17-04-2016, 23:05
Kiedy zaczynałam wróżyć ludzie różnie podchodzili do mojego wróżenia. Jedni się bali, inni uważali za moją fanaberię, byli tacy co obsiadali mnie jak muchy i męczyli o wróżby.
Był też taki ksiądz katecheta, który wmawiał mi opętanie. Wykorzystał nawet moment kiedy musiałam iść do niego do kancelarii załatwić sprawę to sprowadził jakiegoś mężczyznę, który opowiadał mi o swoim opętaniu przez wróżbiarstwo i jak go demony dręczyły. Gotowałam się w środku :x ale nie mogłam nic powiedzieć, bo by mi ksiądz zaświadczenia nie dał. Padały głupie pytania czy nie mam awersji do krzyża, czy mogę włożyć rękę do wody święconej itp pytania.
Obecnie tylko mój luby wie, że wróciłam do kart. Uważa to za moją głupotę, ale niegroźną więc nie protestuje....zbyt głośno.
Był też taki ksiądz katecheta, który wmawiał mi opętanie. Wykorzystał nawet moment kiedy musiałam iść do niego do kancelarii załatwić sprawę to sprowadził jakiegoś mężczyznę, który opowiadał mi o swoim opętaniu przez wróżbiarstwo i jak go demony dręczyły. Gotowałam się w środku :x ale nie mogłam nic powiedzieć, bo by mi ksiądz zaświadczenia nie dał. Padały głupie pytania czy nie mam awersji do krzyża, czy mogę włożyć rękę do wody święconej itp pytania.
Obecnie tylko mój luby wie, że wróciłam do kart. Uważa to za moją głupotę, ale niegroźną więc nie protestuje....zbyt głośno.