01-12-2015, 11:30
W moim podejściu do omawianego zagadnienia nie zaszła żadna zmiana, ani radykalna, ani cząstkowa. Nadal zadaję pytania zastanawiając się nad powodem selektywnej negacji zagadnień niewygodnych, lub wprowadzających dyskomfort, przez ludzi deklarujących przynależność wyznaniową z jednej i sprzeczną z nią fascynację kartami tarota, oraz ich użytkowanie, z drugiej strony. I wyrażam owo zdziwienie niezmiennie a stanowczo. Trzymam się przy tym kwestii religijnych oraz wyznaniowych/konfesyjnych, nie zaś zagadnień wiary (rozumianej jako cnota teologalna), także z żelazną wręcz konsekwencją. Jeśli ktoś przypadkowo nie rozdziela rzeczywistości potocznych od teologicznych (o naturalnych nie wspominając) stojących za pojęciami religia, wyznanie/konfesja i wiara, a że nie rozdziela ich wiele osób co także podkreślam dość twardo, okazuje się nagle, że moje pytania i opinie stają się przyczynkiem dla cudzego 'kryzysu wiary'. Wyrażam zdziwienie także i tym paradoksem ale równolegle jestem podekscytowany żywotnością kultury, która aby mogła funkcjonować wymaga konfrontacji przeciwstawnych racji (w racje absolutnie pewne, i wybaczcie mi żartobliwe stwierdzenie, zwyczajnie nie wierzę), na szczęście obywa się w owej konfrontacji bez jej postaci jadowitych, czy fanatycznych, a że nie zawsze komfortowych? Cóż, uznaj to za cenę dyskusji