21-08-2015, 15:54
O wiele, wiele gorzej jest otrzymać złą wiadomość na piśmie niż ustnie - na pewno sami rozumiecie, dlaczego.
Kiedy ktoś przekazuje nam złą wiadomość ustnie, słyszymy ją raz - i koniec.
Gdy natomiast dostajemy złą wieść na piśmie - czy to w liście, czy w gazecie, czy wypisaną flamastrem na ręku - za każdym razem gdy na nią spojrzymy, czujemy się tak, jakbyśmy otrzymali ją na nowo.
Ja, na przykład, kochałem kiedyś kobietę, która z różnych powodów nie mogła wyjść za mnie za mąż.
Gdyby powiedziała mi to osobiście, byłoby mi, rzecz jasna, bardzo smutno, ale w końcu jakoś bym się pocieszył.
Ona jednak wolała napisać dwustustronicową książkę, w której przedstawiła tę złę wiadomość z pracowicie opisanymi szczegółami, wpędzając mnie w stały, bezbrzeżny smutek.
Kiedy stado gołębi pocztowych przyniosło mi egzemplarz tej książki, czytałem ją przez całą noc - i od tamtej pory czytam ją w kółko:
moja ukochana Beatrycze co dzień i co noc przynosi mi wciąż tę samą złą wiadomość.
Lemony Snicket (z książki Tartak tortur)
Kiedy ktoś przekazuje nam złą wiadomość ustnie, słyszymy ją raz - i koniec.
Gdy natomiast dostajemy złą wieść na piśmie - czy to w liście, czy w gazecie, czy wypisaną flamastrem na ręku - za każdym razem gdy na nią spojrzymy, czujemy się tak, jakbyśmy otrzymali ją na nowo.
Ja, na przykład, kochałem kiedyś kobietę, która z różnych powodów nie mogła wyjść za mnie za mąż.
Gdyby powiedziała mi to osobiście, byłoby mi, rzecz jasna, bardzo smutno, ale w końcu jakoś bym się pocieszył.
Ona jednak wolała napisać dwustustronicową książkę, w której przedstawiła tę złę wiadomość z pracowicie opisanymi szczegółami, wpędzając mnie w stały, bezbrzeżny smutek.
Kiedy stado gołębi pocztowych przyniosło mi egzemplarz tej książki, czytałem ją przez całą noc - i od tamtej pory czytam ją w kółko:
moja ukochana Beatrycze co dzień i co noc przynosi mi wciąż tę samą złą wiadomość.
Lemony Snicket (z książki Tartak tortur)