09-08-2015, 22:24
Powszechnie wiadomo jak wielką wagę przykładali Rzymianie do tego żółtego kamienia, sprowadzanego znad Morza Północnego i Bałtyku (Sukcynit), a potem wprawianego w najpiękniejsze diademy, brosze, pierścienie i kolczyki.
Wierzono, że zatrzymała się w nim energia słońca i najbardziej ceniono żółtą odmianę, poszukując takich egzemplarzy, w których utrwalone zostały na wieki inkluzje owadów, roślin i niewielkich jaszczurek.
Dla Pliniusza zimne wody na północy Europy były Oceanem Północnym, owianym aurą tajemniczości i grozy z powodu okrucieństwa mieszkujących nad jego brzegami ludów germańskich.
Wartość Bursztynu rosła też z powodu trudności i ryzyka, z jakimi mieli do czynienia podróżni na tych ziemiach.
Wielu nie wracało, a zdarzało się często, że chęć posiadania Jantaru i szybkiego wzbogacenia się w Rzymie, opłacana była wielkimi ranami, trwałymi okaleczeniami i urazem psychicznym do końca życia.
Pliniusz poprawnie ustala pochodzenie i sposób powstawania tego kamienia:
Tworzy go sok wyciekający z drzew z gatunku sosny, podobnie jak guma wycieka z wiśni, a żywica z sosny. Wytryska stamtąd w wyniku nadmiaru płynu, gęstnieje pod wpływem zimna albo czasu, albo też wody morskiej, kiedy na wiosnę wzburzone fale zmywają je z wysp. W każdym razie wyrzucony przez fale na brzeg okazuje się niesłychanie lotny, tak że zdaje się w wodzie wisieć, a na dnie nie osiada. Już nasi przodkowie byli przekonani, że to sok [Sucus] drzewa, dlatego nazwali go Bursztynem [Supinum]. Że to produkt drzewa z gatunku Sosny, wskazuje na to zarówno zapach odczuwany przy roztarciu, jak i to, że zapalony płonie jak smolna pochodnia, jasnym płomieniem.(Historia naturalna, przeł. I. i T. Zawadzcy, Warszawa 2004, t. II, Rozdz. IX, 19)
Pliniusz przytacza też ludowe przekonanie, że Bursztyn ma właściwości lecznicze, a szczególnie chroni przed chorobami gardła i migdałków.
Z tego powodu wiele osób w czasach rzymskich nosiło go przy sobie, czy to jako uzdrawiający talizman, czy jako niezwykle wykwintną ozdobę.
Podobno jeden z ekwitów czasów Nerona, odbył udana wyprawę do odległej Germanii, zawarł liczne transakcje handlowe i przywiózł do Rzymu ogromne ilości cennego minerału.
Największy z nich ważył trzynaście rzymskich funtów (libra albo pondus), co w przeliczeniu na nasze miary daje około cztery kilogramy i dwieście gramów.
Zważywszy, iż największy kiedykolwiek znaleziony Bursztyn waży ponad piętnaście kilogramów, to nie była to wcale duża bryła.
Jantar występuje na wszystkich kontynentach, co Pliniusz odnotowuje, podając nieco wiadomości o indyjskich żółtych kamieniach.
Trochę przy tym puszcza wodze fantazji, bo twierdzi, że do Kapadocji przywożą Bursztyny w skamieniałej korze sosnowej, a potem obrabiają je, gotując je w tłuszczu karmiącej świni.
Nie wiadomo czym różni się smalec wieprzowy tego zwierzęcia przed poczęciem potomstwa od tłuszczu z samicy po urodzeniu prosiaków, ale przekonanie takie musiało być żywe w pierwszym stuleciu po Chrystusie, skoro Pliniusz tak poważnie mówi o nim.
Rzymianie chętnie tworzyli tego rodzaju opowieści, a jedna z nich insynuuje, że Bursztyn powstaje z moczu rysia (Lyncurium) – nie dowiemy się jednak w jaki sposób ów mocz kamienieje i zamienia się w piękny minerał, ale tego rodzaju famy często pojawiały się w dziełach – nawet największych – filozofów i historyków.
Tutaj, w pracy wieloletniego prokuratora znajdziemy też sporo wiadomości wiarygodnych i nawet dzisiaj użytecznych:
Gatunków bursztynów jest wiele. Z tych białe odznaczają się wspaniałym zapachem. Ale ani te, ani woskowe nie są specjalnie cenne. Więcej wzięcia mają żółte. Z tych znów bardziej cenione są przezroczyste, chyba, że zanadto błyszczą: podoba się w nich podobieństwo do ognia, nie sam ogień. Najwięcej wychwala się falerneńskie, nazwane tak od barw wina, przezroczyste, ale w miarę. Są i takie, które przyjemnego, spokojnego koloru nabierają przez wygotowanie w miodzie. A i to także należy podać do wiadomości, że choć dają się farbować na każdy sposób, najłatwiej udaje się to za pomocą łoju koziego i korzenia mioduszki farbierskiej, a nawet purpurą ślimaków można je zabarwić. Poza tym potarte palcami, nabierają przez to ożywczego ciepła i przyciągają do siebie skrawki słomy, suche liście oraz włókna, tak jak magnes przyciąga żelazo. (Historia naturalna, tamże.)
Te właściwości fizyczne Bursztynu spowodowały, że Grecy nazwali go Elektronem, choć nie potrafili sensownie uzasadnić przyciągania kawałków celulozy.
Był to dla nich rodzaj magii, niewidzialnego działania bogów, ale jednak ich ciekawa onomastyka przetrwała i w czasach nowożytnych weszła do nazwy elektryczności.
Jaką wartość miał dla starożytnych Rzymian Jantar z Północnego Oceanu świadczy ostatnie zdanie w części mineralogicznego wykładu Pliniusza, choć trochę wieje od niego grozą:
Cena jego jako przedmiotu zbytku jest tak wysoka, że nawet niewielka statuetka ludzka droższa jest niż człowiek żywy i zdrowy.
Domyślać się możemy, że tak niska cena życia człowieka, przynajmniej w kategoriach naszej współczesności, nie była wynalazkiem tego historyka, a raczej wiązała się z brakiem poszanowania istoty ludzkiej w tym czasie.
Za parę sestercji wynająć można było wtedy płatnego zabójcę, za jednego denara każdy legionista szedł dziarsko wykonać egzekucję, za niewielką bryłkę bursztynu bestialsko odbierano życie niewinnym ludziom, wierzącym w jego uzdrawiającą moc.
źródło
źródło