Szałwia lekarska
Szałwia wzmacnia nerwy i rąk leczy drżenie,
Febrę silną przemaga i ciała bezwładnienie.
Z pierwiosnkiem, lawendą i bobrowym strojem
I rzeżuchą obdarza zdrowiem i spokojem.
Za tak przeważną, znaczną przysługę i wielką
Szałwiję zwać poczęto zbawicielką.
Władysław Syrokomla unieśmiertelnił szałwię w swojej poezji z takim przekonaniem, że nasuwa się myśl, iż niejednokrotnie korzystał z dobroczynnych właściwości tego ziółka.
Nie on pierwszy – nawet łacińska nazwa szałwii – Salvia officinalis – świadczy o tym, jak wysoko ceniono ją w lecznictwie (salvare – leczyć, uzdrawiać).
Ludzie szybko to odkryli, a jeszcze wcześniej uczyniły to zwierzęta – zaobserwowano na przykład, że przy rozmaitych dolegliwościach szałwię wyszukują i zjadają lwy.
Szałwia w legendach
W greckiej mitologii była symbolem zdrowia i długowieczności.
Legenda głosi, że odkrył ją Asklepios i przez pewien czas za jej pomocą przywracał życie zmarłym, co bardzo irytowało władcę podziemi Hadesa.
Poskarżył się on Zeusowi, iż bezczelny lekarz wykrada mu poddanych, Gromowładny ukarał więc Asklepiosa, rażąc go piorunem.
I tak wiedza o tym, jak stosować szałwię, by pokonać śmierć, zaginęła – mityczny lekarz zabrał ją do grobu…
Echo tych wierzeń przetrwało w przysłowiach znanych w południowej Europie: „Człowieku, dlaczego umierasz, jeśli w twoim ogrodzie rośnie szałwia?” – głosi jedno z nich.
Inne obiecują: „Kto je szałwię w maju, może żyć wiecznie”; „Śmierć tego nie ubodzie, u kogo szałwia w ogrodzie”.
W średniowieczu uważano ją za roślinę świętą i łączono z kultem Matki Boskiej.
Jedna z ówczesnych legend opowiada, że gdy święta rodzina uciekała do Egiptu, zatrzymała się na odpoczynek obok mizernego krzaczka szałwii.
Podróżni skarżyli się na drogę usłaną kamieniami raniącymi stopy.
Wówczas niepozorna roślinka nagle zakwitła, pokrywając ścieżkę dywanem kwiatów kojących ból.
Bóg nagrodził ją, obdarowując umiejętnością niesienia ulgi chorym oraz mocą chronienia przed złym okiem, demonami i czarownicami.
Między innymi dlatego tak chętnie hodowano ją w ogródkach – domu, przy którym rosła, i jego mieszkańców nie imały się żadne nieszczęścia.
Nie wolno jednak było dopuścić, by uschła na grządce – stanowiło to fatalny omen.
W Niemczech świeżej szałwii nie mogło zabraknąć zwłaszcza na przełomie kwietnia i maja podczas Nocy Walpurgi.
Kobiety maiły nią okna i progi domów, bo nie dawała przystępu czarownicom, wiły też z jej ziela wieńce, które wkładały, wychodząc z domu, by ich diabeł nie omamił i nie zwabił na sabat.
Uzdrawiała od wieków…
Aromat szałwii pozwalał również… nie zasypiać w czasie długich, nudnych kazań, dlatego jej ziele wkładano kiedyś między karty książeczek do nabożeństwa – jej zapach pozwalał zachować jasny umysł, orzeźwiał.
Może to dobry pomysł i współcześnie – na przykład dla przemęczonych nauką, niedospanych maturzystów, studentów przed letnią sesją czy na niekończące się narady i zebrania w pracy?
W Europie szałwia była zielem łatwym do zdobycia, powszechnie spotykanym.
Inaczej w Chinach, gdzie kiedyś nie rosła – lekarze chińscy szybko docenili jej lecznicze właściwości i nim ją tam wyhodowali, płacili za skrzynkę szałwii aż trzema skrzynkami doskonałej herbaty!
Do dziś jest to roślina mająca ogromne znaczenie w chińskiej medycynie.
Do Polski dotarła z południa Europy stosunkowo późno, bo dopiero w XVI wieku, sprowadzona przez benedyktynów i cystersów – niemal natychmiast jednak zrobiła prawdziwą furorę i jako lek, i jako remedium na złe czary.
Zjadanie szałwiowych listków chronić miało podróżnych przed groźnymi przygodami, a wkładanie ich dzieciom do kołysek, a także kąpanie maluchów w naparze z tego ziela nie dopuszczać do nich złych duchów i zmór.
Leczono zaś nią niemal wszystko.
Wierzono na przykład, że 3 listki szałwii rankiem żute uchronią na cały dzień przed dżumą i morowym powietrzem.
Odwar zalecano do „płukania gęby i gardła, a w rozwolnieniu dziąseł, w grzybkach i psuciu się gęby”.
I na wiele innych problemów – właściwie trudno znaleźć dolegliwość, na którą jej nie stosowano!
Według świętej Hildegardy „Szałwia ma naturę gorącą i suchą.
Jest smaczna surowa i gotowana, dobra dla tych, coszalwia2_PL szkodliwe humory mają, gdyż szałwia wszelkie humory łagodzi”.
Dioskorides chwali jej działanie moczopędne, regulujące menstruację, gojące i tamujące krwawienie.
Leczy i dziś
Współczesna nauka odkryła w szałwii lekarskiej – zwłaszcza w jej liściach – mnóstwo substancji leczniczych.
Obok soli mineralnych (żelaza, magnezu, potasu, wapnia, fosforu, sodu, manganu cynku, boru, miedzi, molibdenu), witamin B1, C, P, prowitaminy A zawiera żywice, kwasy organiczne, flawonoidy, przeciwskurczowy, wiatropędny oraz przeciwbakteryjny olejek eteryczny, pobudzające wydzielanie soku żołądkowego gorycze, odtruwające saponiny i garbniki zapobiegające między innymi nadmiernemu wydzielaniu potu.
Szałwia łagodzi wszelkie stany zapalne, działa kojąco, bakteriobójczo (radzi sobie nawet z niektórymi szczepami gronkowca złocistego), przeciwcukrzycowo (obniża poziom cukru we krwi), przeciwbiegunkowo, reguluje procesy trawienne, pobudza wydzielanie żółci, pomaga więc też wątrobie.
Do tego orzeźwia i równocześnie uspokaja – szałwiowa herbatka naprawdę jest znakomitym napojem dla osób intensywnie pracujących umysłowo, a zatem między innymi dla maturzystów.
Warto nią zastąpić od czasu do czasu kolejną kawę.
Zapobiega też przygnębieniu i depresji, działa antystresowo i poprawia pamięć.
Leczy zatem i ciało, i duszę – o czym wiedzieli już starożytni Grecy.
Wiele osób do dziś nie wyobraża sobie lepszego leku na stany zapalne gardła i dziąseł – dzięki swym właściwościom ściągającym szałwia szybko radzi sobie z opuchlizną, przynosi ulgę przy anginie, zapaleniu gardła, śluzówek. Zalecana jest również przy kłopotach z układem pokarmowym i bólach wątroby, w chorobach reumatycznych i schorzeniach skóry, na przykład egzemie.
Niezłe wyniki daje jej stosowanie przy owrzodzeniach żylakowych, odmrożeniach i oparzeniach.
Od wieków uchodzi za ziele leczące dolegliwości kobiece – między innymi bolesne i nieregularne miesiączki i niepłodność, przynosi ulgę w okresie menopauzy, zwalczając uderzenia gorąca i nadmierną potliwość. Dziś już wiadomo, że dzieje się tak, gdyż zawiera duże ilości fitoestrogenów.
Także upiększa
Warte odnotowania są również jej zalety jako doskonałego kosmetyku.
W XIX wieku zalecano „świeżym lub suszonym liściem szałwii wycierać zęby co ranka dla zachowania ich białości, jako też oddalenia niemiłej woni”.
Warto ten przepis wcielać w życie i dziś, naprawdę skutkuje!
Świeże liście ziela, wkładane do butów i zmieniane co kilka godzin zwalczały pocenie się stóp, a przeciw poceniu się całego ciała proponowano kąpiele z dodatkiem szałwii i picie zrobionego z niej wywaru.
Z kolei odwar stosowany jako dodatek do mycia włosów chronił je przed wypadaniem i łupieżem, a także nadawał im piękny połysk, zaś szałwiowy napar w połączeniu z naparem z czarnej herbaty pozwalał przyciemnić nawet już mocno siwiejące.
Maseczki oraz tonik z udziałem szałwii łagodziły wszelkie podrażnienia skóry, zwalczały krosty, wypryski i liszaje, odświeżały cerę. Wszystkie te recepty z powodzeniem stosuje się także współcześnie.
Dogadza podniebieniu
W Polsce szałwia uważana jest współcześnie przede wszystkim za ziółko lecznicze i jakby zapomnieliśmy, że to również doskonała przyprawa o mocnym korzennym aromacie i pikantnym, nieco gorzkawym smaku.
Do dziś cieszy się wielkim powodzeniem zwłaszcza w kuchni południowoeuropejskiej, a także Niemczech, Anglii, USA.
Dodawana do tłustych mięs ułatwia ich trawienie.
Ożywia smak pieczonej baraniny, cielęciny, drobiu, królika, wielu zup (między innymi cebulowej), sosów, farszów, zapiekanek, jaj i serów, omletów, sałatek i surówek. A ryby morskie, natarte świeżym lub suszonym zielem, tracą swój charakterystyczny, niezbyt przyjemny zapach.
Używa się jej też chętnie do dosmaczania ciast i ciasteczek – we Włoszech, Szwajcarii i południowych Niemczech bardzo popularne są tak zwane „myszki” (po niemiecku Mauschen) – kształtem przypominające tego gryzonia, a zrobione ze świeżych listków szałwii wraz z ogonkiem maczanych w cieście naleśnikowym i usmażone na maśle.
Kiedyś jedzono je także w Polsce, o czym wspomina Mikołaj Rej w Żywocie człowieka poczciwego.
Podawano je na deser na proszonych przyjęciach u drobnej szlachty, a także kupców – z powodzeniem zastępowały kosztowne przysmaki goszczące na stołach bogaczy.
W starych książkach kucharskich można znaleźć sporo przepisów na szałwię na słodko.
Na przykład autor Kuchen meisterey czyli barzo przydatnej książeczki o sporządzaniu potraw ku zachowaniu zdrowia i pożytkowi ludzi proponuje:
„Nadziewane ciasto z szałwijej uczyń tak: weźmij gruszek pospolitych suszonych i przygotuj je zaraz, uwarz one miękko i utłucz w moździerzu, skrop je dobrze miodem i winem, przydaj szafranu, posmaruj tym liść szałwijej i nakryj go drugim.
Sklej ich brzegi razem, uczyń ciasto z miodem i winem, obciągnij nim szałwije i smaż, podaj gorące i posyp po wierzchu cukrem” (za Historie ziołowe Mariana Janusza Kawałko).
Czy to nie brzmi… smacznie?
Może warto do tych starych przepisów wrócić?
Beata Kondysar
<!-- m --><a class="postlink" href="http://naturaity.pl/apteka-natury/ziola-i-chwasty/item/231-sza">http://naturaity.pl/apteka-natury/ziola ... em/231-sza</a><!-- m -->