Czy to na pewno miłość?
#1

Podczas lektury zamieszczanych, na tym forum postów w przewadze dotyczących miłości (bez względu na to czy są to kąciki wróżb, czy też inne zakamarki) z zaskoczeniem odkrywam jak wielkie ukazuje się tu jej pragnienie. Wiele wypowiedzi, pytań i próśb jest wręcz rozpaczliwych. Zastanawiam się czy ludzie przestali kochać, nie potrafią kochać, czy przestali czuć, że są kochani. Myślę, że często słowo miłość jest nadużywane, źle interpretowane.Pragniemy czegoś co nazywamy po imieniu, a nie rozumiemy i nie potrafimy przeżywać. Dla mnie to nie uczucie, lecz stan duszy, długo mi zeszło nim się w tym połapałam. To doświadczenie metafizyczne graniczące z cudem, wieczne i zapisane w najgłębszych zakamarkach mojego istnienia. Dostrzegam często egoistyczne podejście do drugiej osoby, którą niby kochamy - kiedy do mnie wróci, kiedy będzie mój, jak go przywiązać - nie chciałabym, żeby ktoś miał wobec mnie takie intencje ( chcemy mieć w swoim otoczeniu osoby kochające czy meble). Otacza nas tylu kochających ludzi (dzieci, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele) więc skąd takie obsesyjne wręcz pragnienie miłości od kogoś mimo wszystko, chęć przyciągnięcia go nawet wtedy kiedy ucieka. Trudno jest wypracować sobie konstruktywne podejście do tego tematu bo tu jeszcze fizjologia dochodzi. Ale może czasem warto przemyśleć swój stosunek do drugiego człowieka. Jak może kochać nas ktoś kogo chcemy osaczyć, wszystko o nim wiedzieć,odrzeć go ze wszystkiego, poddać szczegółowej analizie, zamknąć w klatce. A co się stanie jak go już zamkniemy? Nuda. Miłość to proces, to wzloty i upadki, wybaczanie, zrozumienie, cierpliwość, miłość nie zazdrości, jest wielką wartością w naszym życiu, jest wieczna jak trawa. Ja zrozumiałam ten problem robiąc wgląd w samą siebie i zadając sobie pytanie jaki był najszczęśliwszy moment w moim życiu, kiedy poczułam prawdziwy odlot, straciłam ze szczęścia przytomność i śmiałam się przez łzy, serce szybciej biło, zapierało dech w piersi - było to wtedy gdy po raz pierwszy zobaczyłam moją córkę. Ta miłość jest bezwarunkowa i bezgraniczna. Kiedy ona mówi do mnie, że mnie kocha to wiem, że tak jest. Daje mi to też sygnał, że potrafię kochać. Wiem też, że jest ona odrębną istotą i że wychowuję ją dla świata a nie dla siebie. Bardzo bym chciała, aby takie stany duszy istniały w związkach, nie wiem czy to możliwe, nie doświadczyłam czegoś takiego, ale też nie zamierzam za tym gonić i mieć to za wszelką cenę. Może czasami warto puścić wolno coś co się kocha, jeśli coś ma być to będzie Uśmiech
Odpowiedz
#2

Pięknie napisałaś. I rzeczywiście takie obsesyjne pragnienie miłości od partnera, wysuwa się na pierwszy plan. Może chodzi o to, że czujemy się wtedy dowartościowani, ważni, że podnosi się wtedy samoocena?
A przecież, jak piszesz, jest tyle innej miłości, nie tylko tej między ludźmi w związku.
Fizjologia, ważna rzecz i determinuje nasze postępowanie, ale nawet osoby w starszym wieku, które że się tak wyrażę, fizjologię mają już niejako za sobą, też często żyć nie mogą bez partnera. Dlaczego?
Prawdziwa miłość to akceptacja człowieka takiego, jakim jest, ze wszystkimi jego wadami. I pozwolenie mu na bycie sobą.
A miłość do zwierząt? Czyż istnieje coś wspanialszego, niż mruczący na kolanach kot, lub patrzący w oczy pies?
Odpowiedz
#3

Zapomniałam o mojej kici burej i jej oczyskach. Dziękuję Żubrówko, bo na tym forum odnajduję ludzi, którzy czują i myślą podobnie jak ja. Uśmiech
Odpowiedz
#4

Piękna wypowiedź Perełko Uśmiech ci ludzie, którzy za wszelką cenę chcą kogoś osaczyć, kierują się potrzebą posiadania na własność, a nie miłością. Sądzą, że osoba, którą zniewolą da im prestiż, coś jak zadowolenie ze zdobyczy. Smutne...
Odpowiedz
#5

To prawda.
Ale skąd się to bierze ? Uważam, że takie zachowania biorą się od momentu, gdy kobietę uznano za istotę gorszą od mężczyzny. Potwierdza to historia i potwierdzają to aktualne relacje damsko-męskie. Kobietę traktuję się jako własność mężczyzny, po części większość sama im na to pozwala. Ludzie wolą żyć w tak dziwnych związkach, byleby tylko być, żeby inni nie mówili... Żeby zachować pozory. Żeby po prostu marnować swoje życie dla opinii - no bo tak wypada. Nie wiem jak można żyć w takim zakłamaniu ? W dodatku poświęcając swoje życie, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że nie będą nigdy spełnieni.

Bezradny
Odpowiedz
#6

Nie o to chodzi Ladi. Jesli ktokolwiek zgadza sie na relacje w ktorej nie czuje sie szczesliwy (i uwazam ze nie powinnismy tego sprowadzac do poziomu plci) nie kocha samego siebie. O tym mowi Perelka, ze milosc to stan duszy i chec obdarowywania nia ludzi wokolo, ale tez stan milosci do samej siebie. Zamiast pragnac milosci, i poszukiwac jej wkolo, znajdz ja w sobie.

Takie obsesyjne poszukiwanie milosci niestety czesto sprowadza sie do tego, ze sie tej milosci nie otrzymywalo w mlodosci. Niestety nie kazdemu jest dana kochajaca rodzina czy wsparcie. Czasami musimy sobie z zyciem radzic bedac samemu i nauczyc sie pewnych rzeczy na wlasnych doswiadczeniach. Jelsi mamy milosc w sobie, nie doprowadzamy do sytuacji uzaleznienia od drugiej osoby. A dajemy bo zwyczajnie kochamy.
Odpowiedz
#7

Dokładnie tak jest. Ja nie rozumiem chęci posiadania kogoś na własność, narzucania mu własnych upodobań, stylu życia, zasad, a w efekcie uczuć. To nie miłość tylko tyrania, spętanie drugiego człowieka. Stan zauroczenia i zakochania daleki jest od prawdziwej miłości, szukania wspólnych dróg, kompromisów, wspierania się w codziennych problemach, cieszenia się wspólnymi sukcesami. Spotkałam się kiedyś ze stwierdzeniem, że prawdziwe oblicze partnera odkrywa się dopiero, gdy zaczyna się wspólnie mieszkać. Myślałam nad tym i myślę, że tak, że to jest chyba chwila prawdy, bo tak naprawdę łączy się ze sobą dwoje odrębnych istot, i to od nich zależy czy będą swoją relację pielęgnować, rozwijać, godzić się z jej kolejnymi etapami czy też będą toczyć rozpaczliwą walkę o jej przetrwanie za wszelką cenę.
Odpowiedz
#8

ladi pytasz Ale skąd się to bierze ? no właśnie stąd o czym mówi madrugada "Jesli ktokolwiek zgadza sie na relacje w ktorej nie czuje sie szczesliwy (i uwazam ze nie powinnismy tego sprowadzac do poziomu plci) nie kocha samego siebie." Masz rację historia to już potwierdziła, my powinniśmy się uczyć i wyciągać wnioski na podstawie tych doświadczeń, minionych zdarzeń ... głupotą jest ciągłe tkwienie w tym przeświadczeniu.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości