Może jakieś zaklęcie na otarcie łez - chyba jakiś urok
#1

Moi drodzy

Nie wiem co mam robić, szukam wszędzie jakiejś pomocy, aż wreszcie napotkałam tę stronę.
Może Wy mi pomożecie.
Zacznę od najgorszej rzeczy. Mam prawie 30 lat. W swoim życiu spotkałam 3 facetów, o których pomyślałam "Z tym mogę spędzić resztę życia". W sumie nic szczególnego... a jednak. Za każdym razem jak tak pomyślałam o którymś, on znikał. Pierwszy zginął w wypadku samochodowym. Gdzieś tydzień po tym, jak pomyślałam, o tym, że mogłabym sie z nim związać. Drugi przestał sie do mnie odzywać. Tak po prostu. Rozmawiało się nam super. I ni z gruszki ni z pietruszki przestal się do mnie odzywać. W zeszłym roku w sierpniu zaczęłam się spotykać z chłopakiem. Rozmawialiśmy prawie codziennie. Spotykaliśmy się przeważnie tylko w niedziele. Byliśmy razem na kilku imprezach. Bylo super. Ostatnio byliśmy razem na balu w walentynki 14 lutego. Jak zwykle bylo super. W poniedziałek po balu pomyślalam sobie, ze chciałabym się z nim związać na poważnie, stworzyć z nim związek. W środę, 18 lutego, 3 dni później odezwał się do mnie ostatni raz. Nie odpisywal na sms-y. Nie dawał znaku życia. Myślalam, ze może ulegl jakiemuś wypadkowi, albo coś podobnego. Martwilam się bardzo, w końcu mi na nim zależało. Nie spalam kilka nocy, bo on mi sie cholernie podoba... Po dwóch tygodniach, wreszcie odpisał mi na sms-a. Napisał, że ma jakies kłopoty, później ze mną porozmawia. Ale to później trwalo znowu koło dwóch tygodni....
Poszłam z moim kolegą do kina, przed kasą spotkałam mojego wybrańca z inną.... Nie moglam w to uwierzyć. Załamka Gdybym wtedy go nie spotkala, nie powiedziałby mi do dnia dzisiejszego, że sie z kimś spotyka..... Chciałam z nim porozmawiać, żeby zrozumieć co sie stało. Tym bardziej, że byłam pewna, że się jemu podobam, ale on nie odpisuje, nie odbiera. Po prostu nie chce mnie znać. I to tak z dnia na dzień. Trzy dni wcześniej przetańczyłam z nim całą noc, a po trzech dniach ślad po nim zaginął. Szok
Doszłam do wniosku, że to jakies fatum nade mną jest. Jakaś klątwa, urok, albo coś podobnego. 3 razy pod rząd taki sam przypadek. I to po tym, jak chcę z tą drugą osobą się związać.
To tyle w sprawie związków.
Chce jeszcze dodać, że gdzieś od 2, 3 lat boję się z czegoś cieszyć, co osiagnęłam, co kupilam. Za każdym razem jak coś przytrafi sie w moim życiu dobrego, coś czego bardzo pragnęłam, albo dużo czasu poświęcilam na zdobycie, to coś się z tym dzieje niedobrego.
Zacznę od początku: Mam fantastyczną pracę, którą kocham, bardzo mi sie podoba. MIałam bardzo dobre relacje z szefem, po jakimś czasie dziwnie sie one pogorszyły. Miałam fantastyczne relacje z szefową, przyjacielskie - przemieniły się one w nienawiść. W pewnym momencie moja praca stała sie dla mnie utrapieniem. Dużo udzielam się w różnych organizacjach charytatywnych, jak tylko ktoś mnie w czymś wyrużni, za chwilę czarne chmury zbierają się nad moja glową. W zeszłym roku kupiłam sobie piękne, bardzo drogie auto. Zbierałam na nie 7 lat. Za uczciwie zarobione pieniądze je kupilam. Pojeździłam miesiąc i je poważnie uszkodziłam o słupek. Naprawa sporo mnie kosztowała. W tym samym czasie mój brat dostał auto od cioci, jadąc z siostrą uderzyuł w nas inny samochod, auto do kasacji. Tego samego roku, tylko jakoś w lutym kupila sobie auto moja mama (wszyscy razem mieszkamy w jednym domu). Zaraz po miesiącu porysowal jej ktoś drzwi. Wiem, że tych aut zazdrościla nam moja ciocia. Może to ona przyczyniła sie do tego. Do takich nieszczęśc można zaliczyć równiez moje ukończenie studiów Bezradny Wydawałoby się, ze to chore co piszę, a jednak. Po studiach magisterskich stwierdziłam, ze powinnam podnieść swoje kompetencje i iść na podyplomowe. Przysporzylo to mi wiele problemów, szefostwo zaczeło do mnie bardziej lekceważąco podchodzić. Zarabiam znacznie mniej niż osoby które skończyły dużo gorsze studia i dużo mniej angażują sie w pracę. Nie ma tygodnia, żeby mnie jakiś klient nie pochwalił, wiec chyba jestem dobra. Nerwus
Wydaje mi się, ze ktośbardzo mi zazdrości moich małych bądź większych sukcesów, dlatego one przeradzają się w coś gorszego. Być może jest to moja ciotka, która ostatnio jest bardzo lakoma na pieniądze, a być może jest to ktoś inny.
Nie wiem, ja tylko gdybam. Coś musi być na rzeczy. Co tylko dobrego zdarzy się w moim zyciu, to zaraz to przybiera zupelnie inny obrót.

No i proszę Was pomóżcie mi, aby chlopak, który tak bardzo mi sie podoba, wrócił do mnie.
Odpowiedz
#2

Najpierw powinnaś się oczyścić. Polecam zabieg reiki (o który możesz poprosić, którąś z naszych wspaniałych "leczniczych rączek", dodatkowo warto zastosować jajeczną kurację , tutaj możesz o tym poczytać...<!-- l --><a class="postlink-local" href="http://dobrytarot.pl/viewtopic.php?f=17&t=14467">viewtopic.php?f=17&t=14467</a><!-- l -->
Poszperaj trochę po forum, a z pewnością znajdziesz interesujące Cię zagadnienia.
Powracając do mężczyzny, którego usilnie chciałabyś do siebie przyciągnąć, to powiem Ci szczerze, że owszem takie metody znam, ale nikt rozumny ich nie stosuje. Wyrządzają One więcej szkody, niż pożytku. Nie mamy prawa zmuszać kogokolwiek do miłości...
Polecam Ci te dwa oczyszczenia o których napisałam Ci powyżej. Najpierw uporządkuj swoją duszę, a potem z pewnością na twojej drodze pojawi się człowiek, który będzie wart twoich uczuć.
Odpowiedz
#3

Jeżeli ktoś potrafi, bardzo proszę o zabieg reiki. Bardzo, bardzo.
Trochę szperalam po forum. Znalazłam ciekawe zaklęcie na powrót, do którego potrzebne jest zdjęcie oblubieńcem. Niestety nie jestem w posiadaniu żadnej fotografi, mam tylko po nim jakiś podatek dla mnie, a tak to nic więcej.
Czytałam rowniez, że lepiej 1000 razy się zastanowić nad przeprowadzeniem jakiegokolwiek rytuału.
Wiem, że nie powinniśmy nikogo do niczego zmuszać, ale też nie wierzę, że on nic do mnie nie czuł. W jednej wiadomości, którą do mnie napisał, oświadczył, że jego koledzy wydawali mnie z innym (oczywiście kompletna bzdura), ale przez ostatnie 2-3 lata tyle w moim życiu wydarzyło się dziwnych rzeczy, że jestem w stanie uwierzyć, że ktoś coś złego naopowiadal mu na mój temat. Wydaje mi się, że ta dziewczyna jest dla niego jakąś alternatywa, tym bardziej, że już z ma taki wiek, że chce się ustatkowac. Nie znam do końca jego.relacji z rodziną, ale przypuszczam, że rodzina też mogła mu w jakiś sposób poradzić, że ta druga będzie dla niego lepsza opcja, bo mu pomorze w jego biznesie. Ja natomiast na pewno nie zrezygnuje że swojej pracy.
No i jeszcze jedna rzecz, gdzieś od grudnia próbuje się że mną umawiać mój kolega, z którym kilka razy się spotkałam przez ten ostatni miesiąc. (to głupie, co napisze, ale też wreszcie chce się ustatkowac). Natomiast on do pięt nie dorasta mojemu oblubieńcowi. Co z tego, że się o mnie stara, kwiaty, komplementy, jak mnie to nie przekonywuje. Cały czas myślę o moim oblubieńcu. Jak przestał się do mnie odzywać, to czułam się (od pierwszego dnia) jakby zeszło że mnie powietrze. Wszystko przestało mieć dla mnie jakiś sens. Przez ponad pół roku czułam się bardzo szczęśliwa, pierwszy raz od kilku lat, a tu trach i po szczęściu.
Nie wiem co mam robić.
Odpowiedz
#4

haza04 jeśli z tego co tu piszesz, jesteś osobą inteligentną, w samych superlatywach siebie opisujesz, ok, nie mam zamiaru tego kwestionować, nie taki jest mój cel tej wypowiedzi. Pomyśl co ty tu napisałaś ... ?? Przedstawię tobie mój punkt widzenia, z wypowiedzi twojej i być może to ci choć trochę pomoże. Odczucie moje jest takie (przepraszam jeśli ciebie uraziłam, nie to miałam na celu) opisujesz siebie w samych superlatywach, jaka to nie jesteś wykształcona, czego to ty sama bez niczyjej pomocy się dorobiłaś, i jak wiele pomagasz innym ludziom SUPER!!! (oby więcej takich ludzi na świecie było to i owsiak nie musiałby zbiórki organizować) jeśli tak siebie tu przedstawiłaś to być może tak samo ciebie widzą inni ... Jak to opisać "Wyniosła pańcia", "samochwała"... Środowisko nas otaczające z reguły takich ludzi nie toleruje, sama piszesz że być może to co teraz komplikuje ci życie jest dzięki zawiści, zazdrości innych osób. Pamiętaj, istnieje na tym świecie coś takiego: dobro czynisz innym ono do ciebie wraca, zło czynisz innym tak samo do ciebie wraca. Masz prawo do rytuałów oczyszczających z uroków i jeśli czujesz taką potrzebę zastosuj je, ale jeśli swojego postępowania wobec innych nie zmienisz to nic ci to nie pomoże, tylko "przepracować" będziesz musiała te same odczucia jakie wysyłasz do innych ludzi. Choćby cały twój "świat" miałby się zawalić, musisz tak jak każdy z nas, doświadczyć pewnych uczuć, które cię wzbogacą i pozwolą być naprawdę szczęśliwym. Nie będę tu teraz swojego zdania wypowiadać na temat ludzi którzy są naprawdę pokrzywdzeni przez los np. kalectwo, śmierć itp. bo nie to jest tematem, sądzę jednak że powinnaś przede wszystkim najpierw zacząć od siebie, a potem szukać magicznej pomocy. A co do rytuału wzbudzenia miłości, powrotu kochanka do ciebie powiem tylko jedno: to tylko Tobie się wydawało, że jemu jest wspaniale przy tobie (gdyby tak było nie odszedłby) rzucisz na niego urok i sama będziesz mieć dopiero jeszcze większe problemy. Wierz mi nikt nie chciałby żyć z człowiekiem, który jest chodzącym bezmyślnym "zombie", jeśli naprawdę ciebie kocha lub jest mu bynajmniej dobrze przy tobie, po szczerej rozmowie będzie z tobą po to tylko nawet aby spróbować. Pamiętaj, sama to tu napisałaś, jednego wieczoru czułaś się przy nim jak w bajce, a parę dni póżniej widziałaś go z inną... pomyśl... kiedy on był z tobą już myślał nad wyborem między tobą, a nią, A jeśli nadal uważasz że tak nie było to chcesz wiązać się z tzw. bawidamkiem ??? i w przyszłości go kontrolować ?? Przemyśl sobie to co tu napisałam, starałam się być obiektywna i nie obrazić twojej osoby, ale skoro sama mówisz o swoim wykształceniu to pomyślałam, że taki trzeżwy osąd ci się przyda i go zrozumiesz. Powodzenia w życiu prywatnym.
Odpowiedz
#5

barbara40 piękne słowa. Dające dużo do myślenia. Ciesze się, że napisałam na tym forum.
To nie jest tak, że uważam się za najwspanialszą. Po prostu chciałam ukazać przykłady. Nie chciałam mówić na sucho, hipotetycznie. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie jestem idealna, że w wielu kwestiach nie pasuje ludziom moje zachowanie. Wychodzę poza normy. Robię to świadomie, robię to przede wszystkim dla siebie. Natomiast te rzeczy rzeczy, które robię dla siebie szybko przeradzaja się w moją porażkę. Czymże jest życie, jak człowiek nie idzie do przodu? Więc idę, w sposób niekonwencjonalny, ale też nie krzywdze innych. Jednakże znalazł się ktoś w moim otoczeniu, co mi źle życzy. Tak przynajmniej mi się wydaje...
Jeżeli chodzi o mojego obloblubieńca to jak mogłabym myśleć, że nic dla niego nie znaczylam, jak niecały miesiąc przed rozstanie usłyszałam: "ty to chyba najlepsze co mnie mogło w życiu spotkać"?
Podejrzewam, że jego kolega naopowiadal mu, że spotykam się z innymi facetami i dlatego odsunął się ode mnie. Rzeczywiście też jest moja po części wina, bo jak się z nim spotkałam mogłam szybciej wpuścić go do mojego świata. Jednakże ja jestem bardzo nieufna ibniezwykle mi ciężko otworzyć się przed innymi. Muszę najpierw poznać druga osobę.
Odpowiedz
#6

Kochana, dziękuję ci że przyjęłaś moje słowa krytyki, a wiedz, że nie było mi lekko je pisać, zrobiłam to, bo być może trochę krytyczne spojrzenie pomoże ci wyjść z obecnej sytuacji bez żadnych uroków czy zaklęć. Nie chcę ciebie odwodzić od pomysłu oczyszczenia, zdjęcia uroku ... ale tylko uświadomić, że to nie są przelewki, dobra zabawa. Do takich spraw trzeba podchodzić z czystym sumieniem i sercem, mocno w to wierzyć, bo rzucenie jakiegoś uroku z pobudek nawet lekko egoistycznych np. ja go chcę, a niech ona ma za karę, czy też jestem chroniona urokiem i nic mi nie grozi więc mogę robić to co zechcę, odwróci się to przeciwko tobie, wróci ze zdwojoną siłą... Jedynie co mogę ci teraz doradzić, to tylko to, rób swoje, nie stój w miejscu, niech cię zadziwia świat, zwróć uwagę na to co komu z twojego otoczenia przeszkadza i to zmień jeśli czujesz taką możliwość, albo zmień po prostu otoczenie swoje, po co ci ciężar który cię hamuje?? Otocz siebie bardziej życzliwymi ludżmi, a tych jest całe mnóstwo na szczęście, którzy będą ciebie wspierać i dopingować w twoich pomysłach na życie. Twojemu niedoszłemu kochankowi tylko w jeden subtelny (nie nachalny) sposób możesz pokazać co stracił będąc szczęśliwą i jak będzie ciebie wart to z pewnością on zacznie zabiegać o twoje względy, a ty wtedy będziesz jego królową!! a jeśli nie on to z pewnością dostrzeże twoje piękno wewnętrzne ten właściwy. Szczęścia ci życzę kochana
Odpowiedz
#7

Znowu mam handrę. Znowu chce mi się płakać. Łzy stoją mi w oczach. Nie mam siły.
Odpowiedz
#8

haza04 napisał(a):Znowu mam handrę. Znowu chce mi się płakać. Łzy stoją mi w oczach. Nie mam siły.

Nie poddawaj się, świat jest zbyt piękny aby dołować się... Weż "byka" za rogi bo z pewnością dasz radę, a sama potem zobaczysz, że sytuacja, w której teraz jesteś wyda ci się nie tak dramatyczna na jaką wygląda. Doświadczenie, uczucia, które teraz przechodzisz tylko cię wzmocnią na przyszłość, ja kiedy mam ciężkie chwile (wierz mi miałam ich naprawdę wiele), zawsze sobie mówię : co mnie nie zabije to mnie tylko wzmocni.
Odpowiedz
#9

Juz minęło 2 miesiące od naszego rozstani. Przez cały czas o nim myślę. Zaczęłam spotykać się z kolegą, ale on mnie nudzi. Mój oboblubieniec nigdy mnie nie nudził. Czekałam z utęsknieniem, aż przyjdzie wieczór i porozmawiamy. Dziś to nawet sobie poplakalam z rozpaczy.
Odpowiedz
#10

Według mnie to najgorszy błąd spotykania się na siłę z innymi mężczyznami, choć tak naprawdę czujesz do nich niechęć. Pobądź trochę sama, naucz się żyć ze sobą, postaw na swój rozwój duchowy, zmiany w myśleniu czy postrzeganiu, a wcześniej czy później spotkasz miłość swojego życia.
Kiedy człowiek na siłę szuka to zazwyczaj spotyka samych najgorszych typów lub nie spotyka nikogo.

Trzymaj się Buźki
Odpowiedz
#11

O Reiki nikogo nie prosiłam, bo nie mam zielonego pojęcia kto mógłby mi pomóc...
Natomiast z pozostałych rad wydaje mi się, że skorzystałem. 1000 razy zdążyłam wszystko przemslec i pewnie jeszcze 1000 razy to przemyśle. Na pewno wszystkiego jeszczejeszcze wszystkich  swoich błędów nie naprawilam i jeszcze długo nie naprawie. Muszę się najpierw ogarnąć. Jakoś to wszystko przetrawic.  Myślę, że zajmie mi to trochę czasu, bo czuje się identycznie jak po śmierci pierwszego chłopaka. Czuje, że teraz przede mną najgorszy miesiąc. Teraz wychodzą ze mnie emocje.

Mam na imię Marzena i 29 lat. 
Ostatni raz rozmawialiśmy z miesiąc temu. Nr telefonu mam, ale nie dzwonie. Jak próbowałam próbowałam, to nie odbierał. 
Ciągle czekam na jakąkolwiek wiadomość.

A tymczasem coraz częściej dochodzę do wniosku, że do mojej tragedii doprowadziła nasza wspólna znajoma. Wczoraj nawet mama mi to zasugerowała
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości