Relacje karmiczne
#45

To ciekawe. Le Stelle piszesz o modlitwie. W takim razie, czy modląc sie do Boga wyzwalamy sie z obciążeń? Na przykład nasza religia. Najważniejszym fundamentem naszej wiary jest przykazanie miłości. Może będąc PRAWDZIWYM chrześcijaninem też w pewien sposób zdejmujemy z siebie karme, bo z miłosierdziem lączy sie przebaczenie. Zastanawia mnie wiele rzeczy w twojej wypowiedzi. W twojej pierwszej wypowiedzi napisałaś, ze zwierzęta mają dusze. Czy zabijając je nie tworzymy złej karmy? A ludzie? Czy można zbudować dobre relacje z kimś kto był naszym oprawcą? Albo jak uwolnić sie od obciazenia, jeżeli ktoś nam bliski był naszą ofiarą?
Odpowiedz
#46

Nastek, każdy indywidualnie musi odpowiadać sobie na takie pytania. Są to pytania filozoficzne, z samej swojej natury skłaniające do refleksji.

W moim światopoglądzie wiele rzeczy – dla mnie – jest bardzo spójnych, ale aby wyjaśnić mój sposób interpretowania zjawisk, bardzo dużo słów musiałoby popłynąć Uśmiech

Pisząc o modlitwie, nie miałam na myśli żadnej konkretnej religii. Poczucie boskości wpisane jest w naturę ludzką, ludzie od tysięcy lat na ogół rozumieją, czują istnienie czegoś większego i pełniejszego – ową boskość – tam upatrują pewnego celu, sensu. Podobnie jak intuicyjnie dobrze rozpoznajemy dobro od zła.

Religia ma zawsze kontekst kultury, w jakiej wyrosła. Żadna religia nie tworzy uniwersalnych prawd, jedynie na nich bazuje. Pełne, prawdziwe miłosierdzie czy przebaczenie ma wartość niezależnie od religii czy kultury. Jeżeli więc potrafisz głęboko przebaczyć jako chrześcijanin, to przecież jako chrześcijanin czujesz, że postępujesz właściwie. Uniwersalne prawdy działają niezależnie od sztandaru.

Cóż z tego, że Najwyższy Inkwizytor modlił się i biczował, i pościł, i 6 tys. razy dziennie robił znak krzyża, skoro pozostawał ślepy i głuchy na wartości uniwersalne, nadużywał danej mu władzy.

Więc uwolnienie się – po chrześcijańsku – od trudnych emocji, „bólu duszy”, poprzez przebaczenie czy modlitwę nie jest ani lepsze, ani gorsze od innych technik. Potencjał jest, jak wszędzie.

Co do zwierząt – akurat termin „dusza” jest szalenie nieprecyzyjny i różne rzeczy można przez niego rozumieć, ale: kluczowa jest świadomość. Świadomość rozumiana energetycznie, nie biologicznie. Jesteś istotą duchową, posiadasz duszę, ponieważ posiadasz świadomość. Świadomość, czyli celowość istnienia. Duchowa świadomość wciela się, tworząc określone poziomy przejawiania się. Między człowiekiem a różnymi zwierzętami w moim odbiorze istnieje różnica w tej duchowej świadomości – człowiek ma możliwość doświadczać szerszego poznawania (siebie, świata materialnego, emocji, abstrakcji, rzeczywistości duchowej itd.), zwierzę ma ten zakres zawężony. Ale w istocie człowiek także jest zwierzęciem, i tak samo wśród innych gatunków zakres możliwości jest zróżnicowany. Szerszą świadomość mają ssaki, mniejszą owady; mamy jeszcze rośliny, nie wspominając o całym bogactwie mikroorganizmów. Dla mnie każda forma życia jest formą przejawiania się pewnej duchowej świadomości czy dążenia do uzyskania duchowej świadomości (w kontekście bardzo prymitywnych form żywych).

