Miód Rhododendron
#1

   
Rhododendron Honey
Miód obłędu - halucynogenny przysmak dla najodważniejszych
Lubimy miód ze względu na jego wyśmienite walory smakowe. 
Są jednak miejsca na naszej planecie, gdzie ten słodki owoc pracy pszczół ceniony jest z całkiem innych powodów, a jego zbiory to zajęcie wyjątkowo niebezpieczne i wymagające niemałej odwagi. 
Poznajcie „miód obłędu”
Lokalny przysmak z Nepalu i Turcji, za który mieszkańcy zamożnych, europejskich państw są skłonni zapłacić fortunę.
Ten rodzaj miodu występuje w miejscach gdzie rośnie sobie pewien wrzos zwany różanecznikiem. 
Konkretnie chodzi tu o dwa gatunki tego przedstawiciela ziemskiej flory - Rhododendron ponticum i Rhododendron luteum. 
Rośliny te są trujące – jeśli jakiś zwierzak nieopatrznie skonsumuje sobie kilka kwiatków różanecznika musi liczyć się z tym, że na kilka godzin zostanie skutecznie „unieszkodliwiony”. 
Pierwsze objawy zatrucia to lekkie pobudzenie, jednak po chwili zawarta w roślinie grajanotoksyna poraża układ nerwowy, wywołuje silne zatrucie pokarmowe i obfity ślinotok.
 Jak nietrudno się domyślić – większość zwierzaków unika tego chwastu niczym ognia. 
Jedynym wyjątkiem jest pewien gatunek pszczół, na których grajanotoksyna nie robi absolutnie żadnego wrażenia. Owady te produkują miód o silnych, psychoaktywnych właściwościach…
Cofnijmy się teraz w czasie do 401 roku przed nasza erą. 
To z tego roku pochodzą pierwsze doniesienia o przeklętym miodzie, którego właściwości mogą nieprzyjemnie zaskoczyć jego konsumentów. 
Armia grecka, która tryumfalnie wracała do swej ojczyzny po spuszczeniu solidnego łomotu Persom właśnie znalazła się u wybrzeży Morza Czarnego.
 Głodni i mocno spragnieni żołnierze będąc w pobliżu miasta Trabzon natrafili na gospodarstwo z ulami.
 Grecy ochoczo splądrowali to miejsce kradnąc spore ilości miodu.
 Niedługo później żałowali swej decyzji – po spożyciu łupu wszyscy wojownicy dosłownie – obsr#li się po uszy. 
Silnej biegunce towarzyszyły też halucynacje, wymioty i problemy z utrzymaniem równowagi. 
Po 24 godzinach cierpień, żołnierze pomstując na nieznośną migrenę, ruszyli w dalszą drogę.
Persowie nauczeni tym doświadczeniem, doszli do wniosku, że ich lokalny produkt, co to ryje banię nieświadomym konsumentom, może być wykorzystany jako potężna broń bojowa. 
Okazja sprawdzenia skuteczności tej słodkiej „bomby” nadarzyła się w 67 roku przed naszą erą, podczas wojny Pontu z Cesarstwem Rzymskim. 
Armia króla Mitrydatesa „porzuciła” na szlaku, którym kroczył jej wróg, mały prezent w postaci kilku beczek miodu.
Rzymianie docenili ten podarek i z chęcią się nim posilili.
Oczywiście chwilę później całe wojsko słaniało się na ziemi we własnych płynach ustrojowych.
Wówczas Persowie wkroczyli do obozu i wyrżnęli przeszło 1000 Rzymian. 
O ile dla osób niezaznajomionych z psychoaktywnymi właściwościami tej słodkości, zjedzenie zbyt dużej ilości miodu może skończyć się źle, to już deli bal, bo tak produkt ten nazywany jest przez Turków, od stuleci wykorzystywany jest przez lokalną ludność. 
Wierzy się, że jest to niezawodne remedium na szereg różnych chorób.
Miód obłędu konsumują osoby cierpiące na nadciśnienie, cukrzycę, a także borykające się z całą gamą żołądkowych dolegliwości. 
Niektórzy też twierdzą, że jest to najlepszy znany im afrodyzjak
Prawdę mówiąc jesteśmy skłonni w to uwierzyć. Jakby nie patrzeć – produkt ten działa wcale nie gorzej niż współczesna pigułka gwałtu.
[url=http://joemonster.org/art/33058]źródlo[/url
https://www.italiandelights.com/product/...ron-honey/
https://www.akademiadietetyki.pl/dietety...-slodkosc/
https://poradzimy24.pl/co-to-jest-miod-o...-trucizna/

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz
#2

       
       
Miód obłędu zbierany jest też w Nepalu. 
Pracą tą zajmują się tzw. łowcy miodu, którzy parę razy w roku ruszają na poszukiwania zawieszonych przy skalnych ustępach, gniazd pszczół. 
O tym jak niebezpieczna jest to robota możecie się przekonać oglądając zdjęcia powyżej

Warto dodać, że wyprawy te mają charakter niemalże religijny. 
Przed każdymi „łowami” zabija się koguta – taka ofiara ma zapewnić obfite zbiory. 
Zanim śmiałkowie zdecydują się wspiąć po własnoręcznie skonstruowanych drabinach, reszta urządza pod skałą palenisko ze świeżych liści. 
Obfity dym ma za zadanie wykurzyć pszczoły i umożliwić dostanie się do ich domostwa.
 Himalajskie odmiany tych owadów zbierają w swoim gnieździe nawet do 60 kilogramów tej psychoaktywnej słodkości. 
Szczególnie efektownie wyglądają zbiory miodu produkowanego przez pszczoły z Apis laboriosa. 
Te przystosowane do zimnego klimatu owady budują gniazda kilkukrotnie większe niż te, które spotykamy na naszych ziemiach.

Europejczycy w XVIII wieku odkryli interesujące właściwości tego pszczelego produktu i w niektórych kręgach modne stało się wzbogacanie grajanotoksyną alkoholowych napojów. 
O ile jednak rodowici mieszkańcy Nepalu czy Turcji potrafią sobie odpowiednio dawkować tę używkę, to już mieszkańcy zamożnych, europejskich państw najczęściej boleśnie kończą swoją przygodę z tą egzotyczną pysznością. 
Tym bardziej, że moc jej działania uzależniona jest od pory roku, w której był on pozyskany. 
I tak na przykład wystarczy zjeść mniej niż małą łyżeczkę miodu zbieranego latem, aby dotkliwie poczuć jego siłę. 

Niebezpieczeństwo silnego zatrucia, a w skrajnych przypadkach śmiertelnego porażenia układu oddechowego, wcale nie odstrasza europejskich nabywców. 
Rocznie z krajów, z których miód ten pochodzi, na eksport trafia przeszło 25 ton psychoaktywnej słodkości. 
Za kilogram gwarantującej halucynacje (i luźny stolec) substancji żądni silnych wrażeń nabywcy gotowi są zapłacić nawet równowartość 1200 złotych, co czyni z „miodu obłędu” jeden z najdroższych miodów na świecie! 
źródlo
https://www.youtube.com/watch?v=Y_b2i_FvYPw

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz
#3

       
Miód Rododendronowy-Dziki Miód Szaleńców
Kiedy ktoś zapyta nas, jakie cechy ma Miód, bez wahania odpowiemy, że jest złoty, słodki, przepyszny czy wartościowy. A co się stanie, jeśli pszczoły zbiorą nektar i pyłek z trujących kwiatów i to właśnie z nich przygotują nieco „słodkości”? Powstający w ten sposób Miód Rododendronowy to przysmak w Turcji i Nepalu, ale o Europejczycy coraz częściej chcą się przekonać o jego specyficznych właściwościach.

Gdzie można znaleźć Miód Rododendronowy?
Rododendrony, zwane też Różanecznikami to piękne kwiaty występujące naturalnie na obszarze od południowej Europy, przez Kaukaz i południowo-zachodnią Azję aż po Himalaje. 
Ich różne gatunki rosną także w Turcji, w paśmie lasów wysokogórskich, gdzie są znane jako Róża Leśna
W Polsce często można je spotkać w przydomowych ogrodach.

Cechą Rododendrona, za którą uwielbiają go jego miłośnicy, jest obfite i piękne kwitnienie, a także bardzo intensywny i przyjemny zapach. 
Rododendrony produkują też duże ilości nektaru i pyłku, dlatego wydawać się może, że doskonale nadają się do produkcji Miodu. 
Niestety, zarówno nektar i pyłek, jak i same kwiaty są trujące dla ludzi i dla wielu gatunków pszczół, dlatego w Polsce nie znajdziemy Miodu Rododendronowego.

Istnieją natomiast gatunki pszczół, na których trujące Rododendrony nie robią wrażenia. 
Miód Rododendronowy powstaje w warunkach naturalnych i jest bardzo popularnym przysmakiem w Turcji oraz na obszarze Himalajów, głównie w Nepalu. 
pozyskanie jest trudne, dlatego również cena jest bardzo wysoka. 
Europejczycy z zamożnych krajów są gotowi zapłacić za kilogram tego miodu nawet równowartość 1200 złotych.

Grajanotoksyna – źródło wyjątkowych cech Miodu Szaleńców
Miód Rododendronowy, nazywany także Miodem Szaleńców jest znany jako potężny środek halucynogenny i „narkotyk rekreacyjny”. 
W Turcji postrzegany jest także za silny afrodyzjak i lekarstwo na bezpłodność. 
Jest od dawna szeroko wykorzystywany w medycynie niekonwencjonalnej i ludowej do leczenia wielu chorób, takich jak nadciśnienie, cukrzyca czy dolegliwości żołądkowe. 
Jego działanie nie jest jednak potwierdzone badaniami.

Miód Szaleńców jest odurzający już w małych ilościach – powoduje mrowienie, zawroty głowy i uczucie odprężenia, a w większych dawkach – halucynacje. 
Zbyt duża ilość powoduje zatrucie, którego objawami mogą być wymioty, biegunka, arytmie serca, zaburzenie widzenia i omdlenia. 
Smakosze z Turcji i Nepalu wiedzą doskonale, jaka ilość miodu jest odpowiednia, żeby niepożądane efekty nie wystąpiły, dlatego takie przypadki zdarzają się rzadko.

Za wszystkie te, skądinąd wyjątkowe właściwości Miodu Rododendronowego odpowiedzialna jest substancja o nazwie grajanotoksyna obecna w niektórych podgatunkach Różanecznika. 
Z tego powodu kwiaty rododendronów są trujące dla niektórych gatunków zwierząt i dla ludzi. 
“Moc” Miodu zależy natomiast od pory roku, w której był zebrany – wystarczy mniej niż łyżeczka Miodu zebranego latem, żeby dotkliwie poczuć jego działanie.

Miód Rododendronowy w historii starożytnej
O wyjątkowych właściwościach Miodu Szaleńców wiedzieli ludzie starożytni. 
Już w 400 roku przed naszą erą Ksenofont opisał przypadek masowego zatrucia Miodem Rododendronowym w rejonie Trapezuntu nad Morzem Czarnym (dzisiejsza wschodnia Turcja).

Greccy żołnierze maszerujący w stronę Morza Czarnego, w okolicach Trapezuntu natknęli się na pszczele barcie wypełnione Miodem. 
Wyczerpani wędrówką i głodni łapczywie jedli znaleziony przysmak. 
Szybko dopadły ich przykre objawy, takie jak biegunka i bóle głowy. 
Nie było jednak żadnego przypadku śmiertelnego, a po trzech dniach wszyscy żołnierze doszli do siebie.

300 lat później, w 67 roku przed naszą erą członkowie plemienia Heptakometów zastawili Miodową zasadzkę na Rzymskich żołnierzy na trasie ich przemarszu. 
Rzymianie chętnie skorzystali z poczęstunku i wszyscy jedli Miód z poustawianych na drodze misek. 
Heptakomeci napadli i zabili około 600 osłabionych i mających objawy zatrucia żołnierzy, którzy nie mieli siły się bronić.

Nepalscy łowcy Miodu Rododendronowego
Miód Szaleńców zbierany jest także w Nepalu, gdzie himalajskie pszczoły skaliste budują swoje gniazda w trudno dostępnych miejscach – często na pionowych urwiskach, na wysokościach nawet do 3000 metrów. 
Łowcy miodu, bo tak o sobie mówią, kilka razy w roku wyruszają na niebezpieczną wyprawę bez specjalistycznego sprzętu ani nawet ubrań ochronnych, żeby zdobyć to płynne złoto.

“Łowy” mają tam charakter rytualny, niemalże religijny. 
Przed każdą wyprawą Nepalczycy zabijają koguta, którego ofiara ma zapewnić obfite zbiory. 
Jeszcze na dole urządzane jest palenisko ze świeżych liści, aby powstały w ten sposób dym wypędził pszczoły z gniazd. Himalajskie pszczoły skaliste zbierają w swoim gnieździe nawet do 60 kilogramów Miodu Rododendronowego i budują gniazda kilkukrotnie większe od tych, które możemy spotkać w Polsce.

Jak smakuje miód szaleńców?
Smak Miodu Rododendronowego jest często określany jako złożony i tajemniczy. 
Bywa nieco ostry, z pikantnymi nutami, a jego słodycz jest bardzo łagodna. 
Miód Szaleńców pozostawia lekko gorzki posmak w ustach i przyjemne drapanie w gardle. 
Z pewnością smakuje inaczej niż znane nam Miody i spróbowanie go byłoby na pewno ciekawym doświadczeniem.
https://miodymanuka.pl/miod-rododendrono...-szalencow

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości