Piękne słowa i obrazy

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Talarek Andrzej
Rzecz
Rzecz ma swój kształt.
Jeśli nie wierzymy oczom,
można go potwierdzić dotykiem.

W ciemności rzecz nie istnieje
dla naszych oczu, więc możemy powiedzieć,
że jej nie ma. Co innego nietoperz.
On słyszy przedmiot i dla niego nie ma ciemności.

Rzecz ciepła – a prawie każda jest ciepła –
widoczna jest nocą przez żołnierza w okularach.
Jeśli oczy byłyby czułe na fale radiowe,
nie widziały by małych przedmiotów,
a tylko kosmiczne, na długość fali.

Gdy siedzę przy oknie, nie wiem,
na ile prawdziwy jest sad za szybą.
Czy drzewo jest tylko drzewem,
i czy ptaki widzę w wymiarach
im danych? Czy trwają nocą, czy ich nie ma?

Na ile rzeczywiste jest moje życie,
gdy nie mogę zobaczyć, ani dotknąć,
ani usłyszeć prawie wszystkiego?
Czy wyobrażenie duszy różni się
od wyobrażenia ptaka na gałęzi
w ciemną noc?

Ptak śpiewa, a dusza do mnie mówi.
Obydwoje tak samo rzeczywiści,
gdy ciemność i nie można ich wziąć do ręki.

Że jestem wariatem? Że doświadczenie?
A czym jest jedno i drugie, jeśli oba niedotykalne?
Niemierzalne? Jak Bóg.

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Talarek Andrzej
Rzeka
bezczynna jak upływający czas
płynie
nie niesie w swoim nurcie pożytków
łodzi flisackich tratew ryb do złowienia
jak pusty pociąg

czasami chwyta za nogę i wciąga
i trudno zobaczyć gdzie płynie życia wstążka
błękitna rzeka splątane na chwilę
lub wieczność

zatrzymuje i słońce i księżyc
pomnaża w nieskończoności
jakby każda kropla własność
miała każda gwiazda

kołuje zawraca tuli sama do siebie
nie chce się rozstać
kropla z kroplą zanim morze
zanim chmura
zanim deszcz

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Talarek Andrzej
Statek trzeźwy starością
Korytem starej rzeki niesiony na morze,
Pośród znajomych mielizn i na wyspach krzaków,
Mijałem obojętnie, ciągnących w uporze
Stare statki na linach, znużonych burłaków.

Już swobodny u ujścia, ster twardo trzymałem,
Świadomy, że w ładowniach wełny są i zboża,
I że dopłynąć muszę, właśnie tam, gdzie chciałem,
A nie tam, gdzie nad morzem krwawa błyszczy zorza.

I choć przypływy wściekłe w statek uderzały,
A odpływy go niosły w niezbadaną stronę,
Dziecięce me wspomnienia pierwszeństwa nie miały
Nad rozumu zimnego logiki skończone.

Nie spałem pośród burzy, zakręconych wirów,
Nad statku dzikim tańcem czuwałem wśród nocy,
Ułuda świateł znikłych, kosmicznych kadrylów,
Na dwie czwarte, sześć ósmych, wołała pomocy.

Fala wielka i czysta na statek się wdarła,
Spłukała z niego brudy wspomnień i urojeń,
Resztkami sił upadła, rozklapła umarła,
Oddając mi do władztwa całe morze swoje.

I odtąd już płynąłem swobodny i pewny,
Przez wody wypełnione Muzyką zachodu,
Do którego prowadził ślad powietrzem, zwiewny,
Na gwiazdach rozwieszony, umarły za młodu.

Na wodach, które mają marzenia żeglarzy
Zamknięte w swojej toni jak w grobowca skrzyni,
Wymyślałem od nowa do marzeń tych twarze
Prawie tak, jak na Końcu dobry Bóg uczyni.

Nie godziły się na to pękające nieba
Gromami, które do mnie pędziły z łoskotem.
Woda i elektryczność; do stworzenia trzeba
Jeszcze tchnienia jedynie, które przyjdzie potem.

Teraz słońca widziałem wirujące wkoło,
Ptaki w szaleństwa locie pośród sinych toni
I grzędy piany białej zwieńczającej czoło,
Tego co z wody morskiej wkrótce się wyłoni.

Czekałem i marzyłem pośród fal olśnienia,
Pośród srebrzystych uciech, szafirowych dzwonów
W głębinie dźwięków sytych, niegodnych istnienia,
Płytszych od wielkiej ciszy nabrzmiałych balonów.

Modliłem przeciw morzom modlitwy wytrwałe,
Raf czerwonych grzebienie myślami gładziłem,
Jasne stopy Maryi rozgniatały skałę,
O którą okręt stary  omal nie rozbiłem.

Dotykałem bajecznych podwodnych ogrodów
Gdzie się wiły istoty pozbawione duszy,
Wierzyłem w odpocznieniu u początku schodów
Że mnie żaden poczwarny lewiatan nie ruszy.

Przepłynąłem przez bagna, fermenty i sieci,
Pokonałem wód spadek w niezmierzoną głębię,
By przejść na drugą stronę, tam gdzie tylko dzieci
Sny swe opowiadają beztrosko zupełnie.

Łapałem ryb tęczowych ławice ulotne
W dłonie, ryb śpiewających w lotną siatkę nieba,
Trzymałem je nad głową, gdzie słonce samotne
Wysuszało ich ciała na pokarm, do chleba.

Który nie znam języków, poplątania mowy,
Tłumaczyłem dla dzieci jasne wierszowiny
Ze statku wyrzucane, w nadziei słów nowych,
Węzłów mowy, potrzebnych jak od logu liny.

Chłodem Morza Zimnego porażony biegłem
Przez namorzyny ostrej zagony czerwone,
Palące niby Piekło, póki nie dostrzegłem
Drogowskazów wiodących na wód dobrą stronę.

Przesunąłem bieguny na przeciwne skraje
Morza magnetycznego, gdzie tańczą fizyki.
Ptaki tęczowe, wyspy, ich dziewicze raje,
Zamknąłem pośród linii biegnących do nikąd

Kruchy statek płynący nad glonów brodami,
Chociaż w eter i światło wiodła mnie pokusa,
Z każdym węzłem trzeźwiałem bardziej, gdy przed nami
Z wody się wyłoniła jasna twarz Chrystusa.

Dość już miałem majaczeń, spijania otmętu,
Pogrążania w młodości narkotyku słodkim,
Krzyknąłem gdzieś za siebie, do widma okrętu,
Zabierz ze sobą rymy, przenośnie i zwrotki.

Utoń wraz z nimi w wirze, zabierz swoje czary
Ułudne i wraz z nimi pogrąż w wiecznej toni,
Zatrać oczy panterze, olbrzymie wężary,
Drzewa na skroś przeżarte jadem czarnych woni.

Nie jesteś już potrzebny okręcie widmowy,
Twa tęsknota kałuży jest czystym fałszerstwem,
Europa dziś mówi wyrazem gotowym,
Fastfudy dziś, jej mowy, są udzielnym księstwem.

A co do mnie, to wiatry nadal mi sprzyjają,
Twarz Chrystusa na żagle zabrałem w pokorze,
I choć tak mały jestem, to Słowa mi dają
Siłę taką, że mogę w każde płynąć morze.

I do portu potrafię dopłynąć z towarem,
Poprzez sztormy i wały, bieguny, szafiry,
Poprzez ssawki, wichrzyce wzmacniane bezmiarem,
I niewarte tu wzmianki, zwykłe wodne wiry

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Talarek Andrzej
Villanella w promieniach słońca
kiedy słońce zachodzi wiedz że znowu wstanie
lub zza chmur wyjrzy chyłkiem by ci dzień wyzłocić
więc smutku swego miarą czyń nasze kochanie

ono zawsze powrotu gwarancją zostanie
dnia i nocy i nie wierz że nas osieroci
brak poranka wszak słońce znowu dla nas wstanie

bym mógł cię kochać czule na dnia powitanie
ciepłem całą wypełnić po nocnej zmarzłoci
radości swojej miarą czyń nasze kochanie

potem ufaj w dnia biegu w życia kruche trwanie
że godzin z ich radości czas nie ogołoci
a nadzieja jak słońce znowu dla nas wstanie

i będzie trwała wiecznie ponad umieranie
tylko w miłości naszej musisz się zatracić
nadziei swojej miarą czyń nasze kochanie

a kiedy na dni końcu tylko zasłuchanie
i w oczach iskra wiary kropelka wilgoci
kiedy człowiek umiera znów z martwych powstanie

są wschody i zachody i w nich nasze trwanie
sobą i światem wiarę pragniemy ukwiecić
kiedy słońce zachodzi wiemy że znów wstanie
więc wiary swojej miarą czyń nasze kochanie

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Talarek Andrzej
Wczesna jesień
początek jesieni jest cyfrą w kalendarzu niezauważalną
w radości nad ostatkiem lata na odległość lotu jaskółki
jeszcze ciało promieniuje niewidocznie w świetle słońca
odczuwalnie dla dłoni wsuniętej w dłoń

wciąż puls ciała jest silniejszy od pulsu ziemi gotowej do snu
nie patrzymy pod nogi na wyboje zerkamy w niebo śmielej
niż kiedyś w rozgałęzione korony zwieńczenia lata

już nie tacy zwinni schylamy się po liść dębu który rósł
z nami liść lipy tulący przesłanie miodu
dzieciństwa lekkiej choroby czujemy zapachy
mięty rumianku i dziurawca w usychającym bukiecie łąki
brązowiejącym słoju

jeszcze umykamy myślom na które spadnie śnieg
siwych włosów zaczesanych na wszelki wypadek
bo nie wszystkie ptaki odleciały na południe

prócz kruków łażących leniwie po polu
kolorowe bażanty dojrzałej uczty krzyczą z oddali
wysmakowaliśmy życie w pełni lata
biesiadowaliśmy a wczesna jesień jest deserem
podanym na pamięci
o najlepszym

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Talarek Andrzej
We mnie
Ułożyłaś już we mnie do snu jasny dzień
dróg splątany krwioobieg rozsupłałaś prosto
kiedy lęk nocy ropny wśród ostatnich tchnień
wrastał w ciało bolącą pulsująca krostą

cóż łagodność kobieca kiedy we mnie tkwi
od lat noszony oścień trudów moich piętno
nie ma takich zapomnień nie ma takich drzwi
bym za nimi wyrównał serca mego tętno

bym nie myślał przerażeń nocnych nie miał zwid
a tylko ciebie kochał nocą złagodniałą
i tulił cię do środka dotąd kiedy świt
odkryje twoją piękność tak niedbale śmiałą

i tak się szamocemy ty ze mną ja sam
dopóki tu nie przyjdzie los co dzieli łoże
na dwa i gdy zabraknie siły żeby nam
wtulić się w siebie głębiej niby w ciepłe morze

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Talarek Andrzej
Wiara
To dłonie ojca w które dziecko wtula głowę
w pewności bezpieczeństwa że przed losem chronią
deszczem i groźnym wzrokiem nieznanego ptaka
który gałąź wybiera na skraju doliny
przyczajony gdy idziesz za rękę prowadząc
ciemności a w nich miłość do córki czy syna

to kruche dłonie żony nawleczone w miłość
przysięganą na wieki choć życie tak krótkie
chlebem uśmiechem czułym i białym gołębiem
w zmarszczki czasu zamkniętym na krawędzi okna
samotnością czekania w krzątaninie błahej
spełnień w drobiazgach życia szczęście wymarzone

to drżące dłonie które można jeszcze złożyć
mimo że wypadają z nich nawet źdźbła trawy
chrome niewładne nogi do klęczenia chętne
nawet gdy sił zabraknie w najdalszej przyszłości
na inną drogę za kimś kto na zawsze odszedł
zostawiając wspomnienie jak kwiaty w ogrodzie

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Igor Chaikov (1969-)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 40 gości