Jaki był Wasz pierwszy raz?... ;)
#1

chciałam zapytac sie Was :
w jaki sposób, w jakich okolicznosciach swojego zycia , w jakim wieku
i czym zmotywowani sięgneliscie 1x po karty Tarota ?
Odpowiedz
#2

Aischo od dziecka chcialam byc wrozka. Pamietam jak bylam w przedszkolu to modlilam sie do Pan Boga o czarodziejska rozdzke , ktora moglabym czarowac. Karty zawsze mnie fascynowalay ale kiedys nie mozna bylo ich nigdzie kupic w Polsce(pisze o Tarocie) . Z chwila gdy pojawily sie rozne piekbne talie i w necie mozna miec dostep do informacji , ktore kiedys byly tajemnicze i poufne , nie mialam watpliwosci, ze musze isc tą droga. Ta przygoda trwa juz kilka lat i nigdy nie przestane sie dziwic temu, co mi pokazuja i malo tego, ciągle chce wiedziec jeszcze wiecej. Apetyt mi stale rosnie.
Odpowiedz
#3

Za każdym razem gdy uciekałem przed kartami, zapominałem o tym temacie, to one mnie wręcz goniły Uśmiech, więc postanowiłem,że nie będę dłużej uciekał i pewnego dnia dokładnie w dzień dziecka, sprawiłem sobie piękny prezent w postaci Mistycznego Tarota Marzyciela. Taki lekko przestraszony, ale i zaciekawiony wszedłem do sklepu ezoterycznego Cud w Poznaniu i zapytałem o tę talię...Oczywiście była tam, jakby na mnie czekała...
Pani która sprzedaje w tym sklepie jest cudowną kobietą, pamiętam,że wdałem się z nią w jakiś dłuższy dialog dotyczący ezoteryki.
Odpowiedz
#4

pierszy raz byla u Wrózki przed maturą ,zaciągnęła mnie tam koleżanka bo była przed rozwodem
pozniej ja sama byłam w trakcie rozwodu kilka lat później
oczywiscie zafascynowało mnie jak Ona moze dojrzec w kartach takie rzeczy o jakich mi mówiła ??
kupiłam wtedy gazete z kartami same AW ale nijak nie docierały do mnie znaczenia kart
pozniej gdy karty były dostepne na rynku sama zakupiłam RW i tak to sie zaczeło
bylo to jakies 11 lat pozniej i tutaj juz odnalazlam sie w tym , rozumialam znaczenie i to calej talii bez problemu
sięgnęłam po karty bo zaczęła sprawdzac sie wrózba ta sprzed 11 lat i byłam w szoku...a juz o niej zapomnialam i uznałam jako pomyłke Oczko
Odpowiedz
#5

Fajny temat!
Mam nadzieję, że wiele osób odpowie.
Ja pasjonuję się Tarotem dopiero od półtora roku.
Przedtem miałam opinię, jako kompletny laik, że te wszystkie wróżby, "czary-mary", cyganki, to bzdury dla naiwnych, forma wyciągania od nich pieniędzy itp.
Aż wpadła mi w ręce książka "Magia, która pomaga żyć" Marion Weinstein, z której dowiedziałam się, czym jest Tarot.
Książkę tę kupiłam dzięki informacji, od niedawno poznanej osoby, o taniej księgarni w pobliżu.
Kiedy podzieliłam się z tą osobą moimi wrażeniami, okazało się, że ma talię tarota, która jest jej do niczego
niepotrzebna (nietrafiony prezent) i chętnie mi ja odda!
Czy widzicie tu tzw. "rękę opatrzności"?
Teraz mam już kilka talii, bo złapałam bakcyla kolekcjonera!
Praktycznie nie ma dnia bez Tarota, z tym, że głównie zajmuję się medytacją i poznawaniem samej siebie.
Stawiałam też karty paru osobom i nie mam problemów z odczytem. Podobno to co powiedziałam, sprawdza się.
Moim ulubionym zajęciem, w wolnych chwilach, jest przyglądanie się i porównywanie tej samej karty z różnych talii.
Odpowiedz
#6

aisha!
To jest super temat, a jakoś mało osób tu zajrzało.
Może zmieniłabyś tytuł na taki, który konkretniej mówiłby o czym tu rozmawiamy?
Bo "pierwszy raz" może się różnie kojarzyć Oczko
Nie wiem czy to się da zrobić - może moderacja da radę.
Ja bardzo chętnie dowiedziałabym się jak to było u innych - i tych, którzy dopiero zaczynają i tych, którzy "siedzą" w tarocie od lat.
Myślę, że ciekawe historie by się ujawniły.
Odpowiedz
#7

Kurczaki jak zerknąłem na tytuł wątku to myślałem, że jestem chyba na stronie z erotyką Lol
a tak poważnie swoje karty wezmę do ręki już wkrótce.
Odpowiedz
#8

No właśnie !!! Rotfl
I dlatego napisałam prośbę do autorki o zmianę tytułu.
Odpowiedz
#9

Ja nie widze powodu żeby zmieniać tytuł, bardzo dobry Oczko
Odpowiedz
#10

Pewnie, że bardzo dobry!!!
Ale mało osób tu zagląda, doszłam więc do wniosku, że ponieważ się "kojarzy", odstrasza potencjalnych postopisarzy, którzy nie mają zamiaru dzielić się swoimi doświadczeniami, dotyczącymi rzeczonego "pierwszego razu". Rotfl
Odpowiedz
#11

Miałam coś koło lat dwunastu, kiedy idąc z dziadkiem mijałam pewien kiosk w centrum Warszawy i czarne pudełko z napisem "tarot" przykuło moją uwagę. Nie wiem, jak i gdzie, ale kiedyś już wcześniej słyszałam o tarocie i wzbudził on moją fascynację. Kiedy zobaczyłam, że może wpaść w moje ręce (i to bez zbędnych pytań, bo dziadek nie miał nic przeciwko), od razu postanowiłam kupić. Dziadek nawet zaproponował, że zapłaci, ale ja chciałam sama wyłożyć moje uciułane grosze i tak oto stałam się szczęśliwą posiadaczką mojej pierwszej talii - kolorowego tarota Aleksandry Jaśniak. Był to druk z lat dziewięćdziesiątych i karty miały nieźle chemiczny zapaszek - dla mnie jednak to był zapach MAGII! Rotfl (zresztą, śmierdzą do dziś dnia...).
Niestety, książka dołączona do kart, choć opisywała każdą kartę, nie zawierała dla mnie wystarczającej wiedzy, by nauczyć się płynnie wróżyć. Przytłaczała mnie ilość rozmaitych znaczeń, a blotki nie były opatrzone scenkami, jak to jest u Waite'a (o którym wówczas nie miałam pojęcia). Nie była to jeszcze era Internetu, zdana byłam tylko na własne główkowanie. Zazwyczaj więc tarot siedział w swoim czarnym pudełku, wyciągałam go jednak np. na andrzejki. Tutaj dochodzi jeszcze drugi czynnik, dlaczego przestałam się zajmować kartami, myślę, że nierzadki w Polsce: "ksiądz powiedział, że wróżenie to ZŁO"! Krzyk Nie śmiejcie się, proszę, ale dla młodej dziewczynki to była poważna sprawa Załamka
Z tych dwóch powodów tarot leżakował sobie w mojej szafce, aż... skończyłam lat dwadzieścia siedem. Byłam już po ślubie, mieszkałam z mężem, a tarot został w domu rodziców. I przyszło lato, a moje czarne pudełko ni z tego, ni z owego, pojawiło się w moich myślach. Jak się domyślacie, miałam już trochę inne zdanie na temat tego, czy czytanie kart to zło, przy najbliższej wizycie u rodziców rzuciłam się więc na mojego tarota. A że Internet stał przede mną otworem, zaraz zaczęłam czytać i zrobiłam zakupy: zamówiłam kilka książek i tarota ze scenicznymi blotkami... To było rok temu Uśmiech
Pomimo mojej fascynacji, miewam załamania, myślę, że brak mi intuicji, bo jestem zbyt racjonalna, albo wręcz przeintelektualizowana Rotfl Przypominam sobie jednak co jakiś czas, jak karty dwukrotnie mnie "zawołały", tak bardzo głośno! Może ta moja intuicja nie jest jednak głucha jak pień Wyśmiewacz
I jeszcze jedna ciekawostka: było to zagrzebane gdzieś w mojej pamięci, ale moja babcia dawniej wróżyła z kart klasycznych i cała rodzina ją zadręczała o wróżby. Mnie jako dziecku też pokazywała, jak wróży. Potem jednak przestała, bo jest osobą bardzo religijną, no a ksiądz powiedział... :uoee: Powiedzmy, że traktowała to jako swoją grzeszną przyjemność Oczko W dorosłym życiu nigdy nie widziałam, żeby wróżyła, wydawało mi się więc, że po prostu tak trochę kiedyś wykładała karty... Udało mi się ją jednak ostatnio namówić, żeby mi pokazała, jak to robi i... zatkało mnie! Robiła to z taką wprawą i w takim jakby lekkim "transie" (dużej koncentracji), że zrozumiałam, że ma sporą praktykę! A kiedy jej pokazałam mojego Tarota Białych Kotów, była nim zachwycona Uśmiech
Lubię więc myśleć, że kontynuuję rodzinną tradycję Uśmiech
Wybaczcie, że taki długi ten wpis...
Odpowiedz
#12

Bardzo podoba mi się Twój opis Uśmiech Jest interesujący, a nie długi Uśmiech

Może i ja się w końcu zbiorę do opisania swojej historii.

Na pewno nie wyrastam z rodziny o ezoterycznych tradycjach. Moje pierwsze zetknięcie się z tarotem miało naturę teoretyczną, nie praktyczną, miałam wtedy też około 12 lat. Pamiętam pewien dzień, siedziałam z mamą i siostrą, kiedy, być może pod wpływem jakiejś gazety lub przeczytanej książki, zaczęły one rozmawiać o tarocie. No, oczywiście głównie mówiła moja mama - sama nie mająca prawie żadnej wiedzy na ten temat. Opowiadała tylko o tym jak o czymś magicznym, tajemniczym, intrygującym, potrafiącym pokazać przyszłość... Wtedy też uprzytomniła sobie, że parę lat wcześniej kupiła jakieś opracowanie na ten temat. Zaczęło się przeczesywanie półek, aż znalazła książeczkę (broszurkę) "Karciane wróżby" Janusza Wilczewskiego (wszystko opisane bardzo ogólnie, książka przedstawiająca nie tylko symbolikę tarota, ale też innych typów kart; ponadto zawierała propozycje kilku rozkładów). Ten jeden wieczór, chociaż nie pamiętam wszystkiego dokładnie, kojarzę jako pełen podniecenia, ekscytacji. Sama idea "wróżenia poprzez karty", poprzez specjalne karty, tak na serio, inaczej niż dziecięce podwórkowe "chodź ci powróżę" z talii klasycznej, wydała mi się niesamowitą możliwością. Zresztą, wtedy podekscytowana byłam nie tylko ja, ale i moja starsza siostra, i mama w sumie również... Oczko Nie miałyśmy oczywiście talii, a chodziło o to, aby jak najszybciej móc sprawdzić, jak to działa, wywróżyć sobie własną przyszłość... Siostra szybko rzuciła się do wykonania talii, którą robiła... z kwadratowych karteczek do notowania (bo były wszystkie równo przycięte), na których po prostu pisała nazwę karty. Nie mam pewności, czy to wszystko miało miejsce tego jednego dnia, czy trwało dwa, trzy dni - za to pamiętam pierwszy rozkład, na jaki się rzuciłyśmy: Rozkład Krzyża (za Juzmą), składający się z 32 kart. Oczywiście, nie muszę chyba pisać, że ten pierwszy rozkład z kart-karteczek był naszym ostatnim, to było spektakularne rozczarowanie... Wielki kobylasty rozkład, a "karty", po wyłożeniu na stół w określonej kolejności, wcale nie przemieniły się magicznie w mówiące zwierciadło, żadna z nas nie dostąpiła również iluminacji...

Dla mojej siostry tarot pozostał intrygujący, ale odległy, ciekawostka, ale "nie dla niej". A dla mnie książeczka Wilczewskiego przez jeszcze kilka lat stanowiła jedyne połączenie z fascynującym mnie światem tarota (nawet do głowy mi nie przyszło, żeby szukać po sklepach jakichś innych opracowań, nie miałam odwagi, o ile w ogóle coś takiego by się znalazło w moim malutkim mieście). Wracałam do niej wielokrotnie, pierwszy raz jakiś rok po opisanym wydarzeniu, kiedy rzuciłam się na rysowanie własnej talii, którą robiłam, nie znając zupełnie tradycji (symbolika tarota marsylskiego, Waite'a, Crowleya). Kiedy skończyłam i zaczęłam próbować "coś z tego zrozumieć", ponownie przytłoczyło mnie ubóstwo opisanych znaczeń, kompletnie nie czułam, o co w temacie chodzi, podziwiałam ludzi, którzy są w stanie spamiętać tak wiele znaczeń tak wielu kart, i jeszcze potem coś z tych znaczeń wywnioskować. Próbowałam robić pierwsze rozkłady rówieśnikom (jako 14-letnia małolata Oczko )... co prawda ja nic z tego nie rozumiałam, ale we wspomnieniach tych osób "podobno się sprawdzało" (chociaż moim zdaniem bardziej wyobraźnia owych ówcześnie dzieci każe im tak myśleć Oczko ). Tak czy inaczej znów były ze 3 lata przerwy, i pierwsze wydruki opisów z internetu, którymi się zachłysnęłam (trzymam do tej pory), szeroko opisane archetypy wielkich arkanów, coś w końcu zaczęło do mnie docierać... Ale nadal informacje były skąpe. Potem poszłam na studia, i - w pewnym momencie - stwierdziłam, że czas zrobić sobie "prawdziwą" własną talię tarota. A kiedy, po długim czasie, skończyłam ją i mogłam zacząć pracować, bardzo szybko zamówiłam Universal Fantasy Tarot... Z tym że moja wiedza na temat historii kart i ich znaczeń była już w owym momencie o wiele głębsza, pełniejsza. Podsumowując, można więc powiedzieć, że najpierw zrobiłam sobie długi okres przygotowawczy... wolny od "najpopularniejszych rozkładów", "tarotowego bhp", "intuicji" w przepowiadaniu przeszłości, mistrzów i nauczycieli Oczko Myślę, że to również rzuca pewne światło na to, jak dzisiaj podchodzę do kart, do robienia rozkładów itd., do moich indywidualnych przekonań związanych z kartami, być może nieco odmiennych od najczęściej głoszonych. Została mi rysa "indywidualnego" podejścia.. Oczko To tyle jeśli chodzi o moje początki...

Edit: ort.
Odpowiedz
#13

Czarodziejka i La Stelle .... Buźki Buźki Buźki czarujące opowieści Oklaski Oklaski Oklaski Oklaski
Odpowiedz
#14

Pamiętam jak miałem 7 czy 8 lat, mama kupiła gazetę typu Naj czy inne głupie pisemko i tam były karty tarota, które trzeba było sobie samemu wyciąć. Nie wiedziałem jeszcze do czego służą - po prostu bawiłem się nimi i nic więcej. Generalnie jako dziecko lubiłem temat astrologii ale też astronomii Uśmiech Uwielbiałem wszystko co związane z magią, ale z wiekiem jakby mi przeszło.... Nikt w sumie o tym nie wiedział, to były małe tajemnice mojego dzieciństwa. Moi rodzice przymykali na to oczy, o ile w ogóle wiedzieli Uśmiech

Potem właśnie miałem długą przerwę. Jako nastolatek byłem wielkim sceptykiem. Przestałem chodzić do kościoła, a na samą myśl o duchach czy tarocie zapewne wybuchłbym śmiechem. Tak było do czasu, aż zainteresowałem się świadomym śnieniem. Na nowo zacząłem interesować się ezoteryką. Tak jakby fascynacja zaszczepiona w dzieciństwie wróciła po latach. Parę lat później przypadkowo trafiłem na jakiś tekst o tarocie. Słyszałem wiele o kartach, przypomniałem sobie, że jako dziecko miałem już z nimi styczność, więc postanowiłem czytać w internecie o samym tarocie, jak również o tarocistach i niebezpieczeństwach (opętaniach tarotem :x ). Postanowiłem, że kupię sobie talię. Nie chodziło mi by sprawdzać czy to rzeczywiście działa, czy nie. Po prostu uznałem, że muszę ją mieć i tyle Uśmiech To, jak się potem okazało, również było dziełem przypadku, bo spotkałem je dość nieoczekiwanie.

Mam wrażenie, że to karty zawsze same mnie znajdywały i tak po prostu miało być Uśmiech Tarot to wspaniała filozofia, która wypełniła brakujące luki w mojej własnej filozofii na temat życia, śmierci i świata. Ogólnie jestem zadowolony Tak

"Tyl­ko dwie rzeczy są nies­kończo­ne: wszechświat oraz ludzka głupo­ta, choć nie jes­tem pe­wien co do tej pierwszej." A.Einstein
Odpowiedz
#15

moi przodkowie zajmowali sie: wrozeniem, spirytyzmem, magia, uzdrawianiem , zielarstwem, radiestezja...

wiec mam magiczne geny Oczko
Odpowiedz
#16

Odgrzany temacik - fajnie się czytało Oklaski

Też podzielę się swoją historią... nie jest taka fajna jak wasze ale cóż, każdy ma swoja Rotfl

Mnie zawsze interesowały niesamowite historie, duchy, zmory itp... tym samym również wszystko co tajemnicze i niewytłumaczalne, niemniej nigdy nie ciągnęło mnie jakoś do wróżb, ewentualnie zastanawiałem się czy może kiedyś nie chciałbym pójść do wróżki... zarazem bojąc się tego jak diabeł święconej wody. Taki paradoks xD

No i natrafiłem raz na program z wróżkami, za czasów gdy one jeszcze prócz namawiania w kólko do wysłania sms czy machania gigantycznym wahadłem w celu oczyszczenia moich pradziadków, również opowiadały wiele ciekawych rzeczy... Zawsze w moich wyobrażeniach wróżka była wyrocznią, wszechwiedzącą osobą, która mówi nam konkretnie co i kiedy się w naszym zyciu wydarzy - o zgrozo Boi się . Te programy trochę obaliły ten mit i tym samym skłoniły do wniosku, że może i ja mogę się tego nauczyć Oczko Wtedy kupiłem sobie za kieszonkowe moje pierwsze karty, bardzo tanie i słabej jakości, ale jakże magiczne !!!! Masakra, czułem taką ekscytacje jak przyszły! Oczywiście od razu zacząłem wróżyć - z książką w ręku oczwiście Rotfl

Potem już poszło... książki, karty, książki karty no i programy ezo - mogę szczerze powiedzieć że najwięcej dały mi opowieści Tarocistki Danuty. Jej sposób wróżenia i interpretacja kart była dla mnie suuuuuper logiczna, spójna i tego właśnie jako gość pozbawiony kobiecej intuicji potrzebowałem.

pozdrawiam

s Głupek
Odpowiedz
#17

Miałam 16 lat, w jakiejś gazecie był przykładowy rozkład z kart klasycznych + tali do tego Uśmiech i tak próbowałam ,czytałam ,sprawdzałam i odstawiłam te karty.....a później w wieku 21 lat poszłam do wróżki i się wkręciłam Uśmiech
Odpowiedz
#18

Moje życie to przykład wielkiej przygody. Ciągłe poszukiwania i eksperymenty. Niełatwe ale ciekawe. Nie raz zastanawiałam się jak dużo człowiek może udźwignąć. Podobno tyle ile da rady. Podobno kiedy już mu się wydaje, że to już tyle ze zdziwieniem odkryje, że jeszcze ciągle posiada miejsce na radości, tragedie, miłość i nowe grzechy. Zaczęłam zastanawiać się skąd biorą się pewne rzeczy w moim życiu, które już wcześniej w mojej intuicji jawiły mi się jako oczywiste. Zrozumiałam, że posiadam zdolność przewidywania rzeczy i zdarzeń. Może to trudno zrozumieć, ale mam coś jakby "lśnienia". Widzę z wyprzedzeniem, ale krótkim jak coś się dzieje, przez ułamek sekundy. Często wewnętrzny głos mówił mi nim zaczynałam wogóle coś analizować, zostaw to, odejdź, to zaraz spadnie. Ale ja na to w myślach- niemożliwe i robiłam swoje, na przekór intuicji. Zaczęłam zwracać na nią uwagę, gdy zaczęły mi o niej mówić osoby z mojego otoczenia. Często zadawały mi pytanie - skąd to wiedziałaś, co ty wróżka jesteś. Nie rozmawiam z nimi o moich odczuciach bo nie chcę ich straszyć, ale czuję stany emocjonalne ludzi, słyszę ich myśli, wiem co się z nimi dzieje, wiem jakie podejmą decyzje. Nie muszę pytać i nie robię tego bo i tak po jakimś czasie otrzymuję tego potwierdzenie. Postanowiłam poddać się tym swoim umiejętnościom i zacząć działać zgodnie z sobą. Szukałam narzędzia do ich uporządkowania i zapanowania nad nimi. Moim zdaniem one wyładowują się w kartach, których używam. Musiałam mieć ze względu na wrodzony praktycyzm ich potwierdzenie, żeby samej sobie nie robić krzywdy i nie działać wbrew sobie. Dlaczego? Bo generalnie wychodziłam z założenia, że to chyba niemożliwe żeby to coś co widzę i czuję miało się stać, robiłam odwrotnie i dostawałam w skórę. A teraz jak coś widzę czy czuję, wystarczy że zapalę świeczkę wezmę talię kart w dłoń, potasuję lub nie, wyciągnę jedną lub kilka lub je tylko potrzymam to jestem w stanie się skupić i zobaczyć jeszcze raz to co widziałam w swoim lśnieniu i jeśli się potwierdzi to wiem co robić. Nie mówię, że to robię bo czasami jeszcze nie dociera, ale wtedy dostaję kopniaka. No i dobrze bo trzeba szanować ten dar. Karty uczą mnie pokory i cierpliwości, zmuszają do pracy nad sobą i świadomego życia, zresztą nie tylko one, ale to już inna historia... Uśmiech
Odpowiedz
#19

Poszłam do empiku....szukałam zupełnie czegoś innego...i tak sobie patrze karty...za symboliczną dyszke...długo nie myślałam.
Talia Visconti... jak dla mnie raczej dla zdeterminowanych, mało czytelna i uboga...ale początkowo wystarczyła i tak się zaczęła przygoda...trochę też podyktowana stanem portfela, bo wróżki mało nie biorą, a jak się ma intensywne życie i często chodzi można zbankrutować :smokingcrack:
Miałam chwile kiedy przeginałam, wtedy odstawiałam na jakiś czas, potem wracałam...każdy wie jak może zrujnować "przewróżenie" danej sprawy...nawet rozsądnych ludzi dopada Głupek
A co do daru to raczej nie mam, uwielbiam za to dużo myśleć i analizować, odpręża mnie to po ciężkim dniu Oczko Oklaski
Odpowiedz
#20

Szczególnie podobały mi się opowieści Le Stelle i Madrugady, ale z przyjemnością przeczytałam cały wątek. Uśmiech

Moja historia spotkania z Tarotem nie jest tak ciekawa jak Wasza, ale mimo to opiszę jak to się odbyło...
Otóż ileś tam lat temu... powiedzmy kilkanaście... hasałam sobie swobodnie po internecie i trafiłam na internetowy sklep ezoteryczny. Z tego co pamiętam - szukałam prezentu urodzinowego dla koleżanki, która wtedy zajmowała się Tarotem, a przy okazji lubiła horrory Oczko ...kupiłam jej tarota z wampirami (pamiętam do dziś tamtą talię - to był The Gothic Tarot Josepha Vargo). Szukając talii dla niej stwierdziłam, że te karty są tak piękne... tyle pięknych talii... po prostu podobały mi się obrazki, i ogólnie jakoś tak mnie pociągały - nie zastanawiałam się dużo nad ich znaczeniem, zresztą nigdy wcześniej nie zetknęłam się z Tarotem. I pod wpływem impulsu kupiłam wówczas (zupełnie bez sensu Oczko ) talię która podobała mi się najbardziej... była to piękna pastelowa Llewellyn Tarot Anny Marii Ferguson. Ta talia pojechała ze mną wtedy na wakacje na wsi... ale tylko ją sobie przeglądałam - karta po karcie - nie mając pojęcia co poszczególne karty oznaczają i jak się z nich wróży. Dołączona książka była po angielsku - i pomimo że znałam w miarę ten język, to nie pociągało mnie zgłębianie znaczenia tych kart. Nigdy dotąd nie słyszałam czym tak naprawdę jest sam Tarot... jedyny mój kontakt z tymi kartami to było to co usłyszałam od przyjaciółki w liceum - ponieważ jednak ona równocześnie interesowała się czarną magią, satanizmem, okultyzmem - więc tak też mi się kojarzył Tarot ... że jest to coś mrocznego, związanego z satanizmem, narzędzie złej magii itp. Krzyk ...Myślę że wielu ludziom którzy nic nie wiedzieli o tych kartach tak się one wówczas kojarzyły.Oczko
Minęło wiele lat... i znowu trafiłam na stronę internetowego sklepu ezoterycznego. Kompletnie nie pamiętam z jakiego powodu i czego tam szukałam... chyba kadzidełek? Myśli Ale "przy okazji" natrafiłam na różnego rodzaju karty do wróżenia. Od razu moją uwagę zwróciły karty Tarota, ale tak jakoś myślałam że to nie dla mnie (m.in. głupoty głoszone na temat kart przez Kościół, no i to kojarzenie Tarota z satanizmem i czarną magią, które "zaszczepiła" we mnie przyjaciółka), że to chyba trzeba mieć specjalne zdolności, że przecież już mam jedną talię i nigdy z niej nie wróżyłam... ale ponieważ czułam, że karty i wróżenie silnie mnie pociągają, więc zamówiłam wtedy karty anielskie Doreen Virtue. Kiedy dostałam je do ręki było bardzo fajnie... ale czułam, że jednak to nie jest do końca to, że te karty są za proste, że jest coś więcej. Chodziłam koło tego Tarota, chodziłam...rozważałam za i przeciw... i w końcu się odważyłam Uśmiech kupiłam dwie książki o Tarocie i talię kart Tarot of Pagan Cats.Uśmiech Kiedy odebrałam przesyłkę - i zaczęłam czytać jakie jest znaczenie poszczególnych kart, historię Tarota... rozpakowałam i wzięłam do ręki talię kart i zaczęłam się im przyglądać, rozważać ich symbolikę - to było jak olśnienie, strzał w dziesiątkę! Tak Zachłysnęłam się tymi kartami, stwierdziłam, że w Tarocie zapisana jest cała historia życia człowieka, że to jest właściwie wiedza będąca połączeniem filozofii, socjologii, teologii, astrologii, matematyki... że w tych kartach jest wszystko! Siedziałam całymi dniami studiując książki, internet, same karty, oglądając programy ezoteryczne... to, że karty DO MNIE (właśnie do mnie!) mówią, że potrafię je czytać - zdawało mi się niezrozumiałym cudem! Oczko Karty śniły mi się w nocy, miałam je przy sobie cały dzień, a w nocy kładłam przy łóżku...
Tak więc dla mnie Tarot był miłością nie od pierwszego... a od drugiego wejrzenia.Oczko Musiałam do tych kart dojrzeć, no i pokonać też swoje wcześniejsze uprzedzenia... karty jednak cierpliwie na to "poczekały". Tak

O ile wiem, u mnie w rodzinie nikt wcześniej nie wróżył z kart, Babcia tylko namiętnie stawiała pasjanse i miewała prorocze sny... bardzo szczegółowe zresztą. Mama dość długo była zafascynowana astrologią, stawiała horoskopy - porzuciła to dlatego, że astrologia zabierała jej mnóstwo czasu i nie starczało go już na czytanie książek... zdradziła ostatecznie astrologię dla książek. Oczko Tak więc - wychodzi na to, że jestem pierwszą wróżką w rodzinie. Zawstydzony
Odpowiedz
#21

Witajcie
Nie wiem czy w dobrym dziale zamieszczam temat. Z góry przepraszam administratorów forum Kwiatek
Jestem ciekawa jak to się u Was zaczęło? Czy bardziej klasycznie ( mama, babcia wróżyły ) czy po prostu tarot Was przyciągał? Czy to zbieg róznych okoliczności? Jestem ciekawa jak u Was zaczęła się przygoda zwana tarotem?
Odpowiedz
#22

Witaj bluemoon na forum! Był już taki temat poruszany tutaj:
<!-- l --><a class="postlink-local" href="http://dobrytarot.pl/viewtopic.php?f=22&t=9960">viewtopic.php?f=22&t=9960</a><!-- l -->

Możesz się zapoznać, jak to było z niektórymi z nas - a jak to wygląda u Ciebie? Zapraszam do wypowiedzenia się w tamtym wątku Uśmiech
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 7 gości