O co można pytać karty tarota?
#19

Skoro moja wypowiedź posłużyła jako kanwa do zaprzeczeń, trudno się nie odnieść....

Wg mnie idealnym, pożądanym stanem, w jakim sięgamy po doradztwo, podpowiedź z kart jest dojrzałe kierowanie swoim życiem, poczucie niezależności w decyzjach, wolny, czysty umysł.

Nikt, kto dojrzale i odpowiedzialnie potrafi sam podejmować decyzje, ma czysty umysł, nie będzie szukał w kartach wsparcia, to są osoby wg. mnie nawet bardzo sceptycznie podchodzący do wszelkich technik dywinacji

Ja piszę o czystym, wolnym umyśle, niezależności decyzyjnej jako idealnym stanie, kiedy jesteśmy zdolni w sposób zdrowy, wyważony odnieść się do pozyskanych z kart informacji (idealnym i pożądanym, nie znaczy, że objawiającym się za często, ale służącym jako pewien ideał, punkt odniesienia), a Ty piszesz o tym, że nikt wtedy do kart się nie zwraca, a do tego pewnie jest ezoterycznym sceptykiem...

Barbaro, tworzysz tak jakby zupełnie inny model, w którego obrębie wyjaśniasz, co rozumiesz przez bycie tarocistą (i te zasady stawiasz jako naczelną myśl swojego posta), i poprzez zaprzeczenia sugerujesz, że zaprzeczasz właśnie moim słowom (które koncentrują się na idei podejmowania decyzji tylko w oparciu o to, co pokaże się w kartach):

Z kolei, nie nazwałabym osoby, które zwracają się do kart o doradztwo, iż są depresyjni desperaci lub nie umiejący dokonać podstawowego wyboru w swoim życiu.

Ja także takich osób nie nazywam w ten sposób, pisałam o sięganiu po karty w stanach depresyjnych. W którym miejscu ktoś nazwał osoby zwracające się do kart o doradztwo ludźmi depresyjnymi, desperatami lub nie umiejącymi dokonać podstawowego wyboru w swoim życiu?

Oczywiście masz w zupełności rację, że nie powinno się kłaść kart Tarota, osobom które karmią się iluzją, żyją tylko i wyłącznie tym co Tarot im wskaże lub jakaś inna wyrocznia, ciągle zadają pytania nawet o prozaiczne rzeczy, niemniej jednak w dzisiejszej dobie, gdzie pieniądz rządzi wszystkim, tarociści, wróżbici, właśnie bazują na takich "klientach" (wolę słowo Konsultant).(...)

to co dla ciebie może wydawać się "trywialne", dla innych tym nie jest, jest poważnym problemem, a co najgorsze w tym wszystkim, szczęśliwy ten, co ma do kogo się zwrócić, a co z ludźmi, którzy tego szczęścia nie mają?, nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu ... bo są słabi, bo żyją iluzją, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...


Brzmi to tak, jakbyś Ty potrafiła ocenić, który problem jest, a który nie jest trywialny, a tym samym, komu należy się rada z kart, ale ja miałabym problem z taką oceną... W pierwszym zacytowanym fragmencie określasz swoje stanowisko jako negujące lub przynajmniej krytyczne w stosunku do udzielania wróżby osobom żyjącym w iluzji, w drugim zarzucasz mi (hipotetyczną) błędną ocenę (hipotetycznych) ludzi.

Poza tym, nie mówimy o żadnym konkretnym przypadku, więc dlaczego w ogóle wprowadzasz formę implikującą mi pewne zachowania? (to, co dla ciebie może wydawać się „trywialne”...)

Dalej, co do kultury słowa pisanego, ja nie odnoszę się do Twoich wypowiedzi w sposób: to, co Tobie wydaje się pomaganiem innym, wcale nie musi tym ludziom pomagać... itp. Ani prawa do tego nie mam, ani wiedzy.

nie mają wsparcia od przyjaciół, rodziny... niech tkwią w swoim nieszczęściu, bo mają symptomy pewnych zaburzeń ...


To jest rzekome moje myślenie? A jeśli nie moje, to czyje? Czemu pojawia się w kontekście Twojego odnoszenia się do mojego posta? Dodam, że w ogóle nie rozumiem toku Twojego myślenia - mój wpis zaowocował takim wnioskiem...? A teraz powinnam najlepiej publicznie zacząć wyjaśniać, dlaczego odmawiam samotnym, nieszczęśliwym, porzuconym, zdesperowanym ale jednak nie pogrążonym w iluzji ludziom nieznającym kart kierować się do tarocistów z prośbą o radę z kart, co dalej z ich życiem...

Bo może czegoś nie rozumiem, ale odnosząc się do zdania, że najbliższe otoczenie ma zwykle większą możliwość oddziaływania niż najmądrzejsza karciana rada, dokąd ma prowadzić Twoja wycieczka dotycząca samotnych, że niech tkwią w swoim nieszczęściu? Możesz się nie zgadzać i napisać, że nie, że Twoim zdaniem rada z kart jednak więcej daje niż hasło „ogarnij się człowieku” usłyszane od przyjaciela, natomiast w tym, co piszesz, to odniesienie do mojego wpisu jest tylko pozorne, sugerowane przez Ciebie.

Piszę o jednej sprawie, krytykujesz (mnie?) za coś, czego w ogóle nie poruszam. Przykro mi, jeżeli (znowu) poczułaś się przeze mnie obrażana. Tak czy inaczej mniej konfliktowo dla nas obu byłoby, gdybyś zaprezentowała swój punkt widzenia po prostu pisząc o nim, a nie prezentowała go poprzez założenia rzekomo „wynikające” z moich poglądów, doszukując się w moim poście takich rad (pozornie wynikających z jego treści):

Właśnie ja, jako tarocistka, powinnam mieć świadomość tego, jacy ludzie do mnie się zwracają. Ludzie którzy mają problemy z podejmowaniem decyzji? - ten sam dylemat dla jednych będzie łatwy do rozwiązania, a dla innych nie, stanowi on poważny problem, ale czy przez to mam mówić, że ktoś nie potrafi podejmować decyzji?, jest nie zrównoważony psychicznie?, w chwilach trudnych, które przeżywa np. po stracie pracy lub zawodzie miłosnym, mam go odtrącić i powiedzieć masz to co chciałeś bo racjonalnie nie myślałeś ? cytuję:
[fragment mojego posta]

Swoją poprzednią wypowiedź uważam za prostą i zrozumiałą, dlatego nie widzę potrzeby rozwijać jej i szerzej odnosić się do samego tematu. Przerobiona jako opozycyjny biegun Twojej postawy sugeruje, że albo nie zrozumiałaś, o czym piszę, albo celowo moją wypowiedź chciałaś postawić w jakimś świetle... Bezradny

W języku polskim na pytającego istnieje inne określenie - kwerent.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości