OSHO - fragmenty książek
#1

Co robisz, gdy pojawia się miłość? Trawa sama rośnie. Nagle okazuje się, że jest wiosna i coś w tobie rozkwita, rozkwita dla kogoś – jesteś zakochany. Co takiego zrobiłeś?
Dlatego ludzie tak bardzo boją się miłości – ona się zdarza, nie możesz nią manipulować ani kontrolować. Dlatego ludzie mówią, że miłość jest ślepa. Jest jednak dokładnie odwrotnie – miłość to jedynie jasne widzenie. Miłość to jedyne oko, choć ludzie mówią, że miłość jest ślepa, gdyż nie mogą nic z nią zrobić. Kiedy tobą zawładnie, przestajesz się kontrolować, zostajesz wyrzucony ze swojego centrum. Mówi się, że miłość jest ślepa, gdyż nie ma w niej rozsądku, jest irracjonalna. Przypomina obłęd, wysoką gorączkę, jest czymś, co pojawia się jak choroba. Przestajesz się kontrolować, górę biorą emocje. Prawda ma tę samą naturę, co miłość.

Fragment z książki Osho „a trawa sama rośnie”
Odpowiedz
#2

Zibku ,Kochany !!!Osho zaczyna mi sie podobać !!!!! Lol  Lol  Lol

Nuda w związkach

Osho, znudziłam się swoim mężem i nic nie pomaga. Czy masz dla mnie jakieś sugestie?

Niezbyt wiele - mam jedną. Znasz “łańcuszek Świętego Antoniego”? To napisz do pięciu swoich przyjaciółek taki list:

"Witaj!
List ten napisała kobieta podobna do Ciebie, w celu ulżenia zmęczonym i niezadowolonym żonom. Ten list różni się od innych tego typu przedsięwzięć - nie kosztuje Cię nic, po prostu wyślij pięć kopii tego listu do swoich - równie zmęczonych mężami - przyjaciółek. Później zapakuj swojego męża i wyślij go do kobiety z pierwszej pozycji na wykazie żon i umieść swoje nazwisko i adres na końcu wykazu.

Gdy Twoje nazwisko znajdzie się już na pierwszym miejscu wykazu, otrzymasz 4.467 mężczyzn i zaręczam, że niektórzy z nich będą o niebo lepsi od Twojego.

Nie przerywaj łańcuszka - trwaj w wierze! Jedna kobieta przerwała łańcuszek i jej mąż do niej powrócił!

Kilka dni temu, jedna z moich przyjaciółek dostała 423 mężczyzn. Wprawdzie właśnie ją pochowano, ale pracownicy zakładu pogrzebowego usiłowali przez ponad dziesięć godzin usunąć błogi uśmiech z jej twarzy." Lol  Lol  Lol  Ło matko!!!!Głupawka mnie wziela!!!
Odpowiedz
#3

Zapożyczyłem to z opisu dodatkowej karty Mistrz. Może to coś wyjaśni a może jeszcze bardziej zagmatwa. Lol To w 99% cytat:
"Sposób Zen to niedopowiadanie rzeczy do końca. Trzeba to pojąć czytając Osho, to bardzo ważna metoda. Niemówienie wszystkiego daje słuchaczowi szansę dokończenia. Wszystkie odpowiedzi są nie kompletne. Mistrz tylko wskazał kierunek... Nim dojdziesz do końca, będziesz wiedziała, co jeszcze zostaje. Dlatego, jeśli ktoś próbuje zrozumieć Zen intelektualnie, nie uda mu się to. Zen nie jest odpowiedzią na pytanie, lecz czymś więcej niż sama odpowiedź. Wskazuje rzeczywistość..."
Odpowiedz
#4

Dzięki Zibku za wyjasnienie ,ale ja nie powiedziałam,ze go nie rozumiem .Myślałam  ,ze on jest sztywny i pompatyczny ,a okazuje sie ,ze ma poczucie humoru.Dlatego zamieściłam swoj post. Chciałam to pokazac. Rotfl

Radość - fragment książki OSHO
Gdybyś miał się nauczyć jednej tylko rzeczy, tą rzeczą jest bycie uważnym, świadomym własnej konstrukcji psychicznej, własnego wewnętrznego przeznaczenia. Nie zapominaj o tym,  w przeciwnym razie będziesz nieszczęśliwy, a wtedy ludzie powiedzą: ”Medytuj, aby stać się szczęśliwym”. Powiedzą: ”Módl się, a staniesz się szczęśliwy; idź do świątyni, bądź religijny, bądź chrześcijaninem albo hinduistą, a będziesz szczęśliwy”. To całkowity nonsens. Bądź szczęśliwy, a medytacja podąży za tobą. Bądź szczęśliwy, a religijność podąży za tobą. Poczucie szczęścia to podstawowy warunek.

Ludzie stają się religijni tylko dlatego, że czują się nieszczęśliwi. Ich religia jest uławana. Spróbuj zrozumieć, dlaczego jesteś nieszczęśliwy. Przychodzą do mnie i mówią, że są nieszczęśliwi i chcą bym znalazł dla nich jakąś medytację. Odpowiadam im, że podstawową rzeczą jest zrozumienie powodu nieszczęścia. Jeśli go nie usuniesz medytacja niewiele ci pomoże.

Być może świetna tancerka teraz siedzi w biurze zawalona papierami. Nie ma okazji do tańca. Ktoś może cieszył się tańcząc pod gwiazdami, a teraz podlicza saldo rachunku bankowego. I przychodzi do mnie mówiąc: „Jestem nieszczęśliwy. Znajdź dla mnie odpowiednią medytację”. Ale co to da? Jak medytacja mogłaby pomóc? Pozostaniesz tym samym człowiekiem, odkładającym pieniądze, nastawionym na współzawodnictwo. Medytacja może pomóc ci się odprężyć, abyś mógł nadal tkwić w tym nonsensie.

Powtarzanie mantr, medytacje -  pomogą ci jedynie pozostać tym kim jesteś. To nie jest przemiana.

Toteż moja droga do szczęścia jest dla tych naprawdę odważnych, dla śmiałków, którzy są gotowi zmienić tryb życia, którzy są gotowi zagrać o wszystko – ponieważ zrozumieli, że jedyne, co mają do stracenia to swoje nieszczęście, swoją niedolę. Zwykle bowiem ludzie trzymają się kurczowo nawet tego.

Usłyszałem historyjkę:

Oddział rekrutów wywieziony na poligon właśnie wrócił do swoich kwater, po całodziennym marszu w gorącym słońcu.

-        Co za życie! – powiedział jeden z żołnierzy. Totalne zadupie, sierżant myśli, że jest Hunem Attylą, żadnych kobiet, żadnej gorzały, żadnych przepustek, a na dodatek moje buty są o dwa numery za małe.

-        Nie podobają ci się buty, kolego – powiedział jego sąsiad – dlaczego nie zgłosisz się po inną parę?

-        Za nic w świecie! – otrzymał odpowiedź. – Zdejmowanie ich jest jedyną przyjemnością, jaka mi została.

 
No, bo co stawiasz na szali? Tylko twoje nieszczęście. Jedyną twoją przyjemnością jest mówienie o nim. Spójrz na ludzi rozmawiających o swoim nieszczęściu, jak szczęśliwi się stają! Chodzą do psychoanalityków, aby mówić o swoim nieszczęściu – a nawet za to płacą! Ktoś słucha uważnie, a oni stają się szczęśliwi.

Ludzie wciąż mówią o swoim nieszczęściu. Przesadzają, ubarwiają, sprawiają, że wygląda na jeszcze większe niż jest w rzeczywistości. Dlaczego? Nie mają nic, oprócz swojego nieszczęścia więc trzymają się kurczowo tego, co znajome. Nieszczęście jest wszystkim, co poznali; takie jest ich życie. Nie mają nic innego do stracenia i boją się zaryzykować utratę tego, co mają.

Według mnie szczęście, radość są najważniejsze. A wraz z nimi nastrój świętowania, pragnienie afirmacji życia. Ciesz się życiem! Jeśli nie potrafisz cieszyć się swoją pracą, zmień ją. Nie czekaj! Przez cały czas, czekasz na Godota a Godot nigdy nie przyjdzie. Takie czekanie to marnowanie życia Na kogo, na co czekasz?

Jeśli uważasz, że twoje nieszczęście mieści się w granicach, które należy akceptować, czyli twoja tradycja mówi, że ty jesteś w błędzie, ja stanowczo powiem: to twoja tradycja jest błędna. Spróbuj zrozumieć różnicę. To nie ty, tylko narzucony ci wzorzec, sposób, w który nauczyłeś się żyć, jest błędny. Motywacje, których się wyuczyłeś i zaakceptowałeś jako swoje, nie są twoje – one nie wypełnią twojego przeznaczenia. One są przeciwko twojej naturze, wcale cię nie cieszą.

Pamiętaj: nikt za ciebie nie zadecyduje. Wszystkie przykazania, nakazy, zasady moralności mają na celu sparaliżować cię. Musisz zadecydować sam, musisz wziąć życie w swoje ręce. W przeciwnym razie, życie będzie pukało do twych drzwi, ale ciebie tam nie będzie – będziesz zawsze gdzieś indziej.

Jeśli pragnąłeś zostać tancerzem, prawdziwe życie przyjdzie do ciebie od tej właśnie strony. Zapuka w twoje drzwi, sądząc że zapewne jesteś tancerzem. Ale ciebie tam nie ma – jesteś bankierem. Jak można spodziewać się, że życie będzie wiedziało, iż zostałeś bankierem? Życie przychodzi do ciebie drogą jaką wybrała natura; zna tylko taki adres. Ale ciebie tam nie ma, jesteś gdzieś indziej, schowany za czyjąś maską, przebrany w czyjś kostium, nosisz cudze imię. Istnienie wciąż cię szuka. Zna twoje imię, ale ty je zapomniałeś. Zna twój adres, ale ty nigdy nie mieszkałeś pod tym adresem. Pozwoliłeś, aby świat rozproszył twoją uwagę.
Odpowiedz
#5

Fragment książki "Bliskość" Osho

Żaden związek nie może się rozwijać jeśli się kontrolujesz. Jeśli pozostajesz sprytny i starasz się ratować i chronić siebie, to spotykają się jedynie osobowości a esencje pozostają samotne. Wtedy relacje nawiązuje jedynie twoja maska, nie ty. Gdy dzieje się coś takiego, w związku są cztery osoby zamiast dwóch. Spotykają się dwie fałszywe osoby, a światy dwóch prawdziwych - pozostają rozdzielone.

Istnieje zagrożenie, że jeśli staniesz się prawdziwy, nie wiadomo czy związek będzie w stanie znieść prawdę, autentyczność; czy będzie na tyle silny aby przetrwać burzę. Istnieje takie ryzyko i to przez nie ludzie bardzo się pilnują. Mówią to, co powinno być powiedziane, robią to, co powinno być zrobione; miłość, w większym lub mniejszym stopniu, zamienia się w obowiązek. Ale wtedy to, co prawdziwe pozostaje nie nakarmione, esencja nie dostaje pożywienia. Staje się coraz smutniejsza. Kłamstwa osobowości są ogromnym jarzmem dla esencji, dla duszy. Ryzyko jest rzeczywiste i nie ma gwarancji, ale powiem ci, że warto zaryzykować.

Co najwyżej związek się rozpadnie. Ale lepiej jest być osobno i być prawdziwym, niż być nieprawdziwym razem. Będąc nieprawdziwym nie poczujesz satysfakcji. Poczucie błogości nigdy się nie pojawi. Pozostaniesz głodny i spragniony, będziesz się włóczyć w oczekiwaniu na cud.

Zanim stanie się cud musisz coś zrobić: zacznij być prawdziwy. Zaryzykuj to, że związek może nie być wystarczająco silny aby to udźwignąć – prawda może okazać się zbyt trudna, nie do zniesienia – ale wtedy związek jest nic nie wart. Więc trzeba przejść ten test.

Dla prawdy zaryzykuj wszystko; inaczej pozostaniesz w stanie odłączenia. Będziesz robił wiele rzeczy, ale żadna z nich nie przydarzy ci się naprawdę. Będziesz zmieniał miejsca. ale nigdy nigdzie nie dotrzesz. Wszystko stanie się absurdalne. To tak jakbyś był głodny i wciąż marzył o jedzeniu – smacznym, przepysznym. Ale marzenia to marzenia; to nie jest prawda. Nie możesz zjeść nieprawdziwego jedzenia. Przez chwilę możesz się oszukiwać, możesz żyć w świecie fantazji, ale sen niczego ci nie da. Odbierze ci wiele rzeczy i nie da nic w zamian.

Czas twojego życia, w którym używasz sztucznej osobowości jest zwyczajnie stracony; nigdy nie odzyskasz go z powrotem. Te same chwile mogą być prawdziwe, autentyczne. Nawet najkrótszy moment prawdy jest lepszy niż całe życie w fałszu. Więc nie bój się. Umysł będzie ci mówił abyś chronił siebie i drugą osobę, abyś zachował bezpieczeństwo. Tak żyją miliony ludzi.

Freud przed śmiercią napisał w liście do przyjaciela, że z jego obserwacji życia – a obserwował naprawdę głęboko, nikt nie robił tego tak dogłębnie, tak wytrwale i naukowo jak on – wypływa pewna oczywista konkluzja: że ludzie nie potrafią żyć bez kłamstw. Prawda jest niebezpieczna. Kłamstwa są bardzo słodkie, ale nie są prawdziwe. Przepyszne! Mówisz słodkie nic do swojego kochanka, a on w zamian także szepce ci do ucha słodkie nic. A w międzyczasie życie przepływa wam przez palce i wszyscy zbliżają się coraz bardziej do śmierci.

Zanim nadejdzie śmierć, pamiętaj o jednej rzeczy: przed śmiercią musisz przeżyć miłość. Inaczej żyjesz w próżni, całe twoje życie jest daremne, jest pustynią. Zanim nadejdzie śmierć, upewnij się, że przeżyłeś miłość. Ale jest to możliwe tylko dzięki prawdzie. Więc bądź prawdziwy. Dla prawdy zaryzykuj wszystko, nie chodź z prawdą na żadne kompromisy. Niech twoim podstawowym prawem będzie: nawet jeśli będę musiał poświęcić siebie, moje życie, poświęcę je dla prawdy, ale nigdy nie poświęcę prawdy. Niezwykłe szczęście będzie twoje, doznasz nieziemskiego poczucia błogości.

Gdy jesteś prawdziwy, wszystko staje się możliwe. Gdy jesteś sztuczny – stajesz się jedynie fasadą, malowidłem, twarzą, maską – nic nie jest możliwe. Ponieważ przy sztucznym dzieje się tylko to, co sztuczne, a przy prawdziwym to, co prawdziwe.

Rozumiem ten problem, problem wszystkich kochanków, że w głębi duszy boją się. Zastanawiają się czy ich związek będzie na tyle silny aby przyjąć prawdę. Ale jak można wiedzieć to z góry? Nie ma wiedzy a’ priori. Człowiek musi się w coś zagłębić aby to poznać. Jak chcesz dowiedzieć się czy przetrwasz burzę i wichurę na zewnątrz, siedząc w domu? Nigdy nie przeżyłeś burzy. Idź i zobacz! Próby i błędy to jedyny sposób. Idź i zobacz – może zostaniesz pokonany, ale nawet jeśli, to staniesz się dzięki temu dużo silniejszy niż jesteś teraz.

Jeśli ci się nie uda wygrać, a potem znów i znów, to i tak przecież kolejne przeprawy przez burzę wzmocnią cię. Nadchodzi dzień, gdy człowiek zaczyna cieszyć się burzą, zaczyna tańczyć w burzy. Wtedy burza przestaje być wrogiem – to również jest okazja, dzika okazja żeby być.

Zapamiętaj, że byciu prawdziwym sobą nie towarzyszą wygody, inaczej przydarzałoby się wszystkim. Istnienie nie pojawia się wtedy, kiedy sobie tego życzysz, bo wszyscy by go doświadczali. Pojawia się tylko wtedy, gdy ryzykujesz, gdy poruszasz się wśród niebezpieczeństw. A miłość to największe niebezpieczeństwo z możliwych. Całkowicie cię pochłania.

Więc nie bój się. Zagłęb się w nią. Jeśli związek przetrwa prawdę, będzie piękny. Jeśli umrze, wtedy to również dobrze, ponieważ zakończył się kolejny sztuczny związek i będziesz w stanie zagłębić się w inny, prawdziwszy, bardziej trwały, bardziej dotykający esencji.

Zapamiętaj na zawsze, że nieprawdziwość nigdy nie popłaca; wydaje się, że jest inaczej, ale ona nigdy nie popłaca. Jedynie prawda popłaca, chociaż na początku nigdy nie wydaje się być czymś, co się opłaci. Wydaje się, że wszystko zniszczy. Jeśli spojrzysz na nią z zewnątrz wydaje się być bardzo niebezpieczna, okropna. Ale tak jest tylko z zewnątrz. Jeśli wejdziesz do środka, prawda okaże się jedyną piękną wartością. A gdy zaczniesz ją pieścić, próbować jej, będziesz chciał więcej i więcej, bo da ci to zadowolenie.

Czy zauważyłeś, że łatwiej jest być szczerym wobec obcych? Ludzie podróżujący pociągiem zaczynają rozmawiać z obcymi i mówią o rzeczach, których nigdy nie powiedzieli swoim przyjaciołom, ponieważ rozmowa z obcym jest bezpieczna. Po pół godzinie dojedziesz do swojej stacji i wysiądziesz, zapomnicie, o czym rozmawialiście. Więc to co powiesz nie ma znaczenia. Z obcym nic nie ryzykujesz.

Ludzie rozmawiający z obcymi są prawdziwsi i otwierają swoje serca. Ale rozmawiając z przyjaciółmi, z krewnymi – ojcem, matką, żoną, mężem, bratem, siostrą masz nieuświadomione zahamowania. Myślisz sobie: „Nie mów tego, możesz go zranić. Nie rób tego, to się jej nie spodoba. Nie zachowuj się w ten sposób, ojciec jest stary, może doznać szoku”. Więc człowiek się kontroluje. Stopniowo, prawda zostaje ukryta w piwnicy ciebie i stajesz się bardzo sprytny i przebiegły w operowaniu tym, co fałszywe. Fałszywie się uśmiechasz, uśmiechem, który jest tylko namalowany na twoich ustach. Mówisz miłe rzeczy, które nic nie znaczą. Nudzisz się ze swoim chłopakiem, ze swoim ojcem, ale mówisz „Tak się cieszę, że cię widzę!” A w środku coś krzyczy: „Zostaw mnie w spokoju!” Ale wypowiadasz na głos coś zupełnie innego. Wszyscy robią to samo; nikt nie zdaje sobie z tego sprawy, ponieważ wszyscy płyniemy na tej samej łodzi.

Osoba religijna, to taka, która wychodzi z tej łódki i ryzykuje swoje życie. Mówi: „Chcę albo być prawdziwy albo nie być wcale. Ale nie będę sztuczny”.

Spróbuj tego niezależnie od konsekwencji. Nie żyj sztucznie. związek może być wystarczająco silny. Może wytrzymać prawdę. Wtedy jest bardzo piękny. Jeśli nie potrafisz być szczery wobec osoby, którą kochasz to kiedy potrafisz? Gdzie? Jeśli nie potrafisz być szczery z osobą, która wydaje ci się, że kocha ciebie – jeśli nawet przy niej boisz się wyznać prawdę, obnażyć się duchowo, jeśli nawet wtedy się chowasz – to gdzie indziej odnajdziesz miejsce, w którym możesz być całkowicie wolny?

Oto co znaczy miłość: przynajmniej w obecności jednej osoby możemy być całkiem nadzy. Wiemy, że ona nas kocha, więc nie zrozumie nas źle. Wiemy, że kocha więc znika w nas strach. Człowiek może ujawnić wszystko. Człowiek może otworzyć wszystkie drzwi, może zaprosić żeby weszła do środka. Człowiek może zacząć uczestniczyć w istocie drugiej osoby.

Miłość to uczestniczenie, więc nie bądź fałszywy przynajmniej w stosunku do osoby, którą kochasz. Nie mówię żebyś poszedł na targ i tam był prawdziwy, ponieważ stworzyłoby to niepotrzebne kłopoty. Ale zacznij od ukochanej, później od rodziny, później od innych ludzi. W końcu nauczysz się, że bycie prawdziwym jest tak piękne, że jesteś gotów wszystko za to oddać. Potem spróbuj na targu, a prawda stanie się twoim sposobem na życie. Alfabet miłości, prawda, muszą zostać przyswojone przez twoich najbliższych, ponieważ oni na pewno zrozumieją.
Odpowiedz
#6

Stań się smakiem

Jedna z tantrycznych sutr mówi: Podczas jedzenia lub picia, stań się smakiem jedzenia lub picia, i bądź wypełniony.

Ciągle coś jemy. Nie sposób przecież żyć bez jedzenia. Ale jemy w sposób nieświadomy, automatyczny, mechaniczny. Jeśli nie potrafisz poczuć smaku, wtedy pożywieniem się jedynie napychasz. Nie spiesz się, zwolnij i bądź świadomy smaku. Tylko wtedy gdy zwolnisz, możesz być świadomy smaku. Przestań pośpiesznie wrzucać w siebie jedzenie, zwolnij i stań się smakiem. Gdy czujesz słodycz, stań się tą słodyczą. A wtedy ona rozpłynie się po całym ciele - nie tylko w ustach, nie tylko na języku - odczujesz ją w całym ciele! Odczujesz ją rozpływającą się po ciele jak fale. Cokolwiek jesz, poczuj smak, stań się smakiem.

Oto jak tantra wydaje się być w opozycji do innych tradycji. Dżiniści mówią: żadnego smaku - ashwad. Mahatma Gandhi uczynił to zasadą w swoim ashramie: ashwad - nie smakuj niczego. Jedz, ale nie smakuj, zapomij o smaku. Jedzenie jest koniecznością, ale wykonuj tę czynność mechanicznie. Smak jest pragnieniem, więc nie smakuj. Natomiast Tantra mówi: smakuj tak bardzo, jak to tylko możliwe; stań się bardziej wrażliwy, żywy... nie tylko wrażliwy - stań się smakiem.

Bez żadnego smaku, twoje zmysły zaczną obumierać. Staną się coraz mniej wrażliwe. A bez tej wrażliwości, nie będziesz w stanie odczuwać swojego ciała, odbierać własnych uczuć. Wtedy pozostaniesz ześrodkowany w głowie.

Można jeść bez smakowania, nie jest to sztuka. Można dotykać kogoś bez dotykania, nie jest to sztuka. Wszyscy to robimy. Ściskamy czyjąś dłoń bez dotykania jej, gdyż aby naprawdę dotknąć, musisz w tę dłoń najpierw wejść, musisz stać się palcami, tak, jakbyś ty sam, twoja dusza weszła do dłoni. Tylko wtedy możesz dotknąć. Ale możesz też się wycofać - wtedy zostaje tylko martwa dłoń... wydaje się, że dotyka, ale tak naprawdę nie dotyka wcale.

Nie dotykamy się! Tak bardzo obawiamy się kogoś dotykać, gdyż symbolicznie, dotyk stał się seksualny. Możesz stać w tramwaju, w tłumie, dotykając wielu osób, ale tak naprawdę nie dotykasz ich, ani one ciebie. Tylko ciała się stykają - ty sam pozostajesz z boku. Jeśli naprawdę kogoś dotkniesz w tłumie, poczujesz różnicę - od razu ten ktoś poczuje się urażony. Więc musisz pozostać z boku - jakby nie w ciele, jakby tylko martwe ciało kogoś dotykało.

Ta niewrażliwość jest zła. Jest zła dlatego, że bronisz się przed życiem. Tak bardzo obawiasz się śmierci... nie musisz się jej obawiać, gdyż nie umrzesz - powód jest prosty: ty już umarłeś. Obawiasz się, bo nie żyłeś, przegapiasz życie i otacza cię śmierć...

Gdy jesz, pijesz, stań się smakiem. Pijąc wodę, poczuj jej chłód. Zamknij oczy, pij powoli, smakuj. Czuj jej chłód i stań się tym chłodem, gdyż ów chłód przenosi się z wody na twoje ciało i staje się tego ciała częścią. Dotykasz ustami, dotykasz językiem i chłód przenosi się. Pozwól, aby ogarnął całe ciało. Pozwól tym falom rozchodzić się po całym ciele. W ten sposób, możesz rozwinąć własną wrażliwość, możesz stać się bardziej żywy, bardziej wypełniony.

Jesteśmy sfrustrowani, czujemy się puści i bez przerwy gadamy o tym, jakie to życie jest puste. Ale to my sami jesteśmy przyczyną pustki życia. Nie wypełniamy jej i nie pozwalamy niczemu aby tę pustkę wypełniło. Otacza nas zbroja, zbroja, która ma nas bronić. Obawiamy się bycia podatnym na zranienie, więc bronimy się przed wszystkim. I stajemy się grobowcami, stajemy się martwi.

Tantra mówi: żyj, żyj coraz pełniej, gdyż życie to Bóg. Nie ma innego Boga poza życiem. Żyj coraz pełniej, a staniesz się bardziej wypełniony boskością. Żyj totalnie, a śmierć nie będzie miała do ciebie dostępu.


 
Osho (fragment książki "The Book of Secrets")
tłum. Marcin Jedliński
Odpowiedz
#7

Potrzeba bliskości

Każdy obawia się bliskości, bez względu na to, czy jest tego świadomy, czy nie. Bliskość oznacza odkrycie się przed obcym. Wszyscy jesteśmy sobie obcy: nikt nie zna nikogo. Jesteśmy obcy nawet sobie samym, gdyż tak naprawdę nie wiemy kim jesteśmy.

Bliskość, zbliżenie się do kogoś obcego oznacza, że musisz odrzucić wszystkie mechanizmy obronne; tylko wtedy owa bliskość jest możliwa. Ale powstaje lęk, że gdy przestaniesz się "bronić"; gdy zrzucisz wszystkie maski jakie nosisz... kto wie, co zrobi z tobą ten obcy, ta druga osoba?

Wszyscy ukrywamy tysiące rzeczy - nie tylko przed innymi, ale nawet przed samymi sobą - gdyż byliśmy wychowani w chorym społeczeństwie, które narzuciło nam tysiące zahamowań, tysiące zakazów, nakazów, tabu. Stąd lęk przed obcym, bez względu na to, czy żyjesz z tą osobą dziesięć, dwadzieścia, czy trzydzieści lat - owa obcość nigdy nie znika. I czujesz się lepiej, gdy zachowujesz trochę dystansu i masz w zanadrzu swoje mechanizmy obronne, gdyż ktoś może wykorzystać twoją słabość, twoją podatność na zranienie. Tak, każdy, dosłownie każdy obawia się bliskości.

Ten problem staje się znacznie bardziej poważny, gdyż każdy PRAGNIE bliskości. Każdy pragnie bliskości, gdyż bez niej jesteś samotny we wszechświecie, żyjesz bez przyjaciela, bez ukochanej, bez kogokolwiek komu mógłbyś ufać, bez kogokolwiek przed kim mógłbyś odkryć swoje rany. A pamiętaj, że rany nie zabliźnią się, jeśli nie są odsłonięte. Gdy je zasłonisz, wypełnią się jedynie jeszcze większą ropą.

Bliskość jest podstawową potrzebą człowieka, więc każdy jej pragnie, ty też... ale jednocześnie pragniesz też, aby to ta DRUGA osoba się zbliżyła; aby się odsłoniła, odrzuciła swoje mechanizmy obronne, odkryła swoje rany, zerwała maski które nosi, odkryła swoją autentyczną osobowość, stanęła zupełnie "nago" przed tobą. A jednocześnie pragnąc bliskości, sam obawiasz się odrzucić swoje "obrony".

Jest to jeden z zasadniczych konfliktów pomiędzy przyjaciółmi, ukochanymi: nikt nie chce się odsłonić, stanąć w "nagości", zupełnie szczerze przed tym drugim. A oboje pragną bliskości...

Stąd, jeśli nie odrzucisz zahamowań i stłumień, którymi "obdarowali" cię twoi rodzice, twoje wychowanie, twoje społeczeństwo, twoja kultura i twoja religia, wtedy nigdy tak naprawdę nie zbliżysz się do nikogo. Ale to TY musisz przejąć inicjatywę, nie przerzucaj tego na tę drugą osobę.

Często, nawet gdy ktoś inny jest gotowy by obdarzyć cię swoją miłością... wtedy wycofujesz się. Pojawia się obawa: "tak, to piękne, ale jak długo będzie to trwać? Wcześniej, czy później będę musiał się odkryć". A miłość oznacza bliskość, miłość to dwie osoby zbliżające się do siebie, miłość to dwa ciała w jednej duszy. I pojawia się lęk, lęk o swoją duszę, swoje wnętrze... "przecież nie jestem doskonały, lepiej się ukryć, lepiej się nie odkrywać, niż narazić na odrzucenie"... I w ten sposób lęk przed odrzuceniem nie pozwala ci przyjąć miłości, nie pozwala ci zbliżyć się do innej osoby.

Co zatem robić? Pierwszy, podstawowy krok to akceptacja siebie samego, takiego jakim jesteś... odrzuć tradycję, która doprowadziła niemal cały świat do szaleństwa. Spójrz do wewnątrz i odrzuć wszystko, co zostało ci narzucone; wszystko co powoduje twój wstyd. Musisz zaakceptować swoja naturę, taką jaka jest, a nie taką jaka "powinna być". Nie nauczam żadnych "powinienem/nie powinienem". Wszystkie "powinienem/nie powinienem" to przyczyna choroby ludzkiego umysłu. Odrzuć wszystkie powinności bycia kimś ważnym, pobożnym, respektowanym... nie ma nic piękniejszego od bycia prostym i zwyczajnym, od bycia po prostu sobą. Możesz wyrażać siebie autentycznie i szczerze - stajesz się otwarty i ta otwartość pomoże innej osobie otworzyć się przed tobą. Twoja bezpretensjonalna, autentyczna prostota to zachęta dla bliskości, zaufania i otwartości ze strony drugiej osoby. Gdy znikają wszystkie "powinienem/nie powinienem", gdy nie musisz się już ukrywać i bać, wtedy pojawia się bliskość.

Kiedy pojawia się miłość, kiedy chcesz w nią głębiej wejść, powstaje następny problem. Wchodząc głębiej w miłość, tracisz swoje fałszywe "ja". I zaczynasz się bać, unikać głębi miłości, gdyż ta głębia jest jak śmierć. Zaczynasz tworzyć bariery między sobą a twoją ukochaną, gdyż kobieta wydaje się jak przepaść, przepaść przez którą możesz zostać wchłonięty. Powstałeś z kobiety, ona jest łonem, przepaścią... jeśli może dać ci życie, może dać ci też śmierć. Kobieta jest niebezpieczna, tajemnicza. Nie potrafisz żyć bez niej i jednocześnie nie potrafisz żyć z nią. Nie możesz się od niej oddalić, gdyż bez niej życie jest puste; nie możesz się do niej zupełnie zbliżyć, gdyż wtedy tracisz swoje "ja".

Ten konflikt jest typowy w każdej miłości. Zatem czynisz kompromisy: nie oddalasz się zbyt daleko, ale też nie zbliżasz się totalnie. Stoisz gdzieś w środku, balansując sobą... ale wtedy miłość nie może się pogłębić. Głębia miłości jest osiągalna tylko wtedy, gdy odrzucisz lęk i skoczysz z zamkniętymi oczami głową w przód.

Jest to niebezpieczne - miłość może zabić twoje ego, twoje "ja". Miłość to trucizna dla twojego fałszywego "ja". Miłość to życie dla ciebie prawdziwego, miłość to śmierć dla twojego ego. Musisz skoczyć. Musisz się zbliżyć i dosłownie rozpłynąć w kobiecie... ta bliskość to drzwi do boskości, do wieczności.

Kobieta ma podobny problem. Im bardziej zaczyna zbliżać się do mężczyzny, ten tym bardziej stara się od niej uciec i znajduje tysiące wymówek by się oddalić. Zatem kobieta musi czekać, a czekanie to następny problem: jeśli kobieta nie przejmuje inicjatywy, wygląda to na obojętność, a obojętność może zabić miłość. Nic nie jest bardziej zabójcze dla miłości niż obojętność. Nawet nienawiść jest lepsza, gdyż jest przynajmniej pewnym rodzajem relacji miedzy dwojgiem osób. Miłość może przetrwać nienawiść, ale nie znosi obojętności. I stąd kobieta ma trudności; jeśli przejmuje inicjatywę, mężczyzna ucieka, gdyż większość mężczyzn nie znosi kobiet, które podejmują inicjatywę. Mężczyzna czuje, że zbliża się przepaść, więc lepiej uciec, zanim będzie za późno. Tak właśnie powstają donżuani. Krążą od jednej kobiety do drugiej, wypełnieni lękiem, że przepaść może ich wchłonąć. Donżuani nie są prawdziwymi kochankami, choć na nich wyglądają - każdego dnia nowa kobieta. Donżuani to przestraszeni ludzie, obawiający się bliskości.

Zatem kobieta również stoi pośrodku; tak jak mężczyzna między lękiem przed przepaścią a pragnieniem bliskości, tak kobieta między przejęciem inicjatywy a obojętnością. Obie sytuacje są złe, to zwykłe kompromisy. A kompromisy nie pozwalają rozkwitnąć miłości. Kompromisy nie pozwalają niczemu rozkwitnąć. Kompromisy to kalkulacja, spryt... potrzebne w biznesie, ale nie mające nic wspólnego z miłością. Więc zaryzykuj, odrzuć bariery swojego ego i skocz... skocz w prawdziwą bliskość, skocz w prawdziwą miłość.

Na początku miłość ma barwę seksu. Jeśli jest płytka, pozostanie do tego seksu zredukowana; tak naprawdę to nie będzie żadna miłość. A bez miłości seks sprowadza życie do prymitywnego, wręcz obrzydliwego poziomu. Seks może być piękny, gdy towarzyszy mu miłość. Sam w sobie jest obrzydliwy. To tak jakby najpiękniejsze oczy najpiękniejszej kobiety wyjąć z oczodołów. Pozbawione ciała, nawet najpiękniejsze oczy są obrzydliwe.

Bliskość w stosunku do jednej kobiety lub mężczyzny jest dużo lepsza, niż mnogość relacji partnerskich. Może ta mnogość jest zabawna, ale powierzchowna - nigdy nie zdołasz rozwinąć się wewnętrznie. Miłość to nie sezonowy kwiatek, potrzeba jej wiele czasu by rozkwitła. Każdy mężczyzna ma w sobie pierwiastek kobiecości, każda kobieta ma w sobie pierwiastek męskości. Jedyny sposób, aby się o tej jedności przekonać, to bycie w głębokiej bliskości. Postaraj się bliskości rozkwitnąć tak bardzo, jak to tylko możliwe. Pozwól rozkwitnąć zaufaniu, odrzuć wszystkie bariery dzielące cię od drugiej osoby.

Według mnie, uduchowienie oznacza ciepło, miłość i bliskość. Źródłem ciepła jest kobieta. Jej miłość i oddanie, połączone z intelektem mężczyzny; jej serce połączone z głową mężczyzny, mogą uczynić cud...

Dzielcie się swoją miłością, swoimi sercami. Pragnę, aby kobieta i mężczyzna rozwijali się wspólnie, w głębokiej harmonii i poczuciu nieograniczonej bliskości. Tylko w ten sposób możemy zmienić świat.

Osho
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości