Co się dzieje po śmierci ?
#23

Śmierć, nie powinna mieć wogóle negatywnego wydźwięku, bo tak naprawdę jest procesem który jest przejściowy w pewnym sensie. Oczywiście jest okupiona bólem i strachem bo taka jest nasza fizjologia ale w żadnym razie nie powinniśmy się jej bać. I tak samo nie powinniśmy rozpaczać po śmierci naszych bliskich, bo oni nadal są wśród nas tylko w innej formie, być może lepszej. Pozdrawiam Iwona
Odpowiedz
#24

Byłem nie raz w  miejscach  gdzie znajdowały się obozy zagłady jak i koncentracyjne... Najbardziej przerażała mnie tam panująca cisza i spokój która od czasu do czasu był przerywana przechodzącymi zwiedzającymi. Ale najbardziej robią wrażenie szumiące drzewa, które gdyby mogły mówić to by złożyły świadectwo tamtych dni.  Ogólnie   tego nie da sie ogarnąć umysłem co tam sie wydarzyło, bardziej  to wszystko co pozostało wygląda  jak scenografia do filmu... a nie to ze to sie działo na prawdę. Tyle cierpienia, bólu... a tam jest cisza, nic nie straszy, nikt nie wraca z zaświatów upominać się o swoje, zupełnie jak by juz byli pogodzeni ze swoim losem i  zaznali wiecznego spokoju... zawsze sie nad tym zastanawiam, zmykam oczy i przywołuje "ich" wspomnienia    Myśli    Ogólnie myśle.... ze  jesteśmy winni im to zeby nie zapominać o istnieniu takich miejsc i przekazywać dalej "ich świadectwa" tamtych dni żeby to sie nigdy nie powtórzyło! i piętnować wszystkie zjawiska które wywołały niegdyś tamten stan rzeczy,  a które nasilają sie teraz...
Odpowiedz
#25

Do Iweta 123 :

To chyba nie jest takie proste, jak napisałaś... - Myśli
Ja, pomimo tego , że wierzę w życie po śmierci , wierzę w reinkarnację, wierzę, że odradzamy się wciąż na nowo oraz  wróżę z Kart Tarota - jednak boję się śmierci - Załamka  .
Napisałaś : " ...  nasi najbliżsi po swojej śmierci  są nadal wśród nas,  tylko w innej formie ... " .
Czy   faktycznie tak jest ... ? - Myśli
Ja osobiście jednak  w to wątpię.
Większość zmarłych odchodzi  ( zazwyczaj po ok. 1 miesiącu ) -  za kurtynę śmierci -  do  innego, duchowego świata.

Tylko nieliczni pozostają tu na ziemi - z różnych przyczyn i powodów ( i tu właśnie mogą dla niektórych wyniknąć jakieś problemy ).

Ja w swym życiu - pochowałem matkę, ojca, ojczyma, dziadka, babcię, ze 4 wujków i z 5 ciotek, ze 3 sąsiadów, nawet 2 ukochane psy i wierz  mi  - teraz  potrafię wyczuć od razu "na kilometr", czy ktoś ze zmarłych jest przy mnie ( czasami, ale rzadko zdarza  mi się to także  przy wróżbach z Karta Tarota ).
Owszem byli niedaleko mnie przez tydzień - dwa tygodnie po swojej śmierci ( wtedy bardzo źle się czułem - koszmary w nocy, gorączka, jakieś lęki ), ale potem jednak zdecydowana większość  odchodziła do nowego świata.
Moja babcia - Wanda była koło mnie ok. pół roku ( wspaniała kobieta i pełen szacun dla Niej ), odeszła gdy miałem 11 lat ...Tak bardzo chciałbym Ją jeszcze spotkać i podziękować za wychowanie, za cierpliwość , za pokazanie świata , za miłość .
Moja ciocia  - Halina - była koło mnie parę dobrych  lat i bardzo negatywnie wpływała na moje życie  ( miała jakieś  pretensje do mnie , teraz już wiem jakie , ale zupełnie bez sensu ). Zanim zorientowałem się " co jest grane" - straciłem pracę , nerwy, pieniądze .
To były naprawdę bardzo trudne chwile w moim życiu.
To był bardzo silny  " negatywny  atak energetyczny " na moją osobę, z wyraźnym  zamiarem jakby  "zniszczenia" mnie.
Potrafiłem ( nadal potrafię ) np.  dokładnie określić i pokazać, w którym miejscu w pokoju ( kuchni ) wtedy  Ona stała ( jakbym ją widział oczami duszy ). Nawet mój pies ( Lora - dog niemiecki - uciekał wtedy  z tego pomieszczenia ) - Krzyk
Potem zacząłem długą i mozolną "walkę" o to, aby Ona odeszła do swojego świata . Wciąż miała do mnie pretensje o swoje życie i trwało to ok. 3 - 7 lat ...( ? ) . W końcu mi się to udało, ale po tym wszystkim  - zostałem jakby już innym człowiekiem ( ? ).
To była swoista walka  (  psychologiczna , czasami wręcz fizyczna )  o  życie.
Czy ją wygrałem ... ? Pewnie tak, uwolniłem się ,  ale też wiele straciłem w życiu  i odniosłem dużo emocjonalnych ran, które pozostaną do końca życia.
Na pewno stałem się silniejszym człowiekiem i to pod każdym względem.
Jest takie przysłowie  : " ... co Cię nie zabije - to wzmocni ...".
Halina w końcu odeszła w swoje  inne życie i życzę Jej wszystkiego najlepszego - Ok

Zaraz potem nagle  zainteresowałem się wróżbami z Kart Tarota ( w wieku ok. 50 lat  ! ).
I tak oto narodził się Mikesz - Uśmiech 

I zawsze to mówię i piszę :  "... w życiu nie ma przypadków. Wszystko, co w życiu przeżyliśmy, doświadczyliśmy  - w końcu ma zawsze jakiś swój cel i sens .... Życie dla każdego z nas  - niesie jakieś inny - osobisty scenariusz...".
Pozdrawiam  ... - Zmęczony   Myśli   Bezradny

Mikesz
Odpowiedz
#26

(18-11-2017, 11:53)storm napisał(a):  Byłem nie raz w  miejscach  gdzie znajdowały się obozy zagłady jak i koncentracyjne... Najbardziej przerażała mnie tam panująca cisza i spokój która od czasu do czasu był przerywana przechodzącymi zwiedzającymi. Ale najbardziej robią wrażenie szumiące drzewa, które gdyby mogły mówić to by złożyły świadectwo tamtych dni.  Ogólnie   tego nie da sie ogarnąć umysłem co tam sie wydarzyło, bardziej  to wszystko co pozostało wygląda  jak scenografia do filmu... a nie to ze to sie działo na prawdę. Tyle cierpienia, bólu... a tam jest cisza, nic nie straszy, nikt nie wraca z zaświatów upominać się o swoje, zupełnie jak by juz byli pogodzeni ze swoim losem i  zaznali wiecznego spokoju... zawsze sie nad tym zastanawiam, zmykam oczy i przywołuje "ich" wspomnienia    Myśli    Ogólnie myśle.... ze  jesteśmy winni im to zeby nie zapominać o istnieniu takich miejsc i przekazywać dalej "ich świadectwa" tamtych dni żeby to sie nigdy nie powtórzyło! i piętnować wszystkie zjawiska które wywołały niegdyś tamten stan rzeczy,  a które nasilają sie teraz...

Ja byłam tylko w Oświęcimiu, ale oglądałam liczne dokumenty i czytałam wiele książek na ten temat... To nigdy nie przestaje robić wstrząsającego wrażenia i przejmować człowieka do szpiku kości - ani to że ludzie ludziom zgotowali ten los... ani to, że w takim miejscu działo się tyle przerażających rzeczy... tyle bólu, codziennego strachu, głodu, cierpienia i śmierci - i po tym wszystkim... po wszystkich tych biednych ludziach... nie ma śladu. Pomijam te drobne materialne pamiątki - buty, okulary, łyżki, napisy na ścianach... ale - że ta ziemia jakoś nie krzyczy, że nie ma innego koloru od wszystkich prochów spalonych ciał... że drzewa nie są inne, powyginane... nie słychać krzyku ludzi którzy tam umarli straszną śmiercią - nie pokazują się ich dusze, nie przychodzą, nie wracają, nie dają o sobie znać w żaden sposób... nic tylko cisza i spokój... zieleń, świergot ptaków, szum liści, błękitne niebo... nie ma ich... wszystko odeszło, przeminęło...

Połóż rękę na sercu. 
Oddychaj. 
Żyj.
Odpowiedz
#27

Tak LeCaro KL Auschwitz-Birkenau robi wrażenie,  mnie tez ta świadomość ściska gdzieś w środku, tyle  niewyobrażalnego ludzkiego cierpienia... a tam po prostu cisza jak by nigdy nic sie nie stało.  Mnie sie czasami wydaje ze właśnie  to  ta "cisza"   może  jest właśnie tym "krzykiem" tych wszystkich istot,  która ma zmuszać ludzi do osobistych refleksji nad tym wszystkim...   Myśli   Tak jak wspomniałaś: nic tylko cisza i spokój... zieleń, świergot ptaków, szum liści, błękitne niebo... nie ma ich... wszystko odeszło, przeminęło...
Odpowiedz
#28

Mnie sie czasami wydaje ze właśnie  to  ta "cisza"   może  jest właśnie tym "krzykiem" tych wszystkich istot,  która ma zmuszać ludzi do osobistych refleksji nad tym wszystkim... 

Jak taka wielka świątynia, której sklepieniem jest niebo... a w świątyni powinno być cicho i przejmująco... tak, masz rację.

Połóż rękę na sercu. 
Oddychaj. 
Żyj.
Odpowiedz
#29

Do Mikesza ;Oczko

Być może wcale nie ma innego świata za kurtyną Tak a cała nasza wędrówka zamyka się właśnie w tym jednym wymiarze w którym przebywamy obecnie , a jedynie nasza energia ulega przeobrażeniu i tak jak mówisz "reinkarnujemy" się  na następnym poziomie rozwoju. Wtedy mój wywód ma podstawy że zmarli nadal są obecni wśród nas.
Co do Twoich doświadczeń to były na pewno budujące bo zaprowadziły cię tam gdzie jesteś teraz. Dlaczego oni nie odchodzą ? bo to my im nie pozwalamy, to nasze niedokończone sprawy, żale, nie wypowiedziane słowa, wreszcie niespełniona miłość  trzymają ich w stanie przejściowym, a doświadczamy z ich strony strachu i bólu , bo są w stanie wiele zrobić by jak najszybciej zmaterializować się na następnym "poziomie".
Ja powiem z własnego doświadczenia kilkakrotnie był u mnie jakiś zmarły, przeważnie chcą tylko formułkę "wieczne odpoczywanie" Oczko co zawsze wywołuje u mnie uśmiech bo ze mnie katoliczka jak z koziej d.... trąbka ale myślę że to jakieś naleciałości jeszcze z ziemskiej egzystencji bo przeważnie jest to świeży porzucający ciało, ze dwa razy byli po : "tak wybaczam... idź dalej "  jeszcze nigdy  nie czułam od nich strachu czy czegokolwiek, Oni raczej pojawiają się żeby ich pchnąć dalej Uśmiech  i uwierz mi w naszym języku są "szczęśliwi", w ich nie ma w ogóle słów , bo oni nie maja emocji, to tylko energia która na nowo musi się zamknąć w materii.

 Nie bój się  Pociesza to tylko jak zmiana garnituru . 



Także Mikesz, moglibyśmy gadać i gadać na te tematy Zawstydzony bo jakaś oś nas łączy w tych kwestiach   Papa Iwona
Odpowiedz
#30

Iweta 123 :
Nie zgadzam się się Twoją "teorią" i podtrzymuję to, co napisałem wcześniej na ten temat.
A czy nas coś łączy w tych kwestiach ... ? ( tak jak napisałaś  ) .
Na pewno tak, ale tylko jako użytkowników forum, zainteresowanych tematem.
Nic osobistego.
Pozdrawiam - Hejka 

Mikesz
Odpowiedz
#31

I masz do tego pełne prawo, bo nasze teorie poparte są tylko naszą wiarą. Umysł przyjmuje tylko bezkrytycznie pięć wyznaczników które mają odniesienie do zmysłów, dotyk, słuch, węch, smak, wzrok. Szósty jest poza bodźcami więc tutaj do głosu dochodzi albo charyzma albo umiejętność manipulacji albo autorytet jednostki która trafi do innych tak, by jej przekonania stały się ich.

Jesteśmy już zbyt daleko w naszych drogach, by mogło nas łączyć coś osobistego.

Pozdrawiam Uśmiech
Odpowiedz
#32

tak.
Miejsca kaźni wszystkich niewinnych istot... są  taką wielką świątynią, której sklepieniem jest niebo... Gdzie rozlega się "cisza" która jest "ich" modlitwą za nas wszystkich. A my malutcy tego świata wsłuchujmy się uważnie w nią! i pochylmy się  do osobistych refleksji nad tym wszystkim...  Amen
LeCaro ciesze sie ze nie jest tobie jak i innym, obcy temat  trudu istnienia na tym świecie  Kwiatek
Odpowiedz
#33

Wracaja dalej do tematu. Kiedyś gdy umarł mój tata i nadszedł czas posprzątać jego rzeczy w domu... to parę tygodni po tym  i  jak bywałem sam w domu to znajdowałem jego różne  rzeczy w miejscach gdzie wcześniej nic nie było   Myśli jak nie jego zegarek na fotelu, to zapałki, albo paczka papierosów na parapecie itp. ?! ( gdzie nigdy nie paliłem i nie zamierzam ) Myśli    ogólnie  to z 2 dni miałem tych cudów  Rotfl  nie wiem co o tym myśleć do teraz.  Kiedyś tz. bardzo dawno temu Język   tutaj na forum stawiłem karty u Lili na jakis teamat to ona do mnie ( nie na temat) czy znam starszego mężczyznę ? bo widzi takiego przy mnie w kartach ?! pomyślałem ze to mój tata... Ogólnie po jego śmierci  przez pare miesięcy było czuć jego obecność w domu  Myśli
Odpowiedz
#34

Witaj Storm
To się bardzie często zdarza, te niby wędrujące przedmioty Oczko  a związane jest to z tym, że do przejścia jeżeli ono nie jest już tam któreś z kolei potrzebujemy jakiegoś stabilizatora.
To jest jak z dzieci i ich maskotkami czy kocykami, patykami itp. Oczko oczywiście nie generalizuje, w mojej rodzinie była taka dwójka co bez "ulubieńca" zasnąć nie mogła Oczko
Na terenach gdzie mieszkam, jest nawet taki zwyczaj że zmarłemu pakuje się do trumny rzeczy osobiste żeby szybciej przeszedł.
Dotyczy to w szczególności młodych dusz bo wtedy związki z doczesnością są jeszcze bardzo silne.
Starej duszy zacierają się już granice bo korzysta z doświadczenia i wie jak szybciej się przekształcić.
Po to mamy te trzy dni do pochówku Oczko bo wtedy energia jest najbardziej aktywna, zawieszona pomiędzy ciałem a "wymiarem" i wtedy też jest najefektywniejsza i czytelna dla otoczenia.
Zegarek pewnie był dla niego bardzo ważny, i pewnie lubił palić Oczko
Babcia mojej znajomej przez dwa dni szukała medalika zawieszonego na nitce Oczko bo rodzina do trumny wystroiła ją w złoto żeby rodzina nie gadała że nieboszczkę okradli z kosztowność..... założyli medalik  to się uspokoiło.
Najważniejsze to żeby im pomóc wykonać ten skok Oczko nie ma się czego bać Oczko
Odpowiedz
#35

U mnie to było parę tygodni "po" z tymi rzeczami zeby nie powiedzieć 2-3 miechy , nie brałem tego na serio,  byłem  dzieciakiem w wieku szkolnym...    U mnie tez jest zwyczaj chowania z tym co sie lubiło za życia...  Tak palił, zawsze potajemnie to był już nałóg, zegarek z lat 80tych elektronik zawsze przy nim dłubał. Ale nie przywiązywał wagi do niego pod koniec.
Odpowiedz
#36

Ale były to dla niego rzeczy na tyle ważne, że po nie wracał Oczko . To nie jest łatwe ani dla nas ani dla nich. My zostajemy z poczuciem straty a oni borykają się z chwilowym brakiem "formy", ale po to są "latarnie" tak nazywam ludzi którzy pomagają przy przejściu, obdarzeni unikatową aurą którą on widzą, wystarczy do takiej osoby się zwrócić. Oczywiście to przechodzący musi się zwrócić Oczko

Jedno jest pewne, im silniejsze związki z życiem im więcej spraw niezakończonych, tym dłużej to wszystko trwa dlatego powinniśmy przygotowywać się dużo wcześniej do porzucenia ciała, nie zostawiać na ostatnią chwile refleksji : że tyle mogłem a nie zrobiłem, jeszcze tyle chciałem, nie miałem i takie tam ...że czasu mało.... czasu zawsze będzie mało, dlatego trzeba wybrać mądrze.

A potem hop Oczko szybka kalkulacja zobowiązań i znowu możemy czuć zapach róż, miękki piasek pod stopami, padający śnieg na twarzy, fakturę rozpływającej się czekolady w ustach ... i wszystko co wiąże się z posiadaniem ciała.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości