07-06-2018, 13:07
Rhododendron Honey
Miód obłędu - halucynogenny przysmak dla najodważniejszych
Lubimy miód ze względu na jego wyśmienite walory smakowe.
Są jednak miejsca na naszej planecie, gdzie ten słodki owoc pracy pszczół ceniony jest z całkiem innych powodów, a jego zbiory to zajęcie wyjątkowo niebezpieczne i wymagające niemałej odwagi.
Poznajcie „miód obłędu”
Lokalny przysmak z Nepalu i Turcji, za który mieszkańcy zamożnych, europejskich państw są skłonni zapłacić fortunę.
Ten rodzaj miodu występuje w miejscach gdzie rośnie sobie pewien wrzos zwany różanecznikiem.
Konkretnie chodzi tu o dwa gatunki tego przedstawiciela ziemskiej flory - Rhododendron ponticum i Rhododendron luteum.
Rośliny te są trujące – jeśli jakiś zwierzak nieopatrznie skonsumuje sobie kilka kwiatków różanecznika musi liczyć się z tym, że na kilka godzin zostanie skutecznie „unieszkodliwiony”.
Pierwsze objawy zatrucia to lekkie pobudzenie, jednak po chwili zawarta w roślinie grajanotoksyna poraża układ nerwowy, wywołuje silne zatrucie pokarmowe i obfity ślinotok.
Jak nietrudno się domyślić – większość zwierzaków unika tego chwastu niczym ognia.
Jedynym wyjątkiem jest pewien gatunek pszczół, na których grajanotoksyna nie robi absolutnie żadnego wrażenia. Owady te produkują miód o silnych, psychoaktywnych właściwościach…
Cofnijmy się teraz w czasie do 401 roku przed nasza erą.
To z tego roku pochodzą pierwsze doniesienia o przeklętym miodzie, którego właściwości mogą nieprzyjemnie zaskoczyć jego konsumentów.
Armia grecka, która tryumfalnie wracała do swej ojczyzny po spuszczeniu solidnego łomotu Persom właśnie znalazła się u wybrzeży Morza Czarnego.
Głodni i mocno spragnieni żołnierze będąc w pobliżu miasta Trabzon natrafili na gospodarstwo z ulami.
Grecy ochoczo splądrowali to miejsce kradnąc spore ilości miodu.
Niedługo później żałowali swej decyzji – po spożyciu łupu wszyscy wojownicy dosłownie – obsr#li się po uszy.
Silnej biegunce towarzyszyły też halucynacje, wymioty i problemy z utrzymaniem równowagi.
Po 24 godzinach cierpień, żołnierze pomstując na nieznośną migrenę, ruszyli w dalszą drogę.
Persowie nauczeni tym doświadczeniem, doszli do wniosku, że ich lokalny produkt, co to ryje banię nieświadomym konsumentom, może być wykorzystany jako potężna broń bojowa.
Okazja sprawdzenia skuteczności tej słodkiej „bomby” nadarzyła się w 67 roku przed naszą erą, podczas wojny Pontu z Cesarstwem Rzymskim.
Armia króla Mitrydatesa „porzuciła” na szlaku, którym kroczył jej wróg, mały prezent w postaci kilku beczek miodu.
Rzymianie docenili ten podarek i z chęcią się nim posilili.
Oczywiście chwilę później całe wojsko słaniało się na ziemi we własnych płynach ustrojowych.
Wówczas Persowie wkroczyli do obozu i wyrżnęli przeszło 1000 Rzymian.
O ile dla osób niezaznajomionych z psychoaktywnymi właściwościami tej słodkości, zjedzenie zbyt dużej ilości miodu może skończyć się źle, to już deli bal, bo tak produkt ten nazywany jest przez Turków, od stuleci wykorzystywany jest przez lokalną ludność.
Wierzy się, że jest to niezawodne remedium na szereg różnych chorób.
Miód obłędu konsumują osoby cierpiące na nadciśnienie, cukrzycę, a także borykające się z całą gamą żołądkowych dolegliwości.
Niektórzy też twierdzą, że jest to najlepszy znany im afrodyzjak
Prawdę mówiąc jesteśmy skłonni w to uwierzyć. Jakby nie patrzeć – produkt ten działa wcale nie gorzej niż współczesna pigułka gwałtu.
[url=http://joemonster.org/art/33058]źródlo[/url
https://www.italiandelights.com/product/...ron-honey/
https://www.akademiadietetyki.pl/dietety...-slodkosc/
https://poradzimy24.pl/co-to-jest-miod-o...-trucizna/