczyć, poczuć tamtą ekscytację, pożądanie, cudowną bliskość. Ale czuła też, że od dwóch tygodni to Artur absorbował jej myśli, choć nie było w tym pragnienia ani romantycznej miłości. Widziała w Arturze bliskiego przyjaciela, który potrzebuje jej troski i pomocy, ale też wiedziała, że Artur stał się w jej życiu znów ważny. Na tyle ważny, że ostatnie smsy od Tomasza nie powodowały już szybszych uderzeń serca.  Aż do tego momentu. Czuła, że musi to przemyśleć, musi dać sobie czas na to, by przyszła do niej odpowiedź, czego właściwie w tym momencie chce i na co jest gotowa. 
Tymczasem odpisała Tomaszowi:

Tomku, właśnie wracam z odwiedzin w szpitalu. Martwię się o przyjaciela. Daj mi pomyśleć do jutra. Rano dam Ci znać. Chciałabym się z Tobą spotkać, ale nie wiem, czy Cię nie rozczaruję. Raczej nie jestem w nastroju na szaleństwa. Nawet na te cudowne szaleństwa z Tobą  Oczko

Zanim otworzyła drzwi mieszkania, odebrała kolejną wiadomość:
W takim razie bez szaleństw. Po prostu pobędziemy razem. Chcę Cię chociaż przytulić. I obiecuję Ci masaż, który odgoni złe myśli Uśmiech 

Doskonale wiedziała, jak odczytać te słowa. Pragnął jej w tym momencie, był nastawiony na spotkanie i na każde jej wahanie znalazłby przekonującą ripostę.  Mogła od razu odmówić – miękko lub stanowczo. Ale w tym momencie poczuła, że z jej ciała, które najwyraźniej chciało jego dotyku, płynie inna odpowiedź. Nie zastanawiała się dłużej.

A zatem przyjedź. Chyba potrzebuję przytulenia – odpisała, a w odpowiedzi otrzymała wirtualnego buziaka.
Odpowiedz
#47

Kamo, bardzo kibicuje Arturowi. Przez nasze stare rozmowy kojarzy mi się z królem Arturem , mam nadzieję, że nie podzieli jego losu.
Na kim się tak inspirujesz, że podkreślasz ciąglę tą sytuację kiedy Artur wyjechał i zostawił umierającego ojca? Oczywiście, jeśli to nie tajemnica  Oczko
Odpowiedz
#48

Rzeczywiście większość bohaterów tej skromnej powieści ma swoje pierwowzory w prawdziwym życiu. Ale są też postacie utkane z cech i zachowań, które dostrzegłam u różnych ludzi. Artur jest właśnie taką "kontaminacją" - krzyżówką cech i losów kilkorga znanych mi mężczyzn. 

Teraz sprawy zawodowe oraz rodzinne bardzo mnie odciągnęły od twórczych zmagań, ale mam nadzieję, że w najbliższy weekend będę kontynuować pisanie. 

Ciąg dalszy na pewno nastąpiOczko I to już niebawem, mam nadzieję...
Odpowiedz
#49

Też tak myślałam po cichu, że Artur to nie do końca taki fikcyjny pan, zresztą nie tylko on... Uśmiech Oczko
Odpowiedz
#50

VI Kochankowie – cd.

Załatwianie spraw nieco się przedłużyło i Tomasz dotarł do Kamili nie w piątkowe popołudnie, lecz dopiero wieczorem. Poczuła jego podniecenie już w chwili, kiedy przestąpił próg. Niemal rzucił się na nią. Już w przedpokoju zaczął ją namiętnie całować, dotykać i rozbierać. Nie stawiała najmniejszego oporu, łatwo i z przyjemnością poddała się jego dłoniom, zachłannym ustom, odwzajemniając pieszczoty. Wylądowali w sypialni, zanim zdążyła zaparzyć kawę. I wyszli z niej dopiero przed północą, gdy obojgu doskwierał głód.

Kiedy jedli zapiekankę z cukinii, którą szybko przygrzała w piekarniku, usłyszała wibrację wyciszonego telefonu. Rzadko dostawała wiadomości w nocy. Poczuła niepokój, ale szybko odblokowała aparat i skonstatowała, że to od Artura.

Pewnie śpisz… A ja znów nie mogę zasnąć. Sąsiad z łóżka przy oknie chrapie jak smok,  co pogłębia moje rozdrażnienie. I znowu ten natłok myśli.  Myślę o przeszłości. I o Tobie... Pięknie wyglądałaś wczoraj w tej fioletowej bluzce. I miałaś oryginalny naszyjnik. Czy to był ametyst? Przykro mi, że widziałaś mnie w takim kiepskim stanie. Mam nadzieję, że jeszcze obie będziecie mnie mogły oglądać w lepszej formie. I że nastąpi to już niedługo. Dobrej nocy, Kami. Pojdę do dyżurki, żeby dali mi coś na sen. Całuję. A.

Poczuła zmieszanie.  Zupełnie jakby została przyłapana na zdradzie. Przyłapana przez…. No właśnie, przez kogo?
- Czy coś się stało? – Zapytał Tomasz, który już odnosił pusty talerz do kuchni.  – Musisz gasić jakiś rodzinny pożar?
- Nie – odpowiedziała. – Po prostu przyjaciółka nie może spać i dzieli się swoimi rozterkami, licząc na to, że może jeszcze nie śpię.
- No i nie pomyliła się. Nie śpisz – powiedział z szelmowskim uśmiechem. – I postaram się, żebyś szybko nie zasnęła. Chodźmy razem pod prysznic. Z przyjemnością cię umyję, a potem zrobię ci cudowny, relaksujący masaż. – Mówiąc to, wziął ją za rękę i ruszył w stronę łazienki. 

Tym razem też się nie opierała, ale – choć ciało wciąż lgnęło do Tomasza – w jej głowie było już to „Kami”… Niemal słyszała, jak Artur ciepło wypowiada jej imię.
Odpowiedz
#51

Artur nie traci nadziei. Trzymam kciuki  Uśmiech
Odpowiedz
#52

Też mam nadzieję, że Artur wyzdrowieje. Chyba rodzi się uczucie i będzie się wiele działo Uśmiech A swoja drogą, to jeśli chodzi o Tomasza to może to, co łatwo przychodzi to i... wiadomo Oczko Rotfl
Odpowiedz
#53

9 kielichów

Sobota z Tomaszem upływała rozkosznie leniwie. „Czysty hedonizm” – myślała Kamila, gdy po raz kolejny wysuwała się z jego objęć, by zaczerpnąć tchu. Nie chciała w ten weekend myśleć ani o Arturze, ani o kimkolwiek czy czymkolwiek innym. Miała u siebie wspaniałego kochanka, a jej ciało było spragnione ciepła drugiego ciała. Z Tomaszem ta temperatura była bardzo wysoka, dlatego też wyłączyła umysł i całkowicie zaufała zmysłom. Czuła się tak, jakby otrzymała w prezencie pakiet najlepszych zabiegów w ekskluzywnym spa. I przyznała sobie prawo do tego, by w pełni wykorzystać „karnet”, który w osobie Tomasza podarował jej los.
Podczas „porannej” kawy, którą popijali w południe na balkonie, rozmawiali o wszystkim i niczym. Nie pojawiły się tematy ważne, które cokolwiek by między nimi nazwały czy dookreślały. Wprawdzie Tomasz ubolewał nad tym , że nie mieszkają w jednym mieście, a ona potwierdziła jego opinię krótkim „szkoda”, ale w tym samym momencie uświadomiła sobie, że nawet gdyby mieszkali na tym samym osiedlu, ta znajomość i tak miałaby krótki termin przydatności. Był od niej parę lat młodszy i prawdopodobnie dopiero miał przed sobą ten etap życia, który ona już odhaczyła kilkanaście lat temu – to  dzieliło ich bardziej niż różnica wieku. Wiedziała, że w bliżej nieokreślonej przyszłości chciałby założyć rodzinę i mieć własne dzieci, skoro – jak jej kiedyś napisał – bardzo je lubił. Przez te kilka tygodni, które minęły od spotkania na działce, miała wystarczająco dużo czasu, by to wszystko zobaczyć we właściwym świetle i spokojnie przeanalizować.  Czar wciąż trwał, ale w coraz większym stopniu towarzyszyła mu akceptacja istniejącego stanu rzeczy. Pogodziła się z tym, że nic razem nie zbudują, choć i fizycznie, i intelektualnie doskonale do siebie pasowali. Tego dopasowania było jej najbardziej żal. Wiedziała, jak trudno jest spotkać człowieka, z którym ma się porozumienie zarówno na poziomie ciała, jak i  umysłu. Wyróżniała jeszcze jeden poziom – umownie nazywała go więzią duchową, ale coś takiego zdarzało się niezwykle rzadko. I raczej nie wierzyła, że kiedykolwiek spotka mężczyznę, z którym doświadczy więzi na wszystkich trzech poziomach. Dlatego też 2/3, które wyraźnie było odczuwalne w bliskich kontaktach z Tomaszem, uważała za bardzo dobry wynik. Przeczuwała, że będzie znów tęsknić za jego dotykiem, dlatego tak łatwo i chętnie poddawała się wszelkim pieszczotom – chciała się nimi nasycić niejako na zapas.

Popołudnie spędzili na długim spacerze, który zakończyli w osiedlowym pubie. I kiedy niespiesznie sączyli swoje drinki, niespodziewanie zadzwonił telefon. Kamila zamierzała go zignorować, ale gdy usłyszała, że dzwoni ponownie, wyjęła aparat z torebki i odebrała, bo – jak się okazało - córka potrzebowała z nią pilnie porozmawiać.
Odpowiedz
#54

Troszkę Kamila zbliża się do 9 kielichów odwróconych, kiedy przestaje cieszyć to, co się zdobyło. Tak troszkę mam wrażenie, że "lekko" jej przyszedł ten Tomasz... No z Arturem to co innego, choć ciekawe czy odnajdzie trzy elementy idealnej układanki.

To jest ciekawe, co napisałaś: fizyczność + intelekt + więź duchowa
Czy istnieją takie relacje?
Z doświadczenia napiszę, że dwie z nich przerobiłam, ale trzy? To by było wspaniałe. Może bliźniacza dusza? Ale to się rzadko zdarza...
No chyba, że jest to ktoś taki spełniony na forum Uśmiech

Wydaje mi się, z doświadczenia, że fizyczność + więź duchowa mogą iść w parze, ale z intelektem trudniej. Może to ja jestem trudna do relacji i dlatego, ale nie trafiłam...
Odpowiedz
#55

To 3/3 się zdarza. Bardzo, bardzo rzadko. I pewnie dlatego, że jest zbyt piękne, by mogło zagościć na dłużej, swobodnie trwać, to często towarzyszy mu przeszkoda nie do pokonania. Taka, która uniemożliwia wspólne życie i/lub przeżywanie szczęścia. Jedno mogę powiedzieć ze smutkiem. Jeśli się tej pełni doświadczy, to później wszystko inne wydaje się niewystarczające, słabsze i gorsze. Bo już wiadomo, jak może z kimś być. Z tym kimś w 100% dla nas. Co i jak można wtedy odczuwać każdym kawałkiem siebie. Ale to dłuższy temat i pewnie na inny, odrębny wątek. Choć może powinnam to wpleść do mojej powieści...?  Oczko
Odpowiedz
#56

Jak najbardziej znajdź dla tego tematu miejsce w powieści Uśmiech Warto choć poczuć ten dreszczyk na skórze podczas czytania i wyobrazić sobie jak to może być pięknie, idealnie...
Jeśli się zdecydujesz to chętnie przeczytam Uśmiech
Odpowiedz
#57

Też jestem za tym, aby wpleść wątek miłości idealnej i przeznaczonej Uśmiech
Będzie można pomarzyć 5 minut przed snem.
Podobno bardzo ciężko spotkać bliźniaczy płomień, ponieważ większość wcieleń odbywamy w i much czasach i spotkanie go jest możliwe raz na kilka wcieleń.
Odpowiedz
#58

No dobrze. Obiecuję, że ten wątek się w którymś momencie pojawi, choć pewnie w formie retrospekcji... Nie wiem, czego oczekujecie i czy to , co napiszę, zmieści się w tych utartych (i nieco zbyt pompatycznych dla mnie Uśmiech-) formułach "bliźniaczych" płomieni, dusz itp., ale na pewno to, co przedstawię, będzie wpisywało się w moją formułę 3/3 Oczko. A zatem proszę o cierpliwość. Do końca roku na pewno ten wątek zaistnieje. I proszę, bez reklamacji, jeśli nie spełni Waszych oczekiwań Rotfl
Odpowiedz
#59

Myślę, że sama nazwa nie ma tu znaczenia, choć rzeczywiście mówi się "bliźniaczy płomień" i Nastek ma rację, że trudno go spotkać, a to też dlatego, że często dusze rozmijają się we wcieleniach, lub też jedna zostaje na górze by wspierać drugą. Ale sama wizja spotkania tej idealnej, dopasowanej miłości jest piękna, podobnie jak sam fakt, że istnieje ktoś taki - właśnie 3/3 Uśmiech

Nie będę składać reklamacji, bo żeby reklamować trzeba wiedzieć czy wszystko działa ok Rotfl A ja nie miałam okazji sprawdzenia, więc chętnie przynajmniej poczytam jak to mogłoby być pięknie.... ehhh, rozmarzyłam się Oczko
Odpowiedz
#60

Ja również nie złoże reklamacji Uśmiech
Skoro do tej pory jej nie złożyłem to z pewnością historia nadal będzie mi się podobała.
Bylebyś nie ukatrupiła Artura, bo wrażenie że próbujesz Uśmiech
Odpowiedz
#61

Bez Artura to nie byłaby już ta sama opowieść, choć to troszkę taka miłość w stylu "odgrzewanych kotletów" - po latach. Więc inna sprawa, choć ciekawa, bo realizuje się teraz duchowo. No ale emocje muszą być, i dobrze, że są Uśmiech Uśmiech
Odpowiedz
#62

Nastku, nie miałabym odwagi wykończyć Artura. Przynajmniej nie tak szybko Oczko Wiem, że jesteś do niego przywiązanyOczko
Skoro jednak chcecie mieć 3/3 , to musi pojawić się ktoś jeszcze. Ale wcześniej trzeba zająć się dzieckiem... Tym pełnoletnimOczko
No i jeszcze będzie po drodze Diabeł, który Was zaskoczy nie mniej niż naszą bohaterkę...Oczko
PS Niestety mam teraz dużo pracy i przez to mniej czasu na pisanie - brakuje mi spokoju i możliwości koncentracji oraz swobodnego odpłynięcia... Ale ten weekend na pewno przyniesie ciąg dalszy historii.
Odpowiedz
#63

Diabeł - czyżby zakazany romans?
Będziemy cierpliwie czekać Uśmiech
Odpowiedz
#64

Romans już jest - patrz: Tomasz. Ja raczej węszę w tym Diable jakieś intrygi, knucia... No może Tomasz wyjdzie na takiego intryganta, który chowa pod kołderką więcej niż się domyślamy i nie bez powodu tak nagle pojawił się w życiu Kamili? Może nie gra fair?
A skąd takie przywiązanie do Artura, Nastku?
Ja bym zdecydowanie wolała takie 3/3 i powieje świeżością, romantycznością itd. Oczko
Więc dużo weny Kamo Uśmiech
Odpowiedz
#65

Być może Artur lub Kamila mieli jakiś zakazany romans i stąd Diabeł.

Rozmawialiśmy kiedyś z Kamą o naszym zamiłowaniu do legend arturiańskich i potem Kama nazwała głównego bohatera Arturem. Kojarzy mi się z królem Arturem Uśmiech
Jednak nie tylko do Artura jestem przywiązany. Zarówno Kamila jak i Artur są dla mnie ważni i im kibicuje.
Choć zauważyłem, że Kama skupia się bardziej na postaci Kamili. W ogóle w świecie literatury ostatnimi czasy to kobieta gra pierwsze skrzypce. Widać to też w filmach i serialach, gdzie w większości głównymi bohaterkami są kobiety.
Odpowiedz
#66

3 miecze

- Mamo,  jutro wracam do Łodzi – oznajmiła przez telefon Lilka łamiącym się głosem.
- Co się stało, Lila? Przecież mieliście być w Jantarze do czwartku? – zapytała zaniepokojona Kamila.
- Opowiem ci w domu. Nie mogę tu dłużej być z nimi. Chcę już wracać – głos Lili brzmiał w tym momencie rozpaczliwie, ale i stanowczo, co niewątpliwie oznaczało, że nie zmieni zdania do jutra. – Sprawdziłam rozkład, o 10-ej mam pociąg z Gdańska. Po 16-ej będę w Łodzi.
- Kochanie, ale co się stało? – zapytała  Kamila, wychodząc z pubu, by lepiej skoncentrować się na rozmowie z córką. – Przecież tak się cieszyłaś na ten wyjazd i jak przedwczoraj rozmawiałyśmy, nawet nie zająknęłaś się na temat wcześniejszego powrotu… Proszę, powiedz mi, dlaczego teraz….
- Zawiodłam się, mamo – Kamila nie miała wątpliwości, że córka z trudem hamuje w tej chwili łzy.
- Na kim się zawiodłaś? Dlaczego? – Dopytywała Lilkę, czując, jak rozgoryczenie dziewczyny wzmaga w niej samej uczucie niepokoju.
- Na Julce…. I Michale. Ale na Julce bardziej.
Zapadła wymowna cisza. Kamila szybko pojęła, co mogło zajść. Julka – jedna z dwóch najlepszych przyjaciółek Lilki i Michał – do niedawna chłopak, czy też bardziej kandydat na chłopaka jej córki… Bo przez ostatni miesiąc często się spotykali i wyraźnie „iskrzyło”, co można było łatwo wyczytać z radosnej twarzy Lili, ilekroć wracała ze spotkań ze znajomymi, a potem już z samym Michałem.
Nietrudno było jej wyobrazić sobie, co przeżywała teraz Lilka. I doskonale rozumiała, że utrata chłopaka mogła być dla niej zdecydowanie mniej bolesna niż utrata przyjaciółki, z którą znały się od 6 lat.
- Mam pomysł, kochanie – powiedziała nagle. – Załatwię sobie dwa dni wolnego i jutro około południa przyjadę po Ciebie. Spędzimy razem 3 dni w Trójmieście. W końcu są wakacje, prawda? A my od roku nigdzie razem nie byłyśmy.
- Naprawdę? Dasz radę się wyrwać? – Lilka wyraźnie się ożywiła.
- Muszę. Ty jesteś ważniejsza niż TCE – powiedziała ciepło Kamila. – Nie mogę pozwolić na to, byś z ciężarem w sercu tłukła się sama pociągiem. I tak masz już ciężki plecak. A do tego przecież jeszcze śpiwór i namiot – celowo żartowała, chcąc polepszyć dziewczynie nastrój.
 - Mamo… Dziękuję. Jesteś kochana – głos Lilki wciąż brzmiał smutno, ale pobrzmiewała w nim także ulga i wdzięczność.
- Będzie mi miło, gdy przypomnisz sobie o tym za 40 lat, zanim oddasz mnie do domu starców. – Żartowała dalej, ale też dodała poważnie: - Zadzwonię do ciebie jutro z trasy. Postaram się wyjechać najpóźniej o siódmej.
Po skończonej rozmowie wróciła do stolika. Usiadła obok Tomasza i wzięła go za rękę.
- Niestety czeka nas jutro bardzo wczesna pobudka, Tomku.
- Czyli jednak musisz ugasić jakiś rodzinny pożar? – Bardziej skonstatował niż zapytał.
- Chyba go wczoraj wykrakałeś – powiedziała Kamila, dopijając swojego drinka.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości