Stosunki międzyludzkie
#1

Usłyszałam kiedyś w tv ,że istnieje teoria, iż człowiek poznając nową osobę może podświadomie wyczuć w niejh swoje wady .Kiedy się tak stanie opd razu czuje niechęć do tej osoby. Coś mu wtedy mówi, nie polubię Cię.
Moje stosunki międzyludzkie są bardzo skomplikowane......kiedyś byłam bardzo zamknięta w sobie,bałam się ludzi ,a oni widząc moją słabośćtraktowali jak jajko Uśmiech

Sytuacja bardzo się zmieniła,uważam siebie za sympatyczną kobietę,lubie rozmawiać z ludzmi.Zawsze kłaniając się mówię dzień dobry ,uśmiecham się.....a jednak nadal coś jest nie tak .
Spotykają mnie czasem bardzo dziwne sytuacje....

Chcę Was zapytać co Was w ludziach denerqwuje,co was od ludzio odpycha ?????????????
Odpowiedz
#2

Podobno tak jest, że najbardziej denerwują nas w innych, nasze własne przywary, często nieuświadomione.
Mnie najbardziej odpychają ludzie agresywni i chamscy. Ja nie jestem taka ani trochę, czyżby siedziało to we mnie tak głęboko, że nigdy nie ujrzało światła dziennego? Bezradny

Dzina, a jakie są te Twoje dziwne sytuacje?
Odpowiedz
#3

np. ostatnio w banku

siedzę z maleńką,którą się opiekuję byłyśmy ostatnie w kolejce - malutjka grzeczna jak aniołek byłam z niej naprawdę dumna no ,.ale każdy ma swoją cierpliwość jedna osoba przed nami no i maleńka zaczęła świrować na maxa stałyśmy ok pół godfziny - ja spokojna ,staram się ją zagadać i w pewnym momencie

pani kasjerka w wieku mojej mamy doświadczona życiem wstaje i na cały głos pełnyu pretensji NO NIECH PANI Podejdzie Z TYM PŁACZĄCYM DZIECKIEM
i to mnie wkurza ,ze kobieta kobiecie przy banku [ełnym ludzi odstawia taki numer ,bo to ,że dziecko było grzeczne pół godziny nie jest ważne....tak ją z...... ,bo nie uznaję takich popisówek.... po prostu zapytałam czy widziała kiedyś 2 letnie dziecko ,które stoi i się nie rusza ,nie odzywa na zawołanie ,bo ja nie no i pani zrobiła się czerwona jak burak i chyba pożałowała,że się w ogóle odezwała
Odpowiedz
#4

Wiesz, ta sytuacja wcale nie jest taka dziwna, moim zdaniem. To są niestety najzwyklejsze ludzkie zachowania.
A dziecko trafiło Ci się rzeczywiście niezwykłe, skoro wytrzymało pół godziny stania w kolejce Tak
Odpowiedz
#5

dla mnie takie zachowanie nie przysto,niczego tak bardzo nie lubię jak popisywanie się i dlatego też otworzyłam ten temat...
Odpowiedz
#6

Mnie za to kobiety nie lubią. Z mężczyznami normalnie się dogaduję. A kobiety jakby coś wyczuwały we mnie. Może mam wredny wyraz twarzy, a mężczyźni podobno lubią zołzy? hehe Uśmiech albo coś z charakterem, nie wiem...
Miałam 3 przyjaciółki kiedyś i wszystkie zrobiły ten sam schemat. Zostawiły mnie z dnia na dzień, nie mówiąc o co chodzi. Potem mnie unikały.
Próbowałam później znaleźć sobie jakąś koleżankę, to było mi bardzo ciężko. Zaczęłam czuć ,że kobiety mnie po prostu zawsze wykluczają ze swojego wianuszka, albo stają się fałszywe lub naśmiewają się? Nie wiem jak to opisać... Wiem tylko że zaczęłam się bać kobiet. Może to brzmieć jak zwierzenia zagubionej nastolatki, choć naście już skończyłam. Smutny Mogę podać taki przykład: Ostatnio wyszłam do ludzi i znalazłam sobie pracę. Wiecie ile popracowałam? 2 dni... A czemu? Już wyjaśniam, choć się pewnie domyślacie. Otóż w pierwszy dzień byłam bardzo zadowolona, pozytywnie nastawiona, rozmawiałam normalnie z dziewczynami, chociaż już pod koniec zaczęłam czuć, że zostawiają mnie samą i razem sobie pracują. Pomyślałam, ok, znają się dłużej i wolą przebywać w swoim towarzystwie, nie przejmuj się... Niestety następny dzień to był koszmar. Boi się Przyszła taka Daria do pracy i wszystko się zmieniło. Najpierw straszyły mnie że w danym domu właścicielka nie lubi nowych i u niej musi być porządek,nie może zostać ani gram kurzu. (praca na sprzątaniu). Później ta Daria mi powiedziała, że mamy dużo czasu,więc mam powoli i dokładnie sprzątać. Więc tak robiłam, ale powiedziałam jej że jestem nowa i zdarza się że się nie wyrabiam. Powiedziała, że na pewno ogarnę tą chatę w te 3 godziny. No i sobie sprzątałam... Starałam się z całych sił. Najmniejszy kurzek ścierałam. Okazało się że właścicielka mnie cofnęła, bo jednego farfocla między dywanem a schodami nie wciągnęłam odkurzaczem i jednego małego schowka nie odkurzyłam, a nie odkurzyłam dlatego, że dziewczyna co mnie oprowadzała i pokazywała gdzie mam odkurzać nie pokazała mi tego pomieszczenia.Jestem tego pewna na 100%. Potem kazały mi sprzątać szybciej bo się nie wyrobię, ale już co chwila mnie wołały że gdzieś coś ominęłam. Strasznie się śpieszyłam, byłam już wykończona i zdenerwowana przez to wszystko. Strasznie się motałam. Przestałam cokolwiek na oczy widzieć... A one już swoje skończyły. A gdy ja już swoje w końcu skończyłam to ta Daria do mnie: Mówiłam, że masz sprzątać powoli, ale nie aż tak powoli. To już ciężarne szybciej od Ciebie sprzątają. Nawet nic jej nie odpowiedziałam bo leciałam na twarz. Wiecie co one przez te 3 godziny robiły? ścierały sobie kurze, gadając, śmiejąc się, a nawet robiły sobie małe przerwy gdy nikt nie patrzył. A ja miałam odkurzyć cały dom, kanapy, poduszki z piór, legowiska psów z sierści i napastować skórzane sofy. Szok
Został nam jeszcze malutki domek i biura do posprzątania. Tym razem zgłosiłam się do sprzątania kuchni, a one miały odkurzać i ścierać kurze. Oczywiście one tylko to miały robić i nic więcej a mi dowaliły dodatkowo magazyn z środkami czystości, mikrowale, pralkę i łazienki. Posprzątałam już kuchnię, zajęłam się magazynem. Tam była ta pralka i mikrowala. Po chwili już słyszę,"co ty jeszcze tam na dole nie skończyłaś?" Odpowiedziałam ze już prawie i szybko poleciałam na górę robić łazienki. Gdy skończyłam i to zobaczyły, to powiedziały, żebym odkurzyła za nie tą łazienkę a one zejdą na dół sprzątać pokój psów czy coś takiego. Gdy skończyłam,a zrobiłam to w dosłownie pół minuty,bo chciałam zobaczyć co robią, okazało się że siedzą w tym magazynie, gadają sobie, nic nie robią i jeszcze ta Daria do mnie,że dlaczego szafek nie szorowałam? Kazała mi to zrobić.. Zaczęły mnie tak sprawdzać, że szok. Mikrowale też oczywiście sprawdziły i pralkę. Z biurami było podobnie, też dawały mi dodatkowe rzeczy do robienia a one sobie brały po jedno zajęcie,a na koniec jeszcze kazały mi po sobie dokańczać. Ze zmęczenia zapomniałam języka w buzi. Gdy Daria się dowiedziała, że jutro pracuję z nią i jeszcze jedną taką to zaczęła robić jakieś głupie miny, krzywić się i na koniec trzepnęła tym mopem i powiedziała, że ona jest wkurzona i żebym za nią to zrobiła a ona sobie idzie. ;/ Później gdy rozmawiała z tą nową dziewczyną, Dagą przez telefon to siedziałam z tyłu w samochodzie i słyszałam jak rozmawiają. Daria myślała, że tego nie słyszę. Daga powiedziała, że powinny skończyć prace przed 17, a Daria do niej: "żebyś się nie ździwiła" (chciała szybciej w piątek wyjść, bo na impreze szła) Gdy przyszłam do domu to cały wieczór przeryczałam... Na dodatek tak mnie wszystko bolało, że takiego bólu to w całym moim życiu nie czułam...

W drugiej pracy było podobnie. Też 2 dziewczyny. Też jedna wyjątkowo wredna. Pracowałam jako pomoc kuchenna. Środek sezonu, a byłam na kuchni tylko ja i mój partner, który pracował jako kucharz. On robił, ja mu pomagałam. Przynosiłam, myłam naczynia, stałam na wystawce i takie tam. A ta jedna kelnerka, gdy się nie wyrabialiśmy to mało mnie tam nie pobiła za to że lodów nie przyrządziłam. Gdzie dania nie były gotowe, ludzie czekali na dania, a ona się mnie o deser czepiła... Oczywiście powiedziała szefowej że nawet lodów zrobić nie potrafię i czepiały się mnie wszystkie do końca wakacji... Smutny
Przestałam pracować, wychodzić do ludzi, a jak słysze, że gdzieś ma być jakaś dziewczyna to tam nie idę... Siedzę w domu. Chyba nie nadaję się do społeczeństwa...
Odpowiedz
#7

Tanya napisał(a):Mnie za to kobiety nie lubią. Z mężczyznami normalnie się dogaduję. A kobiety jakby coś wyczuwały we mnie. Może mam wredny wyraz twarzy, a mężczyźni podobno lubią zołzy? hehe Uśmiech albo coś z charakterem, nie wiem...
Miałam 3 przyjaciółki kiedyś i wszystkie zrobiły ten sam schemat. Zostawiły mnie z dnia na dzień, nie mówiąc o co chodzi. Potem mnie unikały.
Próbowałam później znaleźć sobie jakąś koleżankę, to było mi bardzo ciężko. Zaczęłam czuć ,że kobiety mnie po prostu zawsze wykluczają ze swojego wianuszka, albo stają się fałszywe lub naśmiewają się? Nie wiem jak to opisać... Wiem tylko że zaczęłam się bać kobiet. Może to brzmieć jak zwierzenia zagubionej nastolatki, choć naście już skończyłam. Smutny
Nie jesteś z tym sama kochana Buźki Ja mam tak samo... Miałam na studiach "przyjaciółkę", która mnie ponoć polubiła, bo byłam taka sama jak ona (jak ona to nazywała "jestem s*ką). Ale ja nigdy się tak nie czułam, zawsze staram się być uśmiechnięta i życzliwa, ale ona to we m nie tłumiła, a ja jej wierzyłam. Od kiedy skończyłam studia i przeprowadziłam się do innego miasta nie potrafię znaleźć sobie przyjaciółki. Bardzo mi tego brakuje, ale nie będę na siłę nikogo zmuszać. Za to mam kilku przyjaciół (facetów) od serca i nikt mi nie wmówi, że nie ma przyjaźni damsko-męskiej. Są dla mnie jak bracia i tak bardzo ich kocham. Przestałam już szukać w kobietach bratniej duszy, bo większość z nich ocenia swoją miarą.
Mój narzeczony mi ciągle zarzuca, że nie potrafię sobie znaleźć koleżanki. Ale stwierdziłam, że mam to w nosie, nic na siłę Uśmiech
Odpowiedz
#8

Moj narzeczony to samo robi. Smutny jakis czas temu to nawet sam mi probowal znalezc kolezanke. A gdy mi nie wychodzi sie zakolegowac to mowi ze to pewnie pezeze mnie, ze przewrazliwiona jestem.
Odpowiedz
#9

Tanya napisał(a):Moj narzeczony to samo robi. Smutny jakis czas temu to nawet sam mi probowal znalezc kolezanke. A gdy mi nie wychodzi sie zakolegowac to mowi ze to pewnie pezeze mnie, ze przewrazliwiona jestem.
Mam dokładnie taką samą sytuację! Może warto się zastanowić czy narzeczony odpowiedni skoro nas nie rozumie Język
Odpowiedz
#10

o Boże dziewczyny możemy sobie podać rękę/.......mam ogromny problem z utrzymaniem przyjażni,prędzej czy póżniej jestem odsuwana na boczny tor,miałam też takie koleżanki ,które chętnie wkręcały się w moje grono znajomych a do swojego zamykały przede mną drzwi....myślę,że my kobiety nie lubimy konkurencji i to właśnie powód takich przerywanych znajomości- koleżanki chyba czują się gorsze w naszym, toważystwie
Odpowiedz
#11

Mam to samo. Przyjaźnię się tylko z facetami i kocham ich jak braci. Żal mi, że nie mam przyjaciółek ale za każdym razem kiedy chcę się zaprzyjaźnić nic z tego nie wychodzi. Mam wrażenie, że ja daję z siebie wszystko a ta druga osoba wysysa ze mnie co najlepsze i odchodzi bez pożegnania. Miałam koleżankę w sąsiedztwie z którą bardzo się zżyłam. Ona zawsze wpadała do mnie na kawę, ciasto, drinki, przesiadywała całymi dniami, czasem nocowała u mnie. Aż któregoś dnia się dowiedziałam że obgaduje mnie za plecami i jeszcze zmyśla jakieś bzdury na mój temat.. Zrobiło mi się bardzo przykro.
Ponad rok temu pracowałam w pewnym biurze, gdzie 90 procent było obsady żeńskiej. Te kobiety robiły mi takie trudności, że musiałam się zwolnić bo nie mogłam wytrzymać psychicznie a bałam się że w końcu któraś podłoży mi świnię i dostanę dyscyplinarkę.
Wydaje mi się, że to nie my jesteśmy aspołeczne lecz w naszym otoczeniu znajdują się osoby zawistne, które uważają nas za konkurencję bo czegoś nam zazdroszczą.
Odpowiedz
#12

Dziewczyny mogę przybić z Wami pionę Pociesza Nigdy żadna moja przyjaźń z kobietą nie skończyła się z konkretnego powodu, a nie daj Boże kłótnią. Zawsze daję z siebie wszystko co dobre, bardzo się zżywam z drugą osobą i zawsze ta druga ze mnie czerpie energię, zazdrości i wykorzystuje, ostatnia moja "przyjaciólka" była chyba najlepszym przykładem...poznałyśmy się na forum uniwersytetu, bo obie zaczynałysmy studia w dalekim od domu mieście a ja szukałam na tym forum współlokatorki więc wybrałam pierwsza która sie odezwała i zamieszkałyśmy razem w akademiku, ja pełna życia, z ciekawymi znajomymi, gitarą i tysiącem zabawnych historii, ona typ kujonki z dofinansowaniem za średnią na chemii, prawie 0 kontaktu z ludzmi z jej miasta, niemodne ubrania i "zadarty nos". Tak się we mnie wkręciła, że po zaledwie miesiącu kupiła sobie taki sam telefon jak ja, żyła moimi opowieściami, zaczęła podpatrywać jak się ubierać, zaczęła tak samo spędzać czas wolny, nawet jadła to co ja. no a ja, że zawsze otwarta i sympatyczna, cieszyłam się, że mam przyjaciółkę na studiach i w ogóle mi to nie przeszkadzało. co ciekawsze moi dwaj koledzy z kierunku nie chcieli żebym z nią do nich przychodziła, bo stwierdzili że jest wampirem energetycznym. ona potem to w ogóle przeczytała, bo wkradła mi się na facebooka żeby czytać moje rozmowy... w sylwetra oczywiście nie miała gdzie być, więc wtedy pierwszy raz zaproponowałam jej by jechała ze mną do mojego miasta, do moich znajomych na tzw. domówkę. i tak się zaczęła wkręcać w to moje życie, ja ją oczywiście ze wszystkimi poznawałam, ona zafascynowana mną jeszcze bardziej, bo byłam takim świetlikiem wśród przyjaciół, chodziłam z nia po mojej rodzinie, wszystkich znała (ona mnie do siebie do miasta nie zaprosiła NIGDY) no ogólnie ponad 2 lata sie przyjaźniłyśmy, w przeciągu tego czasu zmieniła się CAŁKOWICIE, tak, że jakbym komuś teraz pokazał jej zdjęcia jak wygladała wczesniej to ludziom by szczęki opadały.. także charakter- aktorsko wręcz, no i oczywiście zaczęła o moich przyjaciołach mówić "nasza ekipa", co mnie na początku trochę drażniło, ale cieszyłam się, że przyjeżdżała tam do mnie, więc nie miałam z tym wiekszych problemów. ogólnie niektorzy się smiali, że to moja psychofanka. ona miała duże problemy z narkotykami i alkoholem, mnie wciągnęła w jakieś tabletki, które przestałam brać dzięki chłopakowi, o którego była zazdrosna i oczywiście go nie lubiła, ale zawsze się usmiechała, niestety nieszczerze, zreszta to zawsze była bardzo nieszczera osoba i manipulantka niebywała. próbowałam jej pomóc z tymi uzależnieniami, kazałam jej iść na leczenie, poszła do trzech psychiatrów i dostała od wszystkich skierowania na oddział (do dzisiaj uważam że ma coś z głową), z których nie skorzystała. zaczęła sie wkręcać w następne towarzystwo, z którymi byłam ja związana, bo przeprowadziłam się do kamienicy i zamieszkałam z ludzmi, ktorzy mieli takie problemy jak ona, ja sie tam zle czułam, ona przychodziła i czuła sie jak u siebie, podkradała mi rzeczy, kosmetyki, ukradła nawet ostatnie pieniądze.. przychodziła do mnie tylko dla korzysci, ja sie zamknęłam przez to otoczenie i przez jej zachowanie, na mojego chłopaka, zdecydowałam że wyprowadze się z powrtotem do mojego miasta, do moich ludzi, nie chciałam juz tez kontynuowac tam studiow. no i wtedy sie zaczęło..pretensje, oskarzenia, że ja ją zostawiam, że jak tak mogę, że wszystko przeze mnie itd. jednego dnia napisała wiadomosc że do mnie przyjezdza na kilka dni (napisała tego samego dnia jak przyjechała...) że będzie u mnie spac itd, zgodziłam sie (pozniej sie dowiedziałam, że przyjechała nie dla mojego towarzystwa, a dlatego, bo ja wywali z dwóch mieszkan) narobiła tez jakichs długów na kartach kredytowych, no i ja nie byłam przygotowana do konca na ten jej przyjazd, spał u mnie mój chłopak, wiec jej posłałam w drugim pokoju, przyeszedł tez mój kumpel i w 4 sobie siedzielismy, wszyscy u mnie spali. nastepnego dnia ja musiałam isc do mamy, wiec ona poszła z tym naszym kolega do niego. wieczorem poszłam do nich po nia z moim chłopakiem to nam nie otwarli drzwi. nnie odzywała sie, nastepnego dnia głupie smsy. nie mielismy pojęcia o co chodzi, przyszła po rzeczy i pojechała. nagle ta moja "nasza" paczka przestała sie do nas odzywac.. okazało sie z czasem, bo wygadał mi się jeden z kolegów, który jej nie uwierzył, że rozgadała wszystkim, że jestem taka i siaka, że wyrzuciłam ją za drzwi siła, że wzięłam jej dokumenty gdy szła do biedronki Wyśmiewacz (zgubiła po pijaku i w innym miescie, tego tez sie dowiedziałam) i że my nikogo nie chcemy wokół siebie i ogolnie jakieś pierdoły. przez to że nikt nie zapytał mnie o zdanie i że uwierzyli osobie która znają o wiele wiele krócej ode mnie, rzeczywiscie sie odcięliśmy od nich i ja się załamałam. wkurzylismy się na wszystkich, więc jak teraz na to patrzę-dopięła swego (choc to tez nie do konca była ich wina, bo jak pisałam ona była toksyczną manipulantką). pozniej pisała jakies wiersze o mnie na facebooku, uzywając ukrytych znaczen, wysyłała mi wiadomosci i smsy że mnie kocha, tym samym pisząc do tych znajomych że jestem jebnięta itd (czyli zupełnie odwrotnie, żebym to ja wyszła na ta złą), no strasznie mieszała w głowach, a ja jestem osobą która wychodzi z załozenia, że "tłumaczy sie winny" i mam czyste sumienie, więc to olewałam i nie tłumaczyłam sie nikomu bo nie miałam z czego, a ona dalej siała swoje..przez to straciłam całą grupę ludzi z którymi trzymałam od początków liceum albo i jeszcze wczesniej. wyprowadziła sie z tamtego miasta i przeprowadziła na studia do nastepnego gdzie ja poszłam na studia!! za mną!! wkupiła sie w tą grupę usilnie starając sie zająć moje miejsce, no i oczywiscie wpełzła tam, bo ja sobie odpusciłam ludzi którzy z takiego powodu przestali gadac ze mną i moim chłopakiem, który też był cześcią ekipy, jeszce zanim bylismy razem. długo mnie męczyła jeszcze, do teraz praktycznie psychicznie się czuję wymęczona. zobaczyłam ją pierwszy raz teraz w grudniu.. pierwszy raz od roku.. UWAGA: włosy, które miała ciemno-brazowe przefarbowała na blond (jak ja), miała na sobie te same buty które ja nosiłam przez całą nasza przyjazń (martensy ten sam model, mimo że jak wspomniałam ubierała sie w babcine lub niemodne rzeczy i nie słuchała takiej muzyki), bluza w stylu jakie nosiłam na studiach i czarne leginsy, mimo, że przez cała nasza przyjazn wytykała mi czemu nosze leginsy?!, bo figury też mi zazdrosciła, a tu proszę- moje buty, moje leginsy, moje włosy Krzyk wyobrazcie to sobie!! to było teraz w grudniu. oczu to ode mnie nie odrywała, ja juz oczywiscie zupełnie inaczej wygladałam niz jak mnie pamietała i nasladowała, bo nie stoję w miejscu, więc lustrowała każdą rzecz którą miałam na sobie. tez w międzyczasie wzięła pod skrzydło 3lata młodszą dziewczynę, wkręciła ja w towarzystwo i zaczeła ją traktować jak mnie, dała jej swój telefon (zeby przypominała jej mnie), wrzucała na facebooka piosenki, ktore słuchała ze mna, albo ktore jej pokazałam i tam komentowały, ogólnie komitywę zrobiły i obie się zaczęły zachowywać jak ja..LOL..nawet nie musiałam wsrod nich byc zeby to wiedziec i czuc Oczko tez u mojego kolegi z ktorym jako jednym z nielicznych wciazx miałam kontakt zostawiła na pulpicie zdjęcie ze mną, ktore zrobiła moja babcia, jakis cytat o przyjazni w ksiazce która była jej, zostawiła w łazience, no i zeby się uwolnic (staram sie wciąż) usunęłam swojego facebooka, swojego bloga, bo go zawsze czytała.. ale myslami jestem w tym wszystkim codziennie.
w kazdym razie.. przepraszam, że sie tyle rozpisałam, ale widzicie jaką miałam/mam przykra historię związaną z inną kobietą.. i to jest bardzo upchane i streszczone, bo ta cała historia to na ksiazke sie miesci...
wszystkie ogólnie zawsze są o mnie zazdrosne i nieszczere, wykorzystują moją dobroć i to, że ja się nigdy nie mszczę, więc czują się bezkarne... po tej sytuacji i wszystkim co mnie w życiu spotkało teraz nawet jestem w trakcie reiki, bo straciłam chęci do życia i do ludzi.. Smutny ale ja się nie zamierzam zmieniać pod innych na pewno nigdy, bycie szczerym to podstawa Uśmiech

hej może załóżmy sobie kółko wzajemnej adoracji skoro jestesmy takie poszkodowane Dokucza
Odpowiedz
#13

Ja przez te pseudo przyjaźnie, całkiem zamknęłam się na ludzi. Wolę nikomu nie opowiadać o moich problemach bo i tak zawsze zostaję wyśmiana.. Tylko na tym forum się trochę otwieram, bo jak widzę spotykam tu podobnych ludzi do mnie.
Moja teoria jest taka, że wrażliwi, dobrzy, pomocni ludzie przyciągają podłych i złych, którzy czerpią z nich energię. Na zasadzie przeciwieństw.
To tak jakby spotkać na drodze ranne zwierzę, wzruszyć się jego losem, zaopiekować się nim a ono gdy tylko dojdzie do siebie ugryzie cię do krwi i pójdzie sobie.
Odpowiedz
#14

zgadzam się. też się lepiej czuję przez to forum Uśmiech a metafora bardzo trafna
Odpowiedz
#15

Odkopuję temat Uśmiech

Miałam dosyć nieprzyjemną syt.na uczelni.Podejrzewam ,że jedna dziewczyna z grupy namówiła chłopaka,aby wkręcił mnie w pewną grę mianowicie niby zakręcił się koło mnie,a później ośmieszył. Na szczęście temat ucichł,choć....przysporzyło mi to tyle nerwów ,e myślałam ,że nie porazę sobie z sytuacją. Zadałam sobie pytanie : dlaczego taka syt.mnie spotkała ????

Nie jest tajemnicą,że gdy ktoś planuje poniżyć drugiego człowieka - ta tak naprawdę na celu ma pokazać ,że to on jest ważny,lepszy,piękniejszy.
To zazdrość o jakąś cechę innej osoby powoduje ,że chcemy wejść z nią w złą relację i ją "ukarać "
Co takiego jest we mnie ? Nie wiem i dlaczego ktoś chce mnie ośmieszyć tym bardziej nie rozumiem. Ja też nie wszystkich w swoim otoczeniu dażę sympatią, a więc omijam i tyle.Nie sprawiam krzywdy,nie utrudniam życia....
Odpowiedz
#16

Jak przeczytałam pytanie ' co najbardziej denerwuje Cię w innych ludziach ' To od razu nasunęła mi się cecha, której wręcz nienawidzę !
Jestem bardzo nietyklaska, zwłaszcza jeśli chodzi o kontakty z ludźmi, którzy nie są moimi przyjaciółmi czy znajomymi, albo nie są moimi koleżankami.
Ale w życiu spotkałam kilku jakiś takich facetów, albo starych oblechów, którzy nie mają żadnych granic ! Nie wiem jak tak można w ogóle ! Zero kultury !
Człowiek Cię widzi zaledwie kilka razy w życiu na oczy a jak podchodzi do Ciebie np. w celu rozmowy to stoi Ci pięć milimetrów od Ciebie i sapie w twarz ! HALO ! Jakaś przestrzeń prywatna ! Albo łapie za ramię, rękę i jakieś żarty gada, to działa na mnie jak płachta na byka ! Naprawdę ! Gotuje się wtedy, a ciężko mnie wyprowadzić z równowagi ! :O Albo w kolejce w sklepie, często na mięsnym, ludzie nie zachowują żadnej przestrzeni jakby im kurde to mięso mieli zaraz zabrać ! Często ludzie stojący za mną ocierają się o mnie, sapią do ucha, plują na głowe i prawie co mi na tą głowę nie wchodzą ! a nie daj borze Ty zrobisz krok do przodu o centymetr to oni pół dwadzieścia centymetrów do przodu żeby jeszcze bardziej na Ciebie wejść ! :O Jak mam możliwość to stawiam za sobą koszyk albo wózek z dzieckiem, bo tylko to działa :/
Ale i tak najbardziej wkurzają mnie osoby nie mające granic cielesnych w kontaktach interpersonalnych. W rozmowach i w ogóle jak ktoś do kogoś podchodzi. Nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi? To pięć kroków w tył bo sapiesz mi na twarz ! Rotfl Haha nie no tak nigdy nie powiem ! Mam kulturę i zawsze grzecznie się cofam, ale zawsze ktoś jeszcze bliżej podchodzi :O GRRR
Odpowiedz
#17

A mnie wpatrywanie sie co nie których osób jest too bardzo irytujące....no wiadomo kontakt wzrokowy jest niezbędny w dialogu ,ale są osoby,które dosłownie wpatrują się tak,że nogi się ugiają - wampirki czy coś....
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości