22-04-2015, 22:04
Bronka, Barbara40 - serdecznie dziękuję za udział
Teraz czas na rozwiązanie
A było to tak... W momencie wybuchu wojny mój Dziadek był w Bielsku (tu znalazł pracę), a Babcia mieszkała w Krakowie razem ze swoją Mamą. Po wybuchu wojny Dziadek natychmiast postanowił dotrzeć do Krakowa, gdzie była Babcia i udać się już razem z nią na Wschód. Szedł na piechotę (nie było innej możliwości). I pewnego dnia na drodze spotkał Dingo. Stał tam - piękny, zadbany Gordon seter, z błyszczącą czarną sierścią. Wokoło ludzie w pośpiechu uciekali przez zakurzoną drogę czym się dało, byle szybciej... nikt nie zwracał uwagi na samotnego psa. Skąd się tam wziął?... Czy uciekł kiedy usłyszał spadające bomby? Czy zeskoczył z wozu, którym uciekali jego właściciele? Czy może jego właściciel odwiózł go gdzieś do rodziny, a sam poszedł do wojska? Nie wiadomo. Dziadek zawsze kochał psy i lubił z nimi rozmawiać Więc gdy na swojej drodze zobaczył samotnego psa, nie mógł przejść obojętnie. Wyobrażam sobie, że zaczepił go słowami w stylu "a co ty tutaj robisz? gdzie jest twój pan?"... i wdzięczny pies za nim poszedł. Znając Dziadka, to zapewne przez całą drogę z Bielska do Krakowa (to przeszło 100 km, nie wiem dokładnie) cały czas tłumaczył psu, że "nie możesz ze mną iść, bo nie mam co z tobą zrobić"... a równocześnie go głaskał i dzielił się z nim swoim skromnym jedzeniem I tak doszli razem do Krakowa - Dziadek i Dingo. Tutaj Dziadek spotkał się z Babcią i oboje postanowili uciekać do brata Babci - na Wschód. Ale co zrobić z psem? No i pies powędrował z nimi razem... wiele, wiele kilometrów, przez lasy, czasem koleją, przymierając głodem - nie odstępował ich nawet na krok. Wyglądał już naprawdę marnie - sierść matowa i skołtuniona, żebra na wierzchu - sami Dziadkowie nie mieli co jeść... Zawędrowali kiedyś do wsi, gdzie Babcia chodziła od domu do domu oferując swoją złotą obrączkę w zamian za... bochenek chleba. Nikt się nie zgodził - jedzenie było cenniejsze od złota. Tylko w jednym domu gospodarz powiedział, że da im nie jeden bochenek, tylko dwa i dołoży jeszcze woreczek soli, ale nie za obrączkę... za Dingo. Dziadkowie się nie zgodzili, uwielbiali tego psa. Mieli z nim po drodze wiele przygód... kiedyś na przykład czekali bardzo długo w pociągu, aż ten ruszy (nigdy nie było wiadomo kiedy to będzie), pies oddalił się na chwilę... i w tym momencie pociąg ruszył... Dziadkowie mówili mi nie raz, że nie zapomną widoku tego psa, który z językiem na wierzchu biegł z daleka, żeby dogonić pociąg... dopędził w końcu do wagonu, Dziadek wychylił się daleko jak mógł (przytrzymywany za nogi przez Babcię), wyciągnął ręce, ostatkiem sił zdołał chwycić Dingo za przednie łapy... i w pełnym biegu wciągnął psa do wagonu! Opiszę tylko jeszcze zakończenie tej historii. Po powrocie do Krakowa (jak już pisałam, Dziadkowie nie dotarli na Wschód, musieli zawrócić niedaleko granicy) nie mieli niestety warunków by psa zatrzymać (kilka osób mieszkało w jednym pokoju, między innymi Mama mojej Babci) i w końcu z bólem serca zgodzili się, by psa zabrała rodzina mojej Prababci spod Krzeszowic. Pies dwa razy był odwożony na wozie pod Krzeszowice (ponad 30 km) i dwa razy się urywał i wracał do Dziadków do Krakowa. W końcu zawieźli go do tej samej wsi, ale na plebanię do księdza. Ksiądz od razu pokochał tego psa, jak wiadomo na plebanii jedzenia nigdy nie brakowało, a oprócz tego... był solidny wysoki mur, którego już nie przeskoczył Na pewno Dingo znalazł tam wspaniały dom i żył szczęśliwie wiele lat... ale jestem przekonana, że jeszcze długo tęsknił za Dziadkami. :lezka:
Dziękuję Wszystkim dziewczynom za udział w kolejnym warsztacie :text-thankyouyellow:
MAG:
Czarodziejka:
Lady of Dreams:
Bronka:
Barbara40
Byłyście wszystkie wspaniałe, bardzo Wam dziękuję za udział !!! :text-thankyouyellow:
Miałam dylemat, bo było wiele trafień... Jednak właściwie tylko Bronka odpowiedziała poprawnie na wszystkie 3 pytania i to ona będzie nosić koronę zwycięzcy
GRATULACJE BRONKA !!! :happy-cheerleadersmileyguy: :happy-cheerleadersmileygirl: :happy-cheerleadersmileyguy: :greetings-clapyellow: :occasion-cake:
Teraz czas na rozwiązanie
A było to tak... W momencie wybuchu wojny mój Dziadek był w Bielsku (tu znalazł pracę), a Babcia mieszkała w Krakowie razem ze swoją Mamą. Po wybuchu wojny Dziadek natychmiast postanowił dotrzeć do Krakowa, gdzie była Babcia i udać się już razem z nią na Wschód. Szedł na piechotę (nie było innej możliwości). I pewnego dnia na drodze spotkał Dingo. Stał tam - piękny, zadbany Gordon seter, z błyszczącą czarną sierścią. Wokoło ludzie w pośpiechu uciekali przez zakurzoną drogę czym się dało, byle szybciej... nikt nie zwracał uwagi na samotnego psa. Skąd się tam wziął?... Czy uciekł kiedy usłyszał spadające bomby? Czy zeskoczył z wozu, którym uciekali jego właściciele? Czy może jego właściciel odwiózł go gdzieś do rodziny, a sam poszedł do wojska? Nie wiadomo. Dziadek zawsze kochał psy i lubił z nimi rozmawiać Więc gdy na swojej drodze zobaczył samotnego psa, nie mógł przejść obojętnie. Wyobrażam sobie, że zaczepił go słowami w stylu "a co ty tutaj robisz? gdzie jest twój pan?"... i wdzięczny pies za nim poszedł. Znając Dziadka, to zapewne przez całą drogę z Bielska do Krakowa (to przeszło 100 km, nie wiem dokładnie) cały czas tłumaczył psu, że "nie możesz ze mną iść, bo nie mam co z tobą zrobić"... a równocześnie go głaskał i dzielił się z nim swoim skromnym jedzeniem I tak doszli razem do Krakowa - Dziadek i Dingo. Tutaj Dziadek spotkał się z Babcią i oboje postanowili uciekać do brata Babci - na Wschód. Ale co zrobić z psem? No i pies powędrował z nimi razem... wiele, wiele kilometrów, przez lasy, czasem koleją, przymierając głodem - nie odstępował ich nawet na krok. Wyglądał już naprawdę marnie - sierść matowa i skołtuniona, żebra na wierzchu - sami Dziadkowie nie mieli co jeść... Zawędrowali kiedyś do wsi, gdzie Babcia chodziła od domu do domu oferując swoją złotą obrączkę w zamian za... bochenek chleba. Nikt się nie zgodził - jedzenie było cenniejsze od złota. Tylko w jednym domu gospodarz powiedział, że da im nie jeden bochenek, tylko dwa i dołoży jeszcze woreczek soli, ale nie za obrączkę... za Dingo. Dziadkowie się nie zgodzili, uwielbiali tego psa. Mieli z nim po drodze wiele przygód... kiedyś na przykład czekali bardzo długo w pociągu, aż ten ruszy (nigdy nie było wiadomo kiedy to będzie), pies oddalił się na chwilę... i w tym momencie pociąg ruszył... Dziadkowie mówili mi nie raz, że nie zapomną widoku tego psa, który z językiem na wierzchu biegł z daleka, żeby dogonić pociąg... dopędził w końcu do wagonu, Dziadek wychylił się daleko jak mógł (przytrzymywany za nogi przez Babcię), wyciągnął ręce, ostatkiem sił zdołał chwycić Dingo za przednie łapy... i w pełnym biegu wciągnął psa do wagonu! Opiszę tylko jeszcze zakończenie tej historii. Po powrocie do Krakowa (jak już pisałam, Dziadkowie nie dotarli na Wschód, musieli zawrócić niedaleko granicy) nie mieli niestety warunków by psa zatrzymać (kilka osób mieszkało w jednym pokoju, między innymi Mama mojej Babci) i w końcu z bólem serca zgodzili się, by psa zabrała rodzina mojej Prababci spod Krzeszowic. Pies dwa razy był odwożony na wozie pod Krzeszowice (ponad 30 km) i dwa razy się urywał i wracał do Dziadków do Krakowa. W końcu zawieźli go do tej samej wsi, ale na plebanię do księdza. Ksiądz od razu pokochał tego psa, jak wiadomo na plebanii jedzenia nigdy nie brakowało, a oprócz tego... był solidny wysoki mur, którego już nie przeskoczył Na pewno Dingo znalazł tam wspaniały dom i żył szczęśliwie wiele lat... ale jestem przekonana, że jeszcze długo tęsknił za Dziadkami. :lezka:
Dziękuję Wszystkim dziewczynom za udział w kolejnym warsztacie :text-thankyouyellow:
MAG:
MAG napisał(a):Ten pies był niespodzianką
MAG napisał(a):Podyktowane to było sercem nie rozumem, spontanicznie.
MAG napisał(a):pies (...) zmienił miejsce zamieszkania
MAG napisał(a):Pojechali do rodzinyŁadnie odgadłaś, że pies był zabrany spontanicznie, w odruchu serca i że po wojnie zmienił miejsce zamieszkania
Czarodziejka:
Czarodziejka napisał(a):Być może przybłąkał sięTak było Czarodziejko A czy miała go przedtem jakaś kobieta - tego się już nigdy nie dowiemy, mogło tak być
Lady of Dreams:
Lady of Dreams napisał(a):byc moze stracił swego pana ( czyżby w pożarze lub w wyniku działan wojennych)
Lady of Dreams napisał(a):Pies został objęty troskliwa opiekąTo wszystko prawda, Lady Został też wywieziony tak jak napisałaś, chociaż nie za granicę...
Bronka:
Bronka napisał(a):zgubił się, uciekł (...) ewentualnie został przygarnięty
Bronka napisał(a):Co oferowano w zamian za psa? (...) jedzenie
Bronka napisał(a):Jakie były losy psa po powrocie do Krakowa (...) odszedł a tak serio to wygląda na to że dziadkowie z powodów materialnych musieli podjąć decyzję o pozbyciu się goBronka - wspaniale - wiele celnych strzałów! I wyobraź sobie, że Dziadek nie utopił Dingo w Wiśle, tak jak motor
Barbara40
barbara40 napisał(a):pies był (...) niedaleko drogi, ścieżki, ktoś młody z rodziny, go uratował
barbara40 napisał(a):z ważnych powodów (było to dylematem, problemem) trafił w czyjeś ręceTeż dużo odgadłaś Basiu, gratuluję
Byłyście wszystkie wspaniałe, bardzo Wam dziękuję za udział !!! :text-thankyouyellow:
Miałam dylemat, bo było wiele trafień... Jednak właściwie tylko Bronka odpowiedziała poprawnie na wszystkie 3 pytania i to ona będzie nosić koronę zwycięzcy
GRATULACJE BRONKA !!! :happy-cheerleadersmileyguy: :happy-cheerleadersmileygirl: :happy-cheerleadersmileyguy: :greetings-clapyellow: :occasion-cake: