10-05-2016, 07:56
Witajcie, dziś chciałabym prosić Was o pomoc w poszukaniu źródła mojego problemu. Nie wiem czy ktoś rzucił na mnie klątwę w dzieciństwie, czy może jest jakiś rodowy problem, a może po prostu karma do mnie wraca tylko w zupełnie odwrotny sposób (tzn. czynię dobro, a prędzej czy później spotyka mnie coś, co jest za to swojego rodzaju pokutą). Nigdy nikomu nie zrobiłam celowo krzywdy, zawsze byłam uprzejma wobec innych, jednak w szkole, od najmłodszych lat, wiele osób miało jakiś problem w związku ze mną - często dogadywano mi że jestem chuda, dziewczyny już w podstawówce dogadywały że żaden chłopak mnie nie zechce. Sytuacja zmieniła się na studiach - tam wiele osób mówiło komplementy pod moim adresem a gdy opowiadałam im historie z podstawówki, gimnazjum i liceum, komentowali że nie powinnam przejmować się tekstami złośliwych ludzi. Niestety - w związkach mi się nie układa, chociaż daję wiele od siebie i mocno się angażuję, ciągle obrywam i cierpię. Wielokrotnie wracałam do pewnego mężczyzny (trwa to już prawie 10 lat!), to on wyrażał zainteresowanie, ja uległam, naprawdę szczerze pokochałam, ale on traktuje mnie jako zabawkę, koło zapasowe, wciąż rani kolejnymi związkami/ romansami, ale jak ma problem to zawsze biegnie do mnie, zmienia się...aż wreszcie odbije się od dna i znów odtrąca. (Chociaż opowiada wszystkim że marzy bym była tą jedyną i nie chce mnie definitywnie stracić). Pomiędzy tymi naszymi "powrotami" ja też próbowałam budować różne związki, nawet z jednym meżczyzną byłam gotowa założyć rodzinę, planowaliśmy wspólną przyszłość, aż z dnia na dzień zostawił mnie, powiedział, że musi to zrobić, nie może być ze mną , że ucuzcie się wypaliło. Ale wiem że miał po tym silną depresję. Ogólnie to ini mężczyźni którzy zranili mnie w przeszłości żyją w związkach, część z nich ma rodziny, a ja - choć to ja byłam zawsze stroną ranioną (i to mocno) i nigdy nie przyszłoby mi do głowy by kogoś zranić - wciąż obrywam od losu. Również w życiu zawodowym mi się nie wiedzie mimo odpowiednich kompetencji, w przyjaźni też średnio - dla moich koleżanek jestem tylko fajna gdy już nie mają innej opcji na wieczorne wyjście, a poza tym o wszystko się obrażają. Wracając do miłości - wiele kobiet z rodziny od strony mojej mamy nie miało szczęścia w miłości, były różne historie. Ale nie wiem czy może tu działać jakiś "rodowy pech" ponieważ ja zarówno pod względem cech fizycznych, jak i mentalnych jestem podobna do rodziny ze strony ojca, a w tej linii wszystko było ok. Dziękuję tym którzy znaleźli czas by to przeczytać i mogliby mi coś poradzić. A może odpowiedź znajdę w jakichś konkretnych wątkach na tym forum?