23-10-2014, 11:32
Słońce, z tego co zauważyłam, jeśli się mylę popraw mnie, głównie ostatnio zdominowała Cię tęsknota i ból po stracie partnera.
Otóż... ja Cię doskonale rozumiem. Nawet za bardzo. Też przez pewien czas byłam w tym zaklętym kółeczku emocjonalnego uzależnienia - powoli z niego wychodzę zmieniając punkt widzenia i patrząc w głąb siebie.
Moja rada, przestań go idealizować, ustawiać warunkiem swoje szczęście jeśli tylko z nim będziesz. W sumie... byłaś z nim. Nie ważne kto nabroił bardziej, bo jesteśmy tylko ludźmi i zdarza nam się błądzić, nikt w związku nie jest bez winy. Jeśli mielibyście być razem, jeśli miłość byłaby silna po każdej ze stron tak samo, to by to przetrwało. Mimo błędów, bo miłość przebacza i to dużo. Taka jego wada, lub tez zaleta.
Dostrzeż wreszcie wady partnera, nie tylko swoje. My kobiety uwielbiamy zakładać worek pokutny i się chłostać za swoje oraz jednocześnie swojego partnera winy. To my beczymy za facetem, to my nie śpimy po nocach, to nam wychodzą włosy ze stresu, to my się katujemy negatywnymi afirmacjami w lustrze itd... itp. Co robi facet? albo idzie do kolegów i chwilowo odreagowuje w alkoholu, albo ogląda się zaraz za lepszym modelem. Klin klinem itd, itp. Oczywiście trochę generalizuję, ale psychikę mamy rożną od facetów, niestety...
Nic już nie będzie takie jak wcześniej. Okres zakochania, fascynacji, poznawania, emocjonalnego boomu i motylki w brzuchu pamiętamy najlepiej.
Ale nie ważne są początki. Miłość musi przetrwać nie tylko wiosenne rodzenia się uczucia wraz z motylkami i kiełkującymi uczuciami, słoneczne radosne dni i kolorowe lato, ale także dni wichrowe, słotne jesienne, a nawet zimowe skute lodem i wiejące srogim mrozem. Wtedy jest miłością. Inaczej to złudzenie. Piękne, ale nierealne...
Zejdź z kanapy, wyjdź z pokoju, otwórz oczy. Świat widzimy takim, jakim chcemy go zobaczyć. Zacznijmy kochać siebie i żyć dla siebie, wtedy będziemy mogły także i dla kogoś, jeszcze Powodzenia
Otóż... ja Cię doskonale rozumiem. Nawet za bardzo. Też przez pewien czas byłam w tym zaklętym kółeczku emocjonalnego uzależnienia - powoli z niego wychodzę zmieniając punkt widzenia i patrząc w głąb siebie.
Moja rada, przestań go idealizować, ustawiać warunkiem swoje szczęście jeśli tylko z nim będziesz. W sumie... byłaś z nim. Nie ważne kto nabroił bardziej, bo jesteśmy tylko ludźmi i zdarza nam się błądzić, nikt w związku nie jest bez winy. Jeśli mielibyście być razem, jeśli miłość byłaby silna po każdej ze stron tak samo, to by to przetrwało. Mimo błędów, bo miłość przebacza i to dużo. Taka jego wada, lub tez zaleta.
Dostrzeż wreszcie wady partnera, nie tylko swoje. My kobiety uwielbiamy zakładać worek pokutny i się chłostać za swoje oraz jednocześnie swojego partnera winy. To my beczymy za facetem, to my nie śpimy po nocach, to nam wychodzą włosy ze stresu, to my się katujemy negatywnymi afirmacjami w lustrze itd... itp. Co robi facet? albo idzie do kolegów i chwilowo odreagowuje w alkoholu, albo ogląda się zaraz za lepszym modelem. Klin klinem itd, itp. Oczywiście trochę generalizuję, ale psychikę mamy rożną od facetów, niestety...
Nic już nie będzie takie jak wcześniej. Okres zakochania, fascynacji, poznawania, emocjonalnego boomu i motylki w brzuchu pamiętamy najlepiej.
Ale nie ważne są początki. Miłość musi przetrwać nie tylko wiosenne rodzenia się uczucia wraz z motylkami i kiełkującymi uczuciami, słoneczne radosne dni i kolorowe lato, ale także dni wichrowe, słotne jesienne, a nawet zimowe skute lodem i wiejące srogim mrozem. Wtedy jest miłością. Inaczej to złudzenie. Piękne, ale nierealne...
Zejdź z kanapy, wyjdź z pokoju, otwórz oczy. Świat widzimy takim, jakim chcemy go zobaczyć. Zacznijmy kochać siebie i żyć dla siebie, wtedy będziemy mogły także i dla kogoś, jeszcze Powodzenia