03-10-2011, 22:22
Dawno, dawno temu, za siedmioma lasami, za siedmioma górami, za siedmioma morzami albo daleko dalej albo daleko bliżej, a może Drogi Czytelniku właśnie tu, tuż pod Twoim nosem albo z Twoim udziałem….
A może to jest bajka o Tobie?
Zanim zacznę snuć moją opowieść pragnę nadmienić, iż wszelkie podobieństwo : imion, nazwisk i okoliczności jest przypadkowe… albo też zgoła zamierzone – jak sam wolisz……..
WYBIERAJ ! ZAWSZE MASZ WYBÓR!!!
Stary ojciec miał trzech synów. Ponieważ był bardzo stary i spodziewał się Śmierci, a nie miał zbyt dużego majątku do podziału na synów, postanowił dać majątek tylko jednemu z nich. Zawołał ich do siebie i nakazał, aby udali się w podróż w poszukiwaniu kamienia filozoficznego, który zapewnia nieśmiertelność. Synowie przygotowali się do drogi. Dwaj starsi bracia zabrali ze sobą konie, wozy pełne prowiantu, sakiewki pełne złotych monet, ciepłe ubrania…. Przygotowali się solidnie do trudów podróży. Najmłodszy z nich o imieniu Jan zabrał tylko swojego psa, kostur wędrowca i ciepły kolorowy koc, który bardzo lubił. Założył równie kolorowy strój i ruszył na podbój Świata.
Bracia nie zechcieli zabrać Go ze sobą, bo w związku z jego „lichą” kondycją finansową byłby im tylko ciężarem. Jaś wcale się tym nie zmartwił, gwizdnął na swojego pieska i ruszył pieszo.
Bracia wędrowali, zatrzymywali się tu i tam, pytali o kamień, ale nikt nic o nim nie wiedział… Pieniędzy mieli w bród, więc sypiali w najlepszych zajazdach, jedli wyszukane potrawy, pili wyśmienite trunki i mitrężyli czas. Każdego wieczora wspominali najmłodszego brata i naśmiewali się z niego nazywając go Głupkiem, Szaleńcem i Wędrowcem za trzy grosze.
Zaś Głupi Jaś spokojnie szedł do przodu, nie głównym traktem, ale lasami, polami i górami. Pił wodę ze strumyka, podpierał się kijem, jadł grzyby i jagody, zastawiał sidła na zwierzynę i spotykał na swej drodze Wędrowców, równie szalonych jak On. Zostawmy więc braci własnemu losowi i popatrzmy co przytrafi się Głupiemu Jasiowi.
Przygoda pierwsza…
Po długiej wędrówce zasnął sobie Głupi Jaś na skraju drogi w stogu siana, gdy nagle zbudził go hałas. Przejeżdżali drogą żołnierze i tuż obok zrobili sobie postój. Jaś chciał podejść do nich, ale jego piesek bardzo się ich bał i Jaś z nim został. Gdy żołnierze odeszli, Jaś z pieskiem poszli na zwiady i na żołnierskim biwaku znaleźli pozostawiony przez nich miecz. Głupi Jaś niewiele myśląc, zabrał go ze sobą.
- Może się nam przydać - powiedział do pieska i ruszyli w dalszą drogę.
Przygoda druga…
Pewnego dnia Jaś odpoczywał na leśnej polance, palił ognisko i piekł upolowanego zająca. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Piesek warczał bardzo zdenerwowany, gdy z lasu wyszedł bogato odziany mężczyzna. Jaś powitał go i zaprosił do ogniska.
- Cóż robisz Panie sam w środku lasu, gdy nadchodzi zmierzch, a wraz z nim zimna noc? - Zapytał Jaś.
Nieznajomy zaś odpowiedział:
– Spotkałem w lesie dzika, mój koń poniósł i zrzucił mnie. Tak oto znalazłem się sam w lesie, bez broni i pożywienia, nie wiem nawet w jaką stronę powinienem się udać.
Jaś zaproponował mu, aby wspólnie spożyli kolację, przespali noc przy ognisku i obiecał zaprowadzić nieznajomego do drogi. Nieznajomy przyjął zaproszenie i następnego dnia gdy się rozstawali, serdecznie Jasiowi podziękował i wyjął zza pazuchy śliczny błyszczący pieniążek mówiąc:
– Janie daję Ci tego złotego denara, aby przyniósł Ci szczęście, za dobre serce jakie mi okazałeś.
Jaś przyjął podarek, zagwizdał na pieska i ruszył swoją drogą. Mijali wioski i miasta, spotykali wielu ludzi, ale nikt o kamieniu nie słyszał.
Przygoda trzecia…
Zapadała noc, gdy Jaś z pieskiem wędrowali przez las. Wierny towarzysz nagle zaczął węszyć i popiskiwać, a Jaś udał się w kierunku, który wskazał mu pies. Zobaczyli źródło, które biło silnie i zamieniało się w szemrzący strumyk. Na brzegu strumyka widniały ślady po uczcie, jeszcze tlił się ogień w ognisku.
- O to pięknie! - zawołał Jaś - Nie muszę się męczyć z rozpalaniem i jedzenia trochę tu zostało! Pożywimy się prześpimy, ogrzejemy i rankiem ruszymy dalej.
Jak powiedział tak zrobił. Rano, gdy wstali Jaś posprzątał bałagan po uczcie, jaki zostawili jego poprzednicy. W trakcie porządkowania polany zobaczył, że coś błyszczy w trawie. Schylił się, by to podnieść… Okazało się, że jest to przepięknie zdobiony złoty puchar. Jaś podniósł go i podrapał się w głowę.
– Cóż to za dziwne rzeczy przytrafiają mi się w tej podróży… Ciągle coś znajduję albo dostaję, a kamienia jak nie ma, tak nie ma…
Ale co było robić, zagwizdał na pieska i ruszył w dalszą drogę. Mijali wioski i miasta, spotykali wielu ludzi, ale nikt o kamieniu nie słyszał.
Przygoda czwarta…
Bardzo martwił się nasz Jaś tym, że nie może zdobyć żadnych informacji o kamieniu filozoficznym. Szedł sobie przez górskie doliny i rozmyślał nad sensem dalszej podróży. U podnóża góry zobaczył posiadłość, nie wiedzieć czemu poczuł, że powinien się jej przyjrzeć. Gdy był już bardzo blisko zauważył, że od drugiej strony do pięknego domu zbliża się mężczyzna w białej szacie i czerwonym płaszczu. Jaś zwolnił kroku, mężczyzna również. Zatrzymali się naprzeciwko siebie. Mężczyzna uśmiechnął się i rzekł:
– Witaj Wędrowcze, czyżbyś był gotów zostać Magiem?
Jaś wybałuszył oczy najszerzej jak potrafił i odpowiedział:
– Nigdy o tym nie myślałem Panie.
Mężczyzna roześmiał się
- Skoro dotarłeś tutaj to znaczy, że jesteś gotów przyjacielu. Chodź, coś Ci pokażę.
I zaprosił go do środka.
– Czy mogę zabrać psa? – zapytał Jaś – Nie mogę go zostawić samego.
– Oczywiście, bez niego nigdy byś tu nie trafił - odparł mężczyzna.
Gdy weszli na teren posiadłości, oczom Jasia ukazał się piękny czarowny ogród. Wśród kwiatów i pnączy stał stół, a na nim… o zgrozo! Leżały miecz, kielich, kostur i złoty denar… Jasiowi dreszcze przeszły po plecach. W jego tobołku leżały dokładnie takie same przedmioty, a i kostur jaki sobie wystrugał niczym nie różnił się od tego, który leżał na stole…
- Kim Ty jesteś? - zapytał Jaś.
– Jestem tym kim Ty staniesz się za chwilę, jeżeli zrozumiesz…
- To znaczy, że jesteś Magiem?
– Tak, jestem Magiem, Magiem mojego życia, każdy może nim być, musi tylko zrozumieć… Połóż tu wszystko co znalazłeś wędrując przez Świat - i wskazał na stół.
Jaś wykonał polecenie.
- Popatrz Wędrowcze, oto jest miecz. Zdobyłeś go dzięki sprytowi, dzięki rozsądkowi. Wiedziałeś, że jeżeli wojsko jest blisko, to i o wojnę nie trudno, więc przeczekałeś w stogu siana, a gdy niebezpieczeństwo minęło, znalazłeś miecz jako nagrodę za dobrze wykorzystany intelekt. Pewnie nic nie wiesz o żywiołach, ale wierz mi, że jest ich cztery, WODA, OGIEŃ, ZIEMIA I POWIETRZE. Miecz jest właśnie symbolem żywiołu powietrza.
Denara dostałeś w podzięce za pomoc, usłużyłeś komuś, kto tego potrzebował, podzieliłeś się z nim tym co miałeś, chociaż musiałeś się napracować, aby wszystko przygotować. To nagroda za pracę. Denar jest symbolem żywiołu ziemi.
- Dobrze Magu, ale kielich znalazłem przez przypadek.
Mag roześmiał się.
– Nic z tego Wędrowcze! W życiu nie ma przypadków , kielich wpadł w Twoje ręce dlatego, że nieobce są Ci uczucia, takie jak miłość, przyjaźń, lojalność. Kielich to nagroda za to że, i jak czujesz, i jakimi uczuciami obdarzasz innych. Kielich jest symbolem żywiołu wody.
- Niech i tak będzie – zgodził się Jaś – Ale kosturek ustrugałem sobie sam, abym miał się czym podeprzeć i czym bronić, gdyby mnie napadnięto. Cóż to jest niezwykłego ?
- Nic – odparł Mag – ale pamiętaj, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Podpierałeś się nim, nie walczyłeś, bo nie miałeś potrzeby, ale roznieciłeś nim ogień trąc nim o drewno, gdy było Ci zimno i chciałeś rozpalić ogień. Pamiętasz?
Tak, Jaś pamiętał…
- Widzisz Janie ten kosturek, jak go nazwałeś symbolizuje żywioł ognia.
Jaś nie rozumiał zbyt wiele z tego, o czym mówił Mag i nie widział w tym sensu, ale wierzył w jego magiczne zdolności, więc zapytał go o kamień, którego poszukiwał, a Mag mu odpowiedział… Odpowiedział mu tak:
- Widzisz Janie, to czego szukasz nie istnieje, nie istnieje w tej formie o jakiej myślisz. Kamień filozoficzny to legendarna substancja od wieków poszukiwana przez alchemików, mająca zamieniać metale nieszlachetne w szlachetne, określana mianem xerion (eliksir). Znany jest też jako tynktura (nalewka). Wedle legend kamień filozoficzny miał magiczne zdolności: można było z niego wytwarzać także eliksir życia, który zapewnia nieśmiertelność każdemu, kto go wypije. Motyw przemiany tego, co podłe, w to, co szlachetne – "wywyższenie", "uwznioślenie" to jeden z najważniejszych wątków przewijających się w opowieściach o procesie produkcji kamienia filozoficznego. Nazywany jest piątą materią, bo łączy w sobie cztery żywioły.
"Nasze złoto nie jest pospolite" mawiali alchemicy. Nie jest pospolite, Janie! Jakież więc ono jest? Czym jest ten kamień, którego nie ma? Zrozumiałeś już?
- O tak, Magu - odparł Jaś. – Kamień filozoficzny jest po prostu przemianą, wewnętrzną przemianą i zrozumieniem… Dlatego wiem, że jeszcze długo będę wędrował zanim go odnajdę. Wiem też, że muszę wracać do domu, aby opowiedzieć o tym wszystkim Ojcu, zanim odejdzie z tego Świata.
Mag uśmiechnął się. Podszedł do starego mebla i wyciągnął z szuflady niewielkie pudełko, podał je Jasiowi
– Masz Janie, przyjmij ode mnie ten dar. Jest to dar szczególny, który przy odrobinie chęci i skupienia pomoże Ci odnaleźć Twój kamień.
Jaś otworzył pudełko i jego oczom ukazały się kolorowe obrazki…
- Jest ich 78, Janie – rzekł Mag. – Są to karty Tarota. Te, które są podpisane to Wielkie Arkana, jest ich 22. Są to wielkie tajemnice życia. Na pierwszej z nich widnieje cyfra „0”, ona jest początkiem drogi. Spójrz Janie, czy ta karta Tobie coś przypomina?
Jasiowi zaparło dech w piersiach, bo na tej karcie zobaczył siebie…
- Magu! To ja!
– Tak, to Ty Janie, a reszta kart to kolejne etapy Twojej drogi do zrozumienia siebie i do przemian, jakie będziesz przechodził, zanim siebie zrozumiesz.
Jaś przeglądał karty jedną po drugiej, patrzył na dwory: mieczy, kielichów, buław i denarów. Czuł się spokojny i szczęśliwy wiedząc, że otrzymał właśnie klucz do zrozumienia…
Długo w noc rozmawiał z Magiem, zadawał mnóstwo pytań, a Mag udzielał mnóstwa odpowiedzi.
Po wypoczynku Jaś ruszył w powrotną drogę. Nieopodal bram miasteczka, z którego pochodził, spotkał swoich braci. Oni też nie znaleźli legendarnego kamienia, ani żadnej informacji o nim, stracili za to wszystko co mieli i wracali pieszo, podobnie jak Jaś.
Gdy dotarli do domu ojciec zapytał ich, jak im poszło a oni kolejno opowiadali.
Ojciec słuchał ich w milczeniu… Widać było, że nie jest zachwycony opowieścią starszych synów, jednak gdy wysłuchał Jasia twarz mu się rozjaśniła.
Wstał, położył mu dłonie na ramionach i rzekł:
- Właśnie Ty Jasiu będziesz moim spadkobiercą, Tobie przekażę cała moją wiedzę.
Po czym zabrał go do swojej pracowni, do której dotychczas nikogo nie wpuszczał i pokazał mu wszystko, co tam miał.
Były tam wielkie ilości ksiąg, różne rodzaje kart Tarota i mnóstwo zapisków, które sam robił przez całe życie.
Tak właśnie Głupi Jaś, rozpoczął swą drogę do zrozumienia………..
A może to jest bajka o Tobie?
Zanim zacznę snuć moją opowieść pragnę nadmienić, iż wszelkie podobieństwo : imion, nazwisk i okoliczności jest przypadkowe… albo też zgoła zamierzone – jak sam wolisz……..
WYBIERAJ ! ZAWSZE MASZ WYBÓR!!!
Stary ojciec miał trzech synów. Ponieważ był bardzo stary i spodziewał się Śmierci, a nie miał zbyt dużego majątku do podziału na synów, postanowił dać majątek tylko jednemu z nich. Zawołał ich do siebie i nakazał, aby udali się w podróż w poszukiwaniu kamienia filozoficznego, który zapewnia nieśmiertelność. Synowie przygotowali się do drogi. Dwaj starsi bracia zabrali ze sobą konie, wozy pełne prowiantu, sakiewki pełne złotych monet, ciepłe ubrania…. Przygotowali się solidnie do trudów podróży. Najmłodszy z nich o imieniu Jan zabrał tylko swojego psa, kostur wędrowca i ciepły kolorowy koc, który bardzo lubił. Założył równie kolorowy strój i ruszył na podbój Świata.
Bracia nie zechcieli zabrać Go ze sobą, bo w związku z jego „lichą” kondycją finansową byłby im tylko ciężarem. Jaś wcale się tym nie zmartwił, gwizdnął na swojego pieska i ruszył pieszo.
Bracia wędrowali, zatrzymywali się tu i tam, pytali o kamień, ale nikt nic o nim nie wiedział… Pieniędzy mieli w bród, więc sypiali w najlepszych zajazdach, jedli wyszukane potrawy, pili wyśmienite trunki i mitrężyli czas. Każdego wieczora wspominali najmłodszego brata i naśmiewali się z niego nazywając go Głupkiem, Szaleńcem i Wędrowcem za trzy grosze.
Zaś Głupi Jaś spokojnie szedł do przodu, nie głównym traktem, ale lasami, polami i górami. Pił wodę ze strumyka, podpierał się kijem, jadł grzyby i jagody, zastawiał sidła na zwierzynę i spotykał na swej drodze Wędrowców, równie szalonych jak On. Zostawmy więc braci własnemu losowi i popatrzmy co przytrafi się Głupiemu Jasiowi.
Przygoda pierwsza…
Po długiej wędrówce zasnął sobie Głupi Jaś na skraju drogi w stogu siana, gdy nagle zbudził go hałas. Przejeżdżali drogą żołnierze i tuż obok zrobili sobie postój. Jaś chciał podejść do nich, ale jego piesek bardzo się ich bał i Jaś z nim został. Gdy żołnierze odeszli, Jaś z pieskiem poszli na zwiady i na żołnierskim biwaku znaleźli pozostawiony przez nich miecz. Głupi Jaś niewiele myśląc, zabrał go ze sobą.
- Może się nam przydać - powiedział do pieska i ruszyli w dalszą drogę.
Przygoda druga…
Pewnego dnia Jaś odpoczywał na leśnej polance, palił ognisko i piekł upolowanego zająca. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Piesek warczał bardzo zdenerwowany, gdy z lasu wyszedł bogato odziany mężczyzna. Jaś powitał go i zaprosił do ogniska.
- Cóż robisz Panie sam w środku lasu, gdy nadchodzi zmierzch, a wraz z nim zimna noc? - Zapytał Jaś.
Nieznajomy zaś odpowiedział:
– Spotkałem w lesie dzika, mój koń poniósł i zrzucił mnie. Tak oto znalazłem się sam w lesie, bez broni i pożywienia, nie wiem nawet w jaką stronę powinienem się udać.
Jaś zaproponował mu, aby wspólnie spożyli kolację, przespali noc przy ognisku i obiecał zaprowadzić nieznajomego do drogi. Nieznajomy przyjął zaproszenie i następnego dnia gdy się rozstawali, serdecznie Jasiowi podziękował i wyjął zza pazuchy śliczny błyszczący pieniążek mówiąc:
– Janie daję Ci tego złotego denara, aby przyniósł Ci szczęście, za dobre serce jakie mi okazałeś.
Jaś przyjął podarek, zagwizdał na pieska i ruszył swoją drogą. Mijali wioski i miasta, spotykali wielu ludzi, ale nikt o kamieniu nie słyszał.
Przygoda trzecia…
Zapadała noc, gdy Jaś z pieskiem wędrowali przez las. Wierny towarzysz nagle zaczął węszyć i popiskiwać, a Jaś udał się w kierunku, który wskazał mu pies. Zobaczyli źródło, które biło silnie i zamieniało się w szemrzący strumyk. Na brzegu strumyka widniały ślady po uczcie, jeszcze tlił się ogień w ognisku.
- O to pięknie! - zawołał Jaś - Nie muszę się męczyć z rozpalaniem i jedzenia trochę tu zostało! Pożywimy się prześpimy, ogrzejemy i rankiem ruszymy dalej.
Jak powiedział tak zrobił. Rano, gdy wstali Jaś posprzątał bałagan po uczcie, jaki zostawili jego poprzednicy. W trakcie porządkowania polany zobaczył, że coś błyszczy w trawie. Schylił się, by to podnieść… Okazało się, że jest to przepięknie zdobiony złoty puchar. Jaś podniósł go i podrapał się w głowę.
– Cóż to za dziwne rzeczy przytrafiają mi się w tej podróży… Ciągle coś znajduję albo dostaję, a kamienia jak nie ma, tak nie ma…
Ale co było robić, zagwizdał na pieska i ruszył w dalszą drogę. Mijali wioski i miasta, spotykali wielu ludzi, ale nikt o kamieniu nie słyszał.
Przygoda czwarta…
Bardzo martwił się nasz Jaś tym, że nie może zdobyć żadnych informacji o kamieniu filozoficznym. Szedł sobie przez górskie doliny i rozmyślał nad sensem dalszej podróży. U podnóża góry zobaczył posiadłość, nie wiedzieć czemu poczuł, że powinien się jej przyjrzeć. Gdy był już bardzo blisko zauważył, że od drugiej strony do pięknego domu zbliża się mężczyzna w białej szacie i czerwonym płaszczu. Jaś zwolnił kroku, mężczyzna również. Zatrzymali się naprzeciwko siebie. Mężczyzna uśmiechnął się i rzekł:
– Witaj Wędrowcze, czyżbyś był gotów zostać Magiem?
Jaś wybałuszył oczy najszerzej jak potrafił i odpowiedział:
– Nigdy o tym nie myślałem Panie.
Mężczyzna roześmiał się
- Skoro dotarłeś tutaj to znaczy, że jesteś gotów przyjacielu. Chodź, coś Ci pokażę.
I zaprosił go do środka.
– Czy mogę zabrać psa? – zapytał Jaś – Nie mogę go zostawić samego.
– Oczywiście, bez niego nigdy byś tu nie trafił - odparł mężczyzna.
Gdy weszli na teren posiadłości, oczom Jasia ukazał się piękny czarowny ogród. Wśród kwiatów i pnączy stał stół, a na nim… o zgrozo! Leżały miecz, kielich, kostur i złoty denar… Jasiowi dreszcze przeszły po plecach. W jego tobołku leżały dokładnie takie same przedmioty, a i kostur jaki sobie wystrugał niczym nie różnił się od tego, który leżał na stole…
- Kim Ty jesteś? - zapytał Jaś.
– Jestem tym kim Ty staniesz się za chwilę, jeżeli zrozumiesz…
- To znaczy, że jesteś Magiem?
– Tak, jestem Magiem, Magiem mojego życia, każdy może nim być, musi tylko zrozumieć… Połóż tu wszystko co znalazłeś wędrując przez Świat - i wskazał na stół.
Jaś wykonał polecenie.
- Popatrz Wędrowcze, oto jest miecz. Zdobyłeś go dzięki sprytowi, dzięki rozsądkowi. Wiedziałeś, że jeżeli wojsko jest blisko, to i o wojnę nie trudno, więc przeczekałeś w stogu siana, a gdy niebezpieczeństwo minęło, znalazłeś miecz jako nagrodę za dobrze wykorzystany intelekt. Pewnie nic nie wiesz o żywiołach, ale wierz mi, że jest ich cztery, WODA, OGIEŃ, ZIEMIA I POWIETRZE. Miecz jest właśnie symbolem żywiołu powietrza.
Denara dostałeś w podzięce za pomoc, usłużyłeś komuś, kto tego potrzebował, podzieliłeś się z nim tym co miałeś, chociaż musiałeś się napracować, aby wszystko przygotować. To nagroda za pracę. Denar jest symbolem żywiołu ziemi.
- Dobrze Magu, ale kielich znalazłem przez przypadek.
Mag roześmiał się.
– Nic z tego Wędrowcze! W życiu nie ma przypadków , kielich wpadł w Twoje ręce dlatego, że nieobce są Ci uczucia, takie jak miłość, przyjaźń, lojalność. Kielich to nagroda za to że, i jak czujesz, i jakimi uczuciami obdarzasz innych. Kielich jest symbolem żywiołu wody.
- Niech i tak będzie – zgodził się Jaś – Ale kosturek ustrugałem sobie sam, abym miał się czym podeprzeć i czym bronić, gdyby mnie napadnięto. Cóż to jest niezwykłego ?
- Nic – odparł Mag – ale pamiętaj, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Podpierałeś się nim, nie walczyłeś, bo nie miałeś potrzeby, ale roznieciłeś nim ogień trąc nim o drewno, gdy było Ci zimno i chciałeś rozpalić ogień. Pamiętasz?
Tak, Jaś pamiętał…
- Widzisz Janie ten kosturek, jak go nazwałeś symbolizuje żywioł ognia.
Jaś nie rozumiał zbyt wiele z tego, o czym mówił Mag i nie widział w tym sensu, ale wierzył w jego magiczne zdolności, więc zapytał go o kamień, którego poszukiwał, a Mag mu odpowiedział… Odpowiedział mu tak:
- Widzisz Janie, to czego szukasz nie istnieje, nie istnieje w tej formie o jakiej myślisz. Kamień filozoficzny to legendarna substancja od wieków poszukiwana przez alchemików, mająca zamieniać metale nieszlachetne w szlachetne, określana mianem xerion (eliksir). Znany jest też jako tynktura (nalewka). Wedle legend kamień filozoficzny miał magiczne zdolności: można było z niego wytwarzać także eliksir życia, który zapewnia nieśmiertelność każdemu, kto go wypije. Motyw przemiany tego, co podłe, w to, co szlachetne – "wywyższenie", "uwznioślenie" to jeden z najważniejszych wątków przewijających się w opowieściach o procesie produkcji kamienia filozoficznego. Nazywany jest piątą materią, bo łączy w sobie cztery żywioły.
"Nasze złoto nie jest pospolite" mawiali alchemicy. Nie jest pospolite, Janie! Jakież więc ono jest? Czym jest ten kamień, którego nie ma? Zrozumiałeś już?
- O tak, Magu - odparł Jaś. – Kamień filozoficzny jest po prostu przemianą, wewnętrzną przemianą i zrozumieniem… Dlatego wiem, że jeszcze długo będę wędrował zanim go odnajdę. Wiem też, że muszę wracać do domu, aby opowiedzieć o tym wszystkim Ojcu, zanim odejdzie z tego Świata.
Mag uśmiechnął się. Podszedł do starego mebla i wyciągnął z szuflady niewielkie pudełko, podał je Jasiowi
– Masz Janie, przyjmij ode mnie ten dar. Jest to dar szczególny, który przy odrobinie chęci i skupienia pomoże Ci odnaleźć Twój kamień.
Jaś otworzył pudełko i jego oczom ukazały się kolorowe obrazki…
- Jest ich 78, Janie – rzekł Mag. – Są to karty Tarota. Te, które są podpisane to Wielkie Arkana, jest ich 22. Są to wielkie tajemnice życia. Na pierwszej z nich widnieje cyfra „0”, ona jest początkiem drogi. Spójrz Janie, czy ta karta Tobie coś przypomina?
Jasiowi zaparło dech w piersiach, bo na tej karcie zobaczył siebie…
- Magu! To ja!
– Tak, to Ty Janie, a reszta kart to kolejne etapy Twojej drogi do zrozumienia siebie i do przemian, jakie będziesz przechodził, zanim siebie zrozumiesz.
Jaś przeglądał karty jedną po drugiej, patrzył na dwory: mieczy, kielichów, buław i denarów. Czuł się spokojny i szczęśliwy wiedząc, że otrzymał właśnie klucz do zrozumienia…
Długo w noc rozmawiał z Magiem, zadawał mnóstwo pytań, a Mag udzielał mnóstwa odpowiedzi.
Po wypoczynku Jaś ruszył w powrotną drogę. Nieopodal bram miasteczka, z którego pochodził, spotkał swoich braci. Oni też nie znaleźli legendarnego kamienia, ani żadnej informacji o nim, stracili za to wszystko co mieli i wracali pieszo, podobnie jak Jaś.
Gdy dotarli do domu ojciec zapytał ich, jak im poszło a oni kolejno opowiadali.
Ojciec słuchał ich w milczeniu… Widać było, że nie jest zachwycony opowieścią starszych synów, jednak gdy wysłuchał Jasia twarz mu się rozjaśniła.
Wstał, położył mu dłonie na ramionach i rzekł:
- Właśnie Ty Jasiu będziesz moim spadkobiercą, Tobie przekażę cała moją wiedzę.
Po czym zabrał go do swojej pracowni, do której dotychczas nikogo nie wpuszczał i pokazał mu wszystko, co tam miał.
Były tam wielkie ilości ksiąg, różne rodzaje kart Tarota i mnóstwo zapisków, które sam robił przez całe życie.
Tak właśnie Głupi Jaś, rozpoczął swą drogę do zrozumienia………..