17-09-2021, 10:10
2 buławy
Widok Artura w szpitalnej piżamie bardzo ją poruszył. Nie widzieli się prawie dwa miesiące. Przez ten czas schudł chyba z 10 kilogramów. Miał cienie pod oczami i poszarzałą twarz, jakby przybyło mu parę lat. Wzbudzał litość i chyba momentalnie wyczytał troskę z jej twarzy, bo zanim zdążyli się przywitać, powiedział:
- Wiem, jak wyglądam, Kami.
Kami… od 20 lat tego nie słyszała. Tylko on ją tak nazywał… Kiedyś. Gdy byli parą w czasach licealnych. Bardzo lubiła to zdrobnienie.
- A wiesz, że nikt inny nigdy w ten sposób się do mnie nie zwracał? Tylko ty.
- Cieszę się, że masz w związku ze mną jakieś dobre wspomnienia, nie tylko te złe.
- Złe? Nawet jeśli któreś uważałam za złe, to zapewniam cię, że teraz już inaczej na to patrzę. Bardziej… całościowo – odparła, szukając właściwego określenia.
- Kiedy cię stąd wypuszczą? – zapytała, świadomie zmieniając temat. Nie chciała się rozklejać, a wszystko – z atmosferą szpitala na czele – temu sprzyjało.
- Najpóźniej za tydzień.
- Nie fatyguj siostry. Przyjadę po ciebie – obiecała, a on nie oponował.
Siedzieli naprzeciw siebie – on na swoim szpitalnym łóżku, ona na krześle, które przysunęła blisko, by mogli rozmawiać półgłosem, nie przeszkadzając dwóm innym chorym.
Opowiadała mu o sukcesie Lilki, o jej decyzji w sprawie studiów, o nowych projektach w pracy, o biurowych plotkach na temat urlopu Wilczyńskiego w towarzystwie młodziutkiej kadrowej, o wakacyjnym rozprężeniu w firmie. Patrzył na nią uważnie i wydawało się, że słucha, ale wyraźnie był myślami gdzieś indziej.
- Kami, nie wiem, czy chcę tam wracać – powiedział nagle.
- Nie wiesz? Czy wiesz już, że nie wrócisz? – Zapytała. Powinna być zaskoczona, ale nie była. Rozumiała, że miał dużo czasu na myślenie i sporo spraw zobaczył w innym świetle.
- Dużo myślałem… - zaczął, potwierdzając tymi słowami jej interpretację. - …I czuję, że ta formuła się dla mnie wyczerpała. Doszedłem do korporacyjnej ściany już dawno temu, być może nawet w niej ugrzązłem.
- Więc co zamierzasz? – Zapytała cicho.
- Jeszcze nie wiem, co zrobię. Teraz poczekam na wynik biopsji. I postaram się, bez względu na wszystko, trochę wzmocnić i wrócić do formy. Na pewno przez najbliższe tygodnie pozostanę na zwolnieniu. W domu łatwiej będzie mi pomyśleć o przyszłości. Tutaj prześladuje mnie przeszłość.
- Chyba wiem, dlaczego… - odparła, przypominając sobie treść listu, który do niej napisał przed operacją.
- Byłem dupkiem, Kamilo. Wybrałem zagraniczny staż, zostawiając siostrę z chorobą i umieraniem ojca. Dziś, poza tą, pożal się Boże, karierą w TCE, nie mam nic. A z ojcem nawet nie zdążyłem się pożegnać… Chociaż, kto wie, może spotkam się z nim już niebawem… szybciej, niżbym chciał – powiedział z gorzką ironią. Najwyraźniej bał się, że wynik biopsji potwierdzi najgorsze.
- Tego nie naprawisz. Ale możesz zmienić dużo innych rzeczy. I na tym teraz powinieneś się skupić, Arturze – powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie i przekonująco.
- Chciałbym, naprawdę. Z siostrą już się udało. Zostałaś ty. A w zasadzie wy. Wcześniej nie wiedziałem, jak powinienem postąpić, zostawiłem decyzję tobie. Ale teraz jestem pewny, że chciałbym się z tym zmierzyć. Chciałbym przynajmniej spróbować. Dasz mi tę szansę? Powiesz jej prawdę?
- Powiem. Nie mam pojęcia, jak to przyjmie, ale też czuję, że powinna się dowiedzieć. Do końca lipca Lilka jest z przyjaciółmi nad morzem. Zaraz po ich powrocie porozmawiam z nią. Obiecuję.
- Dziękuję, Kami. I proszę, nie odwlekaj tego. Nie wiem, ile mam czasu. A przecież osiemnaście lat już straciłem…
Skonstatował to ze smutkiem, a Kamila – nie po raz pierwszy – poczuła się wobec niego winna.
Widok Artura w szpitalnej piżamie bardzo ją poruszył. Nie widzieli się prawie dwa miesiące. Przez ten czas schudł chyba z 10 kilogramów. Miał cienie pod oczami i poszarzałą twarz, jakby przybyło mu parę lat. Wzbudzał litość i chyba momentalnie wyczytał troskę z jej twarzy, bo zanim zdążyli się przywitać, powiedział:
- Wiem, jak wyglądam, Kami.
Kami… od 20 lat tego nie słyszała. Tylko on ją tak nazywał… Kiedyś. Gdy byli parą w czasach licealnych. Bardzo lubiła to zdrobnienie.
- A wiesz, że nikt inny nigdy w ten sposób się do mnie nie zwracał? Tylko ty.
- Cieszę się, że masz w związku ze mną jakieś dobre wspomnienia, nie tylko te złe.
- Złe? Nawet jeśli któreś uważałam za złe, to zapewniam cię, że teraz już inaczej na to patrzę. Bardziej… całościowo – odparła, szukając właściwego określenia.
- Kiedy cię stąd wypuszczą? – zapytała, świadomie zmieniając temat. Nie chciała się rozklejać, a wszystko – z atmosferą szpitala na czele – temu sprzyjało.
- Najpóźniej za tydzień.
- Nie fatyguj siostry. Przyjadę po ciebie – obiecała, a on nie oponował.
Siedzieli naprzeciw siebie – on na swoim szpitalnym łóżku, ona na krześle, które przysunęła blisko, by mogli rozmawiać półgłosem, nie przeszkadzając dwóm innym chorym.
Opowiadała mu o sukcesie Lilki, o jej decyzji w sprawie studiów, o nowych projektach w pracy, o biurowych plotkach na temat urlopu Wilczyńskiego w towarzystwie młodziutkiej kadrowej, o wakacyjnym rozprężeniu w firmie. Patrzył na nią uważnie i wydawało się, że słucha, ale wyraźnie był myślami gdzieś indziej.
- Kami, nie wiem, czy chcę tam wracać – powiedział nagle.
- Nie wiesz? Czy wiesz już, że nie wrócisz? – Zapytała. Powinna być zaskoczona, ale nie była. Rozumiała, że miał dużo czasu na myślenie i sporo spraw zobaczył w innym świetle.
- Dużo myślałem… - zaczął, potwierdzając tymi słowami jej interpretację. - …I czuję, że ta formuła się dla mnie wyczerpała. Doszedłem do korporacyjnej ściany już dawno temu, być może nawet w niej ugrzązłem.
- Więc co zamierzasz? – Zapytała cicho.
- Jeszcze nie wiem, co zrobię. Teraz poczekam na wynik biopsji. I postaram się, bez względu na wszystko, trochę wzmocnić i wrócić do formy. Na pewno przez najbliższe tygodnie pozostanę na zwolnieniu. W domu łatwiej będzie mi pomyśleć o przyszłości. Tutaj prześladuje mnie przeszłość.
- Chyba wiem, dlaczego… - odparła, przypominając sobie treść listu, który do niej napisał przed operacją.
- Byłem dupkiem, Kamilo. Wybrałem zagraniczny staż, zostawiając siostrę z chorobą i umieraniem ojca. Dziś, poza tą, pożal się Boże, karierą w TCE, nie mam nic. A z ojcem nawet nie zdążyłem się pożegnać… Chociaż, kto wie, może spotkam się z nim już niebawem… szybciej, niżbym chciał – powiedział z gorzką ironią. Najwyraźniej bał się, że wynik biopsji potwierdzi najgorsze.
- Tego nie naprawisz. Ale możesz zmienić dużo innych rzeczy. I na tym teraz powinieneś się skupić, Arturze – powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał pewnie i przekonująco.
- Chciałbym, naprawdę. Z siostrą już się udało. Zostałaś ty. A w zasadzie wy. Wcześniej nie wiedziałem, jak powinienem postąpić, zostawiłem decyzję tobie. Ale teraz jestem pewny, że chciałbym się z tym zmierzyć. Chciałbym przynajmniej spróbować. Dasz mi tę szansę? Powiesz jej prawdę?
- Powiem. Nie mam pojęcia, jak to przyjmie, ale też czuję, że powinna się dowiedzieć. Do końca lipca Lilka jest z przyjaciółmi nad morzem. Zaraz po ich powrocie porozmawiam z nią. Obiecuję.
- Dziękuję, Kami. I proszę, nie odwlekaj tego. Nie wiem, ile mam czasu. A przecież osiemnaście lat już straciłem…
Skonstatował to ze smutkiem, a Kamila – nie po raz pierwszy – poczuła się wobec niego winna.