Ja natomiast nie potrzebuję wysokoenergetycznych kamieni na zdolności parapsychiczne, bo te już mam swoje, a kryształy górskie kompletnie nic mi nie dają, tak samo ametysty, fluoryty, wręcz mnie denerwują, bo zaczynam jeszcze więcej pobierać z eteru tego, co nie moje, a kolektywne. Dla odmiany ciągle muszę nosić kamienie uziemiające i wzmacniające to, co ziemskie, cielesne, integrujące ciało, ducha i umysł oraz oczyszczające toksyczne energie zwłaszcza z okolicy serca.
W 'kosmetyczce' mam zestaw bransoletek: granat, jaspisy (kambaba, unakit, mookait, leopardzi i czerwony), apatyt niebieski, chryzokola, turmalin czarny, hematyt, agat karneol, kwarc rutylowy (doskonały na skupienie), awenturyn zielony, malachit, zoisyt z rubinem, kwarc różowy, rodochrozyt. W skrajnych przypadkach noszę przez jeden dzień kwarc dymny, turmalin i obsydian łącznie, albo mieszankę czaroit, howlit biały i kryształ, bardzo odrywa umysł od negatywnych myśli i energii z zewnątrz. Większość sama zrobiłam, tak, jak mnie ciało kierowało wg. potrzeb energetycznych.
Jak mam za dużo energii z kosmosu do 'przerobienia' przez własne ciało, to noszę malachit. Jak mam gdzieś jechać i potrzebuję wzmóc w sobie odwagę odkrywania, eksplorowania, to zakładam bransoletkę z tygrysiego oka. Granaty to jednak energia siły i stanowczości nie do pobicia, uwielbiam! Na moje wyczucie zielony (tsavoryt) ma całkiem inną energię niż czerwone. Naturalny howlit bardzo mnie uspokaja, zatrzymuje w tu i teraz.
Z innych kamieni bardzo lubię sodalit, bo mi dobrze działają na trzecie oko i podróże astralne. Podobnie dumortieryt coś mi robi z czakrami korony i trzeciego oka, a ile razy na niego patrzę, to jakby mi mówił, że wcale nie pochodzi z Ziemi tylko ma jakieś pozaziemskie pochodzenie, z rozbicia innej planety albo przywieziony tu przez Obcych
Na biurku mam stromatolit, dolomit, apofyllit i angelit (uspokajają czakrę podstawy, uziemiają), a ostatnio zaprzyjaźniam się z heliotropem, dobrze równoważy umysł z ciałem, szkoda, że polerowany taki drogi, bo surowe mają jednak strasznie ostre krawędzie i nie da się ich trzymać w ręce. Po dużym wysiłku fizycznym biorę do ręki baryt z wanadynitem, straszny zastrzyk energii. Róża pustyni też ma ciekawą energię, bo jednak spalona słońcem, mam trzy popularne rodzaje z Meksyku, Tunezji i Algierii.
A co powiecie o meteorytach, tektytach, w tym mołdawitach? Macie w kolekcji, czujecie coś?
Mam drobinkę certyfikowanego meteorytu Campo del Cielo, tajlandyt, indochinit oraz malutki mołdawit.