30-01-2015, 13:26
Siedziałem dwa dni w szlafroku i nic A poważnie pisząc - akceptuję ludzi, także tych, których życie i umiejętność godzenia niepogodzonego stanowi dla mnie zagadkę. Z drugiej strony w rozmowie z nimi, jak zauważyłaś, nie rozwadniam i nie łagodzę tego co w ich postawie jest (z mojego punktu widzenia acz nie tylko) wyraźnym rozdźwiękiem. Wiem, że przyzwyczailiśmy się wszyscy do spokojnego życia, w którym nikomu nie zwraca się na nic uwagi oby tylko nie popsuć mu jego idealnego nastroju. Wiem, że pytając wprost, mówiąc wprost, ten nastrój zaburzam i mącę. Z drugiej strony czy to w istocie jest powód do tego aby powoływać się na znajomości w niebie, prorocze sny i rzucać klątwy?