Tarot a praca zawodowa i inne obowiązki
#1

Mam pytanie do ludzi, którzy ogarniają wszystkie realne obowiązki i jeszcze mają siłę na zajmowanie się kartami. Bo ja chyba sobie nie radzę. Zauważyłam, że żeby czytać karty na "pełnych obrotach" muszę sobie zrobić najpierw ze dwa dni wolnego od wszystkiego a później dopiero stopniowo "łapię falę". Normalnie jest to niemożliwe, gdyż mamy tylko 2 dni weekendu. I często kończy się na tym, że jak po pracy siadam do tarota, to karty czytam po prostu "po łebkach", a to wcale nie jest rozwijające.

Kiedyś Rodin w jakimś programie powiedział, że żeby zostać zawodowym tarocistą trzeba być człowiekiem majętnym. Bo wcześniej należy zrobić setki rozkładów, a wtedy na nic innego nie ma czasu. I coraz częściej dochodzę do wniosku, że chyba w tej kwestii miał rację, bo odkąd założyłam swój gabinet widzę, że jest on dla mnie raczej testem wytrzymałości, a nie sprawdzianem wiedzy.

Jaki jest Wasz patent na rozwijanie tego hobby, ale tak, żeby to miało ręce i nogi, a nie stanowiło jarmarczną rozrywkę w tzw. wolnym czasie? Bezradny
Odpowiedz
#2

Fakt ja pracuje 3 razy w tyg . Mam 2 dzieci i się uczę. Jak tydzień lleci bez atrakcji to kartami zajmuje się w łóżku . Oko wtedy spokój . Nikt mi nie truje i nie przeszkadza . Rozkład mogę zrobić na kolanach w 3 min . Nie muszę się skupiać pół godz -taka już jestem. Więcej czasu poświęcam na poznanie nowych kart. A tak to chyba jakaś organizacja dobra tylko . Gdybym pracowała codzień to chyba została by mi tylko sobota i niedziela . Inaczej nie miała bym czasu. Tym bardziej ze cały dom na mojej głowie. Napewno każda z nas ma. Trochę inaczej .
Odpowiedz
#3

Ja , podobnie jak pitunia2005 , najczęściej nie robię żadnych rytuałów i przygotowań, często robię rozkład "na kolanach", choć nie dosłownie, bo zazwyczaj rozkładam karty na stole. Robie to często pomiędzy innymi zajęciami, np. oglądam telewizję. Jak karty "nie gadają" to po prostu je składam i odczekuję. Ale najgorsze są te przerwy, po których nie mogę się zebrać w garść i zabrać za wróżenie, tak jak teraz... Zgadzam się również z tym co napisała Safira, trudno to czasem pogodzić z innymi obowiązkami...jednak najlepiej zrobić przynajmniej jedną wróżbę dziennie, wtedy się nie 'wypada' z rytmu, a trzeba przyznać , iż nawarstwiające sie prośby o wróżbę są często stresujące, zwłaszcza gdy kolejka się wydluża.
Na dzień dzisiejszy jestem na etapie przełamywania mojego wewnętrznego lenia. Tarofides ! dzięki za książkę ! Ona mi uzmysłowiła ile drobnych i ważnych spraw zaniedbuję w życiu, bo nie umiem pokonać "mojego wewnętrznego lenia", ale zaczynam pracować nad sobą.
PS. czasem , gdy te wróżby się nawarstwią , zastanawiam się "czy gdym to robiła za pieniądze czułabym się tak samo...?".... Myśli
Odpowiedz
#4

Nie umiem pracować "na kolanie". Dawno już przyjęłam zasadę generalną, żeby pracę wykonywać tak, aby nikt nie mógł się do niej przyczepić. I to się sprawdza, bo dzięki temu w pracy nikt mnie specjalnie nie kontroluje, mogę se na przykład dzielić powierzone obowiązki z czytaniem gazet albo książek o tarocie. Wydaje mi się, że mój problem polega na tym, że ja mam pracę stricte umysłową, analityczno - informatyczną (piszę zapytania do baz danych i analizuję wyniki), w związku z czym po 8 godzinach takiej pracy mój mózg po prostu domaga się wypoczynku, a nie kolejnego orania go tyle że kartami tarota. Taką mam na tę chwilę koncepcję, tylko jeszcze nie wiem, jak to przeskoczyć. Myśli
Odpowiedz
#5

jeśli mózg domaga się odpoczynku to powinien go dostać - w końcu to Twoje narzędzie czytania kart Uśmiech
tak samo, kiedy ciało chce kąpieli, spania, jedzenia, głaskania Uśmiech

mam trochę podobnie do Ciebie Safira - nie lubię na kolanie, lubię robić rzetelnie i czasem wręcz z celebracją (ale niewymuszoną - taką tylko, aby mi to sprawiało przyjemność).
dla mnie idealne dni do tarotowania to sobota i niedziela, no i wolne święta. ale zanim się zabiorę, to dbam o relaks, i żeby ten tarot nie był na siłę, wymuszony.
moim zwyczajem jest już od jakiś dwóch lat stawianie kart w niedzielę na przyszły tydzień (+ jakieś inne dodatkowe pytania) - i zawsze znajduję na to czas, a czasem wręcz wyczekuję tej chwili kiedy siądę do tego.
patrzę też, jak karty się zrealizowały w minionym tygodniu i to mi daje stałą naukę.
Odpowiedz
#6

Safira napisał(a):Kiedyś Rodin w jakimś programie powiedział, że żeby zostać zawodowym tarocistą trzeba być człowiekiem majętnym. Bo wcześniej należy zrobić setki rozkładów, a wtedy na nic innego nie ma czasu.
Jest w tym sporo prawdy i nawet nie chodzi o czas.
Na portalach wróżbiarskich za smsy kase dostaje sie po ok. 3 miesiacach, za mejle trochę wczesniej. Poza tym na początku nie masz renomy, NAZWISKA, więc klientów tez malo. I w sumie czasu też mało Uśmiech trzeba sie uczyć i pokazywać, reklamować gdzie się da. Zatem trzeba miec oszczędności aby przetrzymać jakis rok zanim sie rozkręcisz, zdobędziesz klientów. Ja chyba z 1,5 roku ciągnąłem, ale zrezygnowałem z "zawodowej" ściezki. Nie z powodów finansowych tylko. Stwierdziłem jednak, że to nie dla mnie takie codzienne "zawodowe" wróżenie, w kółko te same pytania i problemy. Wole zrobić kilka wróżb na tydzień, na spokojnie, aczkolwiek wróżenie na kolanie nie sprawia mi problemów, bo tak własciwie zacząlem wróżyć w Technikum Uśmiech

Jest taka metoda podnoszenia produktywności, która nazywa sie płodozmian. Aby jedno zajęcie cię nie nuzyło i wykańczało nalezy je przeplatać z innym, chociaz krotsze okresy sie stosuje np. 2 gdziny. Robisz jakąś czynność A, potem czynność B, a potem znów A itd.
Może niedokładnie ta metoda, ale myślę, że po swojej pracy umysłowej zrób cos fizycznego, przeplataj zajęcia umyslowe z fizycznymi Ok

Zdaje się też, że perfekcjonizm cie blokuje. Perfekcjonizm nie jest dobry, to zmora! Tez tak miałem Załamka to jest sabotaż.
Odpóść nieco z tymi przygotowaniami, nie krytykuj się, że czytasz karty po łebkach itp. może akurat w tym momencie tak było lepiej Ok
Przyjrzyj się tym osobom z Rodin.tv , kosmiki, ezo itd. na ile sa perfekcyjni Myśli niektórzy niechlujnie tasuja karty, inni krzywo je rozkładają, niestety ale większośc wydaje mi się mało rozgarnięta, ale są w telewizji! Prawdziwi zawodowi wróżbici Uśmiech

Jeżli trudno ci będzie zrezygnować z rytuału i żelaznych zasad, to wyznacz jakis dzień wróżb, albo grafik, czy coś w tym stylu. Wtedy zanim przyjdzie pora, podświadomie się przygotujesz na ten doniosły czas i nie bedzie to jarmarczna rozrywka Ok
Odpowiedz
#7

Serdecznie Wam dziękuję za odpowiedzi. Każda dała mi coś do myślenia i od razu poczułam się lepiej. Uśmiech
Po prostu muszę wyluzować.
Kwiatek
Odpowiedz
#8

Zachęcam do wypowiedzi...odgrzebuję temat...

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz
#9

U mnie to jakoś tak łatwo przychodzi. Kiedy mam jakieś pytanie, po prostu biorę do ręki karty i one zawsze chętnie ze mną rozmawiają. Czasem tylko tasuję karty myśląc o danej sprawie i instynktownie wyciągam jedną i już mam odpowiedź. u mnie taki mechanizm działa- mogę być zmęczona, zmachana a i tak jak wezmę do ręki talię to widzę czasem więcej niż bym chciała...
Nie biorę do ręki kart tylko i wyłącznie w momencie gdy jestem zdenerwowana, bo wtedy to już działa moja chora wyobraźnia i same głupoty mi wychodzą, które nijak mają się do rzeczywistości Oczko
Odpowiedz
#10

No u mnie sytuacja wyglada podobnie co u Jagody, choc... rozkladanie kart dzielę pomiędzy opieką nad dzieckiem, co jest 10 razy trudniejsze ale nie niemozliwe Uśmiech Mam taka fajna zdolnosc odcinania się od wszystkiego przed rozlozeniem kart, jednakze nikt nie moze mi w tym czasie zawracac glowy (o czym czesto przypominam mezowi) bo wtedy mnie to zbytnio rozprasza Uśmiech
Odpowiedz
#11

Powie tak, że ja jakoś wyćwiczyłam sobie tą umiejętność "odcięcia się" na chwilę, aby porozmawiać z kartami. Chociaż mam dni, że po prostu nie potrafię usiąść do kart, bo czuję się psychicznie zmęczona, wtedy po prostu odkładam to na lepszą chwilę. Mam świadomość, że mogę komuś pomóc i to mnie motywuje, nawet po całym dniu pracy. Jeśli wróżba ma być na prawdę ciężka i skomplikowana (niektóre są bardziej wymagające) to staram się znaleźć chwilę na medytację, wyciszenie i otwarcie na energię kart przez rozkładem. Zapalam świece i relaksuję się, bo to chyba najlepszy sposób. No i niestety czasami zwlekam z wróżbą, bo jestem tylko człowiekiem i praca czasami na prawdę wykańcza tak, że nic się nie chce. Ale wiem, że osoby proszące o karty wiedzą o tym i mają świadomość, że poświęcam swój wolny czas.
Odpowiedz
#12

No nie da się ukryć,że żeby zrozumieć tarota potrzebny jest czas,spokój,wyciszenie...Ja lubię podczas rozkładów być sama w domu.Jednak zdecydowanie za mało czasu na to poświęcam.Doba dla mnie jest za krótka Uśmiech - za dużo obowiązków niestety.
Odpowiedz
#13

Dla przyjaciół mam zawsze czas. Wychodzę z założenie, że jeżeli brakuje mi czasu na mój prywatny światek to znaczy, że coś jest nie tak i należy to zmienić. Czasem wystarczy mi zapalona świeca, jej kolor, zapach wosku i talia kart w dłoni choć przez ułamek sekundy. Daje mi to chwilę relaksu i poczucie bezpieczeństwa.
Odpowiedz
#14

Przyznam szczerze,że podziwiam osoby ,które tak często kładą karty.Nie wiem, wasza doba ma chyba 35 godzin Uśmiech
Obecnie jestem bez pracy,ale jak każda kobieta mam obowiązki ...no wiadomo samo sie nic nie zrobi do tego jeszcze teraz studia. Mało siedzę przed komputerem więcej raczej korzystam z internetu w komórce. Na forum wchodzę kilka razy dziennie,ale przez telefon ,nie zawsze uda mi się dodać post,żeby wziąść udział w dyskusji .Więc szczerze to ja nie wiem jak wy godzicie obowiązki w domu,opiekę nad dziećmi czy zwierzętami ,pracę i karty. Uśmiech Choć jesienną porą więcej jesteśmy w domu więc i może ta moja aktywność się zwiększy.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: