26-04-2014, 08:48
Lady of Dreams napisał(a):Artur fajnie sie irytujesz Rozkosznie
Widzisz, to wynika głównie z tej prostej przyczyny, iż w kartach, i szerzej, w ezoteryce, sporo ludzi szuka jakiegoś kanonu teorii, doktryn, wzorów zachowań - innymi słowy szczegółowych ram, w które można się wcisnąć i powiedzieć 'udało mi się, jestem ortodoksyjnym [wstawić stosowny rzeczownik w narzędniku]'. Rzecz w tym, iż, w mojej ocenie, taki kanon nie istnieje. Nie pamiętam już kto powiedział, że w temacie ezoteryki nie ma autorytetów (było to dawno temu). Nie zgadzałem się z tym zdaniem tak długo i tak rzetelnie, aż zrozumiałem, że było prawdziwe. W naszym przypadku karty tarota, praca z nimi, praca z nimi i z ludźmi, to doświadczenia na wskroś indywidualne i każdy musi wypracować sobie (dzieje się to w czasie) zbiór własnych zasad, takich w którymi będzie się czuł dobrze, bezpiecznie, swobodnie, które pozwolą mu zachować dystans do tego co robi, spokój ducha. Takich, które nie zwariują ani jego samego ani ludzi, którym będzie stawiał karty lub odmawiał ich rozłożenia (albowiem takie przypadki też się zdarzają).
Tak moi drodzy, uważam, że termin 'etyka w tarocie' opisuje to, co zwykło opisywać się terminem 'relatywizmu moralnego'. W efekcie hierarchia wartości każdego z nas w tym względzie może być różna, odmienna, zależna od szeregu czynników lokalnych - czasu, miejsca, sytuacji. Może się zdarzyć, że kiedyś odpowiecie komuś na pytanie 'kiedy umrę?', 'czy on naprawdę mnie zdradza i z kim?', 'czy dziecko, które urodzę będzie ułomne?' - odpowiecie na nie ponieważ będziecie znali odpowiedź i ... No właśnie. Co? Świat się zawali?
W rozmowie o kartach często podkreśla się rolę intuicji, wrażliwości, empatii. Myślę, że dojrzeliśmy wszyscy do tego aby na chwilę zapomnieć o tych cząstkowo opisujących istotę naszej rozmowy słowach i stwierdzić wprost, że inteligencja emocjonalna (do niej w gruncie rzeczy cały czas próbujemy się odnieść) plastycznie reaguje na zdarzenia i posiada szerokie zdolności adaptacyjne. Każde z nas może jej nadać swój specyficzny rys charakteru, osobowości - i nie ma w tym niczego złego tak długo jak długo naszych własnych doświadczeń nie nazywamy normatywnymi, a ich wzorca nie narzucamy innym jako obowiązującego.
Ufff. Wystarczy na dzisiaj