20-04-2016, 10:33
XII.
Uśmierciłem człowieka. Zastanawiałem się, czy ten fakt zgłosić policji czy zachować milczenie ? Bardzo obawiałem się pociągnięcia mnie do odpowiedzialności karnej. Miałbym duże kłopoty, nawet gdy zrobiłem to w obronie własnej.
Dyskusja z partnerką na ten temat przekonała mnie, co do właściwej decyzji. Postanowiliśmy nikomu nie mówić o porwaniu, ani o moim pobycie w zameczku. Jak grób milczeć będziemy o incydencie, który tam się wydarzył.
Wyszło na to, że to ja jedyny w całej tej nieszczęsnej historii z Bartmanem okazałem się zabójcą ! Co za ironia losu ! Nie, jednak nie żałowałem, tego co zrobiłem.
Następnego dnia obudził mnie uporczywy dzwonek telefonu. Niechętnie podniosłem się z łóżka. Maria spała obok. W słuchawce zabrzmiał głos majora Jonsona.
- Bruno Bartman nie żyje ...! – informował mnie na wstępie radośnie policjant. – Poszukiwany przestępca mimo przebrania, charakteryzacji twarzy i fałszywego paszportu, został rozpoznany na lotnisku ...! Spodziewaliśmy się go na promie, ale nie daliśmy się przechytrzyć ! – mówił major z dumą w głosie. – Bronił się zaciekle, nie chciał się poddać, posiadał broń, ranił troje funkcjonariuszy ... całe szczęcie, niegroźnie ... W końcu zabrakło mu naboi, a ostatnią kulę przeznaczył dla siebie ... Oczywiście zginął na miejscu ...
-50-
- Moje gratulacje, panie majorze ... – wydukałem zdenerwowany do słuchawki. - Sprawiedliwości stało się zadość !
- Gang zajmujący się handlem ludzkimi organami, został rozbity ...! Aresztowano także inne osoby powiązane z tą haniebną sprawą ! W domu samobójcy znaleziono ciało jeszcze jednego groźnego poszukiwanego bandyty ... – chwalił się stróż prawa. – Został zasztyletowany ...
Zdrętwiałem.
- Co pan mówi ...
- Pewnie to porachunki między złoczyńcami ... Dochodzenia nie będzie, sprawa jest jednoznaczna i właściwie już zamknięta ... A czy pana koleżanka odnalazła się ...?
- Tak, miała pilny telefon od rodziny, musiała na cały dzień wyjechać ... – skłamałem, cały się pocąc z emocji.
- To dobrze ... aha, jeszcze jedno ... Przy zwłokach Bartmana znaleźliśmy pewne zdjęcia ... Jest na nich nieprzytomna i całkowicie rozebrana pana partnerka ... Pewnie ten zboczeniec zrobił je, gdy uśpił panią Marię ... Tak mi przykro ... Proszę się po nie zgłosić do komisariatu ... Naprawdę żałuję, że do tego faktu doszło ... Niech pan to z nią jakoś załatwi ...
- Trudno panie majorze ... takie ryzyko zawodowe ... – odpowiedziałem. – Przeżyjemy to jakoś ...
Jonson podziękował nam jeszcze raz za współpracę, pożegnaliśmy się i z ulgą odłożyłem słuchawkę.
Byłem cały podekscytowany. Kamień spadł mi z serca ! Udało mi się bez szwanku wyjść z tej zagmatwanej sprawy !
Natychmiast obudziłem dziewczynę i przekazałem jej wieści od Jonsona.
- Widzisz ! Upiekło mi się ...! Policja nie ma pojęcia, że uczestniczyliśmy w śmierci opryszka ...! A te twoje zdjęcia drań może nie zdążył nigdzie wysłać ... ? – radowałem się. – W końcu policja stanęła na wysokości zadania !
Zaspana partnerka uśmiechnęła się, ale tak jakoś smutno.
- Pojedziesz po te fotki i zniszczysz je ...? Chyba nie masz za to do mnie żalu ...?
- Kochanie, oczywiście, że nie ...! To przecież nie twoja wina !
- Wiesz ... chyba straciłam swój szósty zmysł ... Nic nie mogłam wyczuć, ani przewidzieć ...! Co mi się stało ... Byłam tak bezradna ...! - westchnęla
Zamyślona mocno przytuliła się do mnie i objęła ramionami.
Była sobota i cały weekend należał do nas. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że dziś jest pogrzeb kuzyna. Cóż ... pojedziemy obydwoje na cmentarz i oddamy cześć tragicznie zmarłemu chłopcu.
Potem będziemy razem. Ostatnie wydarzenia zmieniły moje nastawienie do kochanki.
Znów ją kochałem i pragnąłem jak dawniej.
Zdecydowałem, że więcej już nie będziemy zajmować się sprawami policji.
KONIEC
Dziękuję wszystkim, którzy zainteresowali się moją "twórczością" -
Inforumję, że tekst został sprzedany - jako prawa autorskie - do jednego z wrocławskich wydawnictw i znajduje się w odpowiednim krajowym katalogu " antyplagiatowym" ( zmiana tytułu czy np. imion głównych bohaterów - nic nie da ) -
MIkesz
Uśmierciłem człowieka. Zastanawiałem się, czy ten fakt zgłosić policji czy zachować milczenie ? Bardzo obawiałem się pociągnięcia mnie do odpowiedzialności karnej. Miałbym duże kłopoty, nawet gdy zrobiłem to w obronie własnej.
Dyskusja z partnerką na ten temat przekonała mnie, co do właściwej decyzji. Postanowiliśmy nikomu nie mówić o porwaniu, ani o moim pobycie w zameczku. Jak grób milczeć będziemy o incydencie, który tam się wydarzył.
Wyszło na to, że to ja jedyny w całej tej nieszczęsnej historii z Bartmanem okazałem się zabójcą ! Co za ironia losu ! Nie, jednak nie żałowałem, tego co zrobiłem.
Następnego dnia obudził mnie uporczywy dzwonek telefonu. Niechętnie podniosłem się z łóżka. Maria spała obok. W słuchawce zabrzmiał głos majora Jonsona.
- Bruno Bartman nie żyje ...! – informował mnie na wstępie radośnie policjant. – Poszukiwany przestępca mimo przebrania, charakteryzacji twarzy i fałszywego paszportu, został rozpoznany na lotnisku ...! Spodziewaliśmy się go na promie, ale nie daliśmy się przechytrzyć ! – mówił major z dumą w głosie. – Bronił się zaciekle, nie chciał się poddać, posiadał broń, ranił troje funkcjonariuszy ... całe szczęcie, niegroźnie ... W końcu zabrakło mu naboi, a ostatnią kulę przeznaczył dla siebie ... Oczywiście zginął na miejscu ...
-50-
- Moje gratulacje, panie majorze ... – wydukałem zdenerwowany do słuchawki. - Sprawiedliwości stało się zadość !
- Gang zajmujący się handlem ludzkimi organami, został rozbity ...! Aresztowano także inne osoby powiązane z tą haniebną sprawą ! W domu samobójcy znaleziono ciało jeszcze jednego groźnego poszukiwanego bandyty ... – chwalił się stróż prawa. – Został zasztyletowany ...
Zdrętwiałem.
- Co pan mówi ...
- Pewnie to porachunki między złoczyńcami ... Dochodzenia nie będzie, sprawa jest jednoznaczna i właściwie już zamknięta ... A czy pana koleżanka odnalazła się ...?
- Tak, miała pilny telefon od rodziny, musiała na cały dzień wyjechać ... – skłamałem, cały się pocąc z emocji.
- To dobrze ... aha, jeszcze jedno ... Przy zwłokach Bartmana znaleźliśmy pewne zdjęcia ... Jest na nich nieprzytomna i całkowicie rozebrana pana partnerka ... Pewnie ten zboczeniec zrobił je, gdy uśpił panią Marię ... Tak mi przykro ... Proszę się po nie zgłosić do komisariatu ... Naprawdę żałuję, że do tego faktu doszło ... Niech pan to z nią jakoś załatwi ...
- Trudno panie majorze ... takie ryzyko zawodowe ... – odpowiedziałem. – Przeżyjemy to jakoś ...
Jonson podziękował nam jeszcze raz za współpracę, pożegnaliśmy się i z ulgą odłożyłem słuchawkę.
Byłem cały podekscytowany. Kamień spadł mi z serca ! Udało mi się bez szwanku wyjść z tej zagmatwanej sprawy !
Natychmiast obudziłem dziewczynę i przekazałem jej wieści od Jonsona.
- Widzisz ! Upiekło mi się ...! Policja nie ma pojęcia, że uczestniczyliśmy w śmierci opryszka ...! A te twoje zdjęcia drań może nie zdążył nigdzie wysłać ... ? – radowałem się. – W końcu policja stanęła na wysokości zadania !
Zaspana partnerka uśmiechnęła się, ale tak jakoś smutno.
- Pojedziesz po te fotki i zniszczysz je ...? Chyba nie masz za to do mnie żalu ...?
- Kochanie, oczywiście, że nie ...! To przecież nie twoja wina !
- Wiesz ... chyba straciłam swój szósty zmysł ... Nic nie mogłam wyczuć, ani przewidzieć ...! Co mi się stało ... Byłam tak bezradna ...! - westchnęla
Zamyślona mocno przytuliła się do mnie i objęła ramionami.
Była sobota i cały weekend należał do nas. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że dziś jest pogrzeb kuzyna. Cóż ... pojedziemy obydwoje na cmentarz i oddamy cześć tragicznie zmarłemu chłopcu.
Potem będziemy razem. Ostatnie wydarzenia zmieniły moje nastawienie do kochanki.
Znów ją kochałem i pragnąłem jak dawniej.
Zdecydowałem, że więcej już nie będziemy zajmować się sprawami policji.
KONIEC
Dziękuję wszystkim, którzy zainteresowali się moją "twórczością" -
Inforumję, że tekst został sprzedany - jako prawa autorskie - do jednego z wrocławskich wydawnictw i znajduje się w odpowiednim krajowym katalogu " antyplagiatowym" ( zmiana tytułu czy np. imion głównych bohaterów - nic nie da ) -
MIkesz