Liczba postów: 54.001
Liczba wątków: 2.118
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Mgła
Niezręczny anioł wylał z konwi mleko.
Zniknęła zatopiona ziemia.
Widzący ślepną.
Białe laski tracą kontury.
Barierę mostu przebija samochód
i spada w rzekę,
zamienioną w mleko.
Przetrzyj niebo -
mówi rozgniewany Pan Bóg. -
Trzeba mieć do was anielską cierpliwość.
Skarcony anioł potknął się o skrzydła,
spadł w mleczne morze
i stał się człowiekiem.
Marjańska Ludmiła
Liczba postów: 54.001
Liczba wątków: 2.118
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Justynie
Przygarnąć ich do siebie -
tę rozchwianą młodość
poszukującą prawdy, pozbawioną złudzeń,
w rozpaczy dojrzewania
w dorosłym dzieciństwie
rozbitym na tysiące odłamków -
samotnych podrużników do krainy marzeń
w snach narkotycznych,
w miłosnych truciznach,
które ich zabijają za wcześnie, nim zdążą
dotrzeć do prawdy.
Wybrańcy bogów dzisiaj żyją długo,
ażeby młodych szaleńców przygarniać,
mówić im o zwierzętach
o lesie
o gwiazdach, co spadając spełniają życzenia.
Marjańska Ludmiła
Liczba postów: 54.001
Liczba wątków: 2.118
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Dusza i ciało
Nie wiesz, nie przewidujesz,
nie znasz sama siebie,
duszo senna i mroczna,
prostoduszna duszo.
Trwasz w półśnie,
w półistności,
nie przeczuwasz dzwonów,
które cię zbudzą nagle
i poruszą.
Śpisz jak embrion skulona,
zaledwie oddechem
rysujesz ciało,
które cię zamyka:
aż wszystko się odwróci
i to zwinne zwierzę
gładkoskóre i głupie
znajdzie się we wnykach
twoich, zbudzona duszo,
i sen mu odbierzesz.
Marjańska Ludmiła
Liczba postów: 54.001
Liczba wątków: 2.118
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Maski
Zdjąć maskę, którą? Mam ich na twarzy
jak cebula łusek. Ileż trzeba
ich zedrzeć, by się dobrać do właściwej
twarzy? Pod każdą następną
kolejna. A każda zmiana to śmiech
podobny do płaczu. Niejedna
od wewnątrz ma ciernie, poniektóra
korzeniami wrosła w twarz, wyssała
ją wszystką, stała się jej drugą
naturą. I wtedy spod zrywanej
maski nie łza nie łza wytryska.
Nasz wiek, wiek mimikry pod grozą
być lub nie być. Przypadkowy grymas
na twarzy jak zmarszczka na wodzie
może się zmienić w złowieszczy paragraf
kodeksu. Od trafnego wyboru
maski zależy nasz los. Kto nas widzi
od jej wklęsłej strony? Nie lico,
lecz podszewkę, odkształt twarzy?
Zdjąć maskę, po co? By ujrzeć upiora?
zgliwiałą larwę? trupi orzech czaszki
z kiełkującym jądrem czego?
Piechal Marian
Liczba postów: 54.001
Liczba wątków: 2.118
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Dwie strofki
To ty mnie wracasz z przepaści wszechświata,
tego, co w tobie i we mnie,
twa dłoń się z moją nad otchłanią splata
i już mi jaśniej, im ciemniej.
Uśmierzasz burze i sprzeczności godzisz,
rozpinasz nad nimi tęczę,
w imperium moim nigdy nie zachodzisz
ty, słońce moje wewnętrzne.
Piechal Marian
Liczba postów: 54.001
Liczba wątków: 2.118
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Czas
Cofnąć dzień, ach, zatrzymać te wściekłe godziny,
te sekundy w galopie, te tętniące chwile!
Czas wysuwa się ze mnie jak z własnej przyczyny
i zostawia mnie za mną o lata i mile.
Jeszcze dawność przeżywam jak sny najłaskawsze,
w pęcherzykach płuc przeszłe kołysząc powietrze,
lecz już czuję się w t a m t y m stracony na zawsze,
wciąż bardziej oddalony o czas niż o przestrzeń.
Krew pod skórą melodią opływa mnie czułą,
lecz dnem płynnej istoty rwą sekundy zimne.
Samo ze mnie się groźną c i ą g ł o ś c i ą wysnuło
tragicznie nie wstrzymane, konieczne, wciąż inne.
Wrogie! słojami wewnątrz układa się drzewa,
rośliny wyprowadza z trumiennego pudła --
strumieniem się mną ze mnie samego wylewa,
że odchodzę od siebie jak woda od źródła.
O, szkielecie wszechświata! O, wieczna przepastność!
Kręgosłupie lat w bezmiar rosnący daleki!
Zapomnienie mnie z ziemi zabiera na własność,
odrywa bezpowrotnie jak łzę od powieki.
Piechal Marian
Liczba postów: 54.001
Liczba wątków: 2.118
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Amore profano
Kotara da nam światło zielone jak woda.
Smuga słońca nam powie, że jest nieskończoność,
Spokojnego odblasku twardawa łagoda
Spłynie na twoje ciało jak jasna zieloność.
Na sinym aksamicie będziesz jak morela,
Wyłuskana z szat wszelkich, spokojnie okrągła.
Przyłożę do twych piersi gestem menestrela Rękę,
a pierś twa zadrży jak struna pociągła.
Gdy palcem znajdę ust twych jedwabną oponę,
Gołębie złotych blasków przelecą sufitem
I roztopią się w oknie - pachnącym błękitem.
Zielenią zadumaną i żółcią karmione.
Wreszcie na bladych okien wodniste zasłony
Upadnie siny wieczór w czarną noc zmieniony.
Jarosław Iwaszkiewicz