31-01-2013, 19:34
Pawson87 napisał(a):kurde strasznie mnie zaciekawiłeś tym co odkryłeś może jednak chcesz się dziś podzielić ? ;> nikt tu nikogo za oszołoma nie uważa po to jest ten temat żeby się właśnie podzielić takimi historiami
Ok. Pawełku już otwieram moje archiwum odnośnie historii mojej wsi i regionu nawiazujac do historii tajemnieczej postaci z przed 70 laty. O to co mnie sięu dało ustalić, otóż zacznijmy od początku. W 1945 roku dochodziło do mordów na ludności cywilnej na wsiach, w tym u mnie, a dokładnie na pewnej rodzinie która z jakiegoś powodu nie poddała się ostatecznej ewakuacji (najprawdopodobniej kogoś ukrywali) przeprowadzanej przez pododdziały SS z pobliskiego miasta ( co było tylko przykrywką, prawda jest taka ze oni celowo dobijali resztki ludności cywilnej)... Kto dokładnie strzelał i dlaczego trudno powiedzieć, w mojej okolicy w czasie wojny mniejszości etnicznych nie było za wiele, teren typowo zgermanizowany tzn, rodowici Niemcy, zwłaszcza tu gdzie obecnie mieszkam.
Dokopałem się do informacji że pododziały SS mordowały osoby, rodziny które stawiały opór lub odmawiały ewakuacji i to wtedy byli uznawani za zdrajców na podstawie jakiegoś rozporządzenia sądu doraźnego?! (który podobno dotyczył tylko żolnierzy a nie cywili!) Tu gdzie ja mieszkam doszło da jakieś walki i samobójstwa, podobno jedna rodzina stawiała opór - ale to było raczej działanie spontaniczne nie przemyślane, wskazują na to miejsca kaźni. Dwa z nich było przy moim domu, jedno na tyle, a konkretnie pod oknem mojego pokoju zastrzelono podobno jakieś dzieci i kobiete, i na drugim koncu przy wejsciu do domu został zabity jakiś SS-man. W drugim domu, 50 m na wprost od mojego czyli obecnie u sąsiada został zabity jakiś facet ale w mieszkaniu. Moim zdaniem uciekł tam podczas niedoszłej egzekucji albo przed nią , zastrzelił po drodze tego jednego SS-mana który go próbował zatrzymać lub trzymał i się tam zabarykadował gdzie go ostatecznie dopadli. W trzecim domu ktoś obcy się powiesił na strychu- i ja to uważam za powód stawiania oporu przez ów nieszczęsników. Wykluczam mord przeprowadzony przez jakieś bojówki z pobliskiego lasu, to by się nie miało sensu poza tym one były dobrze wytępione bo 80% ludności było w okolicy Niemcami. Czasy współczesne, moja rodzina mieszka w tej miejscowosci jakieś 50 lat, byli to tak zwani przesiedleńcy, wtedy ( lata60-70) żyli jeszcze osoby na wiosce mojej i inych które słyszały tą opowieść i inne od osób które uczestniczyły w tych i podobnych akcjach czyli od Niemców którzy trafili najprawdopodobniej w niewole Armii Czerwonej a byli tymczasowo przetrzymywani w miescie tzn. byłym niemieckim obozie pracy z którego ostatecznie ich wywieziono w gląb ZSRR lub zgładzono na miejscu. Ja znam tą opowieść i inne podobne właśnie od moich rodziców, sąsiadów i innych starszych osób którzy znają ja z pierwszego źródła.
Ja dodatkowo dokopałem się do dokumentów które potwierdzają egzekucje Niemców na Niemcach i one się pokrywają z tymi ludobójstwami . I co to ma do rzeczy? W latach 70 i 80 notorycznie straszyło w tych domach i były przeprowadzane egzorcyzmy, co potwierdzaja osoby które jeszcze żyją i ja sam osobiście znam. U mnie przy domu widywano czasami zjawe, czarna postać mężczyzny -najprawdopodobniej SS-mana który tam zginoł , którego ja najprawdopodobniej w 2005roku osobiście widziałem pierwszy raz i ostatni... podobno on się tylko pojawiał nie robil żadnych szkód. Co do osób zastrzelonych pod oknem mojego pokoju, nic się nie dzieje( tylko czsami pies w nocy zawyje jak wilk ale to rzadkość, najgorzej jest w wigilie wszystkich świętych, nikt już na to nie zwraca uwagi)W drugim domu gdzie został zabity uciekinier z niedoszłej egzekucji , było gorzej tam straszylo w nocy gdy się zgasilo światło. Drzwi od pokoju na korytarz cały czas się otwierały i zamykały przeraźliwie skrzypiąc i nic nie pomagalo, zamnkniecie na klucz czy sciaganie ich- bo się nie dawało bo po co? skoro były potrzebne - miało to miejsce kilka razy w miesiacu, każdy się bal tego ruszyć nawet w dzień. W trzecim domu gdzie się powiesił tajemniczy nieznajomy, na strychu cały czas szurało, typało, przestawalo jak ktos tam wszedł... Dopiero interwencja księdza uspokoiła calą sprawę i jest do dzisiaj spokój czyli niecałe 28at... hehehe.. wybaczcie mój fanatyzm w takich opowieściach ale ja zawsze w takich historiach jestem zapatrzony w Bogusia Wołoszańskiego ,to taki mój mentor i autorytet w tej dziedzinie zawsze kopac do końca ( w papierach lub ziemi), i składac wszystko w logiczną calości na podstawie tego co uzyskałem i przedstawić innym wynik swojego działania w miare rzetelny sposób... A tak na poważnie to wiem że nudzę... A o tym ufo to napisze w tygodniu... bo czasu brakuje tyle mam na głowie