Czy zabijając zwierzę, nie tworzymy złej karmy? I tak, i nie. Tak jak napisałam – ja na to patrzę jak wpływy we wpływach. Zwierzęta dzisiaj hodowane na masowy ubój – to jaskrawy przykład obciążenia i braku równowagi energetycznej na Ziemi. Zatruwanie planety, zanieczyszczenie i skażenie środowiska w postępie geometrycznym – w konsekwencji skazywanie życia na planecie – wszystkiego, co pozostało dzikie, wolne, zwłaszcza powolna śmierć oceanów – tak, to olbrzymia karma. Ale to jest bardzo szeroki wpływ, wielogatunkowy. To obraz głębokiej dysharmonii energetycznej, w której nie chodzi o to, kto jest ofiarą, kto jest katem – to zaburzenie jest faktem. Zniewolenie poprzez zawłaszczenie.

Ryby, które umrą na nowotwory w skażonych wodach lub zatrują się plastikiem – każda konkretna ryba nosi w sobie obciążenie energetyczne, które akurat ją „prowadzi” w takie, nie inne środowisko. Ale jej indywidualne obciążenie, kiedy jest wcielona, przejawia się poprzez bycie ofiarą globalnej dysharmonii skażenia – to nie jej decyzje prowadzą ją do nieszczęścia, ona tylko jako forma duchowa sama jest osłabiona, obciążona, rezonuje z innym obciążeniem. Gdyby sama była w pełni wolna energetycznie, nie wcielałaby się w środowisku, które ją niszczy, lub też nie rezonowałaby z tym. Ale tu znowu muszę dodać, że moim zdaniem sam fakt, że wcielamy się w określone formy, nie mając zbytnio wpływu na okoliczności, jest również przejawem ograniczeń, których doświadczamy jako gatunki.

Krótko mówiąc – czy Ziemia jest miejscem harmonii i miłości? Nie. Każde życie, jakie na niej się pojawiało, skazane jest na walkę. Biologia zmusza do zadawania śmierci, sama naturalnie także jej podlega. Możesz dawać miłość, dobro, możesz go doświadczać, ale zawsze tylko w określonych ramach. Bardzo łatwo kierunkować te uczucia z zewnątrz poprzez zmianę sytuacji życiowej czy zmianę w środowisku.
Z drugiej strony czy sama śmierć jest karmicznym obciążeniem? To strach i lęk są obciążeniem. Co jest bardziej destrukcyjne dla duszy – strach przed życiem czy obawa przed śmiercią?

Człowiek ma tę przewagę nad wspaniałym delfinem czy szympansem, że dzięki rozwiniętemu intelektowi lepiej uświadamia sobie pewne procesy, zjawiska, lepiej kontroluje swoje uczucia i łatwiej mu nad nimi panować. Krótko mówiąc – ma po prostu większą świadomość za życia, kiedy doświadcza manifestacji energii.

Jeżeli więc doświadczasz cierpienia, nieszczęścia, starasz się zrozumieć, dlaczego. Starasz się rozwiązać ten problem, uwolnić od niego. Ale zarówno fakt, dlaczego się znalazłeś w takiej, a nie innej sytuacji, jak i to, jak się możesz z tej sytuacji uwolnić, jest zawsze kwestią indywidualną i osobistą. Brak wglądu we wcielenia, brak holistycznego oglądu rzeczywistości tego nie ułatwia.

Tak jak napisałam wcześniej, dla mnie kluczową kwestią jest intencja. Moją kluczową intencją jest uwolnić się od obciążeń, które w sobie rozpoznaję. Wierzę, że w odpowiednim momencie znajdzie się odpowiedni, właściwy sposób na to, „jak”. Przy czym akceptuję pewną „falowość” działań, nie zawsze jest dobry czas, czasem pewien wpływ musi przeminąć, osłabić swoje działanie. Czasem po prostu nie można nic zrobić, na pewne rzeczy potrzeba czasu i cierpliwości.

Sama uznaję, że nie zawsze trzeba wybaczyć, aby się uwolnić. Kiedy piszesz o dobrych relacjach z oprawcą, rozumiem to jako wymianę negatywnej karmy na pozytywną karmę. A można też uwolnić się, czyli opuścić to, odejść.

To, że ktoś ma żal do Ciebie jako oprawcy nie jest już Twoją karmą. Twoja karma to poczucie winy, jeżeli go doświadczasz. Twoje obciążenia to skłonność do zadawania cierpienia czy ograniczania wolności drugiej istoty (relacja oprawca-ofiara). Czy uwalniając się od karmy możesz sprawić, że druga osoba zmieni swój stosunek do Ciebie? Nie.
Odpowiedz
#47

Ja chrześcijaństwo podałem jako przykład religii, gdzie nadrzędną wartością jest miłosierdzie. A ten inkwizytor nie był chrześcijaninem, bo nie potrafił miłować.
Ale o religii dopowiedziałbym jeszcze, że wpływ na nią mają ludzie. Religia zawsze była zmieniana pod władców, więc nie dokońca bazuje na uniwersalnych prawdach.
Bardzo madrze o prawdzie mówi subiektywizm. Prawda jest zaleźna od punktu widzenia i każdy lud ma swoje własne prawdy.

Nie wiem, czy cie dobrze rozumiem. Zwierzęta też podlegają wędrówce dusz? To by oznaczało, ze również mają cele i miały by karme. Po opracowaniu karmy osiągnęły by stan nirwany. Szczerze zdziwiłaś mnie. Jesteś pierwszą osobą jaką znam z takimi poglądami. PO dłuższym zastanowieniu sie myśle, ze coś w tym może być. Każda żywa istota po nabyciu wszystkich doświadczeń stanie się częścią wszechświata. Być może ludzie i zwierzęta wniosą inne doświadczenia przez co staniemy się pełniejsi.

Słyszałem o tym, ze planeta jest w stanie oczyszczania sie.(nawet ktoś robił rozkład tu na forum na ten temat). Rozumiem, ze planeta też ma świadomość co sie na niej dzieje. Coś jakby współodczuwała ból ze wszystkimi istotami. Idąc w inną strone, czy planeta może oczyścić sie z człowieka?Co sie wtedy stanie? Uważam, ze zaburzyłoby to a nawet przekreśliło droge do uwolnienia sie i stania sie częścią czegoś wyższego.

Zakładając, ze każdy element przyrody ożywionej posiada świadmość musieli byśmy jeść kamienie, aby przeżyć. Myśle, że hodowanie na masowe uboje tworzy złą karme, ale samo jedzenie mięsa nie.
Ziemia ma zaburzoną harmonie przez chciwość człowieka. Każdy z nas chce wiecej. Czego więcej? Wszystkiego. Więcej pieniędzy, większy dom, dodatkowego kotleta mimo, ze nie jesteśmy głodni. Przez to właśnie niszczymy naszą planete.

Cierpliwość jest cnotą Uśmiech Mądrze mówisz czas nas naprowadzi i przyniesie co ma przynieść w odpowiednim momencie.
Odpowiedz
#48

nastek96 napisał(a):Zwierzęta też podlegają wędrówce dusz? To by oznaczało, ze również mają cele i miały by karme. Po opracowaniu karmy osiągnęły by stan nirwany. Szczerze zdziwiłaś mnie.

Wydaje mi się, że bardzo różnie rozumiemy w ogóle zjawisko karmy, wędrówki dusz...Stan nirwany z ziemskiej perspektywy wydaje mi się stanem bardzo odległym, długa droga do niej, niekoniecznie przez ziemski padół Oczko

Traktowanie zwierząt jako istot duchowych, w ten sam sposób, w jaki duchowość przypisuje się ludziom, nie jest ani rzadko spotykane, ani nie jest żadną "nowinką". Zawsze byli ludzie, którzy zwierzęta traktowali duchowo, bardzo poważnie, z szacunkiem, i zawsze byli tacy, którzy podchodzili do zwierząt "użytkowo", bezosobowo. A już to, jak daleko podążysz za własną zadumą, tłumacząc zwierzęcą świadomość jako wpisaną w karmę czy nie, jako idącą do Nieba, czy ginącą w niebycie... pozostanie nadal tylko pewną refleksją Uśmiech

Mi osobiście wydaje się, że - w kontekście karmy, czyli nierównowagi energetycznej - kluczowe nie jest to, że ludzie jedzą zwierzęta (co oczywiście JEST pewnym obciążeniem, ale wpisanym bardzo, bardzo mocno w obciążenie wcielania się jako człowiek, tak samo jak obciążone tym są wszystkie drapieżniki, które przecież nie są "złe" z tego powodu), ale skala zniewolenia, jakiej dopuszcza się człowiek wobec wszystkiego, co go otacza.

To, że człowiek musi pozbawić życia zwierzę, aby zjeść smaczny i pożywny posiłek napawa mnie podobnym smutkiem jak widok stada lwów duszących antylopę – ponieważ nie potrafię pogodzić się z cierpieniem, które z kolei wpisane jest w życie na Ziemi, ale z drugiej strony nie mogę pozostać obojętna na tzw. konieczność natury.

Bardzo podobał mi się sposób, w jaki uśmiercenie zwierzęcia pokazano w „Awatarze”. Cały ten film zresztą przesiąknięty jest wołaniem o równowagę ze światem natury, dużo w nim indiańskich odniesień. Z kolei Indianie Ameryki Północnej to przykład kultury – owszem, cywilizacyjnie prostej, ale za to nastawionej na słuchanie świata przyrody, bardzo mądrej pod tym względem.


[i] Religia zawsze była zmieniana pod władców, więc nie do końca bazuje na uniwersalnych prawdach. [/]

Bazuje na uniwersalnych prawdach, na tym stoją fundamenty każdej religii. Nie można „bazować” na zmianach. Upolitycznianie religii to wyradzanie się, wypaczanie uniwersalnego przekazu, który stoi u jej podłoża. Religie nie powstały z dnia na dzień – chrześcijaństwo jako religia powstało na bazie uniwersalnej prawdy boskiej miłości do każdego człowieka, głoszonej przez Chrystusa. Tej boskiej miłości, opieki szukali także Żydzi, Egipcjanie, Grecy i inne ludy – wszystkie religie bazują na tym, ukazują obecność Boga/bogów i ich miłość do człowieka lub zwierzchnictwo nad nim.

W moich oczach – energetycznie – Ziemia się nie oczyszcza...
Odpowiedz
#49

Le Stelle napisał(a):Wydaje mi się, że bardzo różnie rozumiemy w ogóle zjawisko karmy, wędrówki dusz...

Ile ludzi tyle definicji tych pojęć. Każdy ma swoją własną. Uśmiech
Zwierzęta oczywiscie należy szanować, ponieważ są współistniejacym elementem przyrody. My jesteśmy takim samym elementem. Jednak całe wieki mówiono, że zwierzęta są pozbawione duszy. Zastanawiałem sie nad tym i do niczego nie doszłem. To trudny temat.

Najokropniejsze j=są warunki w jakich te zwierzęta są trzymane. A Avatar to piękny film. Ma bardzo ładnie pokazaną przyrode.
Co do indian, naturalnie starają sie oni stanowić z przyrodą jedność. Ale nie musisz szukać tak daleko. Nasi przodkowie -słowianie również otaczali przyrode czcią. Obserwowali jej prawa i respektowali je. POtem to zmieniło chrześcijaństwo, ale o już inny temat.

Jednak powiem ci, ze jest szansa. Ludzie wracają do korzeni i zmieniają swój stosunek do przyrody z pan - władca na brat - brat. Powstają organizacje ekologiczne i związki rodzimowiercze, które skupiają coraz większe ilości osób. Również ludzie rezygnują z mięsa na rzecz wegetarianizmu. Widze dla świata nadzieje Uśmiech

Ale z tą religią to sie nie zgodze. Każda religia jest inna. Nie w każdej ludzie doswiadczają boskiej miłości. W religii starożytnych greków bogowie wcale nie chcieli ludzi. Na ich zgube wysłali Pandore.
Co do chrześcijaństwa. Ono nie powstało na miłości Chrystusowej. Religia powstaje z innej religii. Chrześcijaństwo wyłoniło sie z Judaimzu. Judaizm czerpał z Zaratusztrianizmu i innych religii. Te z kolei powstawały na bazie jeszcze wcześniejszych religii.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości