02-03-2014, 08:42
Sen pamiętam od momentu, gdy było kilkoro ludzi i jeden z nich mówił, że idzie do kościoła, że to dziś zostanie księdzem. Na to mu jeden odpowiedział że przecież tam sobie wybierają który chłopak zostanie danego dnia księdzem i że nie warto dziś iść. Ale poszedł. Najwyższy kościoła go zawołał wręczył mu róże i kazał mu usiąść obok siebie. Z róży kapało coś czerwonego jak krew ale to był atrament chyba. Chwilę tam siedział niewiele brakowało aby został księdzem na prawdę. zaczął się śmiać wstał spojrzał na swą rękę i na swoje plecy(tam też był brudny od tego czerwonego) cały czas się uśmiechał, był bardzo radosny. Ze zdziwieniem wszyscy ludzie mu się przypatrywali. Wyszedł z kościoła i tam stałam ja. Byłam ubrana w białą sukienkę, jasne buty i miałam długie, blond loki. Uśmiechnęłam się na jego widok on również. Chciałam zapalić papierosa a on wziął i go wyrzucił. powiedział że to nie zdrowe. (Obok nas stał jego przyjaciel z seminarium). Wziął mnie za rękę i szliśmy taką piękną, zieloną aleją.. Jego przyjaciel szedł przed nami i pytał czy on na pewno wie co robi. Chłopak powiedział że tak. Nie wiem skąd ale trzymał papierosa w ręku i go palił. Gdy szliśmy urwał białego kwiata, kawałek dalej białą lilię która bardzo mi się podobała i jeszcze obok następnego białego kwiatka Bukiecik był przepiękny! Szliśmy dalej za rękę. W lewej trzymałam kwiaty a za drugą jego dłoń. Byłam bardzo szczęśliwa szłam i podskakiwałam. był piękny słoneczny dzień. A chłopak w moich oczach był niesamowicie przystojny. Po obudzeniu czułam się równie szczęśliwa jak nigdy czułam motyle w brzuchu