23-08-2015, 03:28
Wiesz, dla mnie odcięcie to jest prawdziwe odcięcie - nie chcę z tą osobą w ogóle rozmawiać, nie interesuje mnie to co ona ma do powiedzenia, udaję że tej osoby nie ma, spotykam się z nią raz na 10 lat albo wcale. To jest odcięcie. Ja natomiast mówię o sytuacji, kiedy stosunki są utrzymywane, kiedy nie staram się już o uczucie czy akceptację tej osoby, ale staram się w dalszym ciągu ją zrozumieć, przebaczyć. Kiedy - tak jak piszesz - ona zechce, zawsze jestem gotowa z nią porozmawiać i zmienić charakter naszych stosunków. Czyli nie zamykam furtki na klucz - ta osoba zawsze może ją otworzyć. Ale ona, nie ja. Ponieważ kiedy ja to robię, zawsze tak czy inaczej dostaję po nosie.
Oczywiście jeżeli nie znam osobiście osoby o której piszesz i całej sytuacji, to trudno mi się wymądrzać ale to co piszę, piszę na podstawie własnych doświadczeń.
Jedno mi się rzuciło w oczy - to co piszesz o dobrach materialnych. Tu leży klucz. Ludzie, którzy nie mają zdrowego podejścia do dóbr materialnych, mają na ogół tak "niedorozwinięte" emocje, że jakiekolwiek relacje z bliskimi stają się niezwykle trudne. Ale to podejście do pieniędzy jednak skądś się bierze. Stosunek człowieka do pieniędzy mówi o nim niezwykle dużo, często mówi o rzeczach z których ten człowiek nie zdaje sobie sprawy. W przypadku który opisujesz - to chęć kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Pieniądz staje się wtedy sposobem na nagradzanie bliskich, sposobem na karanie ich, po prostu sposobem na kontrolowanie emocji najbliższych osób (też to przerobiłam z moim rodzicem). A co jeśli bliscy pokazują, że pieniądze nie są dla nich ważne? Jeśli przy każdej nadarzającej się okazji dają do zrozumienia że pieniądze nie stanowią dla nich nadrzędnej wartości, że zależy im bardziej na uczuciach - czyli na czymś czego ten człowiek nie ma? Stają się silniejsi, bo wytrącają tej osobie broń z ręki - jedyne narzędzie kontroli, które ta osoba zna. Wtedy osoba ta czuje się bezradna... złości się, złości przez dłuższy czas... ale potem zaczyna się zastanawiać ... że może szacunek i wdzięczność innych można uzyskać nie za pomocą pieniędzy, ale innych środków? Konsekwentne odmawianie jakiejkolwiek pomocy materialnej od tej osoby i konsekwentne pomniejszanie przy niej wartości pieniądza jako drogi do szczęścia - uważam za jedyny sposób.
Nie piszę jednak o emocjonalnej barierze w sensie oziębłości uczuciowej. Piszę o sytuacji kiedy mam uczucia dla tej osoby, ale nie oczekuję od niej wzajemności. Bo to nasze oczekiwanie wzajemności jest źródłem tego że jest nam przykro i źle kiedy tej wzajemności nie otrzymujemy. Natomiast w sytuacji kiedy nie oczekuję wzajemności, to każdy przejaw tego że jednak to uczucie gdzieś tam głęboko w tej osobie jest, to dla mnie powód do radości. Nie staram się na siłę naprawić naszych relacji - kiedy jest lepiej to się cieszę i z radością uczestniczę w życiu tej osoby, a kiedy jest gorzej to pozwalam tej osobie zaszyć się w samotności i przeżywać swoje emocje, nie naciskam. Natomiast nie potrafiłabym się całkowicie odciąć, odcięcie pozostawia pustkę... a po śmierci tej osoby jest źródłem poważnych wyrzutów sumienia. Dopóki ktoś żyje zawsze jest jakaś szansa...
Piszesz też znamienną rzecz - zmiana zachowania po alkoholu. Faktycznie mówią, że po alkoholu ujawnia się prawdziwa natura człowieka - i z tego co ja zaobserwowałam, to rzeczywiście tak jest. Bo po alkoholu człowiek się nie pilnuje, nie stawia murów obronnych - tylko ujawnia to jaki naprawdę jest. Czyli jednak w przypadku tej osoby jest tak, że na trzeźwo z jakichś powodów ona się pilnuje, uważa że powinna być twarda, że tak jest dobrze. Tylko dlaczego? Tłumaczenie czy rozmowa nic tu nie pomoże, bo tacy ludzie nie zdają sobie po prostu sprawy z tego ze ich zachowanie jest złe, a jeśli ich skrytykujesz, powiesz że robią coś źle - to znaczy że jesteś wrogiem i już.
Więc nie ma innego wyjścia: rzeczy których nie możemy zmienić musimy zaakceptować. Nie żeby sprawić przyjemność naszym "wrogom", ale dla naszego własnego dobra - bo rzeczy z którymi nie możemy się pogodzić będą dla nas źródłem wiecznej frustracji.
Pisałam że sprawa nie jest prosta. Nasze życie nie jest proste.
A propos jeszcze tej Śmierci - dla mnie Śmierć to radykalna zmiana, ale zmiana świadoma (w przeciwieństwie do Wieży). Więc być może powinnaś dojrzeć do zmiany zasad na jakich opierają się Twoje stosunki z ludźmi? Śmierć to odwrócenie wszystkiego do góry nogami - jeśli więc dotąd Ty się starałaś o uczucia innych ... Koniec! Finito! - to teraz niech inni starają się o Twoje uczucia.
Oczywiście jeżeli nie znam osobiście osoby o której piszesz i całej sytuacji, to trudno mi się wymądrzać ale to co piszę, piszę na podstawie własnych doświadczeń.
Jedno mi się rzuciło w oczy - to co piszesz o dobrach materialnych. Tu leży klucz. Ludzie, którzy nie mają zdrowego podejścia do dóbr materialnych, mają na ogół tak "niedorozwinięte" emocje, że jakiekolwiek relacje z bliskimi stają się niezwykle trudne. Ale to podejście do pieniędzy jednak skądś się bierze. Stosunek człowieka do pieniędzy mówi o nim niezwykle dużo, często mówi o rzeczach z których ten człowiek nie zdaje sobie sprawy. W przypadku który opisujesz - to chęć kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Pieniądz staje się wtedy sposobem na nagradzanie bliskich, sposobem na karanie ich, po prostu sposobem na kontrolowanie emocji najbliższych osób (też to przerobiłam z moim rodzicem). A co jeśli bliscy pokazują, że pieniądze nie są dla nich ważne? Jeśli przy każdej nadarzającej się okazji dają do zrozumienia że pieniądze nie stanowią dla nich nadrzędnej wartości, że zależy im bardziej na uczuciach - czyli na czymś czego ten człowiek nie ma? Stają się silniejsi, bo wytrącają tej osobie broń z ręki - jedyne narzędzie kontroli, które ta osoba zna. Wtedy osoba ta czuje się bezradna... złości się, złości przez dłuższy czas... ale potem zaczyna się zastanawiać ... że może szacunek i wdzięczność innych można uzyskać nie za pomocą pieniędzy, ale innych środków? Konsekwentne odmawianie jakiejkolwiek pomocy materialnej od tej osoby i konsekwentne pomniejszanie przy niej wartości pieniądza jako drogi do szczęścia - uważam za jedyny sposób.
cherry pie napisał(a):nie wiem czy właśnie najlepsza zemstą nie jest ignorancja i brak poklasku dla wartości owego osobnika. Bo boli go i dziwi to bardzo....Tak właśnie uważam.
Nie piszę jednak o emocjonalnej barierze w sensie oziębłości uczuciowej. Piszę o sytuacji kiedy mam uczucia dla tej osoby, ale nie oczekuję od niej wzajemności. Bo to nasze oczekiwanie wzajemności jest źródłem tego że jest nam przykro i źle kiedy tej wzajemności nie otrzymujemy. Natomiast w sytuacji kiedy nie oczekuję wzajemności, to każdy przejaw tego że jednak to uczucie gdzieś tam głęboko w tej osobie jest, to dla mnie powód do radości. Nie staram się na siłę naprawić naszych relacji - kiedy jest lepiej to się cieszę i z radością uczestniczę w życiu tej osoby, a kiedy jest gorzej to pozwalam tej osobie zaszyć się w samotności i przeżywać swoje emocje, nie naciskam. Natomiast nie potrafiłabym się całkowicie odciąć, odcięcie pozostawia pustkę... a po śmierci tej osoby jest źródłem poważnych wyrzutów sumienia. Dopóki ktoś żyje zawsze jest jakaś szansa...
cherry pie napisał(a):Nie mogę też pozwolić, by robiła to osoba, która zbrukała pamięć kogos kogo bardzo kochałam ( i kocham nadal ) , bo moim obowiązkiem jest kultywacja i pielęgnacja w pamięci osoby rodzica.Tu masz rację - na to nie wolno się zgadzać.
Piszesz też znamienną rzecz - zmiana zachowania po alkoholu. Faktycznie mówią, że po alkoholu ujawnia się prawdziwa natura człowieka - i z tego co ja zaobserwowałam, to rzeczywiście tak jest. Bo po alkoholu człowiek się nie pilnuje, nie stawia murów obronnych - tylko ujawnia to jaki naprawdę jest. Czyli jednak w przypadku tej osoby jest tak, że na trzeźwo z jakichś powodów ona się pilnuje, uważa że powinna być twarda, że tak jest dobrze. Tylko dlaczego? Tłumaczenie czy rozmowa nic tu nie pomoże, bo tacy ludzie nie zdają sobie po prostu sprawy z tego ze ich zachowanie jest złe, a jeśli ich skrytykujesz, powiesz że robią coś źle - to znaczy że jesteś wrogiem i już.
Więc nie ma innego wyjścia: rzeczy których nie możemy zmienić musimy zaakceptować. Nie żeby sprawić przyjemność naszym "wrogom", ale dla naszego własnego dobra - bo rzeczy z którymi nie możemy się pogodzić będą dla nas źródłem wiecznej frustracji.
Pisałam że sprawa nie jest prosta. Nasze życie nie jest proste.
A propos jeszcze tej Śmierci - dla mnie Śmierć to radykalna zmiana, ale zmiana świadoma (w przeciwieństwie do Wieży). Więc być może powinnaś dojrzeć do zmiany zasad na jakich opierają się Twoje stosunki z ludźmi? Śmierć to odwrócenie wszystkiego do góry nogami - jeśli więc dotąd Ty się starałaś o uczucia innych ... Koniec! Finito! - to teraz niech inni starają się o Twoje uczucia.