Moje zdrowie i samopoczucie
#1

Cześć LeCaro
Czy możesz zobaczyć w kartach co dzieje się z moim samopoczuciem i zdrowiem?

Od jakiegoś czasu mam powracające stany depresyjne, łapie totalne doły, potem jest lepiej. To w sumie dzieje się od jesieni zeszłego roku, choć już wcześniej - latem, wiosną - zdarzało się podobnie. To się przenosi na mój związek, bo nie jestem łatwa, wpada czasem w złość w sumie bez powodu, bywam nieprzyjemna dla męża, choć nie mam racji. Po czasie to widzę. Takie napady złości, frustracji to chyba efekt poboczny tych dołów. 

Ogólnie nie mogę często "wyłączyć myślenia". Taki dziwny stan, te myśli kłębią się w środku, nie chcę ich a jakby przychodziły, siedzą tam. Więc strasznie dużo myślę - ale nie chcę. Tylko gdy śpię mój umysł odpoczywa i czuję to. Wciąż tego snu brakuj. Trochę pomaga medytacja, herbatki, zioła. Ale wciąż nie mogę tego pokonać. 
Zwalałam to na 7. rok osobisty, trudny, troszkę odcinający od otoczenia, ludzi. Jest w tym prawda, bo pracuję zdalnie, trudniej z kontaktem z ludźmi. Ale czuję, że to coś więcej. 
Jeśli możesz sprawdzić w kartach co zrobić, gdzie szukać przyczyny i wyjścia z sytuacji to będę wdzięczna.

Dane wyślę na priv. 
PozdrawiamUśmiech
Odpowiedz
#2

Seleno, położyłam dla Ciebie rozkład Celtycki Krzyż. Uśmiech 
Pokazały się kolejno:
10 denarów, 7 denarów, 5 mieczy, 3 miecze, 7 mieczy, XXI Świat, Król Kielichów, Królowa Buław, 4 buławy, i wynik: 2 kielichy + V Kapłan, 8 mieczy, Król Buław.
Dodatkowo - karty Lenormand. Tutaj pokazały się: Pierścionek, Wieża, Kobieta, Dziecko, Krzyż.
Więc jeżeli chodzi stricte o zdrowie fizyczne - to znacząca przewaga kart mieczowych sugeruje jakiś mozliwy problem związany z układem oddechowym. Nie wiem czy przeszłaś covid, ale może dopadł Cie też tzw. "długi covid" (tj. długofalowy, wielomiesięczny wpływ przechorowanego - nawet bezobjawowo - covidu) często objawiający się problemami emocjonalnymi, również depresją i wpadaniem w dołki psychiczne.

Ale jednak tak ogólnie rzecz biorąc nie widzę by był to główny problem, karty nie kładą tu nacisku na chorobę fizyczną. 
Nakreślę wobec tego aktualny obraz sytuacji, jaki mi pokazały karty:

Z natury swojej byłaś i jesteś osobą bardzo asertywną, niezależną, otwartą, chcącą się rozwijać, inteligentną i potrzebującą "podniet intelektualnych" (Twój mózg zwyczajnie potrzebuje zajęcia  Oczko ), ambitną, mającą rozmaite pragnienia. Innymi słowy - bardzo indywidualna, wyrazista jednostka. W centrum rozkładu mamy kartę 10 denarów i przykrywającą ją 7 denarów, a wokół: 5 mieczy, 3 miecze, 7 mieczy, Świat. To jest obraz osoby, która lubi latać - i to latać wysoko - a tymczasem siedzi na ziemi i ani drgnie. Ta rodzinna dziesiątka z monotonną siódemką denarów zwyczajnie Cię przygniatają.

Seleno, jesteś jak to pełne życia dzikie zwierzę zamknięte w ogrodzie zoologicznym - niby niczego tu nie brakuje, jesteś bezpieczna, zadbana, pozornie masz wszystko. A Ty się dusisz, chciałabyś przegryźć ten łańcuch, wykopać w Kosmos złotą klatkę i pobiec w świat! Tak się nie dzieje - z różnych powodów - więc życie pomalutku dalej sobie płynie dzień za dniem. I w tym momencie wkraczają frustracja, stres, nerwy... poczucie utknięcia.

Tak więc tym co Cię trzyma w miejscu są rzeczy przyziemne: dom, stabilność materialna, zawarte małżeństwo, posiadanie dziecka... innymi słowy taka codzienność, którą jednak trudno by Ci było porzucić. Małżeństwo przedstawione jest tu jako nierówne, niejako "jednostronne" - tworzycie razem rodzinę, ale podczas gdy Twój mąż jest zaangażowany, Ty pomimo bycia w tym małżeństwie, mentalnie jesteś jednocześnie jakby obok, poza nim. Mimo tego jak Ty to widzisz, czy może jak Ci się wydaje (Król Kielichów na pozycji postrzegania siebie w tej sytuacji) - że kochasz swojego mężczyznę, że jesteście sobie bliscy, to karty pokazują jednak inny obraz: że jesteś w tym małżeństwie ponieważ łączą Was rzeczy materialnie, macie wspólny dom, wspólne sprawy, wspólne dziecko. Ale to wszystko co Cię trzyma w tym małżeństwie, jednocześnie przygniata Cię do ziemi i odbiera swobodę, indywidualność. Karty Lenormand, które są bardzo dosłowne, mówią że czujesz się jakbyś była w pułapce, jakby zabita została Twoja dziecięca radość, optymizm, beztroska. 

Podsumowując - to nie jest tak że Ty masz problemy ze sobą, a przy okazji obrywa się mężowi... karty pokazują bowiem że problem Twojego stanu emocjonalnego, psychicznego, tkwi właśnie w małżeństwie, i w tym jak wygląda Twoje życie teraz. Ty uważasz może że nie jest źle, że przecież jednak go kochasz (Król Kielichów), tymczasem karty mówią że nie do końca: odrzucasz bliskość z tym człowiekiem, odwracasz się od niego, czujesz że małżeństwo Cię ogranicza, że wpadłaś w pułapkę codzienności, a męża nie postrzegasz jako "tego jedynego", najważniejszego mężczyznę w swoim życiu (2 kielichy, Kapłan, 8 mieczy, Król Buław)... i to uczucie jest dodatkowo dołujące. Twoje lęki nie są wcale związane z tym, że mogłabyś nie być z tym konkretnym mężczyzną, ale bardziej z tym że rozstając się z nim utraciłabyś wszystko to co wspólnie osiągnęliście i stworzyliście (10 denarów, 7 denarów, Świat, 4 buławy), a to też są dla Ciebie bardzo istotne sprawy. I tu krąg się zamyka.

Tak więc tutaj jest według kart "pies pogrzebany"... Przyczyną tego bicia się z myślami (co odbija się na samopoczuciu, emocjach, powoduje wpadanie w dołki psychiczne) wydaje się być silny konflikt wewnętrzny w jakim obecnie żyjesz - świadomie bądź podświadomie - pomiędzy swoimi pragnieniami, a tym co masz. Cenisz sobie poczucie stabilności materialnej, bycie częścią rodziny, bezpieczeństwo, komfort, itd. Z drugiej strony masz jakieś nie do końca może określone poczucie żalu (do losu? do tego co Cię ominęło?), niezrealizowanych ambicji czy marzeń, chęć bycia niezależną (5 mieczy, 7 mieczy, Świat, Królowa buław), poczucia tego że świat stoi przed Tobą otworem i nie ma rzeczy niemożliwych - a mocno sprzyja temu też 7 rok w którym jesteś obecnie. Czyli z jednej strony nie do końca zadowala Cię to co masz, a z drugiej strony bałabyś się to utracić.

Piszesz: "Takie napady złości, frustracji to chyba efekt poboczny tych dołów.". Karty sugerują że jest odwrotnie: złość i frustracja wynikają z dołów w które wpadasz, a te doły mają swoją przyczynę. Trzeba ją nazwać i znaleźć wyjście z sytuacji.

Jak to rozwiązać... karty końcowe mówią jednoznacznie o pomocy specjalisty, psychoterapeuty (2 kielichy, Kapłan). A czy byłaby to terapia małżeńska, czy indywidualna, to już Ty mając pełny obraz sytuacji wiedziałabyś nalepiej. W każdym razie nie warto rezygnować z takiej pomocy i męczyć się samej - po co dać się zżerać złym myślom, bić się z nimi, skoro jest ktoś kto może Ci pomóc rozsupłać ten węzeł i pokaże dobre wyjście? Uśmiech

Pozdrawiam Cię serdecznie Seleno i życzę by wszystko się pomyślnie ułożyło. Buźki Pociesza
Odpowiedz
#3

Dziękuję Ci pięknie  Kwiatek

Tak, przeszłam Covid i to niedawno, wcześniej unikałam zarażenia. Nie wiem czy mam tzw. długi Covid, ale problemy z emocjami, doły mam od dawna. Możliwe, że Covid to nasilił – nie wykluczam.

Zgadza się też, że nie mam choroby fizycznej. Ogółem mam dobre zdrowie fizyczne, problem leży w emocjach, w osobowości. Dobrze to odczytałaś. Właśnie te karty – zwłaszcza Świat – tak jakbym tęskniła za tą wolnością, czuła się zamknięta w małżeństwie, w rodzinie, którą chciałam mieć. I to jest problem mój jako indywidualistki, bo jestem trudna. Mąż to znosi i szkoda chłopa, bo trafił jak trafił. Na dobrą sprawę nie wiem dlaczego ale nie ma we mnie radości z codziennego życia jak dawniej. Sprzyja temu na pewno 7. rok osobisty, w ogóle końcówka cyklu, która nie jest dla mnie łatwa, ale staram się zamienić to, co złe na lepsze. Do tej pory 7. rok był rokiem fartu, coś się udało, poszczęściło, ale psychicznie 7 to myśli, które kłębią się i nie wyłączę tego choć się staram.

Dom, stabilność materialna trzyma mnie na miejscu, mąż angażuje się mocno, ja kiepsko – to prawda. Jestem przygnieciona. Nie obawiam się o to co stracę w razie rozstania, nie jestem skupiona na materii, domu, pieniądzach, choć są ważne. Bardziej On mi daje stabilizację, wiem, że jest i będzie, a na dobrą sprawę chyba w każdym związku byłoby mi ciężko, bo ja niestety szybko tracę zapał by angażować się. Jakby z czasem codzienność życia i rutyna wypalały te uczucia, robiły je „byle jakimi” i nie wiem sama dlaczego. To moje dążenie do perfekcji, a przecież ideałów nie ma – sama nim nie jestem. Ale po początkowym zafascynowaniu tracę zainteresowanie.

Tak, mam poczucie żalu do losu, ale nie wiem sama o co. Mam wrażenie ile mogłabym osiągnąć w pracy, może zmieniając miejsce zamieszkania, nie wiem. Jest frustracja, złość na siebie samą, to się przelewa na męża.

Dziękuję za radę. Jest mi potrzebna pomoc psychologa, bo jestem ogólnie zdołowana, bez motywacji w niektórych momentach, choć w środku chce robić coś, działać, rozwijać się. Złe myśli jak czarne chmury zasłaniają słońce i chyba tylko osoba z boku potrafi obiektywnei to ocenić i pomóc.
Odpowiedz
#4

Dziękuję Ci Seleno za weryfikację.  Buźki
Idź do tego psychoterapeuty, idź, gorąco Cię namawiam... to przecież jak rozmowa z zaangażowanym przyjacielem, który zawsze wie co robić. Oczko
Odpowiedz
#5

LeCaro

Tak, masz rację. Ogólnie jestem otwarta na tego typu pomoc, choć ostatnio mój terapeuta zrezygnował z pracy bo znalazł inną, w innym mieście a szkoda, bo lubiłam go. Niemniej nie jestem osobą, która uważa, że takie terapie nie dają nic albo to wstyd iść. Raczej to ja innych namawiałam na to. Teraz, w obecnej sytuacji jakoś wyleciało mi z głowy, że mogłabym pójść, zupełnie o tym nie pomyślałam. 

Spróbuję znaleźć kogoś dobrego, nie wiem jak teraz to wygląda. 

Dziękuję raz jeszcze  Kwiatek Kwiatek
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